niedziela, 2 lutego 2014

Pierwszy raz



                Wchodzimy z Olą do akademika. Usta mam obolałe od „pożegnania” z Adamem. Szkoda, że musimy jutro siadać do tej chemii, ale perspektywa Sylwestra i wyjazdu na obóz mi to wynagradza.  Zerkam na Olę a ona uśmiecha się do mnie.
- Zrobiliśmy TO – mówi cicho
- Co? – staję jak wryta – Kiedy? Gdzie?
- Cicho, głupia – syczy Ola – nie wszyscy muszą wiedzieć
- Jezu! – zakrywam dłonią usta – Przepraszam.
                Na końcu korytarza gadają jakieś dwie dziewczyny, ale nawet nas nie zauważyły. Rany, musimy pogadać a nie mamy gdzie. U mnie jest Ewa a u Oli, Anka. Patrzę na Olę z niedowierzaniem. Nie nabiera mnie? Rano nic nie powiedziała. Może nie chciała mi mówić? A teraz chce?
- Chcesz pogadać? – pytam niepewnie
- Jasne, choć!
                Idziemy do przedsionka naszego korytarza i siadamy na parapecie. Jest tu zimno, więc nikt tu nie siedzi a my mamy płaszcze.
- Kiedy? – patrzę na Olę z zapartym tchem
- Wczoraj w nocy. – uśmiecha się na samo wspomnienie – Artur zabrał mnie do tego mieszkania, o którym mówiłaś.
- Nic nie powiedziałaś dziś rano. – jestem trochę zazdrosna, że Ola widziała mieszkanie Adama a ja nie. Muszę ją potem zapytać, jak tam jest. – Jak było? – powie mi?
- Och, Ola! – kręci głową i znów się uśmiecha – On jest niesamowity. To prawdziwy facet! No, wiesz, starszy i doświadczony. Nie tak jak Grzesiek, mój pierwszy chłopak.
- Czyli było fajnie – uśmiecham się.
- Fajnie? – Ola unosi brwi – Nie mam wielkiego doświadczenia, ale było mi tak dobrze, jak nigdy dotąd. Po prostu bajka!
- Rany! – pieką mnie policzki – Fajnie Ci. – Co to za składnia? Nieważne.
- Też możesz mieć fajnie – Ola patrzy na mnie – Nawet fajniej niż ja.
- Dlaczego fajniej, niż ty? – Nie rozumiem, Adam jest lepszy od Artura? Skąd wie?
- Możesz mieć pierwszy raz z facetem, który potrafi to dobrze zrobić – szepcze mi do ucha i chichocze.
- Daj spokój! – czuję, że jestem czerwona jak burak – Pierwszy raz trzeba zrobić z kimś, kogo się kocha.
- No tak – Zgadza się szybko ze mną – ale to nie wystarczy, żeby było dobrze.
- Jak to? – nadal nie rozumiem.
- Ja to zrobiłam z chłopakiem, którego kochałam, ale byłam jego pierwszą dziewczyną i nie bardzo wiedzieliśmy oboje jak się do tego fachowo zabrać. – Ola też ma wypieki.
- Bolało cię? – Przełykam ślinę. Zdania są podzielone w kwestii bólu. Nie żebym się strasznie bała, ale…
- Trochę tak, - krzywi się Ola – nawet trochę bardziej niż trochę. Potem przeczytałam, że trzeba mocno ugiąć kolana i szeroko rozłożyć nogi, ale to było potem.
- A on tego nie wiedział. – bardziej stwierdzam, niż pytam.
- No właśnie – mówi Ola z przekąsem – Nie byłam też odpowiednio podniecona, bo byliśmy oboje zdenerwowani. – patrzy na mnie – Jak facet jest doświadczony, to potrafi to zrobić prawie bez bólu.
                Po plecach przebiega mi dreszcz. Jak by to było z Adamem? Pewnie jest dobry. Nie jestem jego pierwszą dziewczyną, drugą na pewno też nie. Ta myśl nie jest przyjemna, ale nic na to nie poradzę. Zerkam na Olę. Przygląda mi się badawczo.
- Rozważasz, czy to zrobić? – pyta w końcu, a ja kiwam głową.
- Nie spiesz się – mówi – zrób to, jak będziesz pewna, Adam poczeka…
                Przeciąga się i wstaje. Trzeba iść spać. Wygląda na zmęczoną, ale uśmiech nie schodzi jej z twarzy. Jest taka szczęśliwa. Muszę ją przytulić. Jest dla mnie prawie jak Julka. Może teraz, po tym co mi opowiedziała, jest mi jeszcze bliższa? Trzeba mieć zaufanie do kogoś, żeby tak się otworzyć.
- Dobrze, że mi nie powiedziałaś rano – mówię, kiedy idziemy do pokoi – gapiłabym się chyba ciągle na Artura.
- Tak myślałam – śmieje się – Dobranoc.
- Dobranoc – choć nie sądzę, żebym łatwo zasnęła po tym, co usłyszałam.
---
                Rozmowa z Mamą nigdy nie jest łatwa a tym razem było wyjątkowo ciężko. Sylwester – OK., bez problemu, ale ferie? Przecież jadę na obóz a nie z chłopakiem pod namiot. Przypominam sobie awanturę sprzed wakacji. Boże, co ja sobie myślałam? Że pozwolą mi jechać do Mikołajek pod namiot? Z chłopakami? Julka pięknie to potem podsumowała: „Masz instynkt samobójcy”. Miała rację. Przecież nawet nie liczyłam, że mi pozwolą. Co by ludzie powiedzieli?  Teraz przynajmniej nie powiedziała „Nie”. Wlokę się do pokoju. Muszę zapłacić za ten obóz. Jeśli nie pojadę, to kasa przepadnie. Jak to nie pojadę? – buntuję się – muszę pojechać! Czuję pod powiekami łzy. Dostałam się na studia, walczę o zwolnienie z egzaminu, nigdy nie było ze mną problemów  a oni nie mogą raz powiedzieć, że się zgadzają bez tego całego dręczenia: Porozmawiamy w domu i podejmiemy decyzję. Zawracam i dzwonię do Julki.
- Co tak wcześnie – ziewa do telefonu – jest niedziela!
                Słucha spokojnie mojej opowieści o zdjęciach i zarobionych pieniądzach, o moich planach na ferie i relacji z rozmowy z Mamą. Od czasu do czasu coś komentuje po swojemu. Ma cięty język. Skąd jej się to wzięło? Ja tak nie potrafię. Julka słucha, słucha, kiwa głową a potem wygłasza jedno albo dwa zdania i wszystkim opadają szczęki.
- Bierz ten obóz – mówi w końcu – coś wymyślimy, tylko zdaj to cholerne kolokwium.
- Jezu, Julka, kocham Cię! – naprawdę ją kocham a w tej chwili zrobiłabym dla niej wszystko.
- Wiem, wiem – gdera – tylko się nie odzywaj pierwsza, dobra?
- Wszystko co zechcesz!
- Chcę poznać tego faceta.
-Jakiego faceta? – Skąd Ona wie? Nic nie powiedziałam.
- Ola – wyobrażam sobie jak przewraca oczami – znam Cię dłużej, niż ktokolwiek inny.
- Zobaczę, co da się zrobić – śmieję się do słuchawki.
                Przecież byłyśmy razem jeszcze przed urodzeniem. Czasem boję się o czymś intensywnie myśleć, bo wydaje mi się, że Julka to czuje. Czasem mam wrażenie, że Ona prowokuje moje myśli a przecież dzieli nas tyle kilometrów. Dlaczego my nie mieszkamy razem? To moja wina. Tylko, że wtedy nie poznałabym Adama. A gdyby Julka studiowała w Krakowie? Nie, ona nie zmienia tak łatwo raz podjętej decyzji. Na razie musi tak zostać.
                Wracam do pokoju, chemia czeka. Jakoś mi lżej, kiedy wiem, że Julka mi pomoże. Jutro zapłacę za obóz pieniędzmi, które zarobiłam. Wyjazd na obóz narciarski to też podróż, więc nie mam wyrzutów sumienia. Muszę jeszcze skoczyć do sklepu z płytami. Podobno Adam kolekcjonuje nie tylko płyty kompaktowe. Kupię mu jakąś płytę, może coś z Jazzu? Jest taki sklepik blisko Rynku, facet sprawia wrażenie obeznanego, więc coś mi doradzi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz