czwartek, 13 lutego 2014

Epitaph



Nie mogę sobie znaleźć miejsca. Kiedy ten Adam wreszcie przyjedzie?  Pocieszam się, że Olka jest tak samo zniecierpliwiona czekaniem na Artura. Idę do łazienki i jeszcze raz sprawdzam w lustrze, jak wyglądam. Wyjątkowo wytuszowałam rzęsy. Przechylam głowę do tyłu. Aua, kark boli przy każdym ruchu. Podnoszę ręce do góry. Ramiona też mam obolałe. Siniak na udzie zmienił kolor na zielonkawy i boli przy każdym dotknięciu. Dobrze, że przestałam padać przy próbie zachowania równowagi. Pomysł z instruktorem był genialny - „Pal sześć” sweterek. Umiem utrzymać układ i wreszcie zrozumiałam o co chodzi z tym pochylaniem do przodu. Nawet Ola ze zdziwieniem zauważyła, że już nie jeżdżę jakbym siedziała na sedesie. Trudno uwierzyć, że w ciągu dwóch lekcji można tyle z człowieka wydobyć. Prawdę powiedziawszy to sama jestem zdziwiona, że tyle się nauczyłam i jeszcze sprawia mi to przyjemność.
- Jest tu kto?- Artur wsuwa głowę do pokoju chłopaków
                Ola rzuca mu się na szyję a ja przeciskam się bokiem i wybiegam na korytarz. Adam powoli rozpina kurtkę. Jest taki przystojny, gdy tak stoi bez czapki ze zwichrzonymi włosami. Kiedy podnosi głowę, zarzucam mu ręce na ramiona i szukam jego ust. Tak długo czekałam na tę chwilę. Przed chwilą wszedł z dworu i jest zimy, usta też ma zimne. Delikatnie dotykam językiem jego zębów i sięgam dalej. Nie broni się ale mi nie pomaga. Wciągam powietrze nosem nie przerywając pocałunku. Przywieram do niego cała, jakbym chciała wynagrodzić sobie te trzy dni czekania i wysiłku. Wreszcie czuję jak język Adama wślizguje się do moich ust. Zaczynam go ssać, najpierw delikatnie potem coraz bardziej chciwie. Czuję jak silne ramiona obejmują mnie i dosłownie zapiera mi dech, gdy na podbrzuszu czuję napierającą na mnie twardość. Nie wytrzymam dłużej, brak mi tchu, drżą mi uda, chyba zaraz upadnę. Wreszcie odrywamy się od siebie dysząc jak po biegu. Adam ma tak zaskoczoną minę, że nie mogę powstrzymać uśmiechu.
-Ale powitanie! – mówi wreszcie –proszę więcej takich.
                Na szczęście wszyscy chcą się przywitać, więc w ogólnym zamieszaniu udaje mi się ukryć rumieniec. Patrzę ukradkiem na Olę, ale ona jest tak zajęta Arturem, że nawet na mnie nie spojrzy. Jezu, co to było? Czuję, że jestem wilgotna i po plecach przebiega mi dreszcz. Patrzę jak Adam wita się ze wszystkimi. Po kolei wchodzą z korytarza do pokoju, idziemy za nimi. Kiedy wchodzimy Adam nagle chwyta moją dłoń.
- Przepraszam Państwa, ale muszę się jeszcze raz przywitać – wyciąga mnie na korytarz i zamyka drzwi. Popycha mnie lekko na ścianę i przywiera do mnie ustami. Kręci mi się w głowie gdy wdziera się językiem głęboko do moich ust. Czuję jak kładzie mi dłoń na szyi, kciukiem unosząc lekko brodę. Jestem tak bezbronna pod jego naporem. Wciągam z trudem powietrze. Nie przestawaj – błagam w myślach. Uciska mnie w brzuch twardą wypukłością spodni. Rozsuwam nogi i czuję twarde udo wsuwa się śmiało między moje drżące kolana. Jak długo to trwa? Wszystko wokół wiruje. W dole brzucha czuję ucisk. Pragnę Go. Oszałamia mnie to uczucie. Próbuję cofnąć głowę, ale za mną jest ściana. Jęczę cicho. Adam powoli krąży językiem wokół mojego. Wreszcie wysuwa się z moich ust i delikatnie szczypie wargami moją brodę i szyję.
-Tęskniłem – szepcze mi chrapliwie do ucha.
-Wiem – mam sucho w gardle- Czuję to.
                Potrzebujemy kilku minut aby się uspokoić. Wracamy do pokoju ku ogólnej uciesze pozostałych.
-Jak powitanie? – Justyna przygląda się moim rumieńcom.
- Cudowne -  szczerzę zęby w uśmiechu. Co tam siniaki i obolałe mięśnie. Adam tu jest.
---
                Jedziemy obok siebie orczykiem w górę. Słońce grzeje nam prosto w twarz. Przed sobą widzę Olę z Arturem, który co chwila nachyla się na nią. Nawet na wyciągu nie mogą przestać. Jak dzieci. Wzdycham.
-Boisz się – Adam nachyla się i muska mój nos swoim.
-Czego? – uśmiecham się – Ciebie?
- Słyszałem, że bardzo się starałaś podszkolić w narciarstwie przed moim przyjazdem.
- Po prostu nie chciałam żebyś tracił czas na użeranie się z bezwładną masą – mówię, jakby to było coś oczywistego. – Chyba lepiej podnosić kwalifikacje niż bawić się w nauczanie początkowe?
- Czas spędzony z Tobą nigdy nie jest stracony – mówi przyglądając mi się z powagą – pamiętaj o tym.
- OK. – co ja takiego powiedziałam? Chciałam być zabawna.
- No, to pokaż, co potrafisz! – Adam zgrabnie wypycha mnie z orczyka i po chwili jest tuż obok mnie.
                Powoli, pamiętając o wszystkich poleceniach instruktora zjeżdżam w poprzek stoku. Wbijam kijek, wychodzę w górę i zwrot. Teraz w drugą stronę. Coraz szybciej, ale bez przesady. W połowie zatrzymuje się i patrzę w górę. Słońce jest zbyt jasne i czuję, że oczy mi łzawią mimo okularów. Ktoś zjeżdża pięknym stylem: szu, szu, szu, szu, bez wysiłku. Pióropusze śniegu pojawiają się na zmianę po prawej i lewej stronie. No, oczywiście, to Adam. Hamuje z wdziękiem obok mnie.
- Nieźle! – jest zadowolony – postaraj się tylko nie skręcać ciała za nartami. Tylko biodra i nóżki pracują, barki nie.
                Łatwo powiedzieć. Muszę pamiętać o tylu sprawach a On mi jeszcze dokłada barki. Moje barki najchętniej zostałyby w domu, w łóżku. A reszta ciała dołączyłaby do nich z ochotą. Niestety trzeba jechać. Adam zostaje z tyłu.
- Pięknie! –o, mój instruktor – Tylko tak dalej! – uśmiecha się.
- Dziękuję, będę się starać !
                Zwrot i do przodu, zwrot i do przodu. Ooo, Adam jest już przy mnie. Oddycham trochę szybciej, podniecona jazdą i pochwałą.
- Zostajesz na trzy dni sama i już muszę odganiać Twoich wielbicieli – Adam patrzy na mnie podejrzliwie. Droczy się.
- To mój instruktor – mówię z wyższością podjeżdżając do orczyka – pochwalił mnie.
- Wcale się nie dziwię. Masz talent. – Adam łapie orczyk i jedziemy w górę - Chyba, że Justyna mnie bajeruje.
- Co masz na myśli? – a więc gadał o moich nartach. Ciekawe, czy wszystko mu powiedziała?
- Nic szczególnego – wycofuje się nagle. – Po prostu uważam, że świetnie sobie radzisz. Mówiłaś, że nie umiesz jeździć na nartach.
- Tak mówiłam? –kiedy tak mówiłam? Aha, jak mi proponował ten obóz. – może kłamałam.
-Może… - zsuwamy się z orczyka i Adam podjeżdża blisko, bardzo blisko. Wypina się z nart.
                Nagle czuję, że wypina mi but z wiązania, potem drugi i łapie mnie wpół. Lecimy oboje w śniegowy puch. Nawet nie zdążyłam krzyknąć. Adam przekręca mnie tak, że leżę na nim. Zsuwa rękawiczki i ujmuje moją twarz w dłonie.
- To kłamałaś czy nie? – dotyka moich ust a ja zamykam oczy – patrz na mnie! Kłamałaś?
- Nie – nie mogę Cię okłamać, głupi – ale mi zależało, żeby się nauczyć.
- Zdaje się, że ktoś naopowiadał Ci głupot o mnie – znowu dotyka moich ust.
- No, tak to nie pojeździcie – Pawełek patrzy na nas z góry.
- O wilku mowa – Adam patrzy na niego dziwnie – A co, zazdrościsz? – Teraz już przyciąga mnie do siebie i całuje długo i namiętnie.
---
                Dzisiaj my idziemy w odwiedziny do chłopaków. Mieszkają niedaleko, idziemy jakieś 20 minut. Razem z nami idzie Justyna z Maćkiem i Pawełek. Kiedy dochodzimy na miejsce, widzę Artura obrywającego sople z daszku nad oknem, będą drinki. Adam prowadzi nas do pokoju na samej górze. Jest mniejszy niż nasz, ale przytulniejszy i ma więcej mebli: szafa, stolik i cztery łóżka. Sadowimy się na łóżkach parami. Biednemu Pawełkowi przypadł Kuba – brat Artura. Jakoś mi go nie żal. Wiem, że to kolega Adama, ale nie mogę go polubić. Po prostu ma w sobie coś fałszywego. Niby jest OK., ale pierwsze wrażenie do tej pory nigdy mnie nie zawiodło.
- Adam, włącz jakąś muzykę – Justyna siada z drinkiem pomiędzy nogami Maćka i opiera się plecami o jego tors. – na pewno masz coś nowego.
                Adam podaje ostatnie szklanki chłopakom i majstruje coś przy sprzęcie na stoliku. Przyglądam się ciekawie. To odtwarzacz kompaktowy na lśniące cieniutkie płyty CD. Skąd On ma takie cudo? Majstruje coś z płytą i po chwili pokój wypełnia się muzyką. Adam sadowi się za mną i po chwili mam jakby oparcia pod łokcie z jego kolan. Czuję, jak delikatnie dmucha mi w kark. Łaskocze, ale nie chcę by przestał. Po kręgosłupie przebiega mi dreszcz. Patrzę na Olę i Artura. Dyskutują o czymś bardzo sobą zajęci. W końcu Ola kiwa głową a Artur zaczyna jej coś szeptać do ucha i Ola robi się czerwona jak piwonia. Muzyka mnie kołysze, opieram się o Adama.
- Podoba Ci się? – pyta
- Bardzo – mruczę – co to jest?
-Foreigner. „It was Yesturday”
- Ta piosenka kojarzy mi się z tęsknotą – jest taka melodyjna, zadumana.
- Coś w tym jest – przyznaje po chwili – Musimy częściej słuchać muzyki. Czego słuchasz?
- Wszystkiego i niczego – nie mam szczególnych preferencji. Słucham tego, co mi się podoba. Robert słuchał Republiki i Pink Floyd, więc ja też tego słuchałam. Ostatnio słuchałam Madonny, bo Olka ją lubi - Maryllion – ostatnie słowo powiedziałam głośno.
- Naprawdę? – dlaczego się dziwi? Że nie wyglądam na fankę? No to poczekaj teraz.
- Epitaph – Robert mi to puścił i spodobało mi się.
- To dość mroczna muzyka i trudna – przechyla moją głowę i zagląda mi w oczy.
- Czasem lubię być mroczna – droczę się - Wolałbyś fankę AHA?
- Nie mam nic przeciwko AHA, jeśli tylko nie spodobają się mojej dziewczynie bardziej ode mnie – przyciąga mnie do siebie i czuję jaki jest ciepły.
Powiedział „mojej dziewczynie”. Chodzimy ze sobą od listopada, ale nigdy tak o mnie nie powiedział. Aż do dzisiaj. Nigdy też nie powiedział, co do mnie czuje. Nigdy nie powiedział, że mnie kocha. Ja też nie, ale to co innego. Wiem na pewno, że mu się podobam i to bardzo. Wiem, że gdybym tylko chciała, poszlibyśmy do łóżka. No, ale to nie nowina, facet to facet. Tylko, że z nim mogłabym się kochać. Kiedyś. Teraz chyba jeszcze nie? Za krótko się znamy. Właściwie, to ja nic o nim nie wiem. Jest przystojny, seksowny, miał wcześniej dziewczyny, o których nigdy nie mówi. Nie mówi też nigdy o rodzinie. Mimo to, rozważam seks z Nim. Mój Pierwszy Raz. Mój pierwszy prawdziwy seks.
- Twoja myśl! – Justyna zaskakuje mnie pytaniem.
- Seks – Rany, co ja powiedziałam? – Epitaph kojarzy mi się z seksem – dodaję szybko.
- Naprawdę? – Adam po raz drugi tego wieczoru wydaje się zaskoczony – To interesujące – Oblizuje wargi jakby miał ochotę mnie ugryźć. Czuję jak krew napływa mi do policzków. Nie mogę oderwać oczu od jego ust.
- No, czas do domu – Justyna podnosi się z łóżka – robi się tu gorąco, a jutro trzeba wstać na narty.
                Ociągam się, ale idę na korytarz. Adam cały czas śledzi mnie wzrokiem. Krąży wokół mnie. Fajnie byłoby zostać jeszcze... Ola też nie ma ochoty iść, ale rozsądek bierze górę i wychodzimy w mroźną noc. Dobrze, że chłopcy nie upierali się żeby nas odprowadzać. Będę mogła ochłonąć przed snem. Nie mogę spać w tych cholernych górach. To jedyny minus tego wyjazdu. Ola ciągnie mnie do przodu. No dobrze, wiem, że chce pogadać.
- Musisz mi pomóc – mówi szeptem, kiedy oddalamy się od reszty na bezpieczna odległość – Jutro, zamiast na narty, idę do Artura. Zostaniemy trochę w tyle i ja skręcę a Ty pójdziesz dalej sama, OK.?
- No dobra – zgadzam się po namyśle – a jak inni się zorientują?
- No to co – wzrusza ramionami – oni się nie „pukają”?
- No, nie wiem – Mówię niepewnie. Może tak, ale gdzie i kiedy?
- Co Ty, dziecko jesteś? – przewraca oczami.
                To moja najlepsza koleżanka. Nigdy nie miałam przyjaciółek. Zawsze lepiej dogadywałam się z kumplami. Ola podskakuje obok mnie na jednej nodze. Trochę jej zazdroszczę, że ma za sobą ten pierwszy raz, chociaż mówi, że nie był przyjemny. Za to potem podobno było fajnie. Może ja przywiązuję do tego za dużą wagę? Raz już prawie to zrobiliśmy z Robertem, ale w ostatniej chwili się przestraszyłam, a teraz to już nie jest takie proste. Ile my jesteśmy ze sobą? Niecałe trzy miesiące. Chociaż właściwie to jestem pełnoletnia i mogę robić, co chcę. Adam mi się podoba i tak mnie podnieca, że bez trudu mogłabym to z Nim zrobić. Ale to niecałe trzy miesiące! OK., możemy pójść dalej, ale do końca jeszcze nie. Muszę wiedzieć, że On mnie kocha. Pierwszy raz jest ważny. Nawet Ona mówi, że trzeba to zrobić z kimś, kogo się kocha. Miesiąc w tę, czy w tę nie gra roli, jak się czekało prawie 20 lat.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz