Nie mogę się doczekać powrotu do
Krakowa. Zauważyłam, że zaczynam „wracać” do Krakowa a „wyjeżdżać” do domu.
Kiedy pierwszy raz zobaczyłam to miasto, po prostu wiedziałam, że to moje
miejsce. Teraz, kiedy poznałam Adama jeszcze bardziej to czuję. Rozmowa, którą
odbyłam z mamą Roberta na chwilę mnie zbiła z tropu, ale już odchodzi w
niepamięć. Z każdym kilometrem, przejechanym przez pospieszny Skarżysko-Kraków,
czuję się coraz pewniej. Adam po mnie wyjedzie i będziemy się przytulać i
całować. Na tę myśl robi mi się jakoś tak ciepło koło serca. Jest nam razem tak
dobrze. Kocham go.
- Tęskniłem – nasze spragnione
usta przywierają do siebie na dłuższą chwilę.
Odrywamy
się od siebie i patrzymy sobie w oczy. Adam przez chwilę się namyśla, po czym
pyta:
- Może zamiast do akademika,
zabiorę Cię do siebie?
- Może najpierw do akademika a
potem do Ciebie? – muszę to wszystko ogarnąć.
Idziemy
do samochodu i po chwili już jedziemy do miasteczka. Zastanawiam się, czy Piotr
zostawił dla mnie wiadomości. Mówiłam mu, że jadę na narty, ale wracam jeszcze
w lutym. Na portierni siedzi jakiś nowy gość. Pytam o listy do 118 i dostaję
cały plik kartek i kopert. Część jest do Ewy. Widocznie jeszcze nie
przyjechała. Piotr zostawił mi trzy wiadomości z prośbą o kontakt, ostatnia z
wykrzyknikiem. OK., zaraz zadzwonię. Jest jeszcze kartka z białą różą. Na
odwrocie moje nazwisko, ale nie ma tekstu ani podpisu. Może to od Roberta? Nie,
to nie jego charakter pisma. Pewnie ktoś robi mi kawał. Wyrzucam kartkę do
kosza w holu. Adam patrzy zaskoczony.
- Kogo tak potraktowałaś?
- Nie wiem, nie podpisał się lub
nie podpisała.
- Cichy wielbiciel – marszczy
brwi.
- Masz, ja muszę zadzwonić i
zaraz przyjdę – podaję Adamowi klucz do pokoju.
- Poczekam tu – opada na fotel w
holu.
Idę
na portiernię i dzwonię do Piotra.
- Gdzieś ty się podziewała? –
burczy na dźwięk mojego głosu.
- Ja też się cieszę, że cię
słyszę – szczebioczę – właśnie wróciłam!
- Za dwa tygodnie, czyli w
połowie marca mamy dużą imprezę w Łodzi. Chciałbym żebyś przyjechała w czwartek
i została do poniedziałku – od razu przechodzi do konkretów.
- Jezu, Piotr, to prawie tydzień.
Muszę załatwić sobie zwolnienie z zajęć – kręcę głową.
- Słuchaj, to duża sprawa – Piotr
jest nieustępliwy – Od tego zależy, czy uda mi się załatwić Ci coś fajnego na
wakacje. Przemyśl to!
- Odezwę się w środę. OK.? – mam
się nad czym głowić.
- OK – Piotr się rozchmurza –
Fajnie było?
- Pod każdym względem! – dobrze,
że nie może zobaczyć mojej miny.
Adam
patrzy pytająco, kiedy idę w jego stronę zasępiona.
- Coś się stało?
- Nie, ale muszę jakoś załatwić sobie
zwolnienie z jednych zajęć – wzdycham – Piotr chce, żebym przyjechała w marcu
do Łodzi na kilka dni.
- Nie podoba mi się to – Adam
patrzy na mnie z dezaprobatą.
- Trudno – śmieję się –będziesz
musiał z tym żyć.
- Ola! – Adam tarasuje sobą drzwi
do mojego pokoju – sama mówiłaś, że to pierwszy rok. Musisz chodzić na zajęcia.
- Wiem, ale to tylko jeden raz –
o co mu chodzi? – To dla mnie ważne.
- Wiem, ale wolałbym, żebyś nie
narobiła sobie kłopotów – Adam patrzy poważnie.
- Adam, przestań! – odkładam
torebkę na krzesło – Wszystko odrobię. Chcę tylko przełożyć zajęcia, a nie iść
na wagary!
Stoję
w rozkroku z rękami na biodrach. Adam naprzeciw mnie w podobnej pozie. O co mu
chodzi? Za kogo on się uważa? Nie jest moim ojcem, tylko chłopakiem. Marszczę
czoło. Adam patrzy na mnie przez dłuższą chwilę i w końcu odpuszcza.
- Dobrze – mówi – w takim razie do
wyjazdu siedzisz i się uczysz. Nie chcę, żeby Twoi rodzice mieli pretensje do
mnie, jak coś zawalisz.
No
nie! Moi rodzice? Pretensje do Ciebie? Oni nawet nie wiedzą o Twoim istnieniu!
Poza tym to tylko jedne zajęcia! Resztę da się jakoś zaliczyć. Z drugiej
strony, będzie to wymagało dodatkowego czasu na naukę. Patrzę na Adama ze
złością. Liczyłam na inne przywitanie.
- No, to chyba od razu wezmę się
za naukę – mówię powoli.
- To dobry pomysł – Adam sięga po
kurtkę, którą wcześniej rzucił na łóżko.
Patrzę
zaskoczona. Czy on wychodzi? Wkurzył się o głupie zajęcia? Nie mogę w to
uwierzyć.
- To cześć – mówię, hamując łzy
złości.
- Cześć – mówi spokojnie i
wychodzi z pokoju.
Zostaję
na środku pokoju sama i czuję jak łzy napływają mi do oczu. Nasza pierwsza
kłótnia. O taką głupotę! Jestem zła na siebie. Po co mu powiedziałam? Ja się
chyba nigdy nie nauczę trzymać języka za zębami. Łzy płyną mi po policzkach.
Nagle drzwi się otwierają i ukazuje się w nich Adam. Patrzy na mnie zaskoczony.
I po chwili już jest przy mnie.
- Nie płacz, głuptasie – tuli
mnie i całuje moje mokre policzki.
- Byłam zła, że wyszedłeś –
pociągam nosem.
- Ale wróciłem – całuje mnie w
usta – nie chcę, żebyś płakała przeze mnie. Po prostu się martwię. No, nie
płacz.
Tulę
się do jego piersi. Pachnie tak miło, tak kojąco. Wdycham jego zapach i czuję
się tak wspaniale. Martwi się o mnie, dlatego się zdenerwował. Unoszę głowę i
szukam jego ust. Ewa przyjedzie dopiero w nocy. Mamy czas tylko dla siebie. A
może iść do Adama? Tak przyjemnie się z nim godzić. Nie, zostańmy tu. Jutro
trzeba iść na zajęcia, ale teraz mamy dla siebie kilka godzin. Zsuwam mu kurtkę
z ramion i wsuwam ręce pod sweter. Unosi ręce i po chwili sweter ląduje na
podłodze obok kurtki. Teraz kolej na mnie: sweter, bluzka...
- Adam, zamknę drzwi – odrywam
się od niego na chwilę i przekręcam klucz.
Kiedy się
odwracam, Adam stoi już bez koszuli. Patrzę na jego tors. Przyciąga mnie do
siebie i rozpina mi spodnie. Zaraz, zaraz, nie tak szybko! Przytrzymuję je
ręką.
- Spokojnie – szepcze mi do ucha
– nic złego się nie stanie.
- Pocałuj mnie – błagam bez tchu
– pocałuj mnie tak jak w Zwardoniu.
- Och, Maleńka – Adam dyszy prosto
w moje usta – z największą rozkoszą!
Wpija
się w moje usta i zatacza językiem kręgi wewnątrz. Sunie po moim podniebieniu,
a ja czuję przyjemny dreszcz. Adam zsuwa mi ramiączka stanika i uwalnia moje
piersi. Po chwili już czuję mocny ucisk jego dłoni na prawej piersi. Jęczę
cicho, kiedy pociąga za brodawkę. Czuję to tam na dole. Nagle Adam puszcza mnie
z uścisku w jakim mnie trzymał.
- Które łóżko jest Twoje? – pyta
krótko
Wskazuję
moje łóżko, a on podnosi szybko tapczan i wyciąga pościel. Jednym ruchem rozkłada
prześcieradło i na środku kładzie złożoną na cztery kołdrę. Zdejmuję skarpetki
i zsuwam spodnie. Adam szybko robi to samo i bierze mnie za rękę.
- Połóż się na brzuchu –
rozkazuje – pupa na kołdrę.
Patrzę
z dezaprobatą, ale powoli robię to, co mi karze. Ociągam się. Dziwnie się czuję
w tej pozycji.
- Ufasz mi? – Adam kuca obok
łóżka
- Tak – szepczę.
- To zamknij oczy – głos ma niski
i ochrypły.
Krzyżuję
ręce przed sobą, opieram na nich głowę i zamykam oczy.
- Moja piękna – Adam odgarnia mi włosy
i szepcze mi do ucha tym swoim seksownym głosem.
Klęka
za mą i całuje moje plecy. Zaczyna od karku i sunie w dół. Szczypie je zębami,
aż przeszywa mnie dreszcz podniecenia. Jego klatka sunie teraz po moich plecach
i pośladkach. Powoli zsuwa mi majteczki. Nie reaguję. Powiedział, że mam mu
zaufać. Rozsuwa mi nogi. Nie stawiam oporu, choć brak mi tchu z wrażenia.
- Grzeczna dziewczynka – Adam kładzie
się na mnie oparty na łokciach i kolanach żeby mnie nie przygnieść – Czujesz
go?
Przyciska
do moich pośladków biodra i czuję przez bokserki twardy członek. Oddycham
szybciej. Porusza się jakby chciał we mnie wejść, ale nadal jest w bokserkach.
Za to czuję, że jestem mokra. Wyginam się unosząc pupę. Adam znów unosi się na
kolana i sunie ręką po moim udzie. Och, jak bardzo pragnę żeby mnie dotknął
TAM! Rozsuwam mocniej nogi i czuję jak Adam powoli gładzi mnie palcem.
- Jaka jesteś wilgotna – głos ma
ochrypły – jaka spragniona.
- Adam – jęczę – już nie mogę.
- Możesz, Maleńka, możesz.
Palec
porusza się w górę i w dół, a ja czuję, że kręci mi się w głowie.
- Adam – jestem bez tchu –
proszę.
- Jeszcze trochę – kładzie się
obok mnie i gryzie mnie lekko w ramię – daj mi się tobą nacieszyć. Jesteś taka
czuła, uwielbiam to.
Jestem napięta
do granic wytrzymałości. Adam nie przestaje mnie pieścić, ale nie pozwala mi
skończyć. Rozchylam usta, brak mi tchu…
- Rozsuń szerzej nogi – Adam
przywiera do mojego biodra.
Robię,
co każe. Niech tylko pozwoli mi już dojść. Nie mam już siły. Mógłby teraz we
mnie wejść, a ja bym się przed tym nie broniła. Ta myśl mnie przeraża, ale
jednocześnie podnieca. Czuję się taka bezbronna w jego rękach. Mógłby mnie
teraz mieć, gdyby tylko zechciał…
- Adam – jęczę – błagam!
Równocześnie
dotyka kciukiem mojego małego nabrzmiałego guziczka i gryzie mnie w kark.
Wstrząsa mną spazm. Prawie doszłam, ale chcę jeszcze, jeszcze…
- Jeszcze! – i wyginam się w łuk.
Robi
znów to samo, jestem na granicy… Krzyczę w ekstazie. Na szczęście materac tłumi mój krzyk. Opadam półprzytomna
z wysiłku na łóżko. Wstrząsają mną dreszcze. Adam gładzi moje plecy. Powoli
odwracam się na bok przodem do niego. Policzki mnie pieką. Dopiero teraz otwieram
oczy i napotykam wzrok pełen zachwytu.
- Co ja bym mógł z tobą zrobić… –
szepcze mi do ucha, wtulając się w moje włosy.
- Boję się nawet pomyśleć –
szepczę i przymykam oczy.
Tulimy
się do siebie. Adam wyciąga spode mnie kołdrę i okrywa nas oboje. Leżymy tak
bez słowa wsłuchując się w swoje oddechy. Czuję wszystkie mięśnie. Mam takie
ciężkie powieki...
- Adam – szepczę – nie możemy
zasnąć.
- Wiem – uśmiecha się – nie
zasnę, ale ty śpij. Jesteś wykończona.
- Powinnam zająć się Tobą – nie
mam siły otworzyć oczu.
- Powinnaś spać – całuje mnie w
policzek.
Dzwoni budzik.
Otwieram oczy i szybko go wyłączam. Na łóżku obok śpi Ewa, nie obudziła się.
Nie słyszałam, jak weszła. Adam ją wpuścił? Przypominam sobie wczorajszy
wieczór i siadam na łóżku. Nie mam na sobie piżamy. Szybko wyskakuję z łóżka i zakładam
szlafrok, leżący na podłodze obok łóżka. Kto go tu zostawił? Adam? Wsuwam ręce do
kieszeni i wyciągam złożoną karteczkę.
„Klucz
zostawiłem w recepcji.
Jesteś
niesamowita!
A.”
Budzę Ewę i
biegnę pod prysznic. Jestem niesamowita? Ja? To Ty jesteś niesamowity!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz