wtorek, 4 lutego 2014

Jeszcze nie...



Jestem wykończona tymi Świętami. Cudownie mieć liczną rodzinę, ale to nakrywanie do stołu, sprzątanie i zmywanie naczyń powoli doprowadza mnie do rozpaczy. Dobrze, że to już  26 grudnia. Jedyną pociechą jest fakt, że zwolnili mnie z egzaminu z chemii. Ola zadzwoniła wieczorem, kiedy już prawie straciłam nadzieję. Chciałam powiedzieć rodzicom, ale Julia mnie powstrzymała. Dzisiaj mamy omówić sprawę ferii i trzeba ich poinformować o zdjęciach. Julia wybrała kilka zdjęć z albumu, na których wyglądam najbardziej przyzwoicie. Strasznie się denerwuję. Parzę herbatę i kroję ciasto. Ręce mi się trzęsą, chcę to mieć za sobą.
- Mamo - siedzą w dużym pokoju na fotelach – podać Wam herbatę na ławę?
- Tak – mama podnosi głowę – Julka, pomóż Oli!
- No, dawaj – syczy Julka – tylko pamiętaj, co masz mówić!   
- Możemy pogadać o tym obozie narciarskim? – wstrzymuję powietrze.
- Wiesz dziecko, że nie uważamy wyjazdu na całe ferie za dobry pomysł – Mama patrzy na Tatę, jakby czekała na jego potwierdzenie.
- Nie chodzi o sam obóz, ale my nie znamy nikogo z tych ludzi, z którymi masz jechać  – Tato mówi to z troską w głosie, jakby się tłumaczył.
- Ola jedzie – naciskam – poznaliście ją. Tam będzie w sumie 10 osób i opiekun z uczelni. Nasz magister od lekkoatletyki.
- No, nie wiem – Tato patrzy na Mamę. Nigdy nie podejmie decyzji bez jej aprobaty.
- Pewnie - mówi Julka od niechcenia – niech siedzi w domu. Wszyscy przynajmniej zobaczą, jak rozpacza po tym, jak ją Robert zostawił.
                Zaraz, co ona wygaduje? Przecież to ja zostawiłam Roberta! Co prawda, nie starał się jakoś strasznie mnie zatrzymać, ale to ja z nim zerwałam. Patrzę na Julkę zaskoczona, ale ona nawet okiem nie mrugnie. Przeciąga się bezceremonialnie.
- Ja jadę do koleżanki – patrzy na Mamę spokojnie – jej tato jest kierownikiem w ośrodku wczasowym koło Gdańska. Chciała, żebym trochę pomogła jej w okresie ferii z rysunku. Zgodziłam się, chociaż wolałabym jechać na wernisaż do Kazimierza: malarze, artyści, to jest wypoczynek, a nie jakieś rysunki – gdera.
- Kochanie – Tato patrzy na Julkę ze zmarszczonymi brwiami – skoro prosiła Cię o pomoc w rysunkach, to chyba nie wypada teraz odmówić?
- Dobrze – Mama macha ręką – Jedź do Gdańska, a ty, jak tak strasznie chcesz, to jedź na ten obóz.
                Julka patrzy na mnie triumfalnie. „Tak to się robi” – wydaje się mówić jej uśmiech. Kiwa na mnie głową. Jest jeszcze jedna sprawa do załatwienia. Wciągam powietrze i siadam naprzeciw rodziców. Tym razem sprawa nie będzie taka prosta.
                Po półgodzinnej dyskusji i obejrzeniu po raz setny zdjęć przez rodziców, obie babcie i Kubę, nadal nie mam jasnego stanowiska Rodziny. Właściwie, to nie muszę ich pytać o zgodę, przecież jestem pełnoletnia! Mogę robić, co chcę! Całe ich mistrzostwo polega na tym, że mnie się to nie mieści w głowie. Juliana razie nie wtrącała się za wiele. Zaręczyła tylko za Piotra, nie wspominając ani słowem, że jest gejem. Nie, żeby rodzice mieli coś przeciwko homoseksualistom, ale jak to Julia stwierdziła, na wszelki wypadek lepiej za dużo nie mówić. Tato jeszcze raz ogląda zdjęcia i patrzy na mnie.
- Zawsze wiedziałem, że jesteś śliczna – patrzy na mnie takim ciepłym wzrokiem. Tylko, że on nigdy nie podejmuje decyzji bez mamy.
- Mamo - mówię w końcu – wiem, że najbardziej zależy Ci na tym, żeby mi to nie przeszkadzało w nauce, ale Piotr wie, że studiuje medycynę i to jest dla mnie najważniejsze. Obiecał, że większość pracy będę miała w wakacje.
- Gdybyś miała zaliczoną sesję – mówi nagle Julia – to pewnie rozmowa byłaby inna.
- Właśnie! – mama daje się złapać na haczyk – Najpierw trzeba się wykazać. To jest pierwszy rok. Nic nie spada z nieba samo, trzeba pracować.
- Czyli - mówię powoli –jak zaliczę sesję, to nie będziecie mieć nic przeciwko? – celowo nie pytam o zgodę. Chcę zachować minimum godności.
- Nie, nie będziemy.
- No to świetnie – uśmiecham się szeroko – bo właśnie zwolnili mnie z egzaminu z chemii!
                Julia łapie Kubę na ręce i z piskiem zaczynają oboje wirować po pokoju. Dołączam do nich. Łapiemy Kubę za ręce i nogi i robimy „hamak”. Rodzice patrzą na nas z rezygnacją. Takiej trójki, jak my, nie da się opanować.

Kraków
                Pociąg wjeżdża na peron. Widzę już Adama. Wysiadam i ląduję w jego ramionach. Tak się za nim stęskniłam przez te kilka dni. Całuje mnie w usta na powitanie i wtula się w moje włosy.
-Tęskniłem - mruczy.
-Ja też.
- To jedźmy szybko – zarzuca sobie mój plecak na ramię – Dziewczyno, co Ty tam masz?
- Ostrożnie – wołam – to moje jedzonko.
                Wychodzimy przed dworzec i Adam prowadzi mnie do zaparkowanego na chodniku Golfa.
- Masz samochód? – właściwie nie powinnam się dziwić. Czym jeszcze mnie zaskoczy?
- Tak, tato dał mi pieniądze na 21 urodziny. Ściągnąłem go z RFN. – patrzy na mnie z rozbawieniem – Facet chyba powinien mieć samochód?
- Może i tak – wzdycham – tylko nie każdego na to stać.
                Jedziemy do akademika, a ja rozglądam się zaskoczona. W Skarżysku jest o wiele więcej śniegu. Adam zgrabnie parkuje przed akademikiem i idziemy do pokoju. Muszę się przepakować na wyjazd.
- Zabierz coś ciepłego – Adam włącza czajnik elektryczny – po balu robimy kulig i ognisko.
- Kulig? – prycham – po czym. Prawie nie ma śniegu.
- Będzie – śmieje się Adam – Całą Cię w nim wytarzam.
                Szukam w szafie wełnianego swetra z golfem. Mam nadzieję, że Ewa go nie zabrała. Muszę zabrać piżamę, skoro mamy tam spać. Cienką czy ciepłą? Cienka jest ładniejsza ale ciepła ma długie flanelowe spodnie, a nie wiadomo gdzie będziemy spali, skoro impreza jest w domu. Może na materacach?
- To duży dom? – pytam i pakuję do torby ciepłą piżamę i bawełniane majtki.
- Nie wiem – Adam skubie moją bluzę  - nie byłem tam, ale chyba duży. Nie gorąco Ci?
- Trochę – ściągam bluzę i zostaję w koszulce z krótkim rękawem i dżinsach. Dostałam je pod choinkę.
- Ładnie wyglądasz w tych dżinsach – Adam znów mnie zaczepia.
- Słuchaj – staję przed nim i kładę ręce na biodrach – jak będziesz mnie rozpraszał, to nigdy się nie spakuję. Albo zapomnę sukienki!
                Odwracam się i wyciągam ostrożnie z plecaka sukienkę zapakowaną w osobną foliową torbę. Babcia kazała mi ją rozłożyć dopiero na miejscu. Wkładam ją do torby i dokładam czarne szpilki.
- I tak najładniej wyglądasz bez sukienki – Adam wstaje i przyciąga mnie do siebie.
- Skąd wiesz? Nie widziałeś mnie bez sukienki.
- Ale czułem i potrafię sobie wyobrazić – oblizuje wargi – a teraz sprawdzę, czy się nie pomyliłem.
- Zamknij chociaż drzwi – nie potrafię się oprzeć, kiedy jest taki.
- Zamknąłem – szepcze tym swoim niskim głosem i wsuwa mi ręce pod koszulkę, która po chwili wędruje w górę.
                Robię to samo co On. Wyciągam mu koszulę ze spodni i ściągam mu ją przez głowę. Dotykam jego klatki i pleców. Ma delikatną miękką skórę, ale pod spodem czuję twarde mięśnie. Przymykam oczy. Adam odpina mi stanik i kładzie go obok naszych koszulek. Moje piersi opierają się teraz o jego gładką umięśnioną klatkę. Podnosi mi głowę i zagłębia się w moje usta. Pragnienie wybucha we mnie z taka siłą, że muszę zarzucić mu ręce na ramiona, żeby nie stracić równowagi. Dłonie Adama suną po moich plecach przyciskając mnie do niego.
- Naprawdę tęskniłaś – ma taki niski, aksamitny głos.
                Kładzie mi ręce na pupie i przyciąga ją do siebie. Czuję, że jest podniecony. Serce zaczyna mi walić, jak oszalałe. Adam zsuwa ręce jeszcze niżej i nie przerywając pocałunku podrzuca mnie lekko, tak, że oplatam go nogami w pasie. Opiera mnie plecami o bok szafy i czuję, że dżinsy wpijają mi się w krocze. Adam napiera na mnie dysząc mi w usta. Jestem podniecona tym co robi i też ciężko dyszę. Podtrzymuje mnie jedną ręką a drugą sięga do mojej piersi. Jęczę, kiedy ją ugniata. Robi to mocno aż do granicy bólu. To się dzieje za szybko! Powinnam to przerwać, ale moje pragnienie jest takie silne. Czuję, jak Adam wypycha biodra do przodu i zmienia ręce. Teraz uciska drugą pierś, wpijając w nią palce i znów porusza biodrami.
- Maleńka – szepcze z trudem – pragnę Cię.
                Rany, wiedziałam, że ta chwila nadejdzie, że On to w końcu powie, ale ja jeszcze nie jestem gotowa. To dla mnie za szybko. Pewnie wie o Oli i Arturze, ale to co innego. Ja jeszcze nie próbowałam. O kurde, On chyba nie wie, że jestem dziewicą. Muszę mu powiedzieć. A tak mi w tej chwili dobrze.
- Adam – opuszczam nogi i przechylam głowę na bok, żeby uwolnić się od jego łapczywych ust.
- Co jest? – nadal jestem unieruchomiona między szafą, a Adamem.
- Ja nie mogę – szepczę spuszczając oczy. Jak mu to powiedzieć?
- Nie możesz? – odsuwa się trochę zaskoczony – Nie możesz, czy nie chcesz?
                Przygląda mi się dysząc ciężko. Nie jest zły? Czuję, że się czerwienię.
- Jeszcze tego nie robiłam  – wyrzucam z siebie.
                Teraz do niego dociera znaczenie moich słów. Uśmiecha się i długo całuje mnie w usta. Wreszcie siada i sadza mnie sobie na kolanach. Gładzi delikatnie moje piersi, zastanawiając się nad czymś.
- Podejrzewałem, że tak jest, ale byłaś taka rozbudzona, że odrzuciłem tę myśl – mówi w końcu patrząc mi w oczy.
                Co mam mu powiedzieć? Pieściliśmy się z Robertem od ponad roku. Stopniowo przełamywaliśmy kolejne tabu. To był tylko petting, ale dość intensywny. Pewnie dlatego wydałam się bardziej doświadczona, niż jest w rzeczywistości.
- Było mi tak dobrze z Tobą i byłeś taki delikatny... Wcześniej coś tam robiłam z moim poprzednim chłopakiem, ale nie uprawialiśmy seksu… – z trudem przychodzi mi mówienie o tym.
- Nie musisz się tłumaczyć – kąciki ust drgają mu w uśmiechu – Niech tak zostanie. Chcę żebyś mi ufała. Powiesz mi, kiedy będziesz gotowa. Zgoda?
- Zgoda – i już załatwione.
                Adam ma niesamowity dar upraszczania wszystkiego. Ja się zamartwiam, komplikuję sobie wszystko, a on po prostu mówi, bez owijania w bawełnę. Całuje delikatnie moje sutki. Podniecenie przeszło mi w jakąś tkliwość, która sprawia, że mam ochotę się przytulić. Adam to wyczuł, bo ogarnia mnie ramieniem, a drugą dłonią przygarnia moją głowę do piersi.
- Moja mała Ola zapomniała mi powiedzieć, że jest dziewicą – śmieje się.
- Nie śmiej się ze mnie – wydymam usta.
- Nie śmieję się z Ciebie – pociera ręką czoło – tylko z siebie. Dałem się nabrać.
                Nie wiem jak to rozumieć. Liczył na seks, to pewne. Czy gdyby wiedział, że jestem dziewicą nie umówiłby się ze mną?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz