- Dzień dobry – Kto to mówi?
Otwieram
powoli oczy. Adam? Co ja tu robię? Acha, był Sylwester i spaliśmy razem.
Jesteśmy w łóżku i jest widno.
- Dzień dobry – uśmiecham się
nieśmiało
- Ślicznie wyglądasz, jak śpisz –
Adam nachyla się i całuje mnie w usta- Jak się czujesz?
- Co? – Rany, czy my…? Nie, po
prostu za dużo wypiłam i on pyta, jak moja głowa – Chyba dobrze.
Przeciągam
się leniwie. Nic mnie nie boli. Spałam jak kamień. Która może być? Nie słychać
nikogo a przecież dom jest pełen ludzi. Chcę się przytulić. Adam przygarnia
mnie do siebie, odgadując mój zamiar. Czuję, że ma erekcję. Przypominam sobie
prysznic i przełykam głośno ślinę. Nie widziałam go z przodu. Nie odważyłam się
spojrzeć. Adam odnajduje moje usta i rozchyla je pocałunkiem. Bierze moją rękę
i kładzie ją na nabrzmiałym członku. Czuję przez spodnie, jaki jest twardy.
Język Adama wdziera się coraz głębiej. Powoli sunę w dół do jąder. Są twarde.
Na mój dotyk Adam reaguje wypchnięciem bioder. Sunę w górę i omijając gumkę,
wsuwam nieśmiało dłoń pod spodenki.
- Dotknij mnie – Adam szepcze to
do moich ust i znów się w nie zagłębia.
Zaczynam
delikatnie głaskać nabrzmiały członek. Adam jęczy cicho. Podnieca mnie to i
czuję, że robię się mokra. Ciepła dłoń wsuwa się powoli między moje uda. Nieruchomieję.
Adam wciąga głośno powietrze i wycofuje się. Leżymy przytuleni do siebie, a on
gładzi moje włosy. Tak bym chciała usłyszeć, że mnie kocha. Zamiast tego
słyszę, że na korytarzu otwierają się drzwi i ktoś idzie do łazienki.
- Wstajemy?- szepczę
- Jeszcze nie – Adam całuje mnie
w czoło – Tak mi dobrze z Tobą w łóżku.
---
Kuligu
niestety nie będzie, ale po śniadaniu ubieramy się ciepło i idziemy na spacer
do pobliskiego lasku. Niby nic wielkiego, ale jest fajnie kiedy tak idziemy za
ręce, przepychamy się miedzy sobą i przekomarzamy. Po powrocie bierzemy się za
szykowanie kiełbasek a chłopcy idą rozpalić ognisko. Nie wszyscy zostają do
wieczora, więc pakujemy im część pozostałego jedzenia. W międzyczasie sprzątamy
trochę w jadalni i w kuchni.
- Trochę tylko ogarnijcie –
Alicja niesie miskę ponacinanej kiełbasy do ogrodu. – jutro przyjdzie pani
Jadzia i posprząta.
Fajnie
mieć taką panią Jadzię. Zastanawiam się, czy gdybyśmy my mieli gosposię, nie
musiałybyśmy z Julką tyle pomagać w domu? Kto teraz sprząta? Przecież my
jesteśmy poza domem. Może Mama? Nie, raczej nie. Może trochę. Przecież
sprzątała jak byłyśmy małe.
- O czym myślisz? – Justyna
zabiera ostatnia tacę ze szklankami.
- O życiu –wzdycham – Niezły dom,
co?
- Niezły – kiwa głową Justyna –
Koniec sprzątania, idziemy na dwór.
Staję
obok Adama, a on podaje mi patyk z kiełbaską.
- Co taka mała? – Pawełek
szczerzy zęby.
- Do jedzenia wystarczy – mówię
patrząc na Adama.
Powoli
się ściemnia. Nie do wiary, że już czwarta. Trzeba wracać do Krakowa. Wracamy
do domu i pakujemy swoje rzeczy. Kiedy wsiadamy do samochodu, przechylam się w
stronę Adama i całuję go w usta. Jest zaskoczony.
- Dziękuję. – szepczę, patrząc mu
w oczy – Dziękuję, że mnie tu zabrałeś.
- To ja Ci dziękuję, że ze mną
przyjechałaś, i że zgodziłaś się ze mną spać.
Jak
to dziwnie brzmi. Jak z innej epoki. To dziwne, jak różnie Adam potrafi się
zachowywać w stosunku do mnie. Raz jest jak napalony samiec a po chwili jak
opiekuńczy starszy brat. Potem znowu jest taki namiętny i zatrzymuje się, kiedy
tylko się waham. Kto za nim nadąży? Kiedy dojeżdżamy do akademika, Adam wyciąga
moją torbę z bagażnika. Nie chcę, żeby mnie odprowadzał. Ociąga się i w końcu
mnie puszcza.
- Może pójdziemy w sobotę do
Klubu? – pyta w końcu.
- Dobrze, – mówię – ale zagrasz
dla mnie.
- OK! – mówi to z taką radością,
że nie mogę się nie roześmiać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz