środa, 19 sierpnia 2015

Teraz. Część 1



Kraków
- Tato, nie musisz mnie zabierać na obiad. Na zjeździe na pewno macie „full wypas” – mam wyrzuty sumienia, że rezygnuje z tego dla mnie.
- Wolę posiedzieć z Tobą w jakiejś przytulnej knajpce, zamiast z tymi nudziarzami przy frykasach – tato jest w świetnym humorze.
- Wiesz co? – patrzę na niego z podziwem – Jesteś strasznie fajnym tatą. Jak spotkam takiego faceta, to zaraz zaciągnę go do ołtarza.
- Byle nie za szybko! – tato obejmuje mnie za szyję ramieniem i całuje w policzek – Fajnie być ojcem, dziadkiem jeszcze nie muszę! Na razie poznałem tego Michaela od Julii.
- Wiem, wiem – Julia godzinę opowiadała mi o ich spotkaniu w Warszawie  – a gdzie my właściwie idziemy?
- Tu zaraz powinna być taka knajpka… Polecił mi ją jeden z kolegów, który tu mieszka. Fajny facet. Też ma dwie córki, tylko młodsze od Was. I też żadna nie chce być stomatologiem – wzdycha – O, to tu!
      Wchodzimy do niedużej restauracji. Bardzo stylowa. Taka trochę w stylu włoskiej tawerny. Rozglądam się. Większość stolików jest zajęta. Pod ścianą jest jeden wolny. Siadamy naprzeciwko siebie. Przy najbliższym stoliku siedzi para eleganckich starszych ludzi. Dalej rodzina z dwójką dzieci w wieku Kuby, a jeszcze dalej samotna bardzo elegancka kobieta. Ma kasztanowe włosy do ramion i fantastyczną czerwoną garsonkę. Zerkam na buty, oczywiście czerwone, pod kolor. Tato podąża za moim wzrokiem.
- Już ją dziś widziałem – mówi – miała na zjeździe prezentację o pastach do zębów przeciw paradontozie.
- Jest stomatologiem? – patrzę z zachwytem na kobietę. Jest bardzo atrakcyjna. Chyba w wieku taty.
- Nie, na pewno nie – tato chwilę się zastanawia, ale podchodzi kelner i musimy coś zamówić.
      Zamawiam kurczaka z serem i ananasem z dodatkiem ryżu. Tato tradycyjnie golonkę. Odwracam głowę, żeby sprawdzić, czy kobieta przy sąsiednim stoliku torebkę też ma pod kolor i zamieram. Naprzeciw niej siedzi Adam. Szybko odwracam głowę. Co on tu robi z tą kobietą? Ona jest na zjeździe stomatologów, jest w wieku mojego taty, czy to…?
- Tato, nie wiesz czy ona jest z Krakowa? – kombinuję, żeby się nie zdradzić – Wydaje mi się znajoma.
- Nie – tato poprawia się na krześle – Ona pracuje gdzieś w Niemczech zachodnich, to znaczy teraz w Niemczech. Nie wiem, czy nie w Dusseldorfie?
      Bingo! A więc to może być jego mama… Zerkam ukradkiem w ich stronę i natychmiast tego żałuję. Adam patrzy na mnie przygryzając wargi. Czuję jak moje policzki robią się ciepłe, na pewno jestem czerwona jak burak. Na szczęście podchodzi do nich kelner z talerzami. Uff, nie wiem, czy cokolwiek przełknę w tej sytuacji. Dobrze, że nie siedzą obok nas. Nagle zdaję sobie sprawę, że tato zamilkł i przygląda mi się z zaciekawieniem.
- Co mówiłeś? – pytam wypłoszona – wyłączyłam się na chwilę.
- Właśnie widzę! – tato zerka na mamę Adama – Zrobiła na tobie wrażenie, co? Ładnie mówiła, choć słychać było momentami akcent. Myślę, że jest bardzo atrakcyjna. Prawie jak Twoja mama. Chyba nawet są w zbliżonym wieku. Zauważyłem, że sporo osób zabiera na zagraniczne zjazdy osoby towarzyszące. Muszę zacząć zabierać ze sobą mamę. Kuba jest już duży i może zostać z babcią. Ten chłopak jest do niej podobny, może jej syn?
- Pewnie tak… - zgadzam się z nim szybko – Myślisz, że byłoby mi ładnie w czerwieni? – muszę jakoś odwrócić jego uwagę.
- Oczywiście! – tato patrzy w ich stronę – tylko chyba nie w tak eleganckim wydaniu.
    Ja też spoglądam i znów napotykam spojrzenie czarnych oczu. Powoli podnosi kęs do ust, nie spuszczając ze mnie wzroku. Czuję, że mi duszno. Przełykam ślinę. Na szczęście kelner przynosi nasze dania. Odkrawam kawałek kurczaka i bez przekonania wkładam do ust. Jak ja to przełknę, skoro gardło mam ściśnięte do rozmiaru słomki do napojów? Czuję, że Adam na mnie patrzy. Nie, on nie patrzy, on mnie dotyka wzrokiem!
- Nie smakuje Ci? – tato patrzy na mnie z troską – Prawie nic nie zjadłaś.
- Dziwne połączenie – uśmiecham się blado – słodko-ostre. Mogłam wziąć coś bardziej tradycyjnego.
   Widzę, że tato lekko się uśmiecha i kiwa głową mamie Adama. Ona odpowiada mu uprzejmym uśmiechem i spogląda przez chwilę na mnie. Adam patrzy spode łba. Natychmiast spuszczam wzrok. Odkrawam z pasją kawałek kurczaka. Tato patrzy na mnie rozbawiony.
- Znasz tego chłopaka? Zdaje się, że wpadłaś mu w oko – mówi konspiracyjnym tonem. – Pożera Cię wzrokiem.
-  Chyba żartujesz! – no, teraz to już przesadził – może po prostu kojarzy mnie z jakiegoś zdjęcia… Mówiłam Ci, że jestem na plakacie i reklamówkach Klubu Jazzowego.
- Ola - tato robi oburzoną minę – Nie jestem taki stary, jak Ci się wydaje. Wiem jak wygląda mężczyzna, któremu podoba się kobieta – śmieje się – Codziennie patrzę tak na Waszą mamę.
- To co innego – upieram się – wy jesteście beznadziejnie zakochanym małżeństwem.
- A ja Ci powiem, że to dobrze, że on pojedzie z mamą do tych Niemiec, bo inaczej nie mógłbym spać spokojnie, widząc jak patrzy na moją córkę! – grozi mi palcem.
       Zerkam na Adama ukradkiem. Rozmawia z mamą. Kelner podaje im lody i podchodzi do nas.
- Deser? – tato zerka na zegarek.
- Nie - mówię z ulgą, że nie muszę już nic jeść – robi się późno. Powinieneś jechać.
- Masz rację - odwraca się do kelnera - Poprosimy rachunek.
       Zerkam na drzwi. Na szczęście nie musimy przechodzić obok Adama. Nic się nie zmieniło. Nadal działa na mnie jak katalizator. Dlaczego on tak na mnie patrzy? Nadal jest zainteresowany? Mimo, że go zostawiłam? Czy gdyby nie nasi rodzice, podszedłby do mnie? Gdyby chciał, to wie gdzie mnie znaleźć… Skoro tego nie zrobił, to ma swoje powody. Może jest z kimś? To dlaczego „pożera mnie wzrokiem” jak powiedział tato? A może on czeka na mój ruch?
      Tato płaci i wstajemy. Wychodzimy. Tato prowadzi mnie przed sobą. Już prawie przy drzwiach odwracam głowę i widzę jak Adam pochyla się do mamy, a ona zanurza dłoń w jego włosach. Och, jakbym chciała wsunąć dłoń w jego włosy. Przypominam sobie jakie są gęste, prawie czuję ich zapach. Nagle ogarnia mnie jakiś dziwny żal, że już tego nie robię. Brak mi jego zapachu, jego dotyku, brak mi Adama! Może to jest moje przeznaczenie? „Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki”!  Ale ja mam wrażenie, że nigdy z niej nie wyszłam…
- Odwiozę Cię do akademika – tato całuje mnie w policzek – Zrobiłaś się okropnie milcząca. Czyżby ten młody człowiek tak zaprzątnął twoje myśli?
- Och, tato - wzdycham – jak to dobrze, że Cię mam.
- Kocham Cię – kładzie mi ręce na ramionach i zagląda w twarz – chciałbym Cię widzieć szczęśliwą, a mam wrażenie, że tak nie jest.  Czy to z powodu Roberta?
- Pośrednio tak, ale wierz mi, że nie tęsknię za nim ani trochę. Po prostu goniłam za czymś, czego nie było i teraz widzę, że przez to okropnie skomplikowałam sobie życie – nagle czuję, że chciałabym z nim szczerze porozmawiać, chciałabym, żeby mi poradził. Jest taki mądry.
- Kochanie – tato przygarnia mnie do siebie – wszystko jest jeszcze przed Tobą. Masz masę czasu na wyprostowanie sobie życia. Czasem jest tak, że wieczorem wydaje nam się, że świat się wali, a rano znajdujemy wyjście z sytuacji. Wierzę w Ciebie. Jesteś silniejsza, niż myślisz. Zobacz, ile dokonałaś od zeszłego roku. Jesteśmy z mamą tacy z ciebie dumni. Z Julii oczywiście też, ale Ty spędzałaś nam sen z powiek po tym wyjeździe do Krakowa. Poza tym pamiętaj, że zawsze możesz na nas liczyć.
       Obejmuję go mocno. Jakoś mi raźniej. Tak dawno nie słyszałam od niego takich słów.
- Wiesz, co? – unoszę głowę – podrzuć mnie na Błonia. Przejdę się kawałek, a ty nie będziesz musiał kręcić się po „miasteczku”.
       Mój tato jest po prostu świetny, uwielbiam go. Patrzę, jak odjeżdża, ale nie jest mi żal. Jedzie do domu, do mamy i Kuby. To także mój dom, do którego zawsze mogę pojechać. Mogę na nich liczyć! Idę pewnym krokiem. Adam chyba też może liczyć na rodziców? Na mamę na pewno. Widać było, że są ze sobą bardzo blisko. To zabawne: myślałam, że ona sprząta w tym laboratorium, a tymczasem okazuje się, że jest jakimś naukowcem, czy coś w tym rodzaju. Jest bardzo elegancka. Ciekawe, czy Adam opowiadał jej o mnie? W każdym razie w restauracji na pewno się zorientowała, że coś nas łączy. Skoro tato zauważył… Mam nadzieję, że nie mówił o mnie źle. Tęsknię za nim, nie ma się co oszukiwać. Nadal go kocham. Jest mi wszystko jedno, czy on mnie kocha, czy nie. Może mnie pokocha? Jest zainteresowany, widać to! Mam bezstronną opinię. Może też za mną tęskni? A Alicja? Nie, nie jest z nią. Nie mam pewności, ale wiedziałabym, gdyby tak było. Ona się teraz kręci koło Pawełka. Więc co? Zadzwonić? I co powiem? Czy możemy się spotkać? Masz jeszcze ochotę na kawę?  Uśmiecham się na wspomnienie tamtej chwili. Ale miał minę. Nie, telefon odpada. Do Klubu nie pójdę. Po awanturze z Bogdanem, absolutnie nie! Najlepiej byłoby spotkać się gdzieś na neutralnym gruncie. Tylko gdzie?  Przyspieszam kroku, robi się chłodno. Dzień był ciepły, ale to listopad.
-Ola! Zaczekaj – od strony akademika idzie do mnie Marek.
- O, cześć! – jeszcze on. Mówiłam, że nie mam czasu na żadne występy.
- Byłem właśnie u Eli – mruży oczy – nie bardzo ma ochotę na „Argentino”. Może jeszcze to przemyślisz? Może być wasz stary układ, bez żadnych zmian. Wiem, że chodzi Ci o Adama, ale to tylko dwie minuty i znikasz.
- A co ma do tego Adam? – staję jak wryta.
- Ela Ci nie mówiła? Ten pokaz jest na ich dni otwarte, dla AGH. Piątek wieczorem, więc nawet nie zarywasz soboty – patrzy błagalnie.
       Czuję, że krew odpływa mi z twarzy. Teraz albo nigdy. Takiej okazji potrzebowałam.
- Dobra – mówię powoli – niech Ci będzie.
- Super! – szczerzy zęby – wiedziałem, że tangiem Cię skuszę.
        Tangiem? Dobre sobie! Gdybyś wiedział, czym mnie skusiłeś. Czuję, że się trzęsę, ale nie czuję zimna.
- Leć, bo zmarzłaś – Marek macha mi ręką.
        Biegnę do akademika najszybciej, jak potrafię. Czuję radość. Przecież jeszcze nic nie zrobiłam. Jeszcze nie wiadomo, jak to będzie? Mimo to, nie potrafię powstrzymać się od uśmiechu. Jestem taka szczęśliwa. Przeskakuję po dwa schodki. Wpadam do pokoju… Na łóżku Ola z Radkiem całują się w najlepsze. Na mój widok odskakują od siebie.
- Sorry - mówię roześmiana jak idiotka – trzeba było zamknąć drzwi. Zresztą nie przeszkadzajcie sobie. Mogę wyjść.
- Nie, no coś ty? – Ola się czerwieni.
- To ja już pójdę – Radek wstaje.
- Nie, no przestańcie – chichoczę – jesteście jak dzieci.
- Ola, coś się stało? – Ola przygląda mi się podejrzliwie – Dziwnie się zachowujesz.
- Bo dziwnie się czuję! – szczerzę się do nich – Jakbym miała przed sobą tydzień urodzin i jeszcze Boże Narodzenie na koniec!
- Zakochała się – mówi Radek ze znawstwem – też to miałem.
- Miałeś? – Ola patrzy urażona.
- Nadal mam – Radek nachyla się i nie zwracając na mnie uwagi przywiera do ust Oli.
                Całują się przez chwilę. W końcu odrywają się od siebie.
- To ja idę – Radek posyła Oli buziaka – pogadajcie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz