środa, 19 sierpnia 2015

Teraz. Część 2

   Przed samym występem dopada mnie nagle trema. A jeśli on z kimś jest? Może z Alicją? Może źle odczytałam jego zainteresowanie w tamtej knajpce? Jestem tak zdenerwowana, że nie słyszę co do mnie mówią. Aha, mam się przygotować, bo za 20 minut wchodzimy. Rozciągam się, kiedy wydaje mi się, że widzę za drzwiami przechodzącą Justynę. Idę szybko w jej kierunku.
- Justyna! – wołam za nią.
                Patrzy na mnie z niechęcią, ale i tak podchodzę. Muszę się dowiedzieć.
- Justyna, proszę cię, powiedz mi czy Adam jest sam, czy ma kogoś? – patrzę błagalnie.
                Przygląda mi się bez słowa, jakby się nad czymś zastanawiała.
- Proszę Cię, muszę to wiedzieć! – głos mi drży.
                Robi gest, jakby chciała odejść, ale widząc moje napięcie zatrzymuje się.
- Jest sam – mówi w końcu.
- Dzięki – szepczę z ulgą – Dzięki.
---
                Nadchodzi czas na tango. Wypatrzyłam już Adama.
- Jacek - mówię do mojego partnera – podprowadź nas trochę w lewo. OK.?
                Stajemy naprzeciw siebie, tak, że kątem oka widzę Adama. Jest zaskoczony moim widokiem. Miałam nadzieję, że tak będzie. Kocham ten taniec, a tym razem wkładam w niego całą duszę. Zatapiam się w nim. Czuję, jak rytm Argentino rozpala mi krew. Nadchodzi moment, kiedy Jacek mnie odepchnie. Robi to zdecydowanym ruchem, jakby chciał mnie uderzyć. „Ach!” – słychać z sali. To zawsze wzbudza emocje. Podchodzę, kusząco kołysząc biodrami i tańczymy dalej. Kiedy kończymy, rozlega się burza oklasków. Jacek patrzy na mnie zaskoczony. Zerkam na Adama. Klaszcze powoli nie odrywając ode mnie wzroku. Schodzimy z parkietu.
- Ola, super! – Ela cmoka mnie w policzek – Najlepsze tango, jakie w życiu widziałam!
                Mam nadzieję! Tańczą następni a ja powolutku okrążam salę tak, aby zaraz po występach być blisko Adama. Obserwuję go ukradkiem z bezpiecznej odległości. Gada z jakimiś dziewczynami, ale szybko orientuję się, że żadnej nie poświęca większej uwagi. Wreszcie występy się kończą. Czekam na pierwszą piosenkę. Czuję bicie własnego serca, kiedy rozlega się głos prowadzącego dyskotekę.
- Teraz zagra dla was TOTO: Stop loving you! – nie mógł wybrać lepiej.
- Zatańczysz ze mną? – staram się nadać tym słowom aksamitne brzmienie.
                Adam patrzy na mnie zdumiony, ale widzę w jego oczach coś, co mnie ośmiela i unoszę dłoń. Ujmuje ją i idzie za mną na parkiet. Tańczymy chwilę oddaleni od siebie, aż w końcu przyciąga mnie lekko do siebie. Czuję jego zapach, ciepło jakim emanuje... A może to tylko moja wyobraźnia? Kładę mu dłoń na ramieniu i przybliżam się jeszcze bardziej. Wciąga głośno powietrze. Użyłam perfum od niego... Tańczymy kolejne tańce, nic nie mówiąc. Wreszcie grają „Stop” Sam Brown i jesteśmy naprawdę blisko.
- Chyba powinniśmy porozmawiać – szepczę.
                Wychodzimy do holu. Adam prowadzi mnie do okna, z łatwością unosi i sadza na parapecie. Mam teraz jego głowę na wysokości szyi i patrzę trochę z góry. Staje naprzeciwko mnie i patrzy z wyrzutem.
-Adam, ja, ja… - jąkam się - Dlaczego mnie wtedy nie zatrzymałeś?
- A gdybym spróbował – przygląda mi się badawczo – nie odeszłabyś?
- Zależy, co byś mi powiedział… – mówię ostrożnie.
- Co musiałbym powiedzieć, żebyś została? – spojrzenie jego oczu robi się twarde.
                Och, Adam, co mam Ci powiedzieć? Nie wiesz, że słyszałam waszą rozmowę… Może kiedyś Cię o to zapytam, ale teraz? Gdybyś wtedy powiedział, że mnie kochasz, że jestem dla Ciebie ważna… O rany, nie patrz tak na mnie, bo nic z siebie nie wyduszę…
- Że Ci na mnie zależy! – wyrzucam to z siebie jednym tchem i milknę, przestraszona własnymi słowami.
- Co? – Adam unosi brwi.
- No, że to było dla Ciebie ważne – broda zaczyna mi się trząść – że to nie była dla Ciebie tylko zabawa. No, nie zabawa, ale że traktujesz mnie poważnie. Nie byłam pewna… - głos mi się łamie.
- Potrzebowałaś, żebym powiedział słowami to, o czym mówiłem każdym gestem? – oczy ma ciemne jak noc – naprawdę nie czułaś, że mi zależało?
                Och, Adam, wiec zależy Ci na mnie? Nie, idiotko, użył czasu przeszłego: zależało! Czy to znaczy, że już mu nie zależy? Nie, nie, nie…
-Traktowałeś mnie tak, trochę jak dziecko… - patrzę nieśmiało. Tylko nie płakać, tylko nie płakać!
- Dlatego odeszłaś? – prawie krzyczy – dlatego, poszłaś do tego, tego….? Bo nie zaciągnąłem Cię do łóżka? Bo nie chciałem seksu, którego nie byłaś gotowa mi dać? – patrzę na niego, jak osłupiała. Jest naprawdę zły - Byłaś taka niewinna, niedojrzała... Pragnąłem Cię bardziej, niż możesz sobie wyobrazić, ale nie chciałem zrobić Ci krzywdy! Myślisz, że taki facet, jak ja, nie ma sposobów, żeby namówić młodą i niedoświadczoną dziewczynę na łóżko? Chciałem dać Ci czas, którego potrzebowałaś… Chciałem, żeby to była Twoja świadoma decyzja! – patrzy gniewnie – Teraz to już bez znaczenia - macha ręką.
                Czuję się okropnie. Czy powinnam mu powiedzieć, że słyszałam tamtą rozmowę? Adam robi mały krok w tył i przez chwilę wydaje mi się, że odejdzie. O, nie! Zostaje jednak na miejscu. Więc nie wszystko stracone… Czuję drapanie w gardle i napływające do oczu łzy.
- Ola, nie płacz – dotyka ciepłą dłonią mojego policzka -  Nie warto.
                Bierze mnie za ręce. Ma takie ciepłe dłonie. Czuję jak przeszywa mnie przyjemny dreszcz. Unoszę głowę i widzę zaskoczenie na twarzy Adama. On też to poczuł?
- Choć, bo zmarzniesz – ogarnia mnie ramieniem.
                Cała dygoczę, kiedy wracamy na salę. Tańczymy dalej i powoli się uspokajam. Jest między nami przyciąganie… Czuję to. Narasta w nas jakieś napięcie. Grają teraz wolne piosenki i tańczymy blisko. Odchylam się do tyłu napierając biodrami na Adama. Łowię jego spojrzenie. Podobało mu się. Po chwili robię to jeszcze raz i wydaje mi się, że czuję wybrzuszenie spodni. Przyciska mnie tak mocno, ze ledwo oddycham. Och, puls mi przyspiesza. Jakiś zabłąkany motylek poderwał się i zaczyna wirować mi w brzuchu.
- Wypijesz drinka? – Adam trzyma mnie wciąż za rękę.
- Chętnie – idę za nim do baru.
                Dostaję wódkę z sokiem pomarańczowym.
- Strasznie gorąco – mówię aby przerwać milczenie – jestem cała mokra – sięgam do pleców.
- Jak z kąpieli? – Adam zerka na bluzkę opinającą mi się na biuście.
- Raczej jak spod prysznica – wzdycham – nie mamy wanny w akademiku.
- Zawsze możesz wykąpać się u mnie – rzuca z uśmiechem.
                Czy to propozycja? Z wrażenia pociągam większy łyk. O, wypiłam wszystko. Adam odstawia nasze szklanki i znowu prowadzi mnie na parkiet. A jeśli to była propozycja, a ja nie odpowiedziałam na nią? Ale co powinnam powiedzieć? On nie ma wanny…
- A możesz obiecać, że skończy się na kąpieli? – ryzykuję.
- Oczywiście – odwraca się, zaskoczony.
- To po co mam iść? – gryzę się w język o ułamek sekundy za późno.
                Zdumienie w oczach Adama sprowadza mnie na ziemię. Rany, co ja powiedziałam? Co teraz? Drętwieję. Oczy mu ciemnieją i widzę w nich coś, co sprawia, że rój motyli podrywa się nagle i zaczyna wirować w zawrotnym tempie. Czuję pulsowanie w skroniach. Nagle Adam bierze mnie za rękę i wyprowadza do holu.
- Masz jakiś płaszcz? – pyta krótko.
- Tam – wskazuję na drzwi do garderoby.

Adam
                Nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał. Chciała seksu! Chciała się kochać! Z nim!
Od chwili, gdy zobaczył ją na parkiecie w tangu, nie mógł myśleć o niczym innym. Kiedy podeszła i zapytała, czy zatańczy, nogi się pod nim ugięły. Była blisko, dotykał jej, czuł jej zapach... Pragnął jej tak mocno, jak tylko mężczyzna może pragnąć kobiety. Emanowała jakąś nową siłą, seksapilem i sam nie wiedział, czym jeszcze… Nie tylko na nim zrobiła wrażenie tego wieczoru. Widział chciwe spojrzenia innych facetów. Miał jednak świadomość, że ona cała nakierowana była na niego. Tylko on się dla niej liczył! Odczuł przyjemną satysfakcję. Należała do niego. Nagle zdał sobie sprawę, że przyciska ją mocno do piersi. Rozluźnił uścisk.
Kiedy siedziała przed nim na parapecie, znów zobaczył w niej swoją delikatną, niewinną Olę. Wybuch gniewu palił mu wnętrzności na myśl, że to tylko wrażenie, że tamten facet z lotniska położył swoje brudne łapy na jego Oli. Jego?
Chciała się pieprzyć, to pewne! Więc tamten nie był dla niej wystarczająco dobry!
-Tak, Mała - pomyślał - dostaniesz to, czego chcesz. Czego ja chcę! 
                Pociągnął ją za sobą do szatni. Spojrzał w dół i kiedy zakładała buty, zobaczył, jak spódnica opina się na jej jędrnych pośladkach. Poczuł narastający ucisk w spodniach.
Tak, dostaniesz swoją kąpiel, pomyślał, a potem będziesz moja. W wannie, albo obok wanny, albo i tu i tu, aż do rana. Opłacało się czekać na ten wieczór.

Teraz!
                Jak w transie biorę płaszcz i torbę z kozakami i kosmetyczką. W szatni Adam odbiera kurtkę i parasol, a ja zmieniam buty. Dokąd idziemy? Do niego? O rany, tak od razu? Nie powinnam trochę zwolnić? Nie, jeśli teraz się wycofam, to koniec! Wychodzimy w ciemną, deszczową noc. Nie wiem skąd pojawia się taksówka i po chwili siedzimy na tylnym siedzeniu. Adam mówi do kierowcy i coś mu podaje. Odwraca się do mnie i sięga do moich ust. Całujemy się przez całą drogę. Dopiero kiedy samochód staje, Adam otwiera drzwi i pomaga mi wysiąść. Natychmiast orientuję się, że jesteśmy na ul. św. Anny. Przywiózł  mnie do domu. A jego babcia? Idę jednak posłusznie za nim do ciężkich drzwi w bramie, a potem po schodach w górę. Otwiera kluczem drzwi na drugim piętrze. Wchodzę do dużego przedpokoju z piękną starą szafą i mosiężnym żyrandolem z białym owalnym kloszem, dającym jasne, ciepłe światło.
- Mogę Ci pomóc? – sięga po mój płaszcz.
                Zdejmuję go i oddaję Adamowi. Wiesza go w szafie, a ja szybko zdejmuję buty. Adam robi to samo i prowadzi mnie do salonu z miękkim dywanem i skórzaną kanapą. To wszystko chyba antyki? Trochę mnie to onieśmiela…
- Czego się napijesz? – pyta miękko, widząc moje zakłopotanie – wódka z sokiem, wino?
- Może sam sok? – uśmiecham się blado.
                Idzie chyba do kuchni, bo słyszę odgłos otwierania lodówki. Podchodzę do okna. Widać ulicę w strugach deszczu i słabe światło latarni, odbijające się od mokrego bruku. W kuchni Adam grzechocze lodem. Po chwili dociera do mnie szum wody. Co on tam robi? Wchodzi do salonu z dwoma szklankami.
- Robisz kąpiel? – pytam zaskoczona.
- Przecież chciałaś… – uśmiecha się jakby drwiąco.
                Czuję, że zaschło mi w gardle. A więc, nie ma odwrotu. Oddycham szybciej. Prędko biorę sok i pociągam spory łyk. Kostki lodu chłodzą przyjemnie. Adam nie spuszcza ze mnie wzroku. No dobra, ostatecznie o to mi chodziło. Może nie tak od razu, ale co mi tam. Jeszcze łyk. Szkoda, że nie poprosiłam o drinka.
- To gdzie ta kąpiel? – pytam lekko drżącym głosem.
                Twarz Adama rozjaśnia uśmiech. Wskazuje mi ręką drzwi i przepuszcza przodem.
- W lewo, drugie drzwi – mówi swobodnie.
                Szum wody prowadzi mnie do dużej łazienki wyłożonej kremowymi płytkami. Na kamiennym blacie prostokątna umywalka, w rogu wanna obłożona płytkami, obok sedes i bidet, dyskretnie zasłonięte ciemnobrązową drewnianą szafką. Adam przykręca wodę. Wanna jest do połowy wypełniona wodą i pianą o zapachu wanilii.
- Mam w torbie kosmetyczkę – mówię cicho.
- Przyniosę Ci ją – Adam bierze ode mnie szklankę i stawia ją na brzegu wanny.
                Kiedy wychodzi, szybko zrzucam ubranie i zanurzam się w kąpieli. Kiedy Adam wraca z moją kosmetyczką, staje jak wryty w drzwiach. Widzę, jak na jego twarzy pojawia się szeroki uśmiech.
- Ale apetycznie wyglądasz – oblizuje wargi koniuszkiem języka – To będzie długa kąpiel?
- Średnia – sięgam po sok – uwielbiam wanilię…
                Odchylam szyję i przymykam oczy. Kiedy je otwieram, Adam nadal na mnie patrzy, oparty o framugę. Uwielbiam go w tej pozie. Czuję, jak ciepło i odurzający zapach kąpieli mnie odpręża.
- Jeśli będziesz tu cały czas stać – przechylam zalotnie głowę – to będzie bardzo długa kąpiel…
- Już sobie idę – unosi ręce w geście poddania.
                Wraca po chwili z kremowym ręcznikiem i czarnym męskim szlafrokiem. Zostawia to na blacie umywalki i wychodzi przymykając drzwi. Po dłuższej chwili słyszę szum prysznica. Acha, jest tu druga łazienka. Teraz mogę się szybko umyć. Kiedy kończę, szum prysznica cichnie, więc wychodzę z wody i szybko się wycieram, a potem, jeszcze wilgotna, otulam szlafrokiem. Wyjmuję z kosmetyczki tabletkę i łykam szybko, popijając sokiem. Myję zęby (nawyk z Rzymu: szczoteczka i pasta w torebce). Sprawdzam w lustrze, czy zmyłam makijaż. Jest OK. Drzwi się uchylają powoli i wchodzi Adam w ręczniku wokół bioder. No i odprężenie diabli wzięli.
- Zapraszam – bierze mnie za rękę i prowadzi obok salonu do innej części mieszkania.
                Jest zadziwiająco duże, ale nie widać tego, bo korytarz wije się i zakręca. Wchodzimy do jego pokoju. Na ścianie czarno-biały plakat Beatles’ów. Proste meble, chyba sosnowe, ale zestawione z nowoczesnym ciemnoszarym dywanem i białymi ścianami dają ciekawy efekt. Pościel też jest jednolita, jasnoszara. Adam sięga do ściany i  gaśnie światło. Stoję naprzeciw niego w migoczącym blasku świec. Łóżko za plecami uświadamia mi, co mam zamiar zrobić i nagle odwaga mnie opuszcza. Czuję, że drżę, ale Adam już jest przy mnie i nachyla się do moich ust. Delikatnie je rozchyla i po chwili czuję jego ciepły język, przesuwający się wzdłuż mojego podniebienia. Przyciąga mnie do siebie i przywiera do moich ust mocniej. Czuję jak narasta we mnie podniecenie. Mój język przyłącza się do zabawy. Adam delikatnie rozchyla mi szlafrok i sięga do piersi. Ujmuje ją w dłoń i delikatnie zaciska. Teraz sunie ustami wzdłuż mojej szyi, do obojczyka i w dół do brodawki. Och, jego zęby zaciskają się lekko, a ja czuję to w złączeniu ud.
- Są większe, niż zapamiętałem – mruczy i sięga do drugiej piersi.
- To przez tabletki – szepczę i dodaję natychmiast – dostałam je we Włoszech, żeby móc zmieniać termin miesiączki, gdybym miała zdjęcia...
                Nie wiem, dlaczego się tłumaczę. Przecież tabletki to nic złego.
- Nadal je bierzesz? – Adam patrzy na mnie chwilę i wraca do moich piersi.
- Och, tak…, och, nadal… – nie mogę utrzymać się na nogach, kiedy tak mnie pieści.
- To znaczy, że dzisiaj nie ma rejonów zakazanych?
- Nie ma, och – oddycham głośno.
                Adam zsuwa ze mnie powoli szlafrok i lekko popycha w stronę łóżka, tak, że siadam na brzegu. Pochyla się nade mną, zmuszając mnie do położenia się. Znów sięga do moich piersi i powoli zsuwa się w dół. Biorę głęboki oddech, wiem, co teraz będzie. Adam klęka między moimi nogami i powoli je rozsuwa. Czuję, jak drżą mi uda. Unoszę głowę, ale widzę, że Adam kręci głową.
- Odpręż się – mówi niskim, seksownym głosem.
                Kładę więc głowę na materacu i czekam. Czuję jego oddech na udzie, dotyka mnie koniuszkiem języka i sunie w górę. Motyle w moim brzuchu zaczynają krążyć coraz niżej i niżej... Adam robi to samo z drugim udem i motyle skupiają się w jeden szalony wir. Jęczę cicho... To trwa i trwa, pragnę go, pragnę, jestem gotowa! Rozsuwam szerzej nogi. Adam jakby na to czekał. Odrywa usta od mojego ciała... Och, och, już nie wytrzymam dłużej!
- Adam – jęczę cicho – Adam!
- Jaka jesteś niecierpliwa – głos ma chrapliwy.
                Sięga ręką gdzieś w bok i słyszę cichy szelest. Unosi się z kolan i sunie ciałem po moim ciele... Wsuwa mi ręce pod pachy i przesuwa dalej na łóżku, ale moje stopy nadal opierają się o podłogę. Czuję, jak na mnie napiera. Sięga ręką w dół i... A więc to teraz! Obejmuję go za szyję i spinam się w sobie.
- Poczuj go, Maleńka – szepcze mi do ust.
- Powoli… - tylko tyle daję radę powiedzieć, bo znów zagłębia się w moje usta.
                Zaraz! powinnam ugiąć kolana, ale stopy mam na podłodze. Robi to powoli. To takie dziwne uczucie, takie rozpieranie, jakby coś się napinało… Au! Auuu! Boli! Cofam się odruchowo. Zabolało bardziej, niż się spodziewałam. Adam też się wycofał i patrzy na mnie zaskoczony. Biorę głęboki wdech. Odrywam stopy od podłogi i zsuwam dłonie niżej do jego pośladków. 
- Zrób to jeszcze raz – szepczę – teraz się nie cofnę.
                Zamiast zrobić to, o co proszę, siada na piętach między moimi nogami. Czuję się nieswojo i układam szybko dłonie między udami, jestem mokra! Zerkam w dół, uff, to nie krew. Adam nadal nic nie mówi, tylko zsuwa prezerwatywę i rzuca ją na podłogę. Kiedy on ją nałożył? Przecież mówiłam mu o tabletkach. Nie ufa mi… Cofam dłonie i podsuwam się w górę jednocześnie zsuwając nieco nogi.
- Ola - mówi wreszcie, patrząc mi w oczy – to pierwszy raz?
                Kiwam głową. To on nie wiedział? Myślał, że już to zrobiłam i dlatego zdecydował się na seks? Dlaczego się wycofał? Przestraszył się mojej reakcji? Nie lubi tego…
- Ale ja chcę to zrobić – szepczę, spuszczając wzrok – naprawdę…
                Nagle czuję, jak silne dłonie łapią mnie wpół i już siedzę okrakiem na kolanach Adama. Tuli mnie do siebie mocno.
- Głuptasie, dlaczego mi nie powiedziałaś? – szepcze mi do ucha.
- Myślałam, że wiesz… – przywieram do niego mocniej – Mówiłam, że te tabletki są tylko ze względu na okres i że się nie zmieniłam w środku… Myślałam, że to oczywiste… Naprawdę chcę to zrobić. Z Tobą…
- Jesteś pewna? – odchyla moją głowę i wpatruje się we mnie intensywnie.
- To moja świadoma decyzja – celowo używam jego słów.
                Adam przymyka oczy i przyciąga do siebie moją głowę. Całujemy się delikatnie, nie spiesząc się. Powoli przechylamy się i w końcu leżę na łóżku z Adamem nad sobą. Powoli sunie w dół całując każdy centymetr mojego ciała. To takie niesamowite doznanie, jakby każdy neuron odbierał tysiąc bodźców na raz. Drżę z podniecenia. Znów czuję, że Adam delikatnie dotyka mnie koniuszkiem języka. Och!
- Jesteś smakowita –mruczy zmysłowo.
                Kładzie mi dłonie na kolanach i podciąga je w górę ... Czuję się dziwnie... Czy to teraz? Znów się spinam.
- Nie denerwuj się – Adam ma spokojny, kojący głos – teraz zrobię to lepiej.
Odchylam głowę i oddycham głęboko. Stres mija i znów czuję Adama każdym nerwem. Dotyka mnie delikatnie, z czułością… Pieści mnie językiem, a potem dotyka czymś twardym. Wiem, czym! Sunie powoli w dół i w górę ... Znów mnie całuje. Cała jestem pragnieniem, drżę… Adam pochyla się nade mną…
- Zaufaj mi – mówi niskim aksamitnym głosem.
                Czuję mocne pchnięcie i towarzyszące mu ukłucie. Och! Adam się cofa i robi to jeszcze raz, ale mocniej. Auuu! Z mojej piersi wyrywa się stłumiony jęk, ale tym razem Adam mocno mnie trzyma. Czuję go! Brak mi tchu. Więc to już? Jestem kobietą?
- Oddychaj – Adam patrzy na mnie szeroko otwartymi oczami, jakby widział mnie po raz pierwszy.
Oddycham z ulgą. Już nie boli.
- W porządku? – pyta cicho.
- Mmmm – mruczę.
                Czuję jak się porusza... To jest niesamowite! Przypominam sobie rozmiar jego... i zapiera mi dech.
- Jest cały Twój… – Adam mruczy mi do ust i przywiera do nich w pocałunku.
                Czuję, jak w dole brzucha faluje mi rozkosz. Wiem, co teraz będzie. Zbliżam się, zbliżam... Jestem wyżej i wyżej… Łapię powietrze otwartymi ustami. Czuję, jak to we mnie narasta... Och, Adam, jeszcze, jeszcze, och! Fala rozkoszy przelewa się i płynie do wszystkich części mojego spragnionego ciała. Jęczę głośno, długo… Nie mogę się uspokoić. Znałam to uczucie, ale ono jest teraz dłuższe, głębsze… Czekam na Adama, a kiedy dochodzi z chrapliwym jękiem, odczuwam wreszcie ulgę. Opiera głowę o moje ramię, wstrząsa nim dreszcz. Trwa tak w bezruchu, aż wreszcie przekręca się na bok, pociągając mnie na siebie. Oboje dyszymy z wysiłku. Układam się ostrożnie na jego udzie. Och!
- Boli? – Adam unosi głowę.
- Nie - uśmiecham się nieśmiało – tylko, to takie dziwne uczucie.
                Przygarnia mnie do piersi i leżymy tak w milczeniu. Tak mi dobrze w jego ramionach. A więc, stało się, zrobiłam to. Jak powinnam się teraz czuć? Jest mi dobrze, po prostu dobrze… W tym jednym słowie mieści się wszystko, co czuję.
- Byłaś bardzo dzielna – Adam głaszcze mnie, jak dziecko – Chcesz pić?
-Mhm – dopiero teraz czuję, że zaschło mi w gardle.
                Sięga za moją głowę i po chwili dostaję szklankę wody. Unoszę głowę i piję chciwie. Adam patrzy na mnie z taką czułością, jakbym była małą dziewczynką. Tak się zresztą czuję.
 - Czekałaś na mnie… – szepcze i muska delikatnie moje ucho – Nie mogę uwierzyć, że tu jesteś.
- Jestem – szepczę.
                Tulimy się bez słowa, zmęczeni, splatamy się ze sobą jakbyśmy chcieli zespolić się w jedno ciało. Za oknem szumi deszcz, a my powoli zapadamy w sen.
                Kiedy otwieram oczy, jest już jasno. W pierwszej chwili nie wiem, gdzie jestem. Odwracam głowę i napotykam wpatrzone we mnie ciemne oczy. Czuję, jak rumieniec wykwita na moich policzkach, kiedy przypominam sobie, co się stało wczoraj.
- Dzień dobry – Adam mówi to z lekkim rozbawieniem – dobrze spałaś?
- Dobrze – szepczę i spuszczam wzrok.
                Co powinnam teraz powiedzieć? Może, że było mi dobrze? Ale on chyba wie, że tak. Podnoszę nieśmiało wzrok i napotykam najpiękniejszy uśmiech, jaki w życiu widziałam. Adam powoli nachyla się i delikatnie mnie całuje. Opadam na poduszkę pod jego ciężarem i zarzucam mu ręce na kark. Czuję jak kolano Adama wsuwa się pomiędzy moje uda. O nie, jestem pewnie brudna! Zaciskam uda. Cofa się i unosi głowę zdziwiony.
- Muszę wziąć prysznic – mówię cicho.
- Wiem – uśmiecha się szelmowsko – ubrudziłem Cię, ale bardzo mi to odpowiada.
- Ale ja wolę iść pod prysznic – unoszę kołdrę.
                O rany! Siadam i rozglądam się za czymś do okrycia. Napotykam rozbawiony wzrok Adama. Z czego on się tak cieszy?
- Chcesz szlafrok? – szczerzy zęby w uśmiechu.
                Kiwam głową, a on wstaje i bez zbędnych ceregieli podaje mi szlafrok. Sam jest nagi. Też się ubrudził. Nagle bardzo mnie interesuje dywan...
- Prysznic jest na lewo, pierwsze drzwi – Adam sięga po ręcznik – Przyjdę za chwilę.
                Ta łazienka jest mniejsza i prostsza, ale też bardzo elegancka. Kremowe kafelki i ciemnobrązowa szafka z umywalką obok dużego prysznica. Na drugiej ścianie sedes i otwarta drewniana półka na ręczniki. Nad umywalką męskie kosmetyki. Zdejmuję szlafrok. Odkrywam, że mam mięśnie, o których istnieniu nie wiedziałam. Zawsze będę taka obolała, czy tylko tym razem?
                Wychodzę z łazienki otulona szlafrokiem. Szkoda, że nie mam bielizny na zmianę. Zaglądam do torebki i z ulgą odkrywam, że mam cieniutką mini podpaskę w kosmetyczce. Wspomnienie z Rzymu.
- Chodź na śniadanie – Adam podaje mi grube frotowe skarpetki – Będą za duże, ale przynajmniej nie zmarzniesz.
                Na stole w kuchni stoi słój z płatkami i mleko. Teraz dopiero czuję, że jestem głodna. Zabieram się ochoczo do jedzenia. Adam siada naprzeciw mnie.
- Masz apetyt – uśmiech nie schodzi z jego twarzy ani na chwilę – co chcesz na obiad?
- Nie zostanę na obiad – mówię szybko i zerkam na niego znad talerza.
                Uśmiech znika. Patrzy na mnie czujnie, jakby zastanawiał się nad sensem moich słów.
- Muszę wrócić do akademika przed jedenastą – w południe ma zajechać do mnie jakaś koleżanka mamy – Która właściwie jest godzina?
- Kwadrans po dziesiątej – Adam nadal mi się przygląda.
- O rany! - wstaję szybko – możesz zawołać taksówkę? – zastanawiam się, czy mam przy sobie pieniądze.
- Odwiozę Cię. Dokończ spokojnie śniadanie – ma dziwny wyraz twarzy – Wrócisz tu? – pyta ciszej.
                Jezu, myślałeś, że przyszłam tylko po to? Siadam i sięgam po łyżkę. Oczywiście, że wrócę. Tylko skąd miałam wiedzieć, że tego chcesz… To wszystko poszło jakoś tak na żywioł. Seks na pierwszej randce. No, może nie na pierwszej, ale od wiosny na pierwszej. Unoszę głowę i widzę, że Adam wciąż czeka na odpowiedź.
- Wrócę – mówię po prostu – jeśli chcesz, to dziś wieczorem, ale na razie nie rozmawiaj o tym z nikim, OK.?
- Przyjadę po Ciebie – w jego głosie słyszę ulgę – I nie martw się. Ja się nie chwalę takimi rzeczami, jeśli o to chodzi.
---
                Kiedy godzinę później wbiegam na schody akademika, mam dziwne uczucie, że na czole mam napisane, co zrobiłam. Wszyscy mi się przyglądają z zaciekawieniem. Robi mi się gorąco. Nagle zdaję sobie sprawę, że mam na sobie strój do tańca. Spod rozpiętego płaszcza widać czerwoną jedwabną spódnicę i czarną wydekoltowaną bluzkę, koronkowe rajstopy i kozaki dopełniają obrazu. Trochę dziwny strój, jak na sobotę rano. OK., wszystko w porządku, to tylko ubranie!
- Gdzieś ty była? – Ola wita minie groźną miną.
- U Adama – sapię i siadam na krześle. 
- O kurwa! – Ola też siada i patrzy na mnie zdumiona.
                Nie mam czasu do stracenia. Trzeba się ogarnąć, zanim przyjedzie ta kobieta od mamy. Większość jej koleżanek to straszne plotkary. Obie usuwamy wszelkie oznaki życia studenckiego, przebieram się w bawełniany szary dres i luźną bluzę.
- Blada jesteś – Ola podaje mi puder i tusz. Może i blada, ale na duszy mam rumieńce!

cdn.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz