środa, 19 sierpnia 2015

Teraz. Część 9

- Piotr? – mieszkanie jest otwarte – Piotr!
- Jest w ciemni - korpulentna kobieta około czterdziestki wychyla się z drzwi, za którymi, o ile dobrze pamiętam jest kuchnia – Do środka! Stylista czeka, rozbierajcie się.
- No, ja to raczej nie! – słyszę w głosie Adama urażoną dumę – Jestem tu tylko towarzysko.
- To mój chłopak, Adam – mówię szybko, widząc zmarszczone brwi naszej rozmówczyni – chciałam ich poznać ze sobą.
- Cześć, kochanie! – Piotr nadchodzi w samą porę, bo czuję nadciągającą burzę z piorunami – Kogo mi przyprowadziłaś?
- To mój chłopak, Adam. Adam, poznaj Piotra, mojego odkrywcę – uśmiecham się radośnie na widok zadowolonej miny fotografa.
- Czy nie myślałeś nigdy o pozowaniu? Byłbyś dobrym modelem – Piotr wdzięczy się do Adama, a ja konam ze śmiechu, widząc minę tego ostatniego.
- Wiesz, Adam ma ambiwalentny stosunek do mojej pracy. Właściwie, to przyszedł się tylko upewnić, że zostawia mnie w dobrych rękach – żartuję.
- W bardzo dobrych – Piotr wykonuje nadgarstkiem gest, który uwielbiam. Takie machnięcie, jakby chciał zapytać: No co?
- Mam nadzieję – Adam patrzy na mnie wyczekująco.
- Czy możesz nam powiedzieć w przybliżeniu, ile to potrwa? – pytam szybko.
- Tutaj ze trzy godziny i jeszcze przejedziemy do „pomarańczarni” na jakąś godzinkę.
- Czyli przyjadę po Ciebie tam, przed drugą, OK.?
- OK. – całuję Adama w policzek – do zobaczenia.
                Kiedy wychodzi, pędzę do łazienki, gdzie rozłożył się stylista. Właśnie skończył malować dziewczynę o kruczoczarnych włosach. Podejrzewam, że nie są naturalne, ale pasują do niej.
- Jestem Ola – wyciągam rękę.
- Patrycja – odpowiada bezbarwnym tonem i podaje mi rękę gestem manekina.
                Kiedy wstaje, zajmuję jej miejsce. Po chwili zagląda do mnie Piotr.
- Przystojny ten twój chłopak. Naprawdę nie zgodzi się na zdjęcia?
- Naprawdę – mówię poważnie - ledwo znosi to, że ja pozuję.
- Szkoda – Piotr wzdycha, ale zaraz się otrząsa – Tutaj robimy ciuchy! Kilka zestawów. Są na wieszakach. Maria nimi zarządza. Poznałaś ją przy drzwiach.
Kiwam głową na znak, że wiem, o kogo chodzi.
- W pomarańczarni mamy zrobić plakat kosmetyków. Męski dezodorant. Będzie model i Ty. Przebierzemy Cię za blond-anioła.
- Fajnie – podoba mi się wizja blond-anioła.
- Zobaczymy – mówi z wahaniem – mam pomysł, ale potrzebne jest wykonanie. Dlatego wybrałem Ciebie.
                Robimy sesję ubraniową. Patrycja okazuje się profesjonalna do bólu, ale kompletnie beznamiętna, jak manekin. Za to ma cierpliwość skały. Jestem pod wrażeniem, jak ze stoickim spokojem zmienia pozy na każde żądanie Piotra. Ja tak nie potrafię, ale Piotr to wie, więc ze mną pracuje inaczej. Po skończonych zdjęciach zmywamy makijaż i szybko myję głowę. Stylista, czyli fryzjer i kosmetyczka w jednym, zmienia mnie w bóstwo. Jestem pod wrażeniem tego, co potrafi. Sama bym się w sobie zakochała, gdybym była facetem. Tylko wtedy, nie mogłabym tak wyglądać. To zawiłe, ale taka jest prawda: jestem blond-aniołem. Szybko zbieramy się do samochodu Piotra i jedziemy całą czwórką: ja, Piotr, stylista i Maria, bo Patrycja dostała kasę i zniknęła tak samo beznamiętnie, jak pozowała.
- Na miejscu jest już moja asystentka i model. Masz po prostu pokazać do zdjęć, że jesteś nim absolutnie oczarowana, zachwycona, zakochana… On jest Twoim kochankiem. Ma być seksownie, ale nie wulgarnie, OK.?
- OK. – Matko święta! Tyle zachodu na jedno zdjęcie. Nie takie rzeczy potrafiłam z siebie wykrzesać.
                Na miejscu okazuje się, że to nie takie proste. Chłopak jest jak cukierek, ale jest gejem. Po prostu czuję to nawet w cebulkach włosów. Zastanawiam się, jak mam w sobie TO znaleźć? Jak pokazać, że on mnie podnieca?
                Wchodzimy do przepięknego budynku pomarańczarni. To ogromna szklarnia urządzona w środku jak muzeum. Pod oknami białe rzeźby, a pod ścianą rośliny tropikalne. Ostrożnie idziemy długim chodnikiem pośrodku, aż wreszcie dochodzimy do miejsca, gdzie ustawiono replikę Amora i psyche. Piotr przygląda jej się z wyraźną fascynacją.
- Popatrz, jak ruchem można wyrazić miłość – mówi półgłosem, tak aby inni nas nie usłyszeli – zachwycające…
- Chyba raczej bezruchem – przyglądam się uważnie nieruchomym postaciom – zastygły w pozie, która nic nie znaczy. To my dopowiadamy dalszy ciąg…
                Nagle dociera do mnie, że rzeźbiarz był geniuszem! On nie pokazał nam uczucia tych dwojga w sposób dosłowny. On nas sprowokował do tego, abyśmy sami dopowiedzieli sobie resztę! Każdy z nas inaczej, ale jednak podąży myślami w stronę, w którą on chce, abyśmy podążyli. Dlatego ta rzeźba pobudza i Piotra i mnie. Nasza seksualność jest podobna, niezależnie od orientacji. Oboje jesteśmy po prostu ludźmi!
- Wiedziałem! – Piotr patrzy na mnie jak na zjawisko – Po prostu wiedziałem! Nie umiałem tylko powiedzieć tego słowami.
- Czy masz tu jakiś sprzęt grający? Cokolwiek – pytam i zaczynam robić remanent w swoich myślach – muszę się oderwać od otoczenia.
- Coś się znajdzie – Piotr idzie szybko do pozostałej ekipy, a ja przysiadam na murku i staram się zatopić w myślach.
                Muszę myśleć o Adamie. Jak się kochaliśmy w mieszkaniu jego babci. Nie dotykał mnie, tylko do mnie mówił. Podniecenie powstaje w głowie! To tam jest słynny punkt , jestem tego niemal pewna. Przypominam sobie jego niski aksamitny głos: „Zrobię Ci to mocno”. Czuję motyle w brzuchu i ciepło spływa mi słodkim ciężarem do podbrzusza. Tak, tego potrzebuję: pulsowania między udami, pragnienia… Podniecenie widać na twarzy, w oczach… Nie jest oczywiste, ale można je uchwycić… Piotr to potrafi.   
- Gotowi? – z kasetowego magnetofonu rozlega się „Freedom” George’a Michaela.
                Staję na tle bujnej tropikalnej roślinności. Obok nas jedna z asystentek Piotra łapie światło w złocisty ekran i kieruje na nas, tak, że wyglądamy jak skąpani w słońcu. Odpinam dwa guziki bawełnianej lekkiej koszuli, którą mam na sobie i delikatnie odsłaniam obojczyk, pozostawiając zakryte ramię. Cukierkowy chłopiec zdejmuje koszulę. Jest pięknie zbudowany. Poprosiłam, żeby nie mówił mi, jak ma na imię, co przyjął ze zrozumieniem. Modelki mają czasem dziwaczne przesądy i rytuały. Gdyby Adam nas teraz widział, chciałabym, żeby mu stanął. Obchodzę chłopaka dookoła, jak zwierzynę, na którą chcę zapolować… Patrzy na mnie niepewnie, a ja głośno wciągam powietrze na myśl, co będę robiła z Adamem wieczorem, po przedstawieniu… Staję obok niego i nachylam się nad jego szyją, nie dotykając jej. Ładnie pachnie, mężczyzną i wodą kolońską. Zapominam, kim jest… W myślach stoję naga obok Adama i czekam, aż mnie dotknie… „Jeszcze nie, Maleńka…”. Czuję, jak krew napływa mi do policzków, a jednocześnie przyjemne rozpieranie między nogami uświadamia mi, że jestem podniecona. Wciągam głośno powietrze.
- Och – chłopak wzdycha głęboko.
- Co to? -  otwieram oczy zaskoczona jego reakcją.
- "Cream" Prince’a – odpowiada szybko i lekko się czerwieni, bo dociera do niego, że nie o to pytałam.
- Jesteście super! – Piotr wygląda jak kot, który właśnie połknął kanarka – mam to, po prostu mam!
- Dzięki – uśmiecham się do niego – Tobie też dziękuję. Teraz możesz mi powiedzieć, jak masz na imię – odwracam się do chłopaka, który ze mną pracował.
- Marek – mówi z nieśmiałym uśmiechem.
                Obejmuję go, nie zważając na jego nagi tors. Mam nadzieję, że dobrze nam poszło. W każdym razie Piotr jest zadowolony. Nagle z końca sali dobiega klaskanie. Ktoś idzie do nas niespiesznie.
- Adam! – wybiegam mu na spotkanie.
                Przygląda mi się podejrzliwie. Czuję się nieswojo, gdy tak na mnie patrzy. Poprawiam odruchowo bluzkę. Przecież to tylko zdjęcia. Dlaczego czuję się zakłopotana? Zarzucam mu ręce na szyję. Adam wciąga nosem powietrze z głośnym świstem.
- Co to za zapach?
- Jaki zapach? A, ten! Pewnie woda kolońska Marka – patrzę na Adama z politowaniem – Marek! Chodź, poznasz mojego chłopaka.
                Kiedy Marek podchodzi do nas i nieśmiało wyciąga rękę, Adam nagle się rozchmurza. Podaje mu rękę i poklepuje po plecach.
- Ładnie wyglądaliście razem. Trochę Was podglądałem z zewnątrz.
- Ty zazdrośniku! -  kręcę głową.
                Idę się przebrać za parawan rozstawiony w pomieszczeniu używanym przez pracowników. Po chwili słyszę, że ktoś do niego wchodzi.
- Zajęte! – wołam i szybko zakładam bluzkę na nagie ciało, obciągając ją w dół, aby zasłonić skąpe majtki.
- Czyżby? – Adam przekręca klucz w drzwiach.
                W jednej chwili  jest przy mnie. Bez słowa przywiera do mnie i chciwie szuka moich ust. Odpowiadam na jego pocałunek z pasją. Rój motyli w moim brzuchu podrywa się i niebezpiecznie przyspiesza, zniżając lot. Adam sięga dłonią miedzy moje nogi. Nawet nie staram się ukryć mojego podniecenia. Bez trudu wślizguje się palcem do mojej mokrej szparki, a ja wzdycham głośno.
- Maleńka – dociera do mnie jego ochrypły szept.
- Weź mnie – błagam – weź mnie teraz. Natychmiast!
                Zakładam mu prawą nogę na biodro i sięgam do jego paska. Adam stoi, jakby się wahając, ale po chwili zrzuca z ramion kurtkę i szybko zsuwa spodnie do kolan.
- Och – zerkam w dół – naprawdę nas podglądałeś. A wiesz, że nieświadomie byłeś uczestnikiem tej sesji?
                Odpowiada mi niski, głęboki pomruk i moja druga noga wędruje na jego biodro. Adam podtrzymuje mnie za pośladki, a ręką odsuwa materiał majtek na bok.
- Są mokre – dyszy.
- Wiem – sapię – No dalej, na co czekasz?
                W odpowiedzi dostaję to, o co prosiłam! Zwaliłoby mnie to z nóg, gdybym na nich stała. Przywieram mocniej do Adama, a on wchodzi we mnie głęboko, rytmicznie. Moje szeroko rozwarte uda sprawiają, że może we mnie wejść bez przeszkód. Dyszę z wysiłku, ale za nic w świecie nie chcę, żeby przestał. Robi krok w przód i opiera mnie placami o ścianę. Jestem blisko, bardzo blisko… Czuję, że Adam przyspiesza. Wzbiera we mnie rozkosz. To już??? Spinam się z wrażenia, ale fala rozkoszy już ruszyła! Adam wydaje z siebie głębokie westchnienie i nieruchomieje. Tylko jego członek pulsuje w moim wnętrzu. Powoli opuszczam nogi. Jeszcze nigdy nie robiliśmy tego w takim miejscu i w takim tempie!
- Zaskakujesz mnie! – dyszy z wysiłku.
- Nie podobało Ci się? – udaję niewiniątko.
- Wiesz, że ktoś mógł wejść? – stara się szybko doprowadzić do porządku.
- Przecież zamknąłeś… – patrzę na niego rozbawiona.
                Nie wiem, ile to trwało, ale na pewno nie mamy wiele czasu, więc też ubieram się w pośpiechu. Adam otwiera drzwi i ostrożnie wygląda na zewnątrz.
- Zdaje się, że jeszcze składają rzeczy – rzuca uspokajająco.
- Nie lubisz, jak Cię zaskakuję? – nie dam się zbyć!
- Uwielbiam – mówi, całując mnie szybko.
- Tu jesteście! – Piotr wsuwa głowę w drzwi – Już przebrana? Świetnie.
                Po załatwieniu finansów, wychodzę na zewnątrz, gdzie asystentki Piotra pod kierunkiem Marii kończą składanie wszystkich urządzeń i stojaków do fantastycznego Pontiaka z odsuwanymi drzwiami. Adam przygląda mu się z uznaniem. Żegnamy się i szybkim krokiem ruszamy jedną z alejek. Jest prawie trzecia, a ja jestem głodna, jak wilk.
- Gdzie wyście byli tyle czasu? – Julia z Michaelem zdążyli już zjeść zupę – Sorry, ale byliśmy głodni. Przynajmniej zdjęcia się udały?
- Nawet bardzo – Adam rozsiada się za stołem z rozanieloną miną.
- Zobaczycie, jak Piotr je obrobi – zaglądam do karty – ale chyba będą niezłe, bo był zadowolony.
- Jak z nim ostatnio gadałam, to mówił, że ma coś specjalnie dla Ciebie – Julia przygląda mi się uważnie – Nie zmyłaś makijażu.
- Zapomniałam…
- Dobrze wyglądasz. Gdyby nie to, że już zaczyna wysychać, to mógłby zostać – Julia dotyka delikatnie mojego policzka.
- Zawsze się zastanawiałem, dlaczego modelki wyglądają inaczej niż normalnie? – Michael z trudem dobiera słowa.
- Makijaż to jedno, ale jeszcze obróbka zdjęć. Przecież nikomu nie zależy na tym, żeby było prawdziwie. Ma być atrakcyjnie. Tak, jak dzisiaj na zdjęciach – mówię z naciskiem do Adama.
- Nie wyglądał na geja, jak staliście razem – Adam nie daje za wygraną.
- I myślisz, że z tymi wszystkimi ludźmi wokół, to by było zabawne? – znów patrzę na niego z politowaniem.
- Lepiej zajmijcie się jedzeniem – Julia przygląda nam się podejrzliwie – Nie mamy za dużo czasu, jeśli jeszcze chcecie się przebrać.
---
                Wchodzimy do Sali Kongresowej na tyle wcześnie, że możemy jeszcze wypić kawę w małej kafejce za kulisami, z której zwykle korzystają aktorzy. Tym razem jest tu dość pusto. Tylko przy jednym stoliku siedzą jakieś małolaty. Jedna z dziewczyn opowiada o czymś i śmieje się wysokim dźwięcznym głosem. Idziemy do baru, aby zamówić kawę. Adam koniecznie chce zapłacić, wiec zostawiamy go z barmanką i siadamy przy maleńkim stoliczku pod ścianą.
- Adam? – wysoka szatynka z dużym biustem i wyrazem zdumienia na twarzy podchodzi do Adama – Co ty tutaj robisz?
- Zuza? – Adam jest równie zaskoczony, jak ona – Ale niespodzianka!
                Witają się serdecznie. Jak na mój gust, to nawet zbyt serdecznie, ale może jestem uprzedzona.
- Znasz ją? – Julia patrzy na biuściastą podejrzliwie.
- Coś ty? Pojęcia nie mam, kto to jest. Pewnie jakaś znajoma.
                Gadają przez chwilę. Po czym Adam prowadzi biuściastą do naszego stolika. Jest atrakcyjna, choć chyba starsza od niego. Ma na sobie świetnie dopasowany śliwkowy kostium z krótką spódnicą i niebotycznie wysokie szpilki. Ma przegubie kołysze jej się gruba złota bransoleta.
- To moja koleżanka, Zuza a właściwie Suzan – przedstawia ją – To moja dziewczyna, Ola, Julia, siostra Oli i jej chłopak Michael – dodaje.
                Mam wrażenie, że Zuza przygląda mi się ze zbyt dużym zainteresowaniem, jakby się nad czymś zastanawiając.
- Dziewczyna? – mówi wreszcie – myślałam, że stałe związki Cię nie interesują.
- Do wszystkiego trzeba dojrzeć – Adam wydaje się nie zauważać drwiny w jej głosie.
                Już wiem, że jej nie lubię. Zerkam na Julię i widzę, że ona podziela moje uczucia względem Zuzy. Sięgam po kawę, podczas, gdy Adam wymienia się szybkimi informacjami na temat ostatnich kilku lat, które upłynęły od ich ostatniego spotkania. Ze strzępów rozmowy, jakie do nas docierają, dowiaduję się, że biuściasta jest mężatką i mieszka w Warszawie. Jej ojciec zainwestował tu jakieś pieniądze.
- Planowaliśmy wyjście na drinka po przedstawieniu. Może pójdziecie z nami? – Adam wydaje się podekscytowany spotkaniem. Mnie zupełnie się ono nie podoba, zwłaszcza, że Zuza cały czas go dotyka. Niby przypadkiem poklepuje po ramieniu, to znów opiera mu dłoń na klatce. Kiedy odgarnia zalotnym gestem włosy, Julia nachyla się do mnie.
- Ona go podrywa – cedzi przez zęby.
                Zerkam na Michaela, który zdaje się podzielać opinię Julii. Wstaję powoli i podchodzę do Adama, stając blisko niego. Obejmuje mnie w pasie, przyciągając do siebie. Ku mojej satysfakcji, wywołuje to grymas niechęci na twarzy biuściastej.
- Chyba powinniśmy już iść – mówię z czarującym uśmiechem – pogadacie po przedstawieniu, jeśli jeszcze zostaną wam jakieś tematy do omówienia.
- Znam tu niedaleko świetny bar. Ja zapraszam – biuściasta odpowiada mi z równie czarującym uśmiechem – Och, moglibyśmy z Adamem przegadać całą noc.
- Szczerze mówiąc, to na noc miałam dla Adama nieco inną propozycję… - zawieszam głos.
                Nasza rozmowa pewnie przybrała by jeszcze bardziej jadowity ton, ale na szczęście rozlega się dzwonek. Zuza obdarza mnie jeszcze jednym uważnym spojrzeniem bez cienia sympatii.
- Idę poszukać Alexa – rzuca przez ramię – Do zobaczenia po!
- Co Cię ugryzło? – Adam nachyla się do mojego ucha i szczypie je delikatnie zębami, kiedy wychodzimy z kafejki.
- To babsko Cię podrywa na moich oczach – jestem oburzona – a Ty nie reagujesz.
- Daj spokój. To stara znajoma. Nawet Cię wtedy nie znałem. Byłaś dzieckiem. Nie widzieliśmy się z pięć lat – Adam patrzy na mnie z rozbawieniem – Poza tym, nie zauważyłem, żeby mnie podrywała. Zresztą, i tak nie jestem zainteresowany.
- Ona jest starsza od Ciebie. Mam nadzieję, że wy nie…? – zaglądam Adamowi w oczy.
                Spuszcza wzrok. Więc jednak. Ale to było przed nami! Teraz ona ma męża.
- Czy ona powiedziała Alexa? – nagle mnie olśniewa.
- Tak ma na imię jej mąż.
- Znasz go?
- Nie, ale poznamy go po przedstawieniu – Adam przygląda mi się uważnie – Coś się stało?
- Nie – może to tylko zbieg okoliczności – czym on się zajmuje?
- Nie wiem. Pewnie pracuje u teścia – mówi z drwiną w głosie – Ojciec Zuzy jest współwłaścicielem jednego z największych hoteli w Warszawie.
                Zajmujemy miejsca obok Julii i Michaela. Rozglądam się za biuściastą, ale nigdzie jej nie widać. Wszystko się zgadza: Alex, hotel… Poznała mnie. Pewnie Adam powiedział jej, że przyjechałam na zdjęcia, a ona to skojarzyła. Nie pójdę na żadnego drinka! To ja współczułam biednej zdradzanej żonie, a ona bezczelnie przystawia się do mojego Adama. Jedno warte drugiego! Niech się trzymają od nas z daleka!
- Nie chcę iść z nimi – szepczę Adamowi na ucho.
- Nie wygłupiaj się – patrzy z niedowierzaniem – to stare dzieje.
                Ktoś z tyłu syczy, aby nas uciszyć. Nie mogę się skupić na tym, co się dzieje na scenie. Jednak muzyka i taniec porywają mnie i przenoszą w inny wymiar. Kiedy ubrane na biało postacie zaczynają unosić się nad sceną w świetle, które sprawia, że kostiumy świecą i fosforyzują, zapiera nam dech. Nie mam ani chwili na zebranie myśli. Na scenie tyle się dzieje! Ciemnowłosa dziewczyna stoi na podwyższeniu w kształcie wieży i śpiewa zadziwiająco mocnym głosem strasznie trudną piosenkę. Aż trudno uwierzyć, że to nie play back. Zerkam na Julię. Kiedy odwraca do mnie twarz, widzę, że marszczy brwi. To mi przypomina o Alexie. Znów się rozglądam. Adam bierze mnie za rękę i całuje delikatnie kostki u nasady palców. Potem kładzie ją sobie na udzie i gładzi uspokajająco. Patrzę przez chwilę w ciemne, pełne spokoju oczy. Mogę teraz delektować się przedstawieniem. Ostatnia piosenka wyciska łzy z oczu. Jest o samotności i straconej szansie na miłość, o tęsknocie za ukochanym, który w geście rozpaczy odebrał sobie życie w metrze.
- Piękne ale smutne – Adam ociera łzę płynącą mi po policzku i całuje szybko to miejsce.
                Owacja na stojąco zdaje się nie mieć końca. Na bis wykonują fantastyczny taniec z grzechoczącymi puszkami przyczepionymi do butów.
- Mogliby spokojnie wystawić to w Nowym Yorku! – Adam jest pod wrażeniem.
Idę za Julią, czując na biodrze dłoń Adama, który idzie tuż za mną.
- Co jest? – Julia nachyla mi się do ucha.
- Nic. Po prostu nie chcę tej baby koło nas.
- Wcale się nie dziwię.
                Udaje nam się szybko odebrać płaszcze z szatni i zaczynam mieć nadzieję, że zagubimy się w tłumie, kiedy słyszę obrzydły głos.
- Poznajcie Alexa, mojego męża – Zuza wyrasta jak spod ziemi.
- Adam – wyciąga dłoń do Alexa.
                Julia i Michael idą w jego ślady i przedstawiają się z chłodną uprzejmością. Ja nie ruszam się z miejsca, więc wszyscy patrzą na mnie w oczekiwaniu. Wsuwam ręce do kieszeni płaszcza.
- My się już znamy – mówię chłodno, patrząc Alexowi w oczy.
                Zaskoczenie na twarzy Adama sprawia mi satysfakcję. Lubisz tajemnice, mój kochany? No, to masz teraz nad czym myśleć. 
- To co, idziemy na drinka? – Zuza udaje, że nic się nie stało – to niedaleko.
- Ja się nie wybieram – mówię krótko, zanim Adamowi udaje się otworzyć usta.
- No, chyba nie pójdziesz jeszcze spać? – Alex odzyskuje nagle pewność siebie – Adam, Zuza mówiła, że lubisz poimprezować.
- Adam może lubi, ja nie – mówię zimnym tonem, pozbawionym emocji, choć wewnątrz wszystko się we mnie gotuje – Wracam do domu. Daj mi klucz – odwracam się do Julii.
- Pójdziemy z Tobą – Julia jest zszokowana moja postawą, ale jest przy mnie.
- Ola, poczekaj – Adam robi krok w moja stronę.
- Kociczka pokazała pazurki? – drwiący ton głosu idealnie współgra z miną Zuzy – Adam, nie poznaję Cię. Ty pod pantoflem?
                Alex wtóruje jej śmiechem.
- Uważaj, bo koty mają też kły! – syczę, patrząc na nich oboje przez przymrużone oczy. Uśmiech spełza z ich ust - Adam, jeśli z nimi pójdziesz, to nie chcę Cię widzieć!
                Nie czekając, co będzie dalej, odwracam się i idę przed siebie. Łzy palą mnie pod powiekami.
- Ola! – Adam gwałtownie chwyta mnie za ramię i zagradza mi drogę. – O co chodzi, do cholery?  Jesteś zazdrosna o Zuzę? No proszę Cię! Czy masz coś  do tego Alexa?
- Czy mam coś do Alexa? Dobre sobie! Facet się do mnie dobierał, jak robiliśmy reklamówkę dla tego ich hotelu. Współczułam jego żonie, bo od razu się zorientowałam, że to nie pierwszy raz. Teraz widzę, że niepotrzebnie, bo oboje są tacy sami! – krzyczę – Nie jestem idiotką! Spytaj Michaela, jak sam jesteś ślepy!
- Ola… – widzę panikę w jego oczach.
- Kłamiesz! – dobiega mnie głos zza pleców.
                Odwracam się i widzę, że Zuza musiała usłyszeć to, co wykrzyczałam.
- Tak myślisz? – łzy złości płyną mi po policzkach – Wszedł do mojego pokoju, używając klucza dla obsługi. Rzucił się na mnie. Pewnie by mnie zgwałcił, gdybym nie powiedziała, że podrapię mu twarz i nie wytłumaczy się żonie – wyrzucam z siebie całą nienawiść do Alexa i do niej – Myślisz, że Twoje pieniądze i pozycja dają Ci kontrolę? Zapytaj obsługę hotelową. Ucieszyli się, jak wystawiłam go do wiatru! Ciekawe, ile pokojówek przeleciał?
- Ola – Adam, blady jak ściana, ogarnia mnie ramieniem, jakby chciał ochronić – Maleńka – szepcze.
- Ty draniu! – Julia zaciska pięści i robi krok w stronę Alexa, ale Michael zagradza jej drogę.
- Alex! – Zuza cedzi przez zaciśnięte zęby – co Ty na to?
- Daj spokój! – jest blady, ale stara się zachować nonszalancką postawę – Sama mnie zaprosiła. Może liczyła na większą gażę. Wiesz jakie są modelki…
                To, co dzieje się po jego słowach, trwa ułamki sekund, ale ja widzę to jak w zwolnionym tempie… Adam rzuca się w kierunku Alexa i jego pięść trafia dokładnie w szczękę, rzucając nieszczęśnika na wydeptany trawnik. Zuza i Julia stoją oniemiałe, bez ruchu. Michael w tej samej chwili, gdy Adam rusza na Alexa, robi krok w jego stronę i po ciosie, łapie Adama wpół, uniemożliwiając mu dalszy atak. Robi mi się słabo.
- Ola! – Julia bierze mnie pod ramię.
- Puść mnie! – Adam wyrywa się Michaelowi – Zabiję go!
                Zamroczony ciosem Alex zbiera się niezdarnie z trawnika, szukając pomocy u Zuzy, która stoi nieruchomo, przyglądając mu się z obojętną miną. Wtulam się w ramię Julii i szlocham. Nawet nie próbuję tego opanować.
- Ola, przestań, proszę – Adam kładzie mi dłoń na plecach – Nie płacz, błagam.
- Zostaw ją – Julia przygarnia mnie mocniej – daj jej się wypłakać. Potem to sobie wyjaśnicie.
Wracamy taksówką do mieszkania Michaela. Siedzę między Julią i Adamem. Zostawiliśmy Zuzę i Alexa daleko za sobą. Nie tak miał wyglądać ten wieczór. Cichy szloch wstrząsa mną co chwilę, ale już powoli się uspokajam. Kierowca zerka co jakiś czas w lusterko z zaciekawieniem. Muszę okropnie wyglądać. Zaczynam grzebać w torebce, ale ręce mi się trzęsą.
- Masz lusterko?  - szepczę do Julii.
                Bez słowa podaje mi lusterko i chusteczkę. Nawet nie jest tak źle. Ścieram rozmazany tusz spod oczu. Nie mam już łez, wypłakałam wszystkie. Biorę głęboki wdech. Adam patrzy na mnie z takim bólem, że serce mi się ściska. Można było tego wszystkiego uniknąć, gdybym od razu mu powiedziała o Alexie. Z drugiej strony, on też nie powinien na siłę zapraszać tej Zuzy, zanim mnie nie zapytał. Znów wstrząsa mną szloch.
                Już w mieszkaniu, Julia robi nam herbatę i dolewa do niej wiśniówki. Michael nastawia spokojną muzykę. Jakaś kobieta śpiewa ciepłym głosem melodyjną piosenkę po francusku. Adam siada naprzeciw mnie z kubkiem w dłoniach.
- Chodź pod prysznic – Julia bierze Michaela za rękę i puszcza do niego oczko, wskazując nas głową.
                Kiedy wychodzą, podnoszę głowę i długo patrzę Adamowi w oczy. Wreszcie czuję, że znów mam pod powiekami łzy.
- Ola, przepraszam – Adam mówi cichym, zbolałym głosem – powinienem się zorientować, że coś jest nie tak. Nie chciałaś z nimi iść, a ja to zignorowałem… Przepraszam.
- Nie – kręcę głową – nie przepraszaj. Oboje jesteśmy winni. Powinnam Ci powiedzieć od razu, dlaczego nie chcę iść. Musimy rozmawiać, Adam!
- Przecież rozmawiamy – unosi brwi.
- Nie, nie rozmawiamy tak, jak powinniśmy. Nie mówię, że mamy się wyspowiadać ze wszystkiego - dodaję szybko, widząc jego minę - ale powinniśmy wyjaśnić sobie sporo spraw, jeśli mamy być ze sobą.
- Jak chcesz… - mówi to niepewnie.
- Ja mogę zacząć – spuszczam wzrok – Pytałeś mnie, dlaczego odeszłam, a ja powiedziałam, że nie byłam pewna, czy Ci na mnie zależy – unoszę dłoń, widząc, że chce mi przerwać - Powinnam Ci powiedzieć, że słyszałam Twoją rozmowę na mój temat z Arturem i Pawełkiem.
- Nie rozmawiałem z Pawełkiem na Twój temat! – zaprzecza natychmiast.
- Byłam w męskiej toalecie, kiedy byliśmy na balu – ignoruję jego słowa – przypadkowo usłyszałam waszą rozmowę. „A może Ty się zakochałeś? Nie, nie zakochałem się” - przytaczam zapamiętane słowa.
- Jezu! – moje słowa go paraliżują – Jezu, Ola, dlaczego musiałaś usłyszeć właśnie to?
- Nieważne, czy to usłyszałam. Dla mnie ważne jest tylko to, czy to prawda…
                Dłuższą chwilę nic nie mówi. Przez jego twarz przebiega grymas bólu, a zaraz potem coś, jakby słaby uśmiech. Widzę, że toczy wewnętrzną walkę z samym sobą. Więc zastanawia się, czy powiedzieć mi prawdę? Nie kochał mnie. Wtedy…
- Nie musisz odpowiadać – mówię ze smutkiem.
- Odpowiem Ci – odstawia kubek i ujmuje moje dłonie, składając je jak do modlitwy – Myślę, że czułem do ciebie coś, z czego nie do końca zdawałem sobie sprawę. To pytanie mnie zaskoczyło. Pawełek był ostatnią osobą, której chciałbym to powiedzieć – milknie na chwilę, jakby zbierając siły – Potem się nad tym zastanawiałem. Zaraz po świętach gadaliśmy z Arturem na temat Olki i ich rozstania. Wtedy powiedziałem mu, że jesteś dla mnie ważna. A następnego dnia powiedziałaś mi, że odchodzisz. Dopiero wtedy zdałem sobie w pełni sprawę, że chyba Cię kocham… – zwiesza głowę.
- Boże – szepczę – dlaczego mi nie powiedziałeś?
- Męska duma? – patrzy smutno – potem żałowałem, ale już było za późno. Widziałem Cię z tym chłopakiem - milknie znowu – chciałem, żebyś była szczęśliwa…
                Patrzę w smutne, lśniące oczy. Czy on płacze?
- Adam – głos więźnie mi w gardle – Ty nigdy nie mówisz o uczuciach. To nie jest słabość ani żadna deklaracja. Jesteś dla mnie dobry, troskliwy, bronisz mnie i kochasz się ze mną, ale to za mało – wzdycham – czego się boisz?
- Sam nie wiem – wydaje się zaskoczony pytaniem – Nie wiem, czy to w ogóle jest strach? Po prostu nikomu tego nie mówiłem. No, mamie i babci, ale to co innego…
- Na razie to mi wystarczy – mówię, opierając czoło o nasze złączone dłonie – Kiedy następnym razem usłyszę coś, co nie jest przeznaczone dla mnie, po prostu Cię zapytam. To samo dotyczy Ciebie. Jeśli czegoś nie mówię wprost, a wydaje Ci się to ważne, to pytaj.
- Ola, jeśli to dla Ciebie takie ważne, to…
- Nie – kładę mu palec na ustach – nic nie mów. Powiesz mi to, kiedy sam poczujesz taką potrzebę. 
                Unoszę głowę i mam twarz Adama blisko, bardzo blisko. Całujemy się delikatnie, powoli, długo. Prysznic w łazience cichnie, a my zatapiamy się w sobie. Nasze oddechy stają się jednością. Czas przestaje istnieć. Odrywamy się od siebie dopiero na dźwięk otwieranych drzwi łazienki.
- Teraz my – Adam ujmuje mnie za rękę i pociąga za sobą do łazienki. Po drodze mijamy Julię i Michaela, którzy z rozanielonymi minami idą prosto do sypialni – Zostawcie nam tylko pościel – rzucam za nimi.
- Naprawdę nic Ci wtedy nie zrobił? – Adam pomaga mi zdjąć przez głowę sukienkę.
- Tylko mnie pocałował – mówię niechętnie – Przestałam się bronić, żeby mnie puścił i odepchnęłam go tak, że stracił równowagę. Postraszyłam, że go zranię i pozwolił mi wyjść.
- To silny facet. Nie miałabyś z nim szans – kręci głową.
- Ty jakoś bez trudu go załatwiłeś – uśmiecham się krzywo.
- Ja to co innego. Umiem się bić. Poza tym mieliśmy równe szanse – poważnieje nagle – Wolałbym, żebyś tak nie pracowała. Zawsze może się to powtórzyć.
- Od tamtej pory jestem ostrożniejsza – uspokajam go – Poza tym, mogę zabierać na zdjęcia Ciebie. Nie jest ich znowu tak wiele.
- To chyba najlepsze wyjście. Na razie… – wzdycha z rezygnacją.
                Wchodzimy razem pod prysznic. Namydlamy się nawzajem i masujemy z czułością. Jest w tym więcej przyjemności, niż można sobie wyobrazić. Co jakiś czas Adam całuje mnie, omiatając językiem moje zęby i wewnętrzną stronę policzków aż do podniebienia, jakby chciał przypomnieć sobie mój smak. Jestem zmęczona dzisiejszym dniem, ale te pocałunki są jak eliksir, dający życie. Smaruję kremem twarz, podczas gdy Adam wyciera mnie ręcznikiem, pokrywając pocałunkami moje ramiona i plecy. Kiedy schodzi do pośladków, klęka i osusza moje ciało jeszcze delikatniej, z większą czułością. Boże, i on nie potrafi mi powiedzieć, że mnie kocha?
- Czy długo byliście ze sobą? Ty i ta Zuza.
- Kilka tygodni. Imponowało mi, że starsza dziewczyna chce się ze mną spotykać. Byliśmy na wakacjach. Nasi rodzice się znali – mówi to jakoś tak bezbarwnie, jakby czytał „Wiadomości”.
- Dlaczego się zdziwiła, że masz dziewczynę?
- Bo rozstaliśmy się dlatego, że ona chciała chodzenia, a ja łóżka. Dla mnie to był układ bez zobowiązań – przyznaje niechętnie.
- To okropne, co mówisz! Ile miałeś wtedy lat? Byłeś wyrachowany w tak młodym wieku?
- Osiemnaście – patrzy na mnie z dołu, nie wstając z kolan – To ona tak postanowiła na samym początku: bez zobowiązań, tylko seks. A potem chciała więcej. A ja nie.
- Chodźmy do łóżka – nagle dopada mnie zmęczenie. Nie chcę o tym myśleć. Nie rozumiem tego. Rozstali się z takiego powodu, a teraz spotkali się i rozmawiali, jak para przyjaciół. Ja nie spotykam się z Robertem, a nawet, gdybym się spotkała, nie zapraszałabym go na drinka z Adamem.      
                Zasypiamy wtuleni w siebie. Jesteśmy oboje wykończeni. Zza ściany dobiegają nas przytłumione odgłosy mojej siostry i jej Michaela.
                Niedziela upływa nam na błogim lenistwie. Mimo naszych próśb, Michael nie pozwala nam wejść do kuchni i sam gotuje dla nas wszystkich. Tylko Adam dostępuje zaszczytu i może przygotować sałatkę z pomidorów i ogórków. Zjadamy najlepszą na świecie zupę cebulową z grzankami i wołowinę w winie z pieczonymi ziemniakami. Odjeżdżamy z niekłamanym żalem, nie tylko z powodu jedzenia. Jestem skrajnie szczęśliwa, że wszyscy się polubili. Nie wiem, jak bym zniosła niechęć Julii do Adama. Wciąż pamiętam, jakie to było okropne, jak nie znosili się z Robertem.
- Kiedy się zobaczymy? – pytam , stojąc na stopniu pociągu.
- Chyba za trzy tygodnie – Julia posyła mi całusa – Adam, wiem, że jedziesz zawsze na święta do mamy, ale gdybyś miał ochotę na odmianę, to zapraszamy Cię na nasze zaręczyny.
- Dzięki – nie wiem, co przeważa w jego głosie, zaskoczenie czy zażenowanie? – obiecałem mamie, że przyjadę, tym razem ma być też mój ojciec, wiec sami rozumiecie…
                To coś nowego. Nadstawiam uszu, ale nie pada żadna dodatkowa informacja. Tymczasem pociąg rusza i musimy zamknąć drzwi.  
- O czym myślisz? – słowa Adama wyrywają mnie z zadumy – Od pół godziny nie wypowiedziałaś ani słowa. To u Ciebie dziwny objaw – uśmiecha się lekko.
- Zastanawiam się, od jak dawna się znamy, a właściwie, od jak dawna się spotykamy, bo nie mogę powiedzieć, że Cię znam – patrzę mu głęboko w oczy.
- O to chodzi! – widzę, jak uśmiech znika i znów pojawia się to czujne spojrzenie.
- U Julii i Michaela to się wydaje takie proste – brnę dalej, niezrażona wyrazem jego oczu – poznali się, pokochali i teraz się pobiorą. Wiem więcej o chłopaku mojej siostry, niż o Tobie.
- Naprawdę? Wiesz jaka pozycja najbardziej mu odpowiada? – próbuje zbić mnie z tropu – Ciekawe…
- Wiesz, o czym mówię! – moja irytacja nie daje się ukryć – Znam Cię dłużej, niż Julia Michaela, a nie mam pojęcia kim są Twoi rodzice, nie wiem, gdzie jest Twój rodzinny dom… Ty wiesz o mnie prawie wszystko.
- Bo Ty lubisz o sobie mówić, a ja nie – Adam broni się sprytnie – Przecież powiedziałem Ci, że możesz mnie zapytać, jeśli chcesz coś wiedzieć. Najwyżej nie odpowiem, jeśli uznam, że to zbyt osobiste.
- Ja niczego nie ukrywam. Nie mam takiej potrzeby.
- No właśnie – mówi, krzywiąc się – nie masz takiej potrzeby.
                Zapada kłopotliwe milczenie. Odwracam głowę do okna i obserwuję bezmyślnie, przesuwający się krajobraz. Co on musi ukrywać? A może nie musi, tylko się wstydzi albo boi się, że mnie zniechęci? Nie! Przecież mnie zna. Poza tym, powiedziałam mu, że go kocham, a to oczywiste, że nie opuszcza się ukochanej osoby z byle powodu.
- Ola – bierze mnie za rękę – powiedziałaś, że znamy się dłużej, niż oni, ale tak nie jest. Mieliśmy przerwę, która sporo zamieszała. Tak naprawdę jesteśmy razem niecałe 9 miesięcy.
- Uważasz, że to za krótko, żeby zdradzić mi tajemnice rodzinne? – sarkazm przebija w moim głosie.
- Uważam, że nie ma potrzeby obciążać Cię sprawami, które nie mają na nas wpływu. Masz niedługo sesję i wolałbym, żebyś się skupiła na nauce.
                Nie wracamy już do tego tematu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz