- No i jak było? – Ola nie mogła się doczekać, kiedy
wrócę.
Dobrze,
że Ewy nie ma. Robię herbatę i wreszcie udaje mi się coś zjeść. Jestem okropnie
głodna. Pomiędzy kęsami kanapki opowiadam wszystko Oli, a ona wpatruje się we
mnie z niedowierzaniem.
- Zapłacili Ci pięć tysięcy za
jeden dzień? – jest pod wrażeniem.
- Piotr powiedział, że czasem
zdjęcia ma się raz w miesiącu a czasem 3 razy w tygodniu, więc to i dużo i
mało.
- Też prawda – Olka kiwa głową.-
Szkoda, że musiałaś zmyć makijaż.
- Też żałuję. –dotykam włosów –
Jakby co, to Ty mi zrobiłaś fryzurę.
- Ja? – Ola ogląda moje włosy –
Ależ jestem zdolna!
- Ustaliłyśmy z Julką, że na
razie nie mówimy rodzicom – patrzę na Olę wymownie – a Ewa jest ze Skarżyska i
dyskrecja nie jest jej mocną stroną.
---
Uczyłyśmy
się z Olą jakieś trzy godziny, ale kiepsko nam szło. W poniedziałek kolokwium z
chemii. Ważne, bo można być zwolnionym z egzaminu, jak się ma same piątki. Obie
mamy szansę. Oli szczególnie zależy, bo ma jechać z rodzicami na święta do
cioci w Niemczech. Ale jej dobrze, zobaczy rozwalony mur w Berlinie.
Zazdroszczę jej. Chciałaby strasznie móc podróżować. Będę odkładała zarobione
pieniądze i będę zwiedzała świat. Chcę zobaczyć Niemcy i Włochy i Francję.
Dobrze, że nie musimy już prosić o wizy. Oglądam się jeszcze raz w lustrze:
jest dobrze. Pomalowałam się podobnie jak rano. Nie zdecydowałam się jednak na
czerwoną szminkę. Włożyłam ją do torebki jak talizman.
- Idziemy? – zaglądam do Oli.
- O kurde! – Olka okręca mnie
dookoła – ale super wyglądasz.
- Myślisz, że tylko Ty możesz? –
Ola ma fantastyczne ciuchy od tej cioci z Niemiec i potrafi je nosić.
Mam
na sobie białą koszulową bluzkę, spódniczkę z Hofflandu i samonośne pończochy,
które dziś zdobyłam. Chyba ze sto razy sprawdzałam, czy koronka nie wystaje
spod spodu, jak siadam. Nie spinałam włosów. Wyglądają teraz bardziej
naturalnie, bo po tych kilku godzinach trochę się wyprostowały. Specjalnie nie
zakładałam jeszcze płaszcza, żeby się pokazać Oli. Też wygląda świetnie w
dżinsowej spódniczce i opiętej bluzeczce w cętki. Też założyła pończochy.
Dostała je ode mnie. Ola ciągle czymś się ze mną dzieli. Tak przyjemnie się
odwzajemnić, zwłaszcza czymś takim, jak samonośne pończochy przed randką.
- Ty, chłopaki idą! – Ola łapie
mój płaszcz i wpycha mnie za szafę zasłaniającą wejście do pokoju. – Nie
pokazuj się od razu.
- To ja idę po Olę – słyszę głos
Adama.
- Nie idź, – woła Ola – ona jest
tutaj!
Czekam
chwilę i wychylam się zza szafy. Efekt jaki wywołałam, przerasta moje
oczekiwania.
- Może być? – uśmiecham się
zalotnie.
- Możemy stąd nie wychodzić? –
Adam ma uśmiech kota, który odkrył garnek ze śmietanką.
Przez
całą drogę do kina Adam co chwila dotyka moich włosów. Gdybym wiedziała, że tak
mu się spodobają, to częściej bym je kręciła albo zrobiła trwałą. Przed
„Kijowem” jest tłum ludzi. Koniki zaczynają sprzedawać bilety. Przeciskamy się
do wejścia i Artur pokazuje bilety. Kiedy oni je kupili? Ola wzrusza ramionami
na mój pytający wzrok i ruszamy za chłopakami na sam szczyt sali. Aha, siedzimy
w ostatnim rzędzie w środku – najlepsze miejsca, postarali się. Obok nas mamy
jeszcze dwa wolne miejsca, po jednym z każdej strony. Siadamy z Olą w środku a
chłopaki na zewnątrz. Sala szybko się zapełnia i szybko okazuje się, że jedyne
wolne miejsca to te koło nas.
- Wolne te miejsca? – jakiś
pryszczaty chłopak zainteresował się miejscem obok Artura.
- Nie, - odpowiada Artur –
czekamy na znajomych.
Kto
jeszcze ma przyjść? Mam nadzieję, że nie Pawełek. Światło przygasa i zaczyna
się „Kronika”, potem reklamy.
-Kto jeszcze przyjdzie? – pytam
szeptem Adama.
-Nikt – wydaje mi się, że się
uśmiecha – chcieliśmy mieć trochę prywatności.
Kiedy
odwracam głowę, widzę, że Ola i Artur całują się niezainteresowani tym, co jest
na ekranie. Nie pochwalam wyrzucania pieniędzy w taki sposób, ale nie mogę się
oszukiwać, że mi to nie zaimponowało. Czy my też się będziemy całować? Pewnie
tak. Czekam chwilę. Zaczyna się film. Czekam. Nic. Czy ja mam zacząć? Film
zaczyna mnie wciągać. Zerkam na Adama – albo film go zainteresował albo udaje,
żeby się ze mną podrażnić. Zerkam w prawo. O bożym świecie zapomnieli. Im to
wolne miejsce rzeczywiście się przydaje. Adam bierze moją dłoń i zaczyna
masować mi palce. Powoli przesuwa kciukiem od opuszek aż do dłoni. Teraz każdy
palec osobno. Teraz wnętrze dłoni i nadgarstek. Jakie to przyjemne. Unosi moją
dłoń do ust i zaczyna skubać zębami koniuszki palców. Czuję, że robi mi się
ciepło. Przyjemny dreszcz przebiega mi po plecach, gdy Adam językiem zatacza
kółka we wnętrzu mojej dłoni. Oddech mi przyspiesza. Czuję zęby Adama u
podstawy kciuka.
- Podoba Ci się? – szepcze mi do
ucha i muska ustami moją szyję.
- Film? – mruczę – bardzo.
Dłoń
Adama zatrzymuje się na chwilę. Zaskoczony odpowiedzią? Czuję Go teraz na
kolanie. Sunie powoli palcem w górę. Delikatnie, ale zdecydowanie zdobywa
kolejne centymetry. Czekam w napięciu aż dojdzie do koronki. Staram się
uspokoić oddech. Niespodzianka! Palec nieruchomieje i nagle czuję całą ciepłą
dłoń na moim udzie. Dłoń sunie wzdłuż koronki na zewnątrz, a potem do środka.
Odchylam się lekko na fotelu i rozsuwam odrobinę nogi.
- Mała – dłoń sunie do wnętrza
moich ud – prowokujesz mnie!
- Wiem – dłoń sunie wyżej.
Adam
nachyla się znowu do mojej szyi. Nagle kciukiem dotyka mojego czułego punktu.
Niechcący? Wstrzymuję oddech. Boję się ruszyć. Wydaje mi się, że wszyscy słyszą,
jak serce mi wali. Zerkam w bok i widzę, że Ola jest przechylona do Artura.
Słabo mi.
-Nie brakuje Ci tlenu? – Adam
cofa rękę, a ja biorę głęboki wdech.
Znów
sunie powolutku w górę. Nie zatrzymuję Go. Czy powinnam? Jesteśmy w kinie
pełnym ludzi, a on mnie pieści. Nikt tego nie zauważy, głupia! Chcę tego,
pragnę. Dłoń sunie w górę. Dotyka mnie tak delikatnie... Robi to celowo! Och,
czuję ucisk w brzuchu. Jeszcze raz to samo. Co mnie obchodzą Ci ludzie wokół?
- Nie mogę chodzić z Tobą do kina
– słyszę Adama tuż przy moim uchu – Strasznie mnie rozpraszasz.
Dłoń
wysuwa się spod spódniczki i wędruje do mojej brody. Po chwili czuję język
Adama w ustach. Zdaje się, że niewiele zapamiętam z tego filmu, ale nie żałuję.
---
- Idziemy na piwo? – Ola wychyla
się z objęć Artura.
- Ale tylko jedno – Zerkam na zegarek. – W poniedziałek koło z
chemii!
- Ważne? – Adam nagle poważnieje.
- Ważne - mówię równie poważnym
tonem – od tego zależy, czy nas zwolnią z egzaminu.
- Chyba zgłupieliście? – Artur
patrzy na nas jak na wariatów – nie ma jeszcze dziesiątej.
- Dlatego idziemy – mówię
spokojnie – ale przypominam Ci, że jesteśmy z Olą na pierwszym roku, a nie na
trzecim jak ty.
- Co za różnica? – Artur wzrusza
ramionami.
- Pierwszego roku się nie
powtarza – wtrąca się Ola – wylatuje się!
- Dziewczyny mają rację – Adam
nieoczekiwanie bierze naszą stronę – mamy plany na Sylwestra i na ferie a przy
niezdanym egzaminie wezmą w łeb.
- Jakie plany? – jestem
zaskoczona
- Chciałbym, żebyś poszła ze mną
na Sylwestra – Adam przytula mnie mocniej.
- Dobrze – nie myślałam o tym,
ale chyba na to liczyłam – a dokąd?
- Koleżanka organizuje imprezę w
domu pod Krakowem – Adam przygląda mi się chwilę – chyba, że wolisz iść na bal,
to coś znajdę.
- Nie, domek jest OK. – patrzę na
Olę. Miała jechać z Rodzicami.
- My się już dogadaliśmy – patrzy
na Artura – zobaczymy się w ferie.
- To jest druga sprawa. – Adam
zwraca się znowu do mnie – Jest obóz narciarski z Waszej uczelni. Jadą nasi
znajomi i trzymają dla Was dwa miejsca. Pojedziecie?
- Muszę pogadać z rodzicami. –
wzdycham – Powiem Ci pojutrze, dobrze?
- Super – Adam całuje mnie w usta
– to szukamy czegoś tutaj czy do Rynku?
- Skoro mamy czas tylko na jedno
piwo, to może do Klubu Jazzowego? – wyczuwam w głosie Artura nutę gniewu.
O
co mu chodzi? Nic na to nie poradzimy, że musimy się uczyć. Oni nie mają aż
tylu zajęć, co my i nie mają noża na gardle. Pierwszy rok zawsze ma przerąbane,
ale na medycynie szczególnie. Patrzę na Adama szukając poparcia, ale on patrzy
krzywo na Artura. Co znowu? Nie chce do tego klubu? Myślałam, że lubi Jazz. Zabrał mnie do kina na „Cotton
Club”. Wchodzimy do bramy z nieoświetlonym szyldem. Sama bym tu w życiu nie
trafiła. Z bramy przez ciężkie drzwi na schody w dół. Kolejne drzwi i uderza
nas muzyka, gwar i mieszanina zapachu alkoholu, perfum i papierosów. Szatniarz
uśmiecha się do nas przyjacielsko, jak do znajomych. Sala nie jest duża, ale
wygląda jak z filmu z lat trzydziestych. Nie miałam pojęcia, że w Krakowie jest
coś takiego, że w Polsce jest cos takiego. Stoliki są różne, ale generalnie
małe, jak karciane. Krzesła też pomieszane. Nie ma miejsc, tylko stołki przy
barze. W kącie scena i… O rany, muzyka na żywo! Patrzę na Olę a ona na mnie.
Pianino, kontrabas i trąbka! Super! Grają muzykę z lat trzydziestych a nie
Jazz. Idziemy do baru.
- Cześć Artur! – szczerzy się
barman – O, Adam, cześć!
Podają
sobie ręce. Artur jest wyluzowany, za to Adam nie bardzo. Nie rozumiem, miejsce
jest fantastyczne. Siadamy z Olą na barowych stołkach. Zakładam nogę na nogę, a
co tam widoczny pas koronki. Barman podaje nam piwo i macha do chłopaków na
scenie. Odmachują nie przerywając gry.
- Nie grasz dzisiaj? – barman
patrzy na Adama pytająco
- Nie – krzywi się – dzisiaj
nie. Nie mam sprzętu.
Patrzę
na Adama zdumiona. To on gra? Kiedy On to wszystko robi?
- Na czym grasz? - unoszę brwi.
- Na saksofonie – wzrusza
ramionami.
- A zagrasz nam kiedyś? – oglądam
się na Olę i Artura.
- Jeśli chcesz – dotyka kciukiem
moich ust i coś z nich ściera. Albo zjadłam szminkę albo odwraca moją uwagę od
tematu grania.
- Poprawię makijaż – mówię i
zsuwam się zgrabnie ze stołka. W końcu zrobiłam to dwadzieścia razy dziś rano.
– Gdzie jest toaleta?
- Zrób coś miłego dla barmana! –
Barman odsuwa swoją potężną sylwetkę i ukazuje nam się plakat z Marilyn Monroe
z filmu „Półżartem, półserio” i pod spodem napis: Zrób coś miłego dla barmana:
popraw makijaż i bieliznę przy barze.
- Dobre – mówię - A może być
tylko makijaż i nie czekając wyciągam czerwoną szminkę.
Patrzę
na Adama, patrzy ubawiony jak rozsiadam się znowu na stołku i powoli maluję
usta przy małym lusterku, przechylona w stronę barmana. Posyłam barmanowi
buziaka z miną podobną do tej jaką ma Marilyn na plakacie. Podoba się! Barman
się oblizuje. Zerkam na Adama, a on kładzie mi rękę na udzie i grozi palcem.
Nic z tego, bielizna nie! Popijam łyk piwa i zerkam na Olę.
- Ładnie Ci w czerwonej szmince –
mówi – wyglądasz seksownie.
- Ola! – czerwienię się a ona
chichocze.
- Cześć Adam! – jakiś potężny
facet w skórze klepie Adama po plecach – coraz lepsze towary przyprowadzasz i
coraz młodsze – taksuje wzrokiem mnie i Olę.
- Cześć Boguś – Adam się nie
śmieje – Z wiekiem wzrok Ci się poprawia – cedzi przez zaciśnięte zęby.
Artur
rechocze i też wita się z facetem. Nie przedstawiają nas. Przyglądam się
ukradkiem gościowi. Ma około czterdziestki, jest umięśniony, ale ma brzuszek, na
czole zakola, włosy w kucyk. Jest dobrze ubrany, skórzana kurtka i dżinsy, mimo
nadwagi jest dość atrakcyjny. Wyciąga do Oli łapę ze złotym sygnetem.
- Bogdan jestem! – całuje Olę w
rękę
Teraz
wyciąga łapę do mnie. Wyciągam rękę pewnym gestem.
- Aleksandra – mówię krótko z
lekkim uśmiechem.
Facet
patrzy mi w oczy w takim wyrazem jakby chciał mnie zjeść. Przełykam ślinę, a on
powoli podnosi moją dłoń. Zamiast po prostu ją musnąć ustami, dotyka jej i
wciąga powietrze, jakby ją wąchał. Dziwne uczucie! Nie wiem co robić bo facet
nie puszcza mojej dłoni tylko przesuwa po niej ustami jakby całował nie dłoń
ale inne usta. Mam gęsią skórkę, ale to nie jest niemiłe. Unosi głowę z
drapieżnym uśmiechem na twarzy. Ma kły dłuższe niż inne zęby i chyba to
powoduje, że ma taki drapieżny wygląd. Marszczy nos jak zwierzę.
- Poezja – mruczy cicho.
- Nie przyzwyczajaj się. – Adam
staje blisko mnie i obejmuje mnie w pasie zmuszając faceta do zrobienia kroku w
tył. Zaznacza terytorium?
Bogdan
przesuwa kciukiem po swoich ustach i chciwie mi się przygląda. Dziwnie się
czuję. Powinnam być oburzona a zamiast tego czuję, że jego zachowanie mi
pochlebia. Bierze Adama za łokieć.
- Możemy pogadać? – pyta nie
spuszczając ze mnie wzroku.
- A to świnia! – mówi Ola, kiedy
Adam z Bogdanem odeszli kilka kroków. – On Cię podrywał przy Adamie.
- Dlaczego zaraz świnia? – Artur
ma niezłą zabawę – Laska mu wpadła w oko, to próbuje.
- Dobra, dobra. – mówię zła na
siebie, że nie zareagowałam tak jak powinnam. Powinnam? – Wcale mnie nie
podrywał. Poza tym jest stary i obleśny! – mówię nieszczerze.
- Chyba nie wszyscy tak uważają –
Artur zerka na faceta – żebyście zobaczyły jakie on ma laski.
- Chyba żartujesz? – prycha Ola.
- Facet ma kasę i dziewczyny to
czują – Artur patrzy na Bogdana z zazdrością – handluje dolarami i ma kasy jak
lodu.
- Są rzeczy, których nie kupisz –
upiera się Ola. Och, kocham Cię za to zdanie!
- Kiedyś przyprowadziliśmy tu
dwie fajne laski – mówi Artur niechętnie – po dwóch tygodniach zamieszkały z
Bogdanem. Obie na raz! A teraz ma ochotę na Ciebie – dodaje, patrząc na mnie.
- Wcale nie ma na mnie ochoty! –
jestem zła, że nie byłam niemiła dla tego „cinkciarza”.
- Właśnie, że tak! – Artur szczerzy
do mnie zęby – Zobaczysz zaraz, co Adam na to.
Faktycznie
Adam wraca do nas. Patrzy na mnie chwilę z poważną miną.
- Sprzedałem Cię – mówi w końcu i
zaciska szczęki – Boguś daje mi za ciebie malucha.
- Co? – przecież wiem, że żartuje
– Sprzedałeś mnie za malucha?
- Masz rację. – Adam przez chwilę
się namyśla – Idę się targować!
Łapie
mnie nagle wpół i przysuwa się blisko. Zanurza twarz w moich włosach i gryzie
mnie w ucho.
-Auuu! – łapię się za ucho i
marszczę brwi – za co?
- Wiesz za co! – Adam patrzy na
mnie jak mały obrażony chłopiec. Wydyma usta.
Uwielbiam
tę minę. Po prostu nie mogę się nie roześmiać. On jest zazdrosny! Mój kochany
Adam jest o mnie zazdrosny. Nigdy tego nie okazywał. No, bo nigdy nie miał
powodu by być zazdrosnym. Nie znaczy, że teraz ma powód. Nigdy bym niczego nie
zrobiła z tamtym facetem. Brrr! Z nikim innym też nie, ale Adam nie musi o tym
wiedzieć. Sięgam po piwo. Adam jest zazdrosny! Uśmiecham się do niego i mrużę
oczy. Jest zazdrosny!
- Prowokujesz mnie – szepcze mi
do ucha.
Kocham go!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz