Jestem wykończona tymi Świętami.
Cudownie mieć liczną rodzinę, ale to nakrywanie do stołu, sprzątanie i zmywanie
naczyń powoli doprowadza mnie do rozpaczy. Dobrze, że to już 26 grudnia. Jedyną pociechą jest fakt, że
zwolnili mnie z egzaminu z chemii. Ola zadzwoniła wieczorem, kiedy już prawie
straciłam nadzieję. Chciałam powiedzieć rodzicom, ale Julia mnie powstrzymała.
Dzisiaj mamy omówić sprawę ferii i trzeba ich poinformować o zdjęciach. Julia
wybrała kilka zdjęć z albumu, na których wyglądam najbardziej przyzwoicie.
Strasznie się denerwuję. Parzę herbatę i kroję ciasto. Ręce mi się trzęsą, chcę
to mieć za sobą.
- Mamo - siedzą w dużym pokoju na
fotelach – podać Wam herbatę na ławę?
- Tak – mama podnosi głowę –
Julka, pomóż Oli!
- No, dawaj – syczy Julka – tylko
pamiętaj, co masz mówić!
- Możemy pogadać o tym obozie
narciarskim? – wstrzymuję powietrze.
- Wiesz dziecko, że nie uważamy
wyjazdu na całe ferie za dobry pomysł – Mama patrzy na Tatę, jakby czekała na
jego potwierdzenie.
- Nie chodzi o sam obóz, ale my
nie znamy nikogo z tych ludzi, z którymi masz jechać – Tato mówi to z troską w głosie, jakby się
tłumaczył.
- Ola jedzie – naciskam – poznaliście
ją. Tam będzie w sumie 10 osób i opiekun z uczelni. Nasz magister od
lekkoatletyki.
- No, nie wiem – Tato patrzy na
Mamę. Nigdy nie podejmie decyzji bez jej aprobaty.
- Pewnie - mówi Julka od
niechcenia – niech siedzi w domu. Wszyscy przynajmniej zobaczą, jak rozpacza po
tym, jak ją Robert zostawił.
Zaraz,
co ona wygaduje? Przecież to ja zostawiłam Roberta! Co prawda, nie starał się
jakoś strasznie mnie zatrzymać, ale to ja z nim zerwałam. Patrzę na Julkę
zaskoczona, ale ona nawet okiem nie mrugnie. Przeciąga się bezceremonialnie.
- Ja jadę do koleżanki – patrzy
na Mamę spokojnie – jej tato jest kierownikiem w ośrodku wczasowym koło Gdańska.
Chciała, żebym trochę pomogła jej w okresie ferii z rysunku. Zgodziłam się,
chociaż wolałabym jechać na wernisaż do Kazimierza: malarze, artyści, to jest
wypoczynek, a nie jakieś rysunki – gdera.
- Kochanie – Tato patrzy na Julkę
ze zmarszczonymi brwiami – skoro prosiła Cię o pomoc w rysunkach, to chyba nie
wypada teraz odmówić?
- Dobrze – Mama macha ręką – Jedź
do Gdańska, a ty, jak tak strasznie chcesz, to jedź na ten obóz.
Julka
patrzy na mnie triumfalnie. „Tak to się robi” – wydaje się mówić jej uśmiech.
Kiwa na mnie głową. Jest jeszcze jedna sprawa do załatwienia. Wciągam powietrze
i siadam naprzeciw rodziców. Tym razem sprawa nie będzie taka prosta.
Po
półgodzinnej dyskusji i obejrzeniu po raz setny zdjęć przez rodziców, obie
babcie i Kubę, nadal nie mam jasnego stanowiska Rodziny. Właściwie, to nie
muszę ich pytać o zgodę, przecież jestem pełnoletnia! Mogę robić, co chcę! Całe
ich mistrzostwo polega na tym, że mnie się to nie mieści w głowie. Juliana
razie nie wtrącała się za wiele. Zaręczyła tylko za Piotra, nie wspominając ani
słowem, że jest gejem. Nie, żeby rodzice mieli coś przeciwko homoseksualistom,
ale jak to Julia stwierdziła, na wszelki wypadek lepiej za dużo nie mówić. Tato
jeszcze raz ogląda zdjęcia i patrzy na mnie.
- Zawsze wiedziałem, że jesteś
śliczna – patrzy na mnie takim ciepłym wzrokiem. Tylko, że on nigdy nie
podejmuje decyzji bez mamy.
- Mamo - mówię w końcu – wiem, że
najbardziej zależy Ci na tym, żeby mi to nie przeszkadzało w nauce, ale Piotr
wie, że studiuje medycynę i to jest dla mnie najważniejsze. Obiecał, że
większość pracy będę miała w wakacje.
- Gdybyś miała zaliczoną sesję –
mówi nagle Julia – to pewnie rozmowa byłaby inna.
- Właśnie! – mama daje się złapać
na haczyk – Najpierw trzeba się wykazać. To jest pierwszy rok. Nic nie spada z
nieba samo, trzeba pracować.
- Czyli - mówię powoli –jak
zaliczę sesję, to nie będziecie mieć nic przeciwko? – celowo nie pytam o zgodę.
Chcę zachować minimum godności.
- Nie, nie będziemy.
- No to świetnie – uśmiecham się
szeroko – bo właśnie zwolnili mnie z egzaminu z chemii!
Julia
łapie Kubę na ręce i z piskiem zaczynają oboje wirować po pokoju. Dołączam do
nich. Łapiemy Kubę za ręce i nogi i robimy „hamak”. Rodzice patrzą na nas z
rezygnacją. Takiej trójki, jak my, nie da się opanować.
Kraków
Pociąg wjeżdża
na peron. Widzę już Adama. Wysiadam i ląduję w jego ramionach. Tak się za nim
stęskniłam przez te kilka dni. Całuje mnie w usta na powitanie i wtula się w
moje włosy.
-Tęskniłem - mruczy.
-Ja też.
- To jedźmy szybko – zarzuca
sobie mój plecak na ramię – Dziewczyno, co Ty tam masz?
- Ostrożnie – wołam – to moje
jedzonko.
Wychodzimy
przed dworzec i Adam prowadzi mnie do zaparkowanego na chodniku Golfa.
- Masz samochód? – właściwie nie
powinnam się dziwić. Czym jeszcze mnie zaskoczy?
- Tak, tato dał mi pieniądze na
21 urodziny. Ściągnąłem go z RFN. – patrzy na mnie z rozbawieniem – Facet chyba
powinien mieć samochód?
- Może i tak – wzdycham – tylko
nie każdego na to stać.
Jedziemy
do akademika, a ja rozglądam się zaskoczona. W Skarżysku jest o wiele więcej
śniegu. Adam zgrabnie parkuje przed akademikiem i idziemy do pokoju. Muszę się
przepakować na wyjazd.
- Zabierz coś ciepłego – Adam
włącza czajnik elektryczny – po balu robimy kulig i ognisko.
- Kulig? – prycham – po czym.
Prawie nie ma śniegu.
- Będzie – śmieje się Adam – Całą
Cię w nim wytarzam.
Szukam
w szafie wełnianego swetra z golfem. Mam nadzieję, że Ewa go nie zabrała. Muszę
zabrać piżamę, skoro mamy tam spać. Cienką czy ciepłą? Cienka jest ładniejsza
ale ciepła ma długie flanelowe spodnie, a nie wiadomo gdzie będziemy spali,
skoro impreza jest w domu. Może na materacach?
- To duży dom? – pytam i pakuję
do torby ciepłą piżamę i bawełniane majtki.
- Nie wiem – Adam skubie moją
bluzę - nie byłem tam, ale chyba duży.
Nie gorąco Ci?
- Trochę – ściągam bluzę i
zostaję w koszulce z krótkim rękawem i dżinsach. Dostałam je pod choinkę.
- Ładnie wyglądasz w tych
dżinsach – Adam znów mnie zaczepia.
- Słuchaj – staję przed nim i
kładę ręce na biodrach – jak będziesz mnie rozpraszał, to nigdy się nie
spakuję. Albo zapomnę sukienki!
Odwracam
się i wyciągam ostrożnie z plecaka sukienkę zapakowaną w osobną foliową torbę.
Babcia kazała mi ją rozłożyć dopiero na miejscu. Wkładam ją do torby i dokładam
czarne szpilki.
- I tak najładniej wyglądasz bez
sukienki – Adam wstaje i przyciąga mnie do siebie.
- Skąd wiesz? Nie widziałeś mnie
bez sukienki.
- Ale czułem i potrafię sobie
wyobrazić – oblizuje wargi – a teraz sprawdzę, czy się nie pomyliłem.
- Zamknij chociaż drzwi – nie
potrafię się oprzeć, kiedy jest taki.
- Zamknąłem – szepcze tym swoim
niskim głosem i wsuwa mi ręce pod koszulkę, która po chwili wędruje w górę.
Robię
to samo co On. Wyciągam mu koszulę ze spodni i ściągam mu ją przez głowę.
Dotykam jego klatki i pleców. Ma delikatną miękką skórę, ale pod spodem czuję
twarde mięśnie. Przymykam oczy. Adam odpina mi stanik i kładzie go obok naszych
koszulek. Moje piersi opierają się teraz o jego gładką umięśnioną klatkę.
Podnosi mi głowę i zagłębia się w moje usta. Pragnienie wybucha we mnie z taka
siłą, że muszę zarzucić mu ręce na ramiona, żeby nie stracić równowagi. Dłonie
Adama suną po moich plecach przyciskając mnie do niego.
- Naprawdę tęskniłaś – ma taki
niski, aksamitny głos.
Kładzie
mi ręce na pupie i przyciąga ją do siebie. Czuję, że jest podniecony. Serce
zaczyna mi walić, jak oszalałe. Adam zsuwa ręce jeszcze niżej i nie przerywając
pocałunku podrzuca mnie lekko, tak, że oplatam go nogami w pasie. Opiera mnie
plecami o bok szafy i czuję, że dżinsy wpijają mi się w krocze. Adam napiera na
mnie dysząc mi w usta. Jestem podniecona tym co robi i też ciężko dyszę. Podtrzymuje
mnie jedną ręką a drugą sięga do mojej piersi. Jęczę, kiedy ją ugniata. Robi to
mocno aż do granicy bólu. To się dzieje za szybko! Powinnam to przerwać, ale
moje pragnienie jest takie silne. Czuję, jak Adam wypycha biodra do przodu i
zmienia ręce. Teraz uciska drugą pierś, wpijając w nią palce i znów porusza
biodrami.
- Maleńka – szepcze z trudem –
pragnę Cię.
Rany,
wiedziałam, że ta chwila nadejdzie, że On to w końcu powie, ale ja jeszcze nie
jestem gotowa. To dla mnie za szybko. Pewnie wie o Oli i Arturze, ale to co
innego. Ja jeszcze nie próbowałam. O kurde, On chyba nie wie, że jestem
dziewicą. Muszę mu powiedzieć. A tak mi w tej chwili dobrze.
- Adam – opuszczam nogi i przechylam
głowę na bok, żeby uwolnić się od jego łapczywych ust.
- Co jest? – nadal jestem
unieruchomiona między szafą, a Adamem.
- Ja nie mogę – szepczę
spuszczając oczy. Jak mu to powiedzieć?
- Nie możesz? – odsuwa się trochę
zaskoczony – Nie możesz, czy nie chcesz?
Przygląda
mi się dysząc ciężko. Nie jest zły? Czuję, że się czerwienię.
- Jeszcze tego nie robiłam – wyrzucam z siebie.
Teraz
do niego dociera znaczenie moich słów. Uśmiecha się i długo całuje mnie w usta.
Wreszcie siada i sadza mnie sobie na kolanach. Gładzi delikatnie moje piersi,
zastanawiając się nad czymś.
- Podejrzewałem, że tak jest, ale
byłaś taka rozbudzona, że odrzuciłem tę myśl – mówi w końcu patrząc mi w oczy.
Co
mam mu powiedzieć? Pieściliśmy się z Robertem od ponad roku. Stopniowo przełamywaliśmy
kolejne tabu. To był tylko petting, ale dość intensywny. Pewnie dlatego wydałam
się bardziej doświadczona, niż jest w rzeczywistości.
- Było mi tak dobrze z Tobą i
byłeś taki delikatny... Wcześniej coś tam robiłam z moim poprzednim chłopakiem,
ale nie uprawialiśmy seksu… – z trudem przychodzi mi mówienie o tym.
- Nie musisz się tłumaczyć –
kąciki ust drgają mu w uśmiechu – Niech tak zostanie. Chcę żebyś mi ufała.
Powiesz mi, kiedy będziesz gotowa. Zgoda?
- Zgoda – i już załatwione.
Adam
ma niesamowity dar upraszczania wszystkiego. Ja się zamartwiam, komplikuję
sobie wszystko, a on po prostu mówi, bez owijania w bawełnę. Całuje delikatnie
moje sutki. Podniecenie przeszło mi w jakąś tkliwość, która sprawia, że mam
ochotę się przytulić. Adam to wyczuł, bo ogarnia mnie ramieniem, a drugą dłonią
przygarnia moją głowę do piersi.
- Moja mała Ola zapomniała mi
powiedzieć, że jest dziewicą – śmieje się.
- Nie śmiej się ze mnie – wydymam
usta.
- Nie śmieję się z Ciebie – pociera
ręką czoło – tylko z siebie. Dałem się nabrać.
Nie
wiem jak to rozumieć. Liczył na seks, to pewne. Czy gdyby wiedział, że jestem
dziewicą nie umówiłby się ze mną?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz