Skarżysko
Jestem
taka zmęczona, że Ewa kilka razy musi mną potrząsnąć, abym się obudziła.
Zarwane noce i przeżycia ostatnich dni sprawiły, że ledwo trzymam się na
nogach. Ubieram się z trudem przeganiając resztki snu. Na szczęście na peronie
czeka na mnie tato z Julką. Wpadam prosto w ich objęcia. Julka dobrze wygląda.
Podcięła włosy i inaczej się maluje. Tato przygląda mi się z troską.
- Olusiu - przytula mnie – jak
dobrze mieć Cię w domu.
Przygarnia
nas obie. Bierze mój plecak i idziemy do samochodu. Julka przygląda mi się
podejrzliwie. Faktycznie niespecjalnie wyglądam. Rozpaczliwie potrzebuję snu.
- Co się dzieje? – pyta, kiedy
siedzimy w samochodzie, a tato wkłada mój plecak do bagażnika.
- Potem – kręcę głową, bo tato
już wsiada.
Kiedy
dojeżdżamy do domu, okazuje się, że tato musi jeszcze po coś jechać. Idziemy z
Julką do mojego pokoju. Julka jest taka podekscytowana. Już nie może się
doczekać, żeby pochwalić się swoim chłopakiem. Kuba wprasza się do nas. Nie mam
sumienia go wyganiać. Siada mi na kolanach. Pachnie tak miło, tak dziecinnie.
Wtulam twarz w jego włosy i nagle chce mi się płakać. Siedzę bez ruchu i czuję
w gardle drapanie. Przełykam ślinę. Julka coś do mnie mówi, a ja walczę ze
łzami. Kuba, jakby czuł, że tego potrzebuję, obejmuje mnie za szyję. Łzy płyną
mi teraz po policzkach. Zdaję sobie sprawę, że Julka zamilkła i patrzy na mnie wielkimi
oczami. Zerkam na Kubę i powolutku kręcę głową. Nie chcę, żeby się zorientował,
że płaczę.
- Kuba – mówi po chwili Julka – poproś
mamę, żeby wstawiła wodę na herbatę.
Kuba
odwraca do niej głowę, a ja natychmiast wycieram łzy. Kiedy zostajemy same,
wyciągam ręce do Julii. Obejmuje mnie i stoimy tak, nic nie mówiąc. Szlocham
bezgłośnie wtulona w siostrę. Tak zastaje nas tato. Obejmuje nas obie. Czuję
się w tej chwili, jak mała dziewczynka, która rozbiła kolano i w rozpaczy szuka
pociechy u taty. Jest taki bezradny, kiedy patrzy w moje zaczerwienione od łez
oczy.
- Kochanie – głaszcze mnie – co
się stało? Ktoś cię skrzywdził?
- Nie – ocieram dłonią mokre
policzki – To ja sama.
Co
ja mam mu powiedzieć? Że zakochałam się w nieodpowiedniej osobie? Że z tego
powodu odczuwam teraz fizyczny ból? Przecież to i tak niczego nie zmieni. Co on
na to poradzi? Patrzę w jego zmęczone oczy. Ma dość własnych problemów. Julka
też mi nie pomoże, choćby nie wiem jak chciała. Muszę uporać się z tym sama.
Kiedy uparłam się na studia w Krakowie, wiedziałam, że podejmuję słuszną
decyzję. Wszystko, co stało się potem było jej konsekwencją. To moje życie, mój
problem! Potrzebuję tylko czasu. Odruchowo zaciskam szczęki.
- Poradzę sobie, tato – mrugam
oczami – potrzebuję snu i trochę odpoczynku.
- Na pewno? – patrzy na mnie z
taką troską, że zaraz znowu się rozpłaczę.
- Na pewno – kiwam szybko głową.
Kiedy
wychodzą z Julką z mojego pokoju, kładę się i prawie natychmiast zasypiam.
Budzę się wieczorem. Boli mnie głowa. Miałam dziwne sny. Obijałam się o jakieś
ściany, ale nie mogłam się wydostać na zewnątrz. Jestem obolała. Spałam w
ubraniu. Ktoś przykrył mnie kocem, pewnie Julia. Wstaję powoli, jestem chyba
głodna. Schodzę na dół. Wszyscy siedzą przy stole. Idę do przedpokoju i wyjmuję
moje cudowne krople z torebki. Przemykam się do łazienki. Kiedy wchodzę do
kuchni, okazuje się, że wszyscy siedzą przy kolacji. Tato zerka na mnie z
niepokojem, więc uspokajam go uśmiechem. Siedzimy razem i gadamy o niczym,
jakby nigdy nic. Dlaczego mnie to dziwi? Przecież od chwili wyjazdu na studia,
zaczęłyśmy z Julią żyć własnymi sprawami. Każda z nas ma swoje własne odrębne życie.
Po kolacji wreszcie udaje nam się pogadać. Jedynym miejscem, gdzie możemy to
zrobić jest łazienka. Wchodzimy razem do wanny.
---
Rano
czuję się znacznie lepiej. Po śniadaniu udaje mi się wyrwać z domu. Myślę, że
spora w tym zasługa Julki. Zabrała Kubę do swojego pokoju i zorganizowała mu
lekcję rysunków. Idę brzegiem lasu. Nasz dom stoi pomiędzy innymi podobnymi
domkami, ale wystarczy przejść do końca uliczki i można zapomnieć, że jest się
w mieście. To tu niedaleko przyjeżdżaliśmy z Robertem na naszą polankę. Idę
szybciej, jakbym chciała jak najprędzej przywołać obrazy z minionych dni. To
dla mnie szczególne miejsce. Tam się pierwszy raz całowaliśmy. Był wiosenny,
ciepły dzień, jak dziś. Przyszliśmy tu po szkole. Robert koniecznie chciał mnie
odprowadzić. Julia poszła na zajęcia plastyczne a my staliśmy tu i całowaliśmy
się. Nie bardzo umiałam to zrobić, ale i tak było niesamowicie. Dotykam
kciukiem dolnej wargi. Prawie czuję ten pocałunek. Szkoda, że nie zabrałam ze
sobą listu od Roberta.
- Szukasz kogoś? – znajomy głos
sprawia, że aż podskakuję.
Robert
wychodzi zza kępy drzew. Jak mogłam go nie zauważyć? Ma na sobie skórzaną
kurtkę i wysokie buty, których używa do jazdy na motorze. Schudł. Dżinsy nie
opinają mu się na udach, jak dawniej. Patrzę na szczupłą twarz z trzydniowym
zarostem. Unosi na czoło okulary i patrzy na mnie smutnymi niebieskimi oczami.
Nie mogę wydobyć z siebie ani słowa. Wpatrujemy się w siebie tak intensywnie,
jakby od tego zależało nasze życie. A może zależy? Kurtka Roberta faluje coraz
mocniej i szybciej unoszona ruchami klatki piersiowej. Oddycha jak po szybkim
biegu. Oczy mnie pieką. Mrugam kilka razy i czuję, że po policzkach płyną mi
łzy. Robię krok naprzód i nagle z piersi Roberta wyrywa się cichy bolesny jęk.
Zarzucam mu ręce na szyję i czuję znajomy zapach. Nie czułam go tyle czasu.
Słońce ogrzewa nas swoim ciepłem. Jest dokładnie tak, jak wtedy. Odchylam
głowę. Robert odnajduje moje usta. Rozchyla je delikatnie pocałunkiem.
Przywieramy do siebie jak desperaci.
- Kocham Cię! - szepcze – Kocham
cię najbardziej na świecie. Wróć do mnie.
Jak
to, wróć? A Adam? Kocham go. On…
- Nie mów nie! – Robert tuli mnie
do piersi – Błagam, nie mów nie! Będę czekał, jak długo zechcesz... Kocham Cię.
Stoję
jak skamieniała. Kocha mnie najbardziej na świecie. Jak mogę powiedzieć: nie?
Jak mogę zignorować coś takiego? Nie potrafię w tej chwili powiedzieć, czy go
kocham, ale jego słowa działają na moją poranioną duszę jak balsam. Ujmuję jego
twarz w dłonie. Zarost przyjemnie drapie. Sięgam do jego ust i przesuwam po
nich kciukami. Byliśmy tacy szczęśliwi, kiedy tu przychodziliśmy. Dwójka
dzieciaków zapatrzona w siebie. Co się z nami stało? Rozjechaliśmy się po
świecie i wszystko się gdzieś pogubiło. Czy można to naprawić? Przecież dzieli
nas tylko kilkaset kilometrów. Rok akademicki niedługo się kończy. Będą wakacje
i oboje wrócimy do domów. Całujemy się znowu. Tym razem Robert delikatnie
szczypie ustami moje wargi, potem policzki i oczy.
- Myliłem się – mówi cicho –
niebieskie oczy czasami są najpiękniejsze.
Uśmiecham
się na myśl, że musiałam odejść od niego, żeby to usłyszeć. Nie wiem, jak długo
tu jesteśmy, ale na pewno powinnam wracać do domu. Wzdycham. Patrzę na Roberta
w zamyśleniu. Nadal mu nie odpowiedziałam. Kładzie mi palec na ustach. Aż tak
się boi tego, co powiem? Przypominam sobie, jak czekałam na odpowiedź Adama w
tej pieprzonej łazience. Tamta chwila trwała dla mnie całą wieczność. Nie
potrafię tak dręczyć człowieka, który mnie kocha. Czekał wystarczająco długo.
To prawda, że popełnił błąd, ale to ja go zostawiłam. A teraz wiem, jak to jest
być odrzuconym. Przypominam sobie Olkę. Ja taka nie jestem.
- Dobrze – mówię cicho, nie
podnosząc głowy.
- Ola - znów jestem w objęciach
Roberta – Ola, kocham Cię! Kocham!
Wykrzykuje
to na całe gardło.
- Cicho, wariacie! – nie mogę
powstrzymać śmiechu.
- Niech wszyscy wiedzą! Kocham Cię!
Wracamy
razem. Nie chcę, żeby rodzice i Julka widzieli nas razem. Umawiamy się na
poniedziałkowe popołudnie u Roberta w domu. Wracam do domu zamyślona, ale
spokojniejsza. Ku mojemu zdziwieniu, nie pieklą się, że tak długo mnie nie
było. Przyszła babcia i muszę z nią porozmawiać. Julka z Kubą pomalowali chyba
ze dwadzieścia jajek. Zaczyna się przedświąteczne zamieszanie.
- Ale zmizerniałaś! – babcia
zawsze tak mówi – Ty tam pewnie nic nie jesz.
- Ola jest modelką i musi być
chuda- Kuba staje przed babcią i bierze się pod boki.
- Skąd wiesz? - patrzę na Kubę zaskoczona.
- Słyszałem jak mama i tato
mówili – Kuba jest bardzo z siebie dumny.
- Tylko, żeby z tego modelowania
jakiejś biedy nie było – babcia nalewa sobie herbaty i siada w fotelu.
- Nie bój się – mówię – to zajęcie „par time”. Studia są najważniejsze.
- Najważniejsze to jest zdrowie,
dziecko! – babcia patrzy na mnie ciepło – I trochę szczęścia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz