Kraków
- Tato, nie musisz mnie zabierać
na obiad. Na zjeździe na pewno macie „full wypas” – mam wyrzuty sumienia, że
rezygnuje z tego dla mnie.
- Wolę posiedzieć z Tobą w
jakiejś przytulnej knajpce, zamiast z tymi nudziarzami przy frykasach – tato
jest w świetnym humorze.
- Wiesz co? – patrzę na niego z podziwem
– Jesteś strasznie fajnym tatą. Jak spotkam takiego faceta, to zaraz zaciągnę
go do ołtarza.
- Byle nie za szybko! – tato
obejmuje mnie za szyję ramieniem i całuje w policzek – Fajnie być ojcem,
dziadkiem jeszcze nie muszę! Na razie poznałem tego Michaela od Julii.
- Wiem, wiem – Julia godzinę
opowiadała mi o ich spotkaniu w Warszawie
– a gdzie my właściwie idziemy?
- Tu zaraz powinna być taka
knajpka… Polecił mi ją jeden z kolegów, który tu mieszka. Fajny facet. Też ma
dwie córki, tylko młodsze od Was. I też żadna nie chce być stomatologiem –
wzdycha – O, to tu!
Wchodzimy do
niedużej restauracji. Bardzo stylowa. Taka trochę w stylu włoskiej tawerny.
Rozglądam się. Większość stolików jest zajęta. Pod ścianą jest jeden wolny.
Siadamy naprzeciwko siebie. Przy najbliższym stoliku siedzi para eleganckich
starszych ludzi. Dalej rodzina z dwójką dzieci w wieku Kuby, a jeszcze dalej
samotna bardzo elegancka kobieta. Ma kasztanowe włosy do ramion i fantastyczną
czerwoną garsonkę. Zerkam na buty, oczywiście czerwone, pod kolor. Tato podąża
za moim wzrokiem.
- Już ją dziś widziałem – mówi –
miała na zjeździe prezentację o pastach do zębów przeciw paradontozie.
- Jest stomatologiem? – patrzę z
zachwytem na kobietę. Jest bardzo atrakcyjna. Chyba w wieku taty.
- Nie, na pewno nie – tato chwilę
się zastanawia, ale podchodzi kelner i musimy coś zamówić.
Zamawiam
kurczaka z serem i ananasem z dodatkiem ryżu. Tato tradycyjnie golonkę.
Odwracam głowę, żeby sprawdzić, czy kobieta przy sąsiednim stoliku torebkę też
ma pod kolor i zamieram. Naprzeciw niej siedzi Adam. Szybko odwracam głowę. Co
on tu robi z tą kobietą? Ona jest na zjeździe stomatologów, jest w wieku mojego
taty, czy to…?
- Tato, nie wiesz czy ona jest z
Krakowa? – kombinuję, żeby się nie zdradzić – Wydaje mi się znajoma.
- Nie – tato poprawia się na
krześle – Ona pracuje gdzieś w Niemczech zachodnich, to znaczy teraz w
Niemczech. Nie wiem, czy nie w Dusseldorfie?
Bingo!
A więc to może być jego mama… Zerkam ukradkiem w ich stronę i natychmiast tego
żałuję. Adam patrzy na mnie przygryzając wargi. Czuję jak moje policzki robią
się ciepłe, na pewno jestem czerwona jak burak. Na szczęście podchodzi do nich
kelner z talerzami. Uff, nie wiem, czy cokolwiek przełknę w tej sytuacji.
Dobrze, że nie siedzą obok nas. Nagle zdaję sobie sprawę, że tato zamilkł i
przygląda mi się z zaciekawieniem.
- Co mówiłeś? – pytam wypłoszona
– wyłączyłam się na chwilę.
- Właśnie widzę! – tato zerka na
mamę Adama – Zrobiła na tobie wrażenie, co? Ładnie mówiła, choć słychać było
momentami akcent. Myślę, że jest bardzo atrakcyjna. Prawie jak Twoja mama.
Chyba nawet są w zbliżonym wieku. Zauważyłem, że sporo osób zabiera na
zagraniczne zjazdy osoby towarzyszące. Muszę zacząć zabierać ze sobą mamę. Kuba
jest już duży i może zostać z babcią. Ten chłopak jest do niej podobny, może
jej syn?
- Pewnie tak… - zgadzam się z nim
szybko – Myślisz, że byłoby mi ładnie w czerwieni? – muszę jakoś odwrócić jego
uwagę.
- Oczywiście! – tato patrzy w ich
stronę – tylko chyba nie w tak eleganckim wydaniu.
Ja też spoglądam i znów napotykam spojrzenie
czarnych oczu. Powoli podnosi kęs do ust, nie spuszczając ze mnie wzroku.
Czuję, że mi duszno. Przełykam ślinę. Na szczęście kelner przynosi nasze dania.
Odkrawam kawałek kurczaka i bez przekonania wkładam do ust. Jak ja to przełknę,
skoro gardło mam ściśnięte do rozmiaru słomki do napojów? Czuję, że Adam na
mnie patrzy. Nie, on nie patrzy, on mnie dotyka wzrokiem!
- Nie smakuje Ci? – tato patrzy
na mnie z troską – Prawie nic nie zjadłaś.
- Dziwne połączenie – uśmiecham
się blado – słodko-ostre. Mogłam wziąć coś bardziej tradycyjnego.
Widzę,
że tato lekko się uśmiecha i kiwa głową mamie Adama. Ona odpowiada mu uprzejmym
uśmiechem i spogląda przez chwilę na mnie. Adam patrzy spode łba. Natychmiast
spuszczam wzrok. Odkrawam z pasją kawałek kurczaka. Tato patrzy na mnie
rozbawiony.
- Znasz tego chłopaka? Zdaje się,
że wpadłaś mu w oko – mówi konspiracyjnym tonem. – Pożera Cię wzrokiem.
-
Chyba żartujesz! – no, teraz to już przesadził – może po prostu kojarzy
mnie z jakiegoś zdjęcia… Mówiłam Ci, że jestem na plakacie i reklamówkach Klubu
Jazzowego.
- Ola - tato robi oburzoną minę –
Nie jestem taki stary, jak Ci się wydaje. Wiem jak wygląda mężczyzna, któremu
podoba się kobieta – śmieje się – Codziennie patrzę tak na Waszą mamę.
- To co innego – upieram się – wy
jesteście beznadziejnie zakochanym małżeństwem.
- A ja Ci powiem, że to dobrze,
że on pojedzie z mamą do tych Niemiec, bo inaczej nie mógłbym spać spokojnie,
widząc jak patrzy na moją córkę! – grozi mi palcem.
Zerkam
na Adama ukradkiem. Rozmawia z mamą. Kelner podaje im lody i podchodzi do nas.
- Deser? – tato zerka na zegarek.
- Nie - mówię z ulgą, że nie
muszę już nic jeść – robi się późno. Powinieneś jechać.
- Masz rację - odwraca się do
kelnera - Poprosimy rachunek.
Zerkam
na drzwi. Na szczęście nie musimy przechodzić obok Adama. Nic się nie zmieniło.
Nadal działa na mnie jak katalizator. Dlaczego on tak na mnie patrzy? Nadal
jest zainteresowany? Mimo, że go zostawiłam? Czy gdyby nie nasi rodzice,
podszedłby do mnie? Gdyby chciał, to wie gdzie mnie znaleźć… Skoro tego nie
zrobił, to ma swoje powody. Może jest z kimś? To dlaczego „pożera mnie
wzrokiem” jak powiedział tato? A może on czeka na mój ruch?
Tato płaci i
wstajemy. Wychodzimy. Tato prowadzi mnie przed sobą. Już prawie przy drzwiach
odwracam głowę i widzę jak Adam pochyla się do mamy, a ona zanurza dłoń w jego
włosach. Och, jakbym chciała wsunąć dłoń w jego włosy. Przypominam sobie jakie
są gęste, prawie czuję ich zapach. Nagle ogarnia mnie jakiś dziwny żal, że już
tego nie robię. Brak mi jego zapachu, jego dotyku, brak mi Adama! Może to jest
moje przeznaczenie? „Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki”! Ale ja mam wrażenie, że nigdy z niej nie
wyszłam…
- Odwiozę Cię do akademika – tato
całuje mnie w policzek – Zrobiłaś się okropnie milcząca. Czyżby ten młody
człowiek tak zaprzątnął twoje myśli?
- Och, tato - wzdycham – jak to
dobrze, że Cię mam.
- Kocham Cię – kładzie mi ręce na
ramionach i zagląda w twarz – chciałbym Cię widzieć szczęśliwą, a mam wrażenie,
że tak nie jest. Czy to z powodu
Roberta?
- Pośrednio tak, ale wierz mi, że
nie tęsknię za nim ani trochę. Po prostu goniłam za czymś, czego nie było i
teraz widzę, że przez to okropnie skomplikowałam sobie życie – nagle czuję, że
chciałabym z nim szczerze porozmawiać, chciałabym, żeby mi poradził. Jest taki
mądry.
- Kochanie – tato przygarnia mnie
do siebie – wszystko jest jeszcze przed Tobą. Masz masę czasu na wyprostowanie
sobie życia. Czasem jest tak, że wieczorem wydaje nam się, że świat się wali, a
rano znajdujemy wyjście z sytuacji. Wierzę w Ciebie. Jesteś silniejsza, niż
myślisz. Zobacz, ile dokonałaś od zeszłego roku. Jesteśmy z mamą tacy z ciebie
dumni. Z Julii oczywiście też, ale Ty spędzałaś nam sen z powiek po tym
wyjeździe do Krakowa. Poza tym pamiętaj, że zawsze możesz na nas liczyć.
Obejmuję
go mocno. Jakoś mi raźniej. Tak dawno nie słyszałam od niego takich słów.
- Wiesz, co? – unoszę głowę –
podrzuć mnie na Błonia. Przejdę się kawałek, a ty nie będziesz musiał kręcić
się po „miasteczku”.
Mój
tato jest po prostu świetny, uwielbiam go. Patrzę, jak odjeżdża, ale nie jest
mi żal. Jedzie do domu, do mamy i Kuby. To także mój dom, do którego zawsze
mogę pojechać. Mogę na nich liczyć! Idę pewnym krokiem. Adam chyba też może
liczyć na rodziców? Na mamę na pewno. Widać było, że są ze sobą bardzo blisko.
To zabawne: myślałam, że ona sprząta w tym laboratorium, a tymczasem okazuje
się, że jest jakimś naukowcem, czy coś w tym rodzaju. Jest bardzo elegancka.
Ciekawe, czy Adam opowiadał jej o mnie? W każdym razie w restauracji na pewno
się zorientowała, że coś nas łączy. Skoro tato zauważył… Mam nadzieję, że nie
mówił o mnie źle. Tęsknię za nim, nie ma się co oszukiwać. Nadal go kocham.
Jest mi wszystko jedno, czy on mnie kocha, czy nie. Może mnie pokocha? Jest
zainteresowany, widać to! Mam bezstronną opinię. Może też za mną tęskni? A
Alicja? Nie, nie jest z nią. Nie mam pewności, ale wiedziałabym, gdyby tak
było. Ona się teraz kręci koło Pawełka. Więc co? Zadzwonić? I co powiem? Czy
możemy się spotkać? Masz jeszcze ochotę na kawę? Uśmiecham się na wspomnienie tamtej chwili.
Ale miał minę. Nie, telefon odpada. Do Klubu nie pójdę. Po awanturze z
Bogdanem, absolutnie nie! Najlepiej byłoby spotkać się gdzieś na neutralnym
gruncie. Tylko gdzie? Przyspieszam
kroku, robi się chłodno. Dzień był ciepły, ale to listopad.
-Ola! Zaczekaj – od strony
akademika idzie do mnie Marek.
- O, cześć! – jeszcze on.
Mówiłam, że nie mam czasu na żadne występy.
- Byłem właśnie u Eli – mruży
oczy – nie bardzo ma ochotę na „Argentino”. Może jeszcze to przemyślisz? Może
być wasz stary układ, bez żadnych zmian. Wiem, że chodzi Ci o Adama, ale to
tylko dwie minuty i znikasz.
- A co ma do tego Adam? – staję
jak wryta.
- Ela Ci nie mówiła? Ten pokaz
jest na ich dni otwarte, dla AGH. Piątek wieczorem, więc nawet nie zarywasz
soboty – patrzy błagalnie.
Czuję,
że krew odpływa mi z twarzy. Teraz albo nigdy. Takiej okazji potrzebowałam.
- Dobra – mówię powoli – niech Ci
będzie.
- Super! – szczerzy zęby – wiedziałem,
że tangiem Cię skuszę.
Tangiem?
Dobre sobie! Gdybyś wiedział, czym mnie skusiłeś. Czuję, że się trzęsę, ale nie
czuję zimna.
- Leć, bo zmarzłaś – Marek macha
mi ręką.
Biegnę
do akademika najszybciej, jak potrafię. Czuję radość. Przecież jeszcze nic nie
zrobiłam. Jeszcze nie wiadomo, jak to będzie? Mimo to, nie potrafię powstrzymać
się od uśmiechu. Jestem taka szczęśliwa. Przeskakuję po dwa schodki. Wpadam do
pokoju… Na łóżku Ola z Radkiem całują się w najlepsze. Na mój widok odskakują
od siebie.
- Sorry - mówię roześmiana jak
idiotka – trzeba było zamknąć drzwi. Zresztą nie przeszkadzajcie sobie. Mogę
wyjść.
- Nie, no coś ty? – Ola się
czerwieni.
- To ja już pójdę – Radek wstaje.
- Nie, no przestańcie – chichoczę
– jesteście jak dzieci.
- Ola, coś się stało? – Ola
przygląda mi się podejrzliwie – Dziwnie się zachowujesz.
- Bo dziwnie się czuję! –
szczerzę się do nich – Jakbym miała przed sobą tydzień urodzin i jeszcze Boże
Narodzenie na koniec!
- Zakochała się – mówi Radek ze
znawstwem – też to miałem.
- Miałeś? – Ola patrzy urażona.
- Nadal mam – Radek nachyla się i
nie zwracając na mnie uwagi przywiera do ust Oli.
Całują
się przez chwilę. W końcu odrywają się od siebie.
- To ja idę – Radek posyła Oli
buziaka – pogadajcie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz