poniedziałek, 10 lutego 2014

1991



- Dzień dobry – Kto to mówi?
Otwieram powoli oczy. Adam? Co ja tu robię? Acha, był Sylwester i spaliśmy razem. Jesteśmy w łóżku i jest widno.
- Dzień dobry – uśmiecham się nieśmiało
- Ślicznie wyglądasz, jak śpisz – Adam nachyla się i całuje mnie w usta- Jak się czujesz?
- Co? – Rany, czy my…? Nie, po prostu za dużo wypiłam i on pyta, jak moja głowa – Chyba dobrze.
                Przeciągam się leniwie. Nic mnie nie boli. Spałam jak kamień. Która może być? Nie słychać nikogo a przecież dom jest pełen ludzi. Chcę się przytulić. Adam przygarnia mnie do siebie, odgadując mój zamiar. Czuję, że ma erekcję. Przypominam sobie prysznic i przełykam głośno ślinę. Nie widziałam go z przodu. Nie odważyłam się spojrzeć. Adam odnajduje moje usta i rozchyla je pocałunkiem. Bierze moją rękę i kładzie ją na nabrzmiałym członku. Czuję przez spodnie, jaki jest twardy. Język Adama wdziera się coraz głębiej. Powoli sunę w dół do jąder. Są twarde. Na mój dotyk Adam reaguje wypchnięciem bioder. Sunę w górę i omijając gumkę, wsuwam nieśmiało dłoń pod spodenki.
- Dotknij mnie – Adam szepcze to do moich ust i znów się w nie zagłębia.
                Zaczynam delikatnie głaskać nabrzmiały członek. Adam jęczy cicho. Podnieca mnie to i czuję, że robię się mokra. Ciepła dłoń wsuwa się powoli między moje uda. Nieruchomieję. Adam wciąga głośno powietrze i wycofuje się. Leżymy przytuleni do siebie, a on gładzi moje włosy. Tak bym chciała usłyszeć, że mnie kocha. Zamiast tego słyszę, że na korytarzu otwierają się drzwi i ktoś idzie do łazienki.
- Wstajemy?- szepczę
- Jeszcze nie – Adam całuje mnie w czoło – Tak mi dobrze z Tobą w łóżku.
---
                Kuligu niestety nie będzie, ale po śniadaniu ubieramy się ciepło i idziemy na spacer do pobliskiego lasku. Niby nic wielkiego, ale jest fajnie kiedy tak idziemy za ręce, przepychamy się miedzy sobą i przekomarzamy. Po powrocie bierzemy się za szykowanie kiełbasek a chłopcy idą rozpalić ognisko. Nie wszyscy zostają do wieczora, więc pakujemy im część pozostałego jedzenia. W międzyczasie sprzątamy trochę w jadalni i w kuchni.
- Trochę tylko ogarnijcie – Alicja niesie miskę ponacinanej kiełbasy do ogrodu. – jutro przyjdzie pani Jadzia i posprząta.
                Fajnie mieć taką panią Jadzię. Zastanawiam się, czy gdybyśmy my mieli gosposię, nie musiałybyśmy z Julką tyle pomagać w domu? Kto teraz sprząta? Przecież my jesteśmy poza domem. Może Mama? Nie, raczej nie. Może trochę. Przecież sprzątała jak byłyśmy małe.
- O czym myślisz? – Justyna zabiera ostatnia tacę ze szklankami.
- O życiu –wzdycham – Niezły dom, co?
- Niezły – kiwa głową Justyna – Koniec sprzątania, idziemy na dwór.
                Staję obok Adama, a on podaje mi patyk z kiełbaską.
- Co taka mała? – Pawełek szczerzy zęby.
- Do jedzenia wystarczy – mówię patrząc na Adama.
                Powoli się ściemnia. Nie do wiary, że już czwarta. Trzeba wracać do Krakowa. Wracamy do domu i pakujemy swoje rzeczy. Kiedy wsiadamy do samochodu, przechylam się w stronę Adama i całuję go w usta. Jest zaskoczony.
- Dziękuję. – szepczę, patrząc mu w oczy – Dziękuję, że mnie tu zabrałeś.
- To ja Ci dziękuję, że ze mną przyjechałaś, i że zgodziłaś się ze mną spać.
                Jak to dziwnie brzmi. Jak z innej epoki. To dziwne, jak różnie Adam potrafi się zachowywać w stosunku do mnie. Raz jest jak napalony samiec a po chwili jak opiekuńczy starszy brat. Potem znowu jest taki namiętny i zatrzymuje się, kiedy tylko się waham. Kto za nim nadąży? Kiedy dojeżdżamy do akademika, Adam wyciąga moją torbę z bagażnika. Nie chcę, żeby mnie odprowadzał. Ociąga się i w końcu mnie puszcza.
- Może pójdziemy w sobotę do Klubu? – pyta w końcu.
- Dobrze, – mówię – ale zagrasz dla mnie.
- OK! – mówi to z taką radością, że nie mogę się nie roześmiać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz