W samą
porę się uporaliśmy, bo słyszę silnik samochodu taty. Wrócili. Zbiegam do
piwnicy po dżem, a kiedy wracam, mama już zdejmuje płaszcz. Nawet nieźle
wygląda.
- Cześć – całuję ją w
policzek - Jak Kuba?
- Lepiej – uśmiecha się –
przespał całą noc. Rano usiadł i pozwolili mu zjeść trochę ryżu na wodzie. Ma
teraz na sali kolegę i zgodził się mnie puścić do domu. Obiecałam, że do niego
przyjdziecie, a ja wrócę po południu. Może jutro pozwolą go zabrać do domu?
Strasznie chce pokazać Adamowi zabawki.
- Tak szybko? Myślałam, że potrzymają go z tydzień. Czyli
nie było to takie groźne? – cieszę się.
- No wiesz, tato rozmawiał z
ordynatorem. Zajrzy do nas w sobotę wieczorem, żeby obejrzeć Kubę – mama robi
wymowną minę.
- Rozumiem – kiwam głową –
ale to nie będzie niebezpieczne. Na pewno nie, bo przecież by go nie wypuścił,
gdyby było – upewniam się.
- Dzień dobry – Adam schodzi
już ubrany w dżinsy i T-shirt – jak się czuje Kuba?
- Dziękuję – mama uśmiecha
się do niego uprzejmie – już lepiej. Obawiam się, że bardzo liczy na… Twoje
odwiedziny.
- Nie ma sprawy. Chętnie
znów z nim pogadam. Podobno jest specjalistą od kolejki? – mówi to z taką samą
powagą, jakby opowiadał o swoich studiach.
Mam wrażenie, że śnię. Mama jest nim po prostu
oczarowana! Mojej uwadze nie umyka fakt, że poprawia włosy, jakby zależało jej
na zaprezentowaniu się z najlepszej strony.
- Cześć kochani – tato
wkracza do domu z torbą mamy i gazetami pod pachą – dziewczyny, śniadanie
gotowe? Jestem głodny jak wilk!
Siadamy do śniadania, a właściwie siadają wszyscy,
poza mną, bo ciągle coś donoszę na stół. Wreszcie ja też mogę spokojnie coś
zjeść. Adam dyskutuje z tatą na temat jakichś rozgrywek ligowych, cokolwiek to
znaczy.
- Podasz mi sól? – tato
zerka na półkę za moimi plecami.
- Jasne – wyciągam się, jak
struna, żeby dosięgnąć, bo półka jest wysoko, a krzesło mi przeszkadza.
Niechcący ocieram się biodrem o ramię Adama, a on odruchowo odwraca głowę w
moim kierunku. Wyraz jego twarzy, oczu, jest taki… wciąga ze świstem powietrze.
Wiem, że chodzi o mój zapach. Dawno nie używałam perfum od niego, bo została mi
już tylko odrobina, ale dzisiaj po prostu nie mogłam się oprzeć! Kątem oka
widzę czujne spojrzenie taty. On też zauważył reakcję Adama. Reakcję mężczyzny,
który pożąda kobiety… Niezależnie od tego gdzie jest, jak bardzo stara się
ukryć swoje pragnienia… Obraz naszych połączonych ciał przelatuje mi przed
oczami i wiem, że on myśli o tym samym… Nie, nie myśli, on po prostu poczuł to
samo, co ja! To trwa sekundy. Podaję tacie sól i siadam. Mama i Julia nawet nie
zwróciły na nas uwagi. Adam przełyka ślinę i wiem, ze gorączkowo szuka teraz
sposobu na odwrócenie od nas uwagi, ale tato nie da się łatwo zwieść. Przygląda
mi się badawczo, a ja robię się czerwona. Nóż w mojej dłoni zaczyna drżeć.
Nagle Adam robi coś nieoczekiwanego. Po prostu wyjmuje mi nóż z ręki i odkłada
go na stół. Kładzie swoją dłoń na mojej. Patrzą sobie w oczy. Dwaj najważniejsi
mężczyźni mojego życia.
- Muszę Was opuścić, robota
czeka – tato patrzy na mnie dziwnie. Nie jest zły, ani smutny. Ma na twarzy
wyraz tęsknoty, ale to trwa tylko chwilę. Całuje z czułością mamę – Prześpij
się kochanie – mówi do niej półgłosem. Dziewczynki sobie poradzą.
- Dobrze, dobrze – przewraca
oczami, ale widzę, że troska taty ją rozczula.
Kiedy godzinę później, zostawiamy mamę pod opieką
babci i wychodzimy się powłóczyć po mieście, Adam kładzie nam obu dłonie na
ramionach.
- Macie fajną rodzinę – mówi
z tęsknotą w głosie – Jest was dużo i potraficie się wspierać w trudnych
chwilach.
- Wszędzie dobrze, gdzie nas
nie ma – Julia prycha, jak kot.
Domyślam
się, dlaczego Adam tak mówi. Mam ochotę powiedzieć mu, że u nas też nie jest
tak idealnie, jak myśli, ale podświadomie, wiem, że nie zamieniłabym się z nim.
Perspektywa dorastania samotnie, tylko z mamą, bez rodzeństwa i jeszcze śmierć
kuzynki, napawa mnie smutkiem. Jednak, mimo takiego dzieciństwa, nie wyrósł na
złego człowieka. Może jest trochę zamknięty w sobie, ale w końcu nie miał przy
sobie nikogo z kim mógłby nauczyć się gadać o wszystkim, tak, jak ja z Julią. To
tłumaczy, dlaczego są tacy nierozłączni z Arturem.
- Daj spokój – macham ręką –
wszystko ma swoje wady i zalety, ale nie przeczę, że jest nas sporo. Dobrze, że
nie ma brata naszej mamy, bo dopiero zobaczyłbyś, co to jest zjazd rodzinny.
Zagadał by nas na śmierć.
- Ale wasz tato, to fajny
gość. Macie z nim świetny kontakt. No i jest w Was zakochany.
- A Twój jaki jest? – Julia
rzuca pytanie, którego ja nie odważyłam się zadać.
- Mój? – Adam zastanawia się
przez chwilę – Jest mniej komunikatywny. Nie wiem, jak to powiedzieć, ale chyba
jest bardziej ojcem niż tatą – wsuwa ręce do kieszeni i nad czymś się zamyśla,
a po chwili dodaje – Jest starszy od Waszego taty.
- No, ale możesz z nim
podyskutować, poradzić się, itd.? – Julia nie daje za wygraną.
- Nie bardzo. Rzadko się
widujemy, a przez telefon to nie to samo. Poza tym, mówiłem wam, że on nie jest
typem taty- kumpla.
- Nasz też nie jest -
wzdycham – chociaż, czasem da się z nim dogadać.
- Mnie, zdaje się, też czeka
rozmowa z Waszym tatą – Adam patrzy na mnie, zabawnie przekrzywiając głowę – rano
popatrzył na mnie tak, że zrobiło mi się gorąco.
- Nie zauważyłam –
przygryzam wargę.
- Zauważyłaś, zauważyłaś –
Adam dotyka ciepłą dłonią moich ust – na kogo był ten nóż?
- O czym wy mówicie? – Julia
przygląda nam się podejrzliwie – coś mnie ominęło?
- Adam chce rozmawiać z
naszym tatą – patrzę na Julię, przewracając oczami.
- Chyba zgłupiałeś! – Julia
aż przystaje z wrażenia – Nawet nie próbuj! On nie ma pojęcia, co robiliście
rano.
- Nie o to chodzi – Adam
robi wielkie oczy – myślałem o wakacjach. Chciałem, żebyśmy pojechali razem do
mojej mamy – patrzy na mnie z uśmiechem.
- Adam, musisz coś
zrozumieć, zanim narobisz nam kłopotów – Julia patrzy na niego z pobłażliwym
uśmiechem – Póki ludzie czegoś nie wiedzą, to można udawać, że też się o tym
nie wie. Natomiast, jeśli powiesz, jak jest, to oni coś z tą wiedzą będą
musieli zrobić i z pewnością Ci się to nie spodoba.
- Nie wierzysz? – mówię
spokojnie ale dobitnie – Nasi rodzice są mistrzami świata w udawaniu, że czegoś
nie ma. Nie wiesz jak to działa? – pytam, widząc jego minę - Zaraz Ci wyjaśnię.
Jeśli jadę na obóz, to podejrzewają, że będzie tam chłopak, z którym
potencjalnie mogę, no wiesz…, ale póki oficjalnie jadę na obóz z przyjaciółmi,
wszystko jest OK.
- Więc uważacie, że to zły
pomysł? – Adam unosi brwi – Ale mnie naprawdę na tym zależy. Moja mama może Cię
zaprosić osobiście, może zadzwonić do Twoich rodziców…
- Zły pomysł – Julia kręci
głową – chyba, ze zamierzasz się zdeklarować konkretnie.
- Julia! – tego już za
wiele. Nie mogę tolerować takiego wtrącania się – coś wymyślę – dodaję ugodowo,
widząc jej zaskoczenie moim wybuchem.
- No dobra, to dokąd
idziemy? – Adam zgrabnie unika tematu deklaracji.
- Może na kawę, a potem do
Kuby? – pytam.
- To nawet wiem, gdzie tę
kawę wypijemy – Julia posyła mi szelmowski uśmiech. - Co prawda lokal ma
fatalny wystrój, ale kawę chyba już nauczyli się robić.
Idziemy do pizzerii, w której rozstałam się z
Robertem. Oczywiście, nasza obecność zostaje natychmiast zauważona przez
właściciela, który jednak nie decyduje się na podejście do nas. Żeby nie było
wątpliwości, z kim przyszedł Adam, Julia przeprasza nas na chwilę, pod
pretekstem kupienia czegoś w sklepiku obok. Adam natychmiast się do mnie
nachyla.
- Przypuszczam, że do końca
weekendu nie będziemy mieć wielu takich okazji, jak dzisiaj? – trąca nosem mój
policzek.
- Obawiam się, że nie
będziemy mieć w ogóle takiej okazji – wzdycham.
- Nawet nie wiesz, jak się
cieszę, że Ci tego brak – znów trąca mnie nosem i wpatruje się w moje usta.
Całuję go delikatnie, tylko samymi wargami, ale i tak
przeszywa mnie przyjemny dreszcz. Wiem, że właśnie o to chodziło Julii. Mam
wyrzuty sumienia, że nie powiedziałam Adamowi, dlaczego właśnie tu przyszliśmy.
Zaraz po jej powrocie, wychodzimy. Kuba czeka na nas niecierpliwie. Oczywiście
natychmiast zawłaszcza sobie Adama, nie zwracając na nas większej uwagi.
Dopiero kleik, który przynoszą mu na drugie śniadanie sprawia, że przestaje
mówić. Jest głodny i zjada wszystko, do ostatniego ziarenka ryżu. Chłopiec,
który z nim leży, ma złamaną prawą rękę, więc pomagam mu zjeść kanapkę, którą
dostał. Kuba patrzy na to z zazdrością.
- Zapytam lekarza, czy
możesz dostać coś więcej, niż kleik – obiecuję.
Niestety dopiero na kolację będzie mógł zjeść bułkę
bez masła i herbatę. Jednak otrzymuje też dobrą wiadomość. Kuba może w sobotę
przed południem wrócić do domu. Zostajemy z nim aż do przyjazdu mamy, a potem
wracamy do domu na obiad. Po południu włączamy sobie film, bo deszcz krzyżuje
nam plany wyjścia do lasu. Oglądamy „Coctail” z Tomem Cruise’m. Adam siedzi
zamyślony przez cały film. Podejrzewam, że już go oglądał. Wieczorem wszyscy
schodzą się na kolację i znów mam okazję zobaczyć, jak Adam oczarowuje naszą
mamę. Po kolacji przysiadam na oparciu fotela taty.
- Fajny chłopak – tato
zagląda mi w oczy – bardzo poukładany i opiekuńczy – dodaje.
- Bardzo – zerkam na Adama
ukradkiem, ale jest zajęty rozmową z mamą, więc nie zauważa, że go obgadujemy.
- Mamę zawojował – tato
wznosi oczy do nieba.
- A Ciebie? – pytam
ostrożnie.
- No cóż – wzdycha –
wolałbym żeby tak na Ciebie nie patrzył, ale to chyba niewykonalne, co?
Kulę się pod jego spojrzeniem, ale przygarnia mnie do
siebie z czułością, więc zarzucam mu ręce na szyję i wtulam nos w szorstki
policzek. Uwielbiałam to robić, jak byłam dzieckiem.
- Kocham cię, Olusiu – mówi
cichutko, żebym tylko ja mogła to usłyszeć – nie chciałbym tylko, żeby ktoś Cię
skrzywdził.
- Nie skrzywdzi mnie –
szepczę równie cicho jak on.
- Mam nadzieję, bo wtedy będzie
miła ze mną do czynienia! – zaskakuje mnie ton, jakim to mówi. Patrzę mu w oczy
i widzę w nich zimno stali. Boże, mój tato nie żartuje. Może by nie zabił, ale
na pewno nie puściłby płazem krzywdy swoich dzieci.
- Nie skrzywdzi mnie –
szepczę bezgłośnie – jestem tego pewna.
Przed snem idę do swojego pokoju pocałować Adama „na
dobranoc”. Siadam na łóżku i wsuwam palce w jego ciemne włosy. Mogłabym się
nimi bawić godzinami. Mruży oczy i wyciąga się, jak kot. Mam taką ochotę go
pocałować. Schylam się i delikatnie dotykam ust, które natychmiast chciwie się
we mnie wpijają. Czuję język Adama, wślizgujący się zdradziecko jak wąż do
moich ust. Przyłączam się i jestem jednym wielkim pragnieniem. Przyciąga mnie,
choć nawet nie podniósł rąk. Jego usta i język uwięziły moją wolę. Mój rozsądek
na próżno się do mnie dobija. Otacza mnie obłok z doznań, jakich nie doświadczałam
do tej pory przy pocałunku. Muszę się odsunąć, muszę stąd wyjść, bo zrobię coś
szalonego. Resztką sił odrywam się wreszcie.
- Jezu, Adam, co to było? -
staram się oddychać normalnie.
- Nie wiem – wpatruje się we
mnie intensywnie, dysząc tak samo jak ja – ale jeśli to potrwa dłużej, to
zwariuję.
Pospiesznie uciekam do Julii. Drzemie już, kiedy
wsuwam się pod kołdrę. Nie mogę się uspokoić. On mnie doprowadza do szaleństwa!
Jak to się stało? Kiedy postradałam resztki rozsądku? Wystarczy, że mnie
dotknie a ja jestem gotowa mu się oddać. Mógłby zażądać czegokolwiek…
Przychodzi mi do głowy Bogdan. On wiedział, że zrobiłabym dla Adama wszystko. Tak,
taki człowiek mógłby mnie skrzywdzić. Mógłby mnie wykorzystać. Muszę się
postarać lepiej ukrywać, co czuję. Dopiero teraz dociera do mnie, dlaczego Adam
nie mówi o uczuciach, dlaczego nie chciał wtedy w łazience rozmawiać z
chłopakami.
Adam
Leżał patrząc w sufit. Sen nie przychodził, mimo, że
w domu panowała absolutna cisza. Może właśnie dlatego nie mógł zasnąć? Przecież
do jego pokoju zawsze docierały odgłosy ulicy, a Św. Anny prowadziła do Rynku,
który żył nawet nocą. W mieszkaniu u pani Mai było ciszej, ale za to zasypiał
słysząc oddech Oli. Nie, to nie dlatego nie spał. Pod czaszką kłębiły mu się
myśli, nie pozwalając na odprężenie. Kiedy tylko zamknął oczy, widział Kubę na
rękach ojca Oli. Wniósł go do domu i ułożył na kanapie w salonie. „Byłeś bardzo
dzielny. Jestem z Ciebie dumny”. Tak powiedział i jego twarz i oczy mówiły to
samo. Jego własny ojciec nigdy nie powiedział, że jest z niego dumny. Z pewnością
był, ale nigdy tego nie wypowiedział słowami, podobnie jak tego, że go kocha.
Kiedy poprzedniego wieczoru Ola siedziała u ojca na kolanach i tuliła się do
niego, mógłby przysiąc, że ojciec powiedział jej, że ją kocha, że nie da jej
skrzywdzić... Michael mówił tak otwarcie do Julii o swojej miłości, a ona
przyjmowała to tak naturalnie i swobodnie… Na pewno obie słyszały to wiele razy
wcześniej. Ola też pragnęła to słyszeć z jego ust. Tylko, czy on potrafił to
wyrazić?
Kiedy
poszli na spacer i doszli na małą polankę…, nic specjalnego, ale instynktownie
wyczuł w niej napięcie. To miejsce najwidoczniej było dla niej ważne. Całowali
się. Gdyby był to wieczór, a nie widne popołudnie, wziąłby ją tam, na tej
polanie. Wzbudziła w nim takie zwierzęce pożądanie, jak wtedy, gdy kochali się
pierwszy raz. A potem ona na niego spojrzała. Nie jak dziewczyna, ale jak
kobieta, która chce usłyszeć, że jest jedyna, że wszystko co dzieje się między
nimi, dzieje się z miłości. Czekała na słowa, których nie był w stanie
wypowiedzieć i… chwila minęła, uleciała…
- Kocham Cię – wyszeptał
bezgłośnie, jakby chciał sprawdzić, czy potrafi to powiedzieć.
Przecież wszystko robił dla niej, dla nich. Pierwszy
raz w życiu, czuł, że to jest chyba ta jedyna. Ta, której szukał. Kiedy
pocałowała go „na dobranoc”, miał ochotę przyciągnąć ją do siebie i zanurzyć
się w jej cieple. Wsunął w nią język, a ona go wchłonęła, ssała go, a jemu
stanął na myśl, że mogłaby ssać jego... I nagle uderzyła go myśl, że gdyby ich
nakryli, jej ojciec wyrzuciłby go z domu, a ona musiałaby wybrać między nimi
dwoma… Poczuł to, jak uderzenie obuchem w głowę i zamarł ze strachu. Poczuł, że
mięknie, porażony tą myślą.
- Jezu, Adam, co to było? –
wyszeptała.
Nie pamiętał, co odpowiedział, ale zdał sobie sprawę,
że musi nad sobą panować. To był „porządny dom” z szablą nad kominkiem i
portretem dziadka-żołnierza, otoczonego szacunkiem. Mieszkańcy tego domu nie
byli tak postępowi i nowocześni, jak jego rodzina, a przynajmniej jak jej
znaczna część. Właśnie to miały na myśli dziewczyny, kiedy szli na kawę. Trzeba
się z tym liczyć! Zakrył twarz dłońmi. Nigdy wcześniej nie był w takiej
sytuacji. Nagle dotarło do niego, że zależy mu już nie tylko na Oli, ale też na
tym, jak przyjmą go jej rodzice. Chyba nie jest tak źle, pomyślał i poczuł się
raźniej. Ciekawe, kiedy poznałby jej rodziców, gdyby nie wyrostek Kuby? Była to
ostatnia myśl, przed zaśnięciem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz