Słyszę
ciche kroki na zewnątrz. Adam? Zamieram, z napięciem wpatrując się w drzwi,
klamka się porusza, uchylają się… Widzę znajomą sylwetkę… Smuga światła,
wpadającego z werandy, poszerza się i pada na mnie. Unoszę głowę.
- Wybacz mi – szepczę.
Patrzy na mnie, czuję to, choć nie widzę jego twarzy,
pogrążonej w cieniu. Robi krok naprzód… Drzwi się powoli zamykają, pogrążając
nas w mroku. Adam pada na kolana tuż przede mną. Nic nie mówi… wyciągam
nieśmiało dłoń i dotykam jego włosów, ale zaraz ją cofam. Czuje taki ciężar w
żołądku… taki ciężar! Nie mogę nawet głębiej odetchnąć! Wstrząsa mną bezgłośny
szloch.
- Zlituj się… - łkam.
Nagle Adam przyciąga mnie do siebie i tuli z całych
sił. Jest kompletnie przemoczony i zimny. Pierwszy raz czuję, że ma lodowate
dłonie, które teraz przyciskają się do moich pleców, ale to najcudowniejszy
dotyk, jaki można sobie wyobrazić! Wstrząsa nim dreszcz. Obejmuję go za szyję i
przywieram do niego cała. Chcę go ogrzać, utulić w ramionach… Mój kochany!
Wrócił do mnie!
- Wybacz mi – szepczę mu do
ucha – wybacz mi, najdroższy…
- To Ty mi wybacz – głos mu
drży – Straciłem głowę… Byłem taki wściekły… Musiałem się uspokoić…
- Adam, nie zdradziłam Cię!
Przysięgam!
- Wiem, Maleńka, wiem… -
znów mnie tuli – nie wiedziałaś… jesteś taka delikatna i taka niewinna… -
ujmuje moją twarz w dłonie i wpatruje się we mnie intensywnie – Boję się,
rozumiesz?
- Ty? – nie mogę uwierzyć.
Mój Adam się boi? Bogdana? Tego… cinkciarza? Co on mu może zrobić? Nic! Adam
jest silny i taki zaradny! Myślałam, że nie czuje strachu przed nikim…
- Boję się o Ciebie! Nie
masz pojęcia, jaki on potrafi być! – ma w głosie coś takiego, że aż się boję –
To zło wcielone! Ty w ogóle nie zdajesz sobie sprawy, jacy ludzie potrafią być
zepsuci i zdeprawowani…
- A Ty wiesz? – chlipię.
- Nie jestem ekspertem –
uśmiecha się smutno – ale na pewno widziałem więcej, niż Ty.
Zwieszam głowę. No, tak, mieszkał w Niemczech, bywa w
Stanach… tam jest inaczej… Miał 17 lat, jak był z tą Zuzą i potem…
- Olu, musisz słuchać, co do
Ciebie mówię – głos ma teraz łagodny, pełen ciepła – jeśli Cię o coś bardzo
proszę, to znaczy, że mi na tym zależy. Zaufaj mi.
- Ufam Ci – pociągam nosem –
ale Ty masz tyle tajemnic… Ty mi nie ufasz?
- Skarbie! – zagląda mi w
oczy – odpowiadam na wszystkie Twoje pytania, ale są sprawy, którymi naprawdę
nie powinnaś się zajmować. Niedługo sesja. Ucz się! Mam plany na wakacje,
musimy to obgadać, ale nie możesz zawalić egzaminów…
Zarzucam mu znowu ręce na szyję. Plany na wakacje!
Kocham Cię, kocham, kocham!
- Ola! Jeszcze jedno – jego
spojrzenie jest intensywne – to nie jest TEN dokument. Rozumiesz? Nie tego
szukam! – mówi to dobitnie, twardo – nie bierz niczego od Bogdana, nawet jak Ci
to przyniesie w zębach! Nie tego szukam!
Kłamiesz, kłamiesz, kłamiesz! Mój kochany, kłamiesz,
żeby mnie chronić!
- Ola! Zrozumiałaś mnie?
Cały drży! Dopiero teraz dociera do mnie, że klęczymy
w kałuży wody.
- Tak, Adam, zrozumiałam –
próbuję wstać, ale zdrętwiałe kolana się buntują - Idź pod prysznic.
- Chodźmy razem – Adam
stawia mnie przed sobą.
Rozwieszam nasze mokre ubrania na kaloryferach i idę
do łazienki. Agam stoi nagi pod strugami ciepłej wody. Para unosi się w górę i
kłębi nad kabiną prysznicową. Przeczesuje palcami włosy, a potem kiwa na mnie
palcem. Zerkam do lustra. Oczy mam podpuchnięte… szybko zmywam resztki makijażu
i wsuwam się do kabiny. Ciepła woda i zapach żelu do mycia czynią cuda!
Odprężam się... Adam przykręca trochę wodę i sięga do moich ust. Całuje tak
cudownie… powoli i namiętnie. Dłoń śliska od żelu wędruje po moim boku… do
piersi… okrąża ją… masuje… To takie rozkoszne… Twardy kształt sunie powoli w
górę po moim udzie. On mnie dotyka, nie brzydzi się, pragnie mnie! Ciepłe
dłonie obejmują moją pupę, masują ją powolnymi okrężnymi ruchami… Jak mi
dobrze…
- Odwróć się – cichy, niski
głos pieści moje ucho – umyję Ci plecy…
Chłodny żel, ciepła dłoń, silne palce, sunące wzdłuż
kręgosłupa i… gorący oddech na moim karku. Unoszę ręce nad głowę i opieram
czoło o mokre płytki… delikatnie się wyginam…
- Oooo! – zdziwiony? – jaki
piękny tyłeczek – w jego głosie brzmi zachwyt.
Uwielbiam, kiedy tak do mnie mówi. Właściwie, to już
mógłby we mnie wejść… rozstawiam szerzej nogi. Adam rozsuwa je jeszcze troszkę…
musi przykucnąć… Aaaach!
- Moje ulubione miejsce –
mruczy.
Sile dłonie przytrzymują moje biodra, nakierowując je
na potężne pchnięcia. Moje jęki mieszają się z szumem wody. Tym razem Adam też
jest głośny. Każdemu wypchnięciu bioder towarzyszy stęknięcie, jakby go to
kosztowało… ogromny… wysiłek… Oddechy nam się rwą… Czuję własne tętno w skroniach. Wyginam się
mocniej…
- Ola… nie dam rady… dłużej…
- Już… prawie… - chrypię.
Przyciskam obrzmiałe, wrażliwe piersi do ściany
prysznica, wypychając jednocześnie biodra w stroną Adama. Jestem jakby
zawieszona na krawędzi, chwieję się, balansuję … Ooooch... Ooch… Och! Och! Pchnięcia
są coraz mocniejsze. Gardłowy pomruk wypełnia kabinę… Och! Adam wdziera się we
mnie po raz ostatni i nieruchomieje! Pulsowanie wypełnia moje wnętrze, spadam…
spadam gdzieś w otchłań…
- Adam!
- Trzymam Cię, Maleńka
– odrywa mnie od ściany i przygarnia do
siebie – trzymam Cię…
Cała drżę. Nie wiem, czy to, co płynie po moich
nogach to woda, czy coś innego. Jestem taka zmęczona…, taka szczęśliwa… Wrócił!
Nie zostawił mnie, chociaż go zraniłam.
Zasypiamy
tej nocy wtuleni w siebie, nadzy, tak, aby nic nie dzieliło naszych splecionych
ciał. Ogrzewamy się nawzajem, koimy… Burza minęła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz