czwartek, 20 lutego 2014

„Dziewięć i pół tygodnia”



Idę do Oli. Już jest u niej Artur. Jedziemy razem autobusem w kierunku Zoo. Wymyśliłyśmy z Olą, że na obiad zrobimy naleśniki. Łatwo się je robi i możemy wykorzystać powidła mojej mamy. Patrzę na Olę i Artura. Nie byliśmy nigdzie razem od ferii. Ola jest w niego wpatrzona, a on jakby momentami nieobecny. Pasują do siebie. Zastanawiam się, jak my z Adamem wyglądamy razem? On przystojny, dobrze ubrany, opanowany, ja wyglądam na licealistkę, z naiwnością i pogodą patrzącą na świat. Czy my do siebie pasujemy?
Adam już na nas czeka. Dziwne, że wszyscy znają to mieszkanie a ja nie. Wchodzę przez znajome drzwi do niewielkiego przedpokoju z szafą. Wszystko jest białe, tylko na podłodze leży nowoczesna mozaika z białych i czarnych płytek. Na lewo, drzwi do dużego pokoju z aneksem kuchennym, oddzielonym barkiem z wysokimi stołkami, na wprost półprzymknięte drzwi do sypialni, na prawo drzwi do łazienki. Adam prowadzi mnie do dużego pokoju. Na ścianie neon w kształcie szerokiego kieliszka do szampana, pod dużym oknem  narożna kanapa w szarym kolorze i ława z białego drewna. W rogu telewizor na prostym czarnym stoliku, pod spodem wideo. Podłoga z prawie czarnych desek. Kuchnia pasuje do pokoju. Jest cała biała i ma blaty z czarno-szarego  kamienia. Jest mała, ale funkcjonalna. Kuchenka z piekarnikiem jest czarna i ma srebrzystą płytę. Na blacie stoi czerwony opiekacz do tostów i czerwony mikser ze srebrną miską. Adam stawia torbę z jedzeniem na blacie barku.
- Podoba Ci się? – patrzy na mnie.
- Tak – rozglądam się – jest bardzo… męskie.
                Bierze mnie za rękę i prowadzi do sypialni. Wszędzie jest sterylnie czysto. Ciekawe, czy zawsze tu tak jest? Sypialnia ma okno od strony ogrodu. Widać żywopłot z bukszpanu i przykryte gałązkami grządki. Sama sypialnia jest spora, ale prawie nieumeblowana nie licząc łóżka z kutego metalu pomalowanego na czarno, białej komody z szarymi przetarciami i podobnego biurka pod oknem. Przy biurku proste białe krzesło. Oczywiście ściany są białe. Żadnych obrazów, ani zdjęć. Adam stawia moją torbę na biurku. Żadnych roślin, żadnych osobistych rzeczy. Garsoniera. To staromodne słowo najlepiej oddaje charakter tego miejsca.
- Mogę do łazienki?
- Czuj się jak u siebie – Adam unosi brwi zdziwiony moim pytaniem.
                Dla niego to takie oczywiste. Ja się czuję trochę nieswojo. Dobrze, że Ola i Artur też tu są. Idę do łazienki. Oczywiście wszystko jest białe, na podłodze ta sama mozaika, co w przedpokoju. W rogu prysznic za ścianą z luksferów, nie ma brodzika, tylko podłoga wyłożona mozaiką ze spadkiem w kierunku odpływu.  Na przeciwległej ścianie biały blat z umywalką, a pośrodku sedes i bidet. Łazienka, jak w eleganckim hotelu. Czarne i szare ręczniki. Na półeczce szczoteczka do zębów, pasta i perfumy: „Obsession” pur homme. Kupił mi takie same perfumy, jak sobie!
                Zmieniam podpaskę. Nie jest źle. Siadam na bidet i odkręcam wodę. Uwielbiam to „urządzenie”. Nagle przychodzi mi do głowy, że prawdopodobnie zostało zainstalowane dla wygody zapraszanych tu dziewczyn. Ciekawe ile ich było? Justyna z Alicją mówiły coś o opinii niestałego. Zerkam do lustra. Patrzy na mnie szczupła jasnowłosa dziewczyna, o dużych niebieskich oczach i pełnych ustach, wyglądająca na najwyżej 17 lat. Czy ja tu pasuję? Sięgam po papier toaletowy. Kurcze, nawet papier jest biały i miękki.
                Wszyscy piją herbatę w dużym pokoju. Przysiadam się do nich. Wyciągamy z Olą skrypty i notatki. Adam kartkuje przez chwilę skrypt i zaczyna nam tłumaczyć, o co chodzi z tym rezonansem. Czytałyśmy to z Olką, ale dopiero teraz rozjaśnia nam się w głowach. Zaczynam rozumieć, jakie to daje możliwości diagnostyczne. Po godzinie właściwie mogłabym sama poprowadzić ćwiczenia ze studentami. Prosimy o powtórkę z dwóch poprzednich ćwiczeń. Będziemy miały z tego kolokwium. Artur wywraca oczami i idzie po jakąś książkę z metalurgii. Adam znowu bierze się z nami za fizykę. Po kolejnych dwóch godzinach pęka mi głowa, ale mamy wszystko opanowane.
- Zróbcie coś do jedzenia, baby! – Artur patrzy na nas znad książki.
                O rany, tak się zajęliśmy nauką, że nie czuliśmy głodu. Teraz jednak burczy mi w brzuchu. Wszyscy są głodni. Idziemy z Olą do kuchni robić naleśniki. Oglądam mikser.
-Adam – wołam - jak się to uruchamia?
                Ola przygotowuje ser do naleśników. Ja już wbiłam jajka i dodałam mleko i mąkę do miski od miksera. Adam zmienia mieszadło na takie śmieszne śmigiełko i włącza mikser. Dolewam trochę wody i solę ciasto. Wyciągam z torby patelnię.
- Mam patelnię! – Adam udaje oburzenie moim brakiem zaufania do jego kuchni.
- To będziemy smażyć na dwóch! – wzruszam ramionami.
                Ola skończyła przygotowywanie sera i nakrywa nam na barku. Talerze są białe i czarne. Ciekawe, czy sam je wybierał, czy może pomagała mu jakaś dziewczyna? To nie jest przyjemna myśl. Podrzucam naleśnik na patelni i po chwili robię to samo z drugim.
- Oooch! – Adam jest zaskoczony.
                Ola już to widziała w akademiku, więc teraz chichocze. Tak się zaprzyjaźniłyśmy, przy naleśnikach. Adam podchodzi do kuchenki i przygląda się, jak nalewam ciasto. Po chwili on także zgrabnie podrzuca naleśniki . Opadają nam wszystkim szczęki, z Arturem włącznie.
- That’s it! – mówi Adam i rozkłada ręce.
- Czy jest coś, czego nie umiesz? – marszczę brwi, ale nie jestem w stanie ukryć rozbawienia.
- Owszem, nawet sporo rzeczy – Adam się zastanawia – nie umiem radzić sobie z pewną dziewczyną, która wodzi mnie za nos i prowokuje mnie, a potem…
- Dość! – wołam, bo czuję, że robię się czerwona
                Smarujemy naleśniki serem i dżemem i zawijamy w ruloniki. Przypiekam je potem na maśle. Adam poszedł na chwilę do pani Mai. Wraca z blachą szarlotki. Muszę potem do niej zajrzeć.
                Objedzeni siedzimy na kanapie i popijamy kawę.
- No dobra – Adam wstaje – my z Arturem zmywamy, a wy do nauki. Macie trzy godziny.
                Artur patrzy na Adama z niedowierzaniem, ale idzie do kuchni, a my rozkładamy niechętnie biologię na łóżku w sypialni. Przepytujemy się na zmianę. W końcu nie mamy się już czego uczyć i idziemy do chłopaków.
- Dobrze – Adam patrzy na nas zadowolony – teraz nagroda za dobre sprawowanie.
                Za oknami zmierzcha, więc Adam zaciąga szare zasłony z grubego lnu i zapala neon na ścianie. Wrażenie jest niesamowite, bo kieliszek jest fioletowo-różowy z niebieską stopką. Artur przygotowuje nam drinki. Jest w wyraźnie lepszym nastroju, niż po obiedzie. Rozsiadamy się na kanapie i kładziemy nogi na ławie. Artur wpakowuje się między nas.
- Co to będzie? – Ola wychyla się z objęć Artura
- „Dziewięć i pół tygodnia”- Adam szczerzy zęby – widziałyście to?
- Ja nie – kręcę głową – ale bardzo chciałam zobaczyć.
                Ola też kręci głową. No to jazda! Podobno film jest mocny. Przypominam sobie jak Piotr porównał mnie do Kim. Ciekawa jestem, czy słusznie? Adam rozsiada się obok mnie. Sączymy drinki. Kolejne sceny przyprawiają mnie o zawrót głowy. Czy Adam chciałby robić to wszystko ze mną? A może on to już robił? Czuję się dziwnie. To podniecające, ale jakoś nie mogę się w tym odnaleźć. No, w każdym razie, Kim jest oszałamiająca. Daleko mi do niej. Kiedy dochodzimy do sceny seksu przy lodówce, nie mogę oderwać wzroku od ekranu. Przełykam głośno ślinę. Adam zanurza twarz w moje włosy.
- Też tak kiedyś zrobimy – szepcze mi do ucha
                Skąd on wie, o czym myślę? Spuszczam oczy, ale zaraz znów patrzę w ekran, jak urzeczona. Jednak seks w miejscu publicznym to nie dla mnie. Poprawiam się na kanapie.
- Tego nie będziemy robić – szepcze znów Adam – wolę Cię mieć tylko dla siebie.
                Kilka słów i czuję drżenie w dole brzucha. Jest niemożliwy. Oddycham głębiej i zerkam na Artura. Szepcze coś Oli do ucha, a ona zaczyna się kręcić na kanapie. Zdaje się, że usłyszała coś podobnego jak ja.
                Po seansie jemy kolację  w postaci szarlotki i kakao. Adam z Arturem zamieniają kanapę w ogromne łóżko, a ja idę się umyć. Zakładam majtki i piżamę i idę do sypialni. Mijam się z Olą w przedpokoju. Adam zerka na moje spodnie od piżamy. Wiem, że ich nie lubi.
- Musisz je mieć? – zrzędzi.
- Nie, ale mam okres – mówię nie patrząc na niego. Czuję się zakłopotana.
- Mnie to nie przeszkadza – wzrusza ramionami.
- Ale ja czuję się nieswojo – zwieszam ramiona z rezygnacją.
                Zdejmuję jednak spodnie od piżamy i wsuwam się szybko do łóżka. Adam siada obok mnie na brzegu.
- Nie zasypiaj jeszcze. Zaraz do Ciebie przyjdę – całuje mnie w usta.
                Idzie do łazienki, a ja zostaję na chwilę sama. Zastanawiam się, skąd on ma pieniądze na takie mieszkanie? Co robią jego rodzice? Co ja o nim wiem? Jest opiekuńczy i odpowiedzialny, na pewno jest wspaniałym kochankiem i na tym lista się kończy. Kim jesteś Adamie Karski? Zza ściany dochodzą przytłumione jęki. Zaraz wróci Adam. Nie pozwolę się dotykać, kiedy mam okres, to nieprzyzwoite! Co to za określenie? W stylu mojej mamy. Zastanawiam się chwilę. Co by powiedziała, gdyby zobaczyła mnie teraz, jak leżę i czekam na chłopaka. Chłopaka? Nie, na mężczyznę, który będzie mnie pieścił... Jęki za ścianą są coraz głośniejsze. Uff, ale jazda. Zdejmuję górę od piżamy. Możemy się dotykać, bez sięgania tam!
- Widzę, że czekasz na mnie z utęsknieniem – Adam zauważył, że się rozebrałam.
- Tak – uśmiecham się zalotnie – ale bez sięgania w zakazane miejsca.
- To są takie? – unosi brwi i wskakuje do łóżka.
                Natychmiast przywiera do moich ust i wsuwa mi kolano między uda. Udaję, że próbuję się bronić, ale po chwili leżę przygwożdżona do materaca z rękami za głową przytrzymywanymi przez Adama. Całujemy się aż do utraty tchu. W końcu Adam uwalnia moje usta i zaczyna całować moją szyję i dekolt. Potem przychodzi kolej na piersi… Jestem zgubiona! Teraz zrobi ze mną, co zechce.
                Leżę i ciężko dyszę po pierwszej rundzie pieszczot. Sutki mam obolałe. Za ścianą cisza. Adam wpatruje się we mnie. Ma takie szerokie źrenice! Sięgam powoli ręką do jego nabrzmiałego członka.
- O nie - chwyta moją dłoń – w tej kwestii jestem tradycyjny. Skoro nie mogę Cię dotykać, ty też nie możesz dotykać mnie.
- Adam – patrzę błagalnie – ale ja chcę Ci sprawić przyjemność. Gdyby nie to, że…
- Ale mnie to naprawdę nie przeszkadza – całuje mnie lekko.
- Nie – mój opór jest zdecydowany – wszystko ubrudzimy, proszę.
- Jeśli chcesz – znów mnie całuje – pójdziemy pod prysznic.
                Za ścianą znów znajome odgłosy. Przełykam głośno ślinę zerkając odruchowo w tamtą stronę. Znowu się kochają? Dopiero co skończyli. Adam uśmiecha się delikatnie, słysząc odgłosy zza ściany. Patrzy na mnie lubieżnie, a ja czuję drżenie między nogami. O nie, nawet o tym nie myśl. Nagle dociera do mnie, że on też pewnie uprawiał seks tak często, zanim mnie poznał. A może nie potrzebuje aż tyle, co Artur?
- Artur ma spore potrzeby – szepczę z zażenowaniem.
- Tak myślisz? – uśmiecha się tajemniczo.
- Nie mam wielkiego doświadczenia, ale tak mi się wydaje... – patrzę zaskoczona. To znaczy, że Adam też ma takie potrzeby?
- No cóż - wzrusza ramionami – może tak, może nie…
- Wiele mi to wyjaśniło – mówię z przekąsem.
- Interesuje Cię Artur? – Adam unosi brwi, kąciki ust drgają mu w uśmiechu.
- Interesujesz mnie Ty! – udaję zagniewaną.
- Więc pytaj. Co chcesz wiedzieć? – wzdycha z rezygnacją.
- Skąd masz pieniądze na takie mieszkanie? – zacznę od czegoś mniej osobistego.
- Ach, to Cię interesuje! – wydaje się zawiedziony moim pytaniem – Od rodziców. Nie mieszkam z nimi, ale mnie utrzymują.
- Co robią? – może wreszcie się czegoś dowiem.
- Mama jest chemikiem, pracuje w laboratorium – namyśla się chwilę – Mój ojciec sprzedaje kosmetyki.
- Co? – jestem zaskoczona – I stać ich na takie mieszkanie? Żartujesz!
- Zależy gdzie się mieszka – wydaje się urażony – Są za granicą. Dlatego mieszkam z babcią.
- Och – tego nie wzięłam pod uwagę – a gdzie konkretnie?
- Mama w Dusseldorfie, a ojciec w Nowym Jorku. – Adam patrzy na mnie poważnie.
                Kurde, jest z rozbitej rodziny. Ale jestem głupia! Dlatego nie chciał  o tym mówić. Pewnie wyjechali i zostawili go babci. Odwiedza ich na zmianę i cierpi. Mówi ojciec, a nie tato, więc pewnie to wina ojca. Może bił jego mamę? Może on to widział i dlatego jest taki opiekuńczy w stosunku do mnie? Jezu, a ja go wypytuję. Adam milczy, patrzy gdzieś w dal. Jestem okropna! Za ścianą dzieje się coś dziwnego. Wydaje mi się, że słyszę odgłos plaśnięcia, jakby klapsa i krótki przytłumiony jęk, jakby okrzyk bólu. Znowu. Zamieram. Czy Artur bije Olę? Siadam i nasłuchuję. Adam odwraca się do mnie, zaskoczony moim ruchem. Wsłuchuje się przez chwilę, ale nic nie robi, tylko mi się przygląda. Znowu ten sam odgłos plaśnięcia i jęk, tym razem głośniejszy. Patrzę na Adama z niepokojem, ale on leży spokojnie podparty na łokciu.
- O co chodzi? – przygarnia mnie do siebie.
- Co oni tam robią? – mówię zaniepokojona.
- Kochają się – Adam uśmiecha się i wtula się w moje włosy.
- Ale słyszałam… - zastanawiam się chwilę. Sama nie wiem, co słyszałam.
- Nic się nie dzieje – Adam nachyla się do moich ust – póki Ola nie przybiegnie tu z płaczem, wszystko jest OK. Widocznie im to pasuje.
- Ale on ją chyba uderzył – nie wierzę w to, co słyszę.
- Być może , ale nie zrobi jej krzywdy – Adam przyciąga mnie do siebie – znam go.
                Nie mogę się skupić. Wciąż nasłuchuję. To silniejsze ode mnie.
- Jeśli chcesz, to włączę radio. Powinna jeszcze lecieć „lista” – mówi  Adam ze spokojem.
                Włącza radio, ale to niewiele pomaga. Jestem niespokojna.
- Adam – mówię w końcu – czy ty też to lubisz?
- Co? – patrzy rozbawiony – klapsy? Czasami. To zależy od okoliczności.
- Jakich okoliczności? – jestem zszokowana.
- W tej chwili, to zależy tylko od Ciebie – mówi spokojnie – Jeśli ty to polubisz, to ja także. Jeśli nie to nie. To kwestia umowy między nami.
                Zastanawiam się chwilę nad tym, co usłyszałam. Właściwie, nie ma w tym niczego złego. Co mnie tak zszokowało, „umowa” czy „klapsy”? Bardziej powinnam skupić się na tym, co Adam powiedział mi o sobie i rodzicach. Dlaczego to ukrywa? Znam wielu ludzi, których rodzice jeżdżą za granicę do pracy na czarno. Co w tym złego? Chyba, że bardziej wstydzi się rozwodu rodziców... Nie powiedział, że się rozwiedli, ale to chyba oczywiste? Zza ściany dochodzi nas przeciągły jęk na dwa głosy. No, to chyba wszystko w porządku.
- Czy już mogę się Tobą zająć? – Adam znów sięga do moich piersi – Nie wiem, jak te maleństwa to zniosą, skoro mogę dotykać tylko ich.
                Wciągam głośno powietrze i układam się wygodnie na poduszce. Coś mi się wydaje, że za chwilę mnie będzie słychać…

2 komentarze: