Nie mogę sobie
znaleźć miejsca. Kiedy ten Adam wreszcie przyjedzie? Pocieszam się, że Olka jest tak samo
zniecierpliwiona czekaniem na Artura. Idę do łazienki i jeszcze raz sprawdzam w
lustrze, jak wyglądam. Wyjątkowo wytuszowałam rzęsy. Przechylam głowę do tyłu.
Aua, kark boli przy każdym ruchu. Podnoszę ręce do góry. Ramiona też mam
obolałe. Siniak na udzie zmienił kolor na zielonkawy i boli przy każdym
dotknięciu. Dobrze, że przestałam padać przy próbie zachowania równowagi.
Pomysł z instruktorem był genialny - „Pal sześć” sweterek. Umiem utrzymać układ
i wreszcie zrozumiałam o co chodzi z tym pochylaniem do przodu. Nawet Ola ze
zdziwieniem zauważyła, że już nie jeżdżę jakbym siedziała na sedesie. Trudno
uwierzyć, że w ciągu dwóch lekcji można tyle z człowieka wydobyć. Prawdę
powiedziawszy to sama jestem zdziwiona, że tyle się nauczyłam i jeszcze sprawia
mi to przyjemność.
- Jest tu kto?- Artur wsuwa głowę
do pokoju chłopaków
Ola
rzuca mu się na szyję a ja przeciskam się bokiem i wybiegam na korytarz. Adam
powoli rozpina kurtkę. Jest taki przystojny, gdy tak stoi bez czapki ze
zwichrzonymi włosami. Kiedy podnosi głowę, zarzucam mu ręce na ramiona i szukam
jego ust. Tak długo czekałam na tę chwilę. Przed chwilą wszedł z dworu i jest
zimy, usta też ma zimne. Delikatnie dotykam językiem jego zębów i sięgam dalej.
Nie broni się ale mi nie pomaga. Wciągam powietrze nosem nie przerywając
pocałunku. Przywieram do niego cała, jakbym chciała wynagrodzić sobie te trzy
dni czekania i wysiłku. Wreszcie czuję jak język Adama wślizguje się do moich
ust. Zaczynam go ssać, najpierw delikatnie potem coraz bardziej chciwie. Czuję
jak silne ramiona obejmują mnie i dosłownie zapiera mi dech, gdy na podbrzuszu
czuję napierającą na mnie twardość. Nie wytrzymam dłużej, brak mi tchu, drżą mi
uda, chyba zaraz upadnę. Wreszcie odrywamy się od siebie dysząc jak po biegu.
Adam ma tak zaskoczoną minę, że nie mogę powstrzymać uśmiechu.
-Ale powitanie! – mówi wreszcie
–proszę więcej takich.
Na
szczęście wszyscy chcą się przywitać, więc w ogólnym zamieszaniu udaje mi się
ukryć rumieniec. Patrzę ukradkiem na Olę, ale ona jest tak zajęta Arturem, że
nawet na mnie nie spojrzy. Jezu, co to było? Czuję, że jestem wilgotna i po
plecach przebiega mi dreszcz. Patrzę jak Adam wita się ze wszystkimi. Po kolei
wchodzą z korytarza do pokoju, idziemy za nimi. Kiedy wchodzimy Adam nagle
chwyta moją dłoń.
- Przepraszam Państwa, ale muszę
się jeszcze raz przywitać – wyciąga mnie na korytarz i zamyka drzwi. Popycha
mnie lekko na ścianę i przywiera do mnie ustami. Kręci mi się w głowie gdy
wdziera się językiem głęboko do moich ust. Czuję jak kładzie mi dłoń na szyi,
kciukiem unosząc lekko brodę. Jestem tak bezbronna pod jego naporem. Wciągam z
trudem powietrze. Nie przestawaj – błagam w myślach. Uciska mnie w brzuch
twardą wypukłością spodni. Rozsuwam nogi i czuję twarde udo wsuwa się śmiało
między moje drżące kolana. Jak długo to trwa? Wszystko wokół wiruje. W dole
brzucha czuję ucisk. Pragnę Go. Oszałamia mnie to uczucie. Próbuję cofnąć głowę,
ale za mną jest ściana. Jęczę cicho. Adam powoli krąży językiem wokół mojego. Wreszcie
wysuwa się z moich ust i delikatnie szczypie wargami moją brodę i szyję.
-Tęskniłem – szepcze mi
chrapliwie do ucha.
-Wiem – mam sucho w gardle- Czuję
to.
Potrzebujemy
kilku minut aby się uspokoić. Wracamy do pokoju ku ogólnej uciesze pozostałych.
-Jak powitanie? – Justyna
przygląda się moim rumieńcom.
- Cudowne - szczerzę zęby w uśmiechu. Co tam siniaki i
obolałe mięśnie. Adam tu jest.
---
Jedziemy
obok siebie orczykiem w górę. Słońce grzeje nam prosto w twarz. Przed sobą
widzę Olę z Arturem, który co chwila nachyla się na nią. Nawet na wyciągu nie mogą
przestać. Jak dzieci. Wzdycham.
-Boisz się – Adam nachyla się i
muska mój nos swoim.
-Czego? – uśmiecham się – Ciebie?
- Słyszałem, że bardzo się
starałaś podszkolić w narciarstwie przed moim przyjazdem.
- Po prostu nie chciałam żebyś
tracił czas na użeranie się z bezwładną masą – mówię, jakby to było coś
oczywistego. – Chyba lepiej podnosić kwalifikacje niż bawić się w nauczanie
początkowe?
- Czas spędzony z Tobą nigdy nie
jest stracony – mówi przyglądając mi się z powagą – pamiętaj o tym.
- OK. – co ja takiego
powiedziałam? Chciałam być zabawna.
- No, to pokaż, co potrafisz! –
Adam zgrabnie wypycha mnie z orczyka i po chwili jest tuż obok mnie.
Powoli,
pamiętając o wszystkich poleceniach instruktora zjeżdżam w poprzek stoku.
Wbijam kijek, wychodzę w górę i zwrot. Teraz w drugą stronę. Coraz szybciej,
ale bez przesady. W połowie zatrzymuje się i patrzę w górę. Słońce jest zbyt
jasne i czuję, że oczy mi łzawią mimo okularów. Ktoś zjeżdża pięknym stylem:
szu, szu, szu, szu, bez wysiłku. Pióropusze śniegu pojawiają się na zmianę po
prawej i lewej stronie. No, oczywiście, to Adam. Hamuje z wdziękiem obok mnie.
- Nieźle! – jest zadowolony –
postaraj się tylko nie skręcać ciała za nartami. Tylko biodra i nóżki pracują,
barki nie.
Łatwo
powiedzieć. Muszę pamiętać o tylu sprawach a On mi jeszcze dokłada barki. Moje
barki najchętniej zostałyby w domu, w łóżku. A reszta ciała dołączyłaby do nich
z ochotą. Niestety trzeba jechać. Adam zostaje z tyłu.
- Pięknie! –o, mój instruktor –
Tylko tak dalej! – uśmiecha się.
- Dziękuję, będę się starać !
Zwrot
i do przodu, zwrot i do przodu. Ooo, Adam jest już przy mnie. Oddycham trochę
szybciej, podniecona jazdą i pochwałą.
- Zostajesz na trzy dni sama i
już muszę odganiać Twoich wielbicieli – Adam patrzy na mnie podejrzliwie.
Droczy się.
- To mój instruktor – mówię z
wyższością podjeżdżając do orczyka – pochwalił mnie.
- Wcale się nie dziwię. Masz
talent. – Adam łapie orczyk i jedziemy w górę - Chyba, że Justyna mnie
bajeruje.
- Co masz na myśli? – a więc
gadał o moich nartach. Ciekawe, czy wszystko mu powiedziała?
- Nic szczególnego – wycofuje się
nagle. – Po prostu uważam, że świetnie sobie radzisz. Mówiłaś, że nie umiesz
jeździć na nartach.
- Tak mówiłam? –kiedy tak
mówiłam? Aha, jak mi proponował ten obóz. – może kłamałam.
-Może… - zsuwamy się z orczyka i
Adam podjeżdża blisko, bardzo blisko. Wypina się z nart.
Nagle
czuję, że wypina mi but z wiązania, potem drugi i łapie mnie wpół. Lecimy oboje
w śniegowy puch. Nawet nie zdążyłam krzyknąć. Adam przekręca mnie tak, że leżę
na nim. Zsuwa rękawiczki i ujmuje moją twarz w dłonie.
- To kłamałaś czy nie? – dotyka
moich ust a ja zamykam oczy – patrz na mnie! Kłamałaś?
- Nie – nie mogę Cię okłamać,
głupi – ale mi zależało, żeby się nauczyć.
- Zdaje się, że ktoś naopowiadał
Ci głupot o mnie – znowu dotyka moich ust.
- No, tak to nie pojeździcie –
Pawełek patrzy na nas z góry.
- O wilku mowa – Adam patrzy na
niego dziwnie – A co, zazdrościsz? – Teraz już przyciąga mnie do siebie i
całuje długo i namiętnie.
---
Dzisiaj
my idziemy w odwiedziny do chłopaków. Mieszkają niedaleko, idziemy jakieś 20
minut. Razem z nami idzie Justyna z Maćkiem i Pawełek. Kiedy dochodzimy na
miejsce, widzę Artura obrywającego sople z daszku nad oknem, będą drinki. Adam
prowadzi nas do pokoju na samej górze. Jest mniejszy niż nasz, ale
przytulniejszy i ma więcej mebli: szafa, stolik i cztery łóżka. Sadowimy się na
łóżkach parami. Biednemu Pawełkowi przypadł Kuba – brat Artura. Jakoś mi go nie
żal. Wiem, że to kolega Adama, ale nie mogę go polubić. Po prostu ma w sobie
coś fałszywego. Niby jest OK., ale pierwsze wrażenie do tej pory nigdy mnie nie
zawiodło.
- Adam, włącz jakąś muzykę –
Justyna siada z drinkiem pomiędzy nogami Maćka i opiera się plecami o jego
tors. – na pewno masz coś nowego.
Adam
podaje ostatnie szklanki chłopakom i majstruje coś przy sprzęcie na stoliku.
Przyglądam się ciekawie. To odtwarzacz kompaktowy na lśniące cieniutkie płyty
CD. Skąd On ma takie cudo? Majstruje coś z płytą i po chwili pokój wypełnia się
muzyką. Adam sadowi się za mną i po chwili mam jakby oparcia pod łokcie z jego
kolan. Czuję, jak delikatnie dmucha mi w kark. Łaskocze, ale nie chcę by
przestał. Po kręgosłupie przebiega mi dreszcz. Patrzę na Olę i Artura. Dyskutują
o czymś bardzo sobą zajęci. W końcu Ola kiwa głową a Artur zaczyna jej coś
szeptać do ucha i Ola robi się czerwona jak piwonia. Muzyka mnie kołysze,
opieram się o Adama.
- Podoba Ci się? – pyta
- Bardzo – mruczę – co to jest?
-Foreigner. „It was Yesturday”
- Ta piosenka kojarzy mi się z
tęsknotą – jest taka melodyjna, zadumana.
- Coś w tym jest – przyznaje po
chwili – Musimy częściej słuchać muzyki. Czego słuchasz?
- Wszystkiego i niczego – nie mam
szczególnych preferencji. Słucham tego, co mi się podoba. Robert słuchał
Republiki i Pink Floyd, więc ja też tego słuchałam. Ostatnio słuchałam Madonny,
bo Olka ją lubi - Maryllion – ostatnie słowo powiedziałam głośno.
- Naprawdę? – dlaczego się dziwi?
Że nie wyglądam na fankę? No to poczekaj teraz.
- Epitaph – Robert mi to puścił i
spodobało mi się.
- To dość mroczna muzyka i trudna
– przechyla moją głowę i zagląda mi w oczy.
- Czasem lubię być mroczna –
droczę się - Wolałbyś fankę AHA?
- Nie mam nic przeciwko AHA,
jeśli tylko nie spodobają się mojej dziewczynie bardziej ode mnie – przyciąga
mnie do siebie i czuję jaki jest ciepły.
Powiedział
„mojej dziewczynie”. Chodzimy ze sobą od listopada, ale nigdy tak o mnie nie
powiedział. Aż do dzisiaj. Nigdy też nie powiedział, co do mnie czuje. Nigdy
nie powiedział, że mnie kocha. Ja też nie, ale to co innego. Wiem na pewno, że
mu się podobam i to bardzo. Wiem, że gdybym tylko chciała, poszlibyśmy do
łóżka. No, ale to nie nowina, facet to facet. Tylko, że z nim mogłabym się
kochać. Kiedyś. Teraz chyba jeszcze nie? Za krótko się znamy. Właściwie, to ja
nic o nim nie wiem. Jest przystojny, seksowny, miał wcześniej dziewczyny, o
których nigdy nie mówi. Nie mówi też nigdy o rodzinie. Mimo to, rozważam seks z
Nim. Mój Pierwszy Raz. Mój pierwszy prawdziwy seks.
- Twoja myśl! – Justyna zaskakuje
mnie pytaniem.
- Seks – Rany, co ja
powiedziałam? – Epitaph kojarzy mi się z seksem – dodaję szybko.
- Naprawdę? – Adam po raz drugi
tego wieczoru wydaje się zaskoczony – To interesujące – Oblizuje wargi jakby
miał ochotę mnie ugryźć. Czuję jak krew napływa mi do policzków. Nie mogę oderwać
oczu od jego ust.
- No, czas do domu – Justyna
podnosi się z łóżka – robi się tu gorąco, a jutro trzeba wstać na narty.
Ociągam
się, ale idę na korytarz. Adam cały czas śledzi mnie wzrokiem. Krąży wokół
mnie. Fajnie byłoby zostać jeszcze... Ola też nie ma ochoty iść, ale rozsądek
bierze górę i wychodzimy w mroźną noc. Dobrze, że chłopcy nie upierali się żeby
nas odprowadzać. Będę mogła ochłonąć przed snem. Nie mogę spać w tych
cholernych górach. To jedyny minus tego wyjazdu. Ola ciągnie mnie do przodu. No
dobrze, wiem, że chce pogadać.
- Musisz mi pomóc – mówi szeptem,
kiedy oddalamy się od reszty na bezpieczna odległość – Jutro, zamiast na narty,
idę do Artura. Zostaniemy trochę w tyle i ja skręcę a Ty pójdziesz dalej sama,
OK.?
- No dobra – zgadzam się po
namyśle – a jak inni się zorientują?
- No to co – wzrusza ramionami –
oni się nie „pukają”?
- No, nie wiem – Mówię niepewnie.
Może tak, ale gdzie i kiedy?
- Co Ty, dziecko jesteś? –
przewraca oczami.
To
moja najlepsza koleżanka. Nigdy nie miałam przyjaciółek. Zawsze lepiej
dogadywałam się z kumplami. Ola podskakuje obok mnie na jednej nodze. Trochę
jej zazdroszczę, że ma za sobą ten pierwszy raz, chociaż mówi, że nie był
przyjemny. Za to potem podobno było fajnie. Może ja przywiązuję do tego za dużą
wagę? Raz już prawie to zrobiliśmy z Robertem, ale w ostatniej chwili się
przestraszyłam, a teraz to już nie jest takie proste. Ile my jesteśmy ze sobą?
Niecałe trzy miesiące. Chociaż właściwie to jestem pełnoletnia i mogę robić, co
chcę. Adam mi się podoba i tak mnie podnieca, że bez trudu mogłabym to z Nim
zrobić. Ale to niecałe trzy miesiące! OK., możemy pójść dalej, ale do końca
jeszcze nie. Muszę wiedzieć, że On mnie kocha. Pierwszy raz jest ważny. Nawet Ona
mówi, że trzeba to zrobić z kimś, kogo się kocha. Miesiąc w tę, czy w tę nie
gra roli, jak się czekało prawie 20 lat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz