Mijamy akademiki i Adam
włącza kierunkowskaz. Właściwie, to wcale nie muszę wracać jeszcze do pokoju. No,
ale skoro postanowił inaczej. Od wczoraj jest dziwny, jakby zamyślony. I te
dzisiejsze zapewnienia, że dowiezie mnie całą i zdrową do Krakowa. Tato oczywiście
chciał mu oddać za benzynę, Adam oczywiście odmówił… Ledwo zdążyłam pomyśleć,
że pewnie zaraz umówią się na piwo, kiedy Adam stwierdził, że fantastycznie
byłoby wybrać się na mecz Crakovii, a tato, że potem mogą wyskoczyć do baru.
- Idziesz ze mną? – patrzę
zaskoczona jak wysiada i zamyka samochód – a torba?
- Zadzwoń do rodziców, że
dojechaliśmy, bo będą się niepokoić. Ja zadzwonię do babci – przytrzymuje moją
rękę – Pojedziemy do mnie?
Uśmiecham się, patrząc na niego. Całą drogę prawie
się nie odzywał. Pewnie musiał to sobie wszystko przetrawić, ale chyba już mu
lepiej. Tutaj wyraźnie czuje się „u siebie”.
Załatwiamy szybko telefony i wracamy do samochodu.
Nie mogę się doczekać. Dawno przestałam się wkurzać, że wyrzuca pieniądze
płacąc za wynajem. Po cichu, w najskrytszych marzeniach widzę nas tam razem,
jak mieszkamy ze sobą. Natychmiast odganiam tę myśl. To by wszystko
skomplikowało. Jest super, ale jeszcze nie jestem gotowa na taki związek, jak u
Julki! A może jestem?
- Jesteś głodna? – pytanie
wyrywa mnie z zamyślenia.
- A ty?
- Nie, ale jeśli chcesz
jeść…
- Nie!
Nasze torby lądują w korytarzu, a na nich część
naszej garderoby. Reszta po drodze do prysznica. Bez słowa, tylko pojękując
między chciwymi pocałunkami, zdzieramy z siebie resztę ubrań. Adam odkręca wodę
i wciąga mnie pod prysznic, przywierając do moich ust. Wsuwam język między jego
wargi i sięgam do podniebienia. Natychmiast odpowiada mi niskim pomrukiem i
czuję na podbrzuszu twardy podłużny kształt. Bierzemy chyba najszybszy prysznic
świata i nie osuszając się do końca przywieramy do siebie, całując się chciwie.
To nie są pocałunki! My się po prostu pożeramy wzajemnie! Czuję jak Adam
szczypie moje sutki i wsuwam mu palce we włosy, przyciągając jego głowę bliżej
mnie, jakbym się bała, że przestanie. Krótki chrapliwy śmiech i czuję na sobie jego zęby. Och! Moje palce
zaciskają się bezwiednie na jego włosach. Odchylam mu głowę, a on ciągnie
zębami mój sutek. Och!!! Puszczam głowę
i przesuwam paznokciami po jego karku i plecach. Wypchnięcie bioder z twardym
wzwodem przyprawia mnie o zawrót głowy. Zęby Adama zaciskają się na mojej
drugiej piersi, tym razem obok sutka. Gryzie mnie raz po raz, a ja głośno
jęczę. Nie wiem, czy jestem mokra po prysznicu, czy to spływa wilgoć mojego
pożądania?
- Idziemy! – wypycha mnie z
łazienki wciąż kąsając moją szyje i ramiona.
Wtaczamy się do sypialni i Adam popycha mnie na
łóżko. Padam z rozłożonymi nogami gotowa na atak. Wypycham chciwie biodra,
rozkładam się dla niego. Patrzy na mnie z góry z szelmowskim uśmiechem.
- Wiem, czego byś chciała,
ale nie tak prędko – chrypi.
- Błagam, Adam – jęczę –
wejdź we mnie.
- Ćśśśśśśś – syczy –
najpierw chcę popatrzeć jak mnie chcesz…
- Chcę bardzo, bardzo! Weź
mnie – prawie skomlę i rozchylam szerzej nogi.
- Poliż mnie – mówi niskim
chrapliwym głosem.
Zanim docierają do mnie jego słowa, Adam kładzie się
obok mnie „na waleta” i chwyta moje biodra.
- Klęknij nade mną. Wiesz co
to jest 69?
Klękam nad nim, cała się trzęsąc. Jest widno, a moja
wypięta pupa znajduje się teraz na górze na wysokości jego twarzy. Boże!
Chciałabym się schować przed jego wzrokiem i jednocześnie pragnę by mnie
dotykał, by we mnie wszedł. Liźnięcie. Delikatne, koniuszkiem języka. Och!
- Niżej – nie rozumiem,
czego ode mnie chce, więc ściąga moje biodra w dół – weź go, Maleńka!
Spoglądam w dół i widzę przed sobą lśniącą główkę.
Kolejne liźnięcie, tym razem głębsze, od łechtaczki aż do krocza. Oooch!
Omiatam językiem szczyt wycelowanego we mnie ptaszka i nagle czuję zęby zaciskające
się na mojej… o Boże! wardze sromowej… Jęczę głośno i cofam głowę.
- Weź go – słyszę jak przez
mgłę – trochę głębiej!
Obejmuję go ostrożnie ustami i sunę w dół. Ależ jest
gruby! Czuję nabrzmiałe naczynia, pulsujące pod moim językiem. Nie dam rady
wziąć go całego. Cofam się i znów sunę w dół. Adam mruczy i zamiera na chwilę.
Nagle czuję, jak wsuwa we mnie palec, nie!... dwa lub trzy. Rozciąga mnie tam,
na dole, a potem dobiera się do mojego wrażliwego guziczka. Poruszam głową w
górę i w dół jakbym chciała go pochłonąć. Palce w moim wnętrzu drażnią mnie rozkosznie…
Chwila nieuwagi i czuję go w gardle. Łzy napływają mi do oczu. Głośmy niski jęk
i palce nieruchomieją. Wycofuję się powoli.
- Usiądź na mnie tyłem –
popycha moje biodra w przód.
Zsuwam się w dół nakierowując na sterczący pode mną
maszt. Wypełnia mnie tak cudownie, tak inaczej niż kiedykolwiek wcześniej. Adam
opiera dłonie na mojej pupie…
- Ale mam widok – mruczy, a
moja wyobraźnia podrzuca mi wyraz jego oczu, wpatrzonych w mój poruszający się
na nim tyłek – Zaciskasz się na mnie. Uwielbiam to! Twoja druga dziurka tak
ślicznie się napina, kiedy w Ciebie wchodzę...
- Przestań – zaskakuje mnie
mój chrapliwy głos – to mnie krępuje.
- Nie! To jest piękne –
entuzjazm w jego głosie jest zaraźliwy – Pewnego dnia tam też sięgnę…
Adam dotyka
mojego odbytu, więc rzucam się zaskoczona w przód, ale przytrzymuje moje biodra
i cofa palec. Przymykam oczy i rozkoszuję się doznaniami, płynącymi gdzieś z
mojego wnętrza. Napięcie narasta we mnie, doprowadzając mnie do miejsca, z
którego nie ma już odwrotu.
- Pomóż mi – stękam z
wysiłku – już nie wytrzymam dłużej.
Potężne wypchnięcie bioder prawie mnie ogłusza. Nic
nie słyszę, poza własnym tętnem w skroniach. I wtedy Adam uciska delikatnie
moje „krępujące” miejsce, a ja szczytuję z otwartymi ustami, wygięta w łuk.
Powietrza! Łapię krótkie oddechy, które palą mnie w płucach, jak ogień.
Przywieram do bioder Adama rozsuwając szeroko nogi. Coś w moim wnętrzu napina
się, sprawiając mi rozkoszny ból, ale nie mogę się ruszyć. Ogarnia mnie
dudniąca cisza.
- Piękna – głos dociera do
mnie z oddali, znam ten głos…
Opadam powoli do przodu, unosząc pupę, a policzkiem
ocierając się o łydkę Adama. Pulsowanie zaciśniętych wokół twardego członka
mięśni, jest doznaniem tak intensywnym, że zastygam w bezruchu. Adam pozwala mi
na dojście do siebie, a potem powoli wysuwa się ze mnie i przekręca mnie na
plecy. Przesuwa palcami po moim udzie, co sprawia, że bezwiednie wyginam ciało.
- Ooo? Jaka wrażliwa… –
sięga do mojej piersi.
- Boże, nie! – czuję jego
dotyk, jak wyładowania elektryczne na mojej skórze – za chwilę.
- Teraz – przekręca się na
mnie i przywiera do moich ust, jednocześnie napierając na moją obrzmiałą
szparkę – będę delikatny…
Dotrzymuje słowa. Wsuwa się powoli, a ja przyjmuję go
całego. Unoszę nogi i oplatam go w talii. Dłonie układam za głową. Porusza się
leniwie, panując nad chęcią szybkiego rozładowania energii nagromadzonej w
jądrach. Wyobrażam sobie, ile to go musi kosztować, skoro ja odczuwałam prawie
fizyczny ból, zanim nastąpił orgazm. Unoszę biodra, wychodząc mu na spotkanie,
przyspieszam. Pchnięcia stają się głębsze, a każde kończy się chrapliwym
oddechem Adama w moją szyję. Chwyta moje nadgarstki i wciska mnie w materac. Ocieram
się o niego piersiami mokrymi od potu, nacieram biodrami z całych sił. Nie
musisz być delikatny, mój kochany. Mój, tylko mój…
- Jesteś mój – prawie krzyczę
– mój!
- Twój! – wyrzuca z ciebie
niskim, chrapliwym jękiem.
- Daj… Mi… To…
Szczytuje głośno, jak na niego. Niski jęk wibruje
przez dłuższą chwilę w powietrzu. Pulsowanie w moim wnętrzu sprawia, że pękam
na dwoje. Rozpadam się. On, jakby czując, że dochodzę, wbija się we mnie
jeszcze kilka razy i nieruchomieje, gdy wreszcie się rozluźniam. Wygina się w pałąk
dotykając czołem do mojej głowy. Kropla potu spływa mi po czole nad brwią i
ginie gdzieś pod włosami. Powoli rozluźnia chwyt na moich nadgarstkach. Prawie
nie czuję dłoni. Poruszam z trudem zbielałymi palcami i czuję, jak napływająca
do nich krew pali mnie w opuszki.
- Przepraszam – Adam patrzy
na moje dłonie skonsternowany – nie zadawałem sobie sprawy, że tak mocno
ścisnąłem - Całuje delikatnie kostki u nasady palców.
Uśmiecham się wyrozumiale, mimo, że mrowienie wcale
się nie zmniejsza. Jakoś nie czułam potrzeby obrony przed tym uciskiem. Chyba
nawet spotęgowało to przyjemność. Jakoś się to kłóci z moją potrzebą
niezależności i współdziałania w związku, ale w łóżku najwięcej frajdy daje mi
poczucie, że Adam rządzi.
- Powiedz coś – frustracja w
jego głosie wyrywa mnie z zadumy – Naprawdę nie chciałem zrobić Ci krzywdy.
- Nie zrobiłeś – unoszę brwi
– nie mogę od Ciebie wymagać opanowania, kiedy sama nad sobą nie panuję –
całuję go delikatnie w usta.
- Podobało Ci się?
- Podobało? To nie jest
odpowiednie słowo. Powiedziałabym raczej: bomba, super, fajerwerki…
Nie kończę, bo przywala mnie jakieś 85 kg mięśni z
gorącymi, wilgotnymi wargami, pokrywającymi moje ciało szalonymi pocałunkami.
Zaczynam chichotać i bronić się przed tym co robi, ale w duchu mam nadzieję, że
nie przestanie.
- Jesteś cudowna, niesamowita! – nagle przestaje i przybliża
twarz do mojej, zaglądając mi w oczy – Kiedy się z Tobą kocham, to tak, jakbym
tracił kontrolę nad sobą. Zapominam o całym świecie, działam, jakby moje ciało
oddzieliło się od woli. Ja…
- To chyba dobrze? – ujmuję
jego twarz w dłonie i przyciągam do swoich ust.
- No, nie wiem. Jestem dość
silny – kącik ust drga mu lekko i czuję jak to, co przed chwilą spoczywało
między nami jak miękki, pulchny rogal, zaczyna twardnieć i pulsować.
- Jesteś też dość
nienasycony – poruszam biodrami na boki, prowokując go.
- Chyba trudno się dziwić,
kiedy ma się pod sobą takie ciało – sięga do mojej szyi i zaczyna mnie pieścić
od początku – Takie cholernie piękne i takie wrażliwe – sunie między piersiami,
potem do sutków, które natychmiast twardnieją – I takie moje! – dodaje na
koniec i wytycza pocałunkami drogę w dół, do wrażliwego, obrzmiałego miejsca,
które znów rozpaczliwie zaczyna domagać się wypełnienia.
- Adam – jęczę – chcę Cię
znowu.
- Wiem, Maleńka – dotyka
koniuszkiem języka mojego guziczka, a ja nie potrafię powstrzymać jęku
rozkoszy.
Kochamy się, aż do zmroku. Mimo nalegań Adama i buntu
moich mięśni, zwlekam się z łóżka, zdecydowana wracać do akademika. Chcąc nie
chcąc, Adam podąża za mną.
- Szykujemy kolejne urodziny
Klubu. Poprzednia impreza strasznie się podobała – mówi powoli, kiedy jesteśmy
już w samochodzie – pomyślałem, że wstawimy obok baru lodówkę z przekąskami.
Może pomogłabyś wybrać menu? Coś nieskomplikowanego do piwa i drinków.
- Naprawdę? Więc spodobał Ci
się mój pomysł? – jestem pod wrażeniem – Zaraz, a co na to Bogdan?
- Wiesz, tak naprawę, to
jesteśmy wspólnikami – Adam przełyka ślinę, patrząc na mnie niepewnie.
- Co takiego? – aż mnie
zatyka z wrażenia – Jak to, wspólnikami?
- Mamy umowę. Oficjalnie
właścicielem jest Bogdan, ale połowa Klubu jest moja – z zakłopotaniem pociera
policzek dłonią – Nikt o tym nie wie. Nawet Artur, ani moja rodzina… Chyba nie
byliby zachwyceni.
- Rozumiem, że nie pytasz
mnie, co ja myślę, tylko po prostu dzielisz się tajemnicą – mówię z wyraźnym
zawodem w głosie.
- Na razie i tak nic nie
mogę zrobić. Nie spłacę Bogdana, a on tylko czeka, żebym mu zaproponował wykup
Klubu. Oczywiście poniżej jego wartości.
- Czy nie sądzisz, że to
może mieć związek z tym dokumentem, o którym mi powiedział? – czuję, że serce
mi przyspiesza.
- Właśnie dlatego Ci to
mówię – Adam patrzy na mnie poważnie – Jeszcze raz Cię proszę. Trzymaj się od
niego z daleka, OK.?
- OK. –zachmurzam się.
- Nie złość się na mnie. Do
tej pory sobie radziłem, to i teraz sobie poradzę – patrzy na mnie z troską –
Sęk w tym, że teraz można na mnie nacisnąć przez Ciebie.
- Niedoczekanie! – zaciskam
zęby.
- I za to Cię lubię! –
szeroki uśmiech rozjaśnia mu twarz – Muszę poćwiczyć na saxie. Chcemy zagrać „różową
panterę” we własnej aranżacji.
Patrzę na niego z niedowierzaniem. Czasem naprawdę
jest jak dziecko! Duże i mądre, ale dziecko. Mówi o poważnych sprawach, a po
chwili przechodzi płynnie do zabawy.
W pokoju wpadam
natychmiast w ręce Oli, która niecierpliwie czeka na wiadomości o Kubie. Żegnam
się więc z Adamem i siadam z kubkiem herbaty na tapczanie, aby zaspokoić
ciekawość mojej przyjaciółki. Może to i lepiej, że nie przetrzymuję Adama
tutaj. Jest na pewno zmęczony, choć za nic w świecie się do tego nie przyzna.
Uparty osioł!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz