poniedziałek, 24 lutego 2014

"Niezakochany"



Przeglądam się w niewielkim lustrze, jakie mamy w pokoju. Większe jest u Oli, ale nie mam sumienia jej się pokazywać przed imprezą, na którą miałyśmy iść razem. Założyłam krótką jedwabną sukienkę, którą przywiozłam z łodzi. Na czarnym tle ma szare i bladożółte cętki. Ładnie podkreśla moją szczupłą sylwetkę. Czarne rajstopy i czarne szpilki świetnie pasują. Przydałaby się czarna torebeczka, ale niestety takiej nie mam. Ewy nie poproszę, bo jest na mnie najeżona od kilku dni, choć nie wiem o co. Mam tylko brązową imprezową torebkę. Nie pasuje. Sięgam po moją torbę „listonoszkę”. Może to i lepiej, zmieszczą się zapasowe rajstopy i kosmetyczka. Nauczyłam się wszędzie chodzić z podręcznym zestawem do poprawy makijażu, szczoteczką do zębów i małą pastą zabraną z hotelu.
- Wow! – Adam patrzy na mnie z uznaniem.
                Nie słyszałam pukania. Zarzucam mu ręce na szyję. Jak bardzo chciałam go zobaczyć.
- Stęskniłaś się – mówi to, jakby był tym zaskoczony.
- Miałam straszny tydzień – opuszczam ramiona.
- Wiem – przytula mnie – Jak się czuje Ola?
- A jak ma się czuć? – marszczę brwi – Opuszczona!
- Naprawdę mi przykro z tego powodu – mówi to szczerze.
                Wzdycham ciężko.
- Nie rozumiem tego. Tydzień wcześniej wyglądali na zakochanych. Kiedy Artur zanosił Olę do sypialni, to było takie czułe, takie słodkie. Przez chwilę jej zazdrościłam. Co się stało przez te kilka dni?
- Ola Ci nie mówiła?
- Ona nie wie – patrzę na Adama wielkimi oczami – Przegadałyśmy dwie noce. Nie rozumiem. Może Ty mi powiesz?
- To nie moja sprawa. Nie rozmawiałem z Arturem, ale chyba rozumiem o co mu chodziło... Tak czy inaczej, nie mamy na to wpływu. Wiem, że się przyjaźnicie, ale tak będzie lepiej. Chyba mieli w stosunku do siebie inne oczekiwania… Po prostu się rozminęli.
                Wraca Ewa, więc wychodzimy. I tak nie da się przy niej rozmawiać.
- W przyszłym roku będziemy mieszkały razem. Dwie Olki – śmieję się.
- Dobrze się dogadujecie. Chyba lepiej niż z Ewą?
- Pewnie – kręcę głową – Przy Ewce muszę stale uważać na to, co mówię.
                Impreza jest niby dla AGH, ale jest Justyna z Maćkiem i Pawełek, i jeszcze parę innych osób z medycyny, które znam z widzenia. Głównie ze starszych lat. Z przyjemnością zauważam, że faceci się za mną oglądają. To dla mnie pewna nowość. Adam jest w świetnym humorze. Artur wyraźnie mnie unika. Siedzimy jednak przy wspólnym stole, więc nie do końca mu się to udaje. Jest z nim jakaś dziewczyna z prawa. Na pewno starsza ode mnie. Nic mi nie zrobiła, ale jej nie lubię. Z satysfakcją zauważam szparę między zębami i niezbyt zgrabne nogi. Dużo tańczymy, więc nie ma jak rozmawiać. Podejrzewam, że Adam specjalnie trzyma mnie z daleka od Artura, zwłaszcza, że wypiłam już kilka drinków i robię się odważna. Muszę iść do łazienki. Wstaję i idę pewnym krokiem, odprowadzana spojrzeniami chłopaków z sąsiednich stolików. Tu potrafią docenić dziewczynę! Lekko kołyszę się w biodrach, niech sobie popatrzą, kogo przyprowadził Adam. Przyłącza się do mnie Justyna.
- Prowokujesz – szczerzy zęby – dobrze! Niech się ślinią.
                Chichoczę. Do damskiej toalety kolejka. Justyna zagląda do męskiej.
- Choć! – kiwa na mnie – nie ma nikogo.
                Wchodzimy szybko do kabin. Zamykam się i oglądam rajstopy. Kurcze, leci mi oczko! Słyszę jak Justyna wychodzi.
- Zaraz przyjdę – wołam.
                Poszła, a ja ściągam rajstopy. Ktoś wchodzi. Siadam na desce i podnoszę buty do góry, żeby ich nie było widać. Przecież jestem w męskim kibelku. Męskie głosy. Znam je? To chyba Pawełek. Są przy pisuarach. OK, zaraz sobie pójdą.
- Oh, Adam, więc jeszcze masz fiuta – Pawełek rechocze.
                Kurde, Adam tu jest. Przez chwilę rozważam wyjście z kabiny, ale mam gołe nogi i nie wiadomo kto jeszcze jest z nim. Zostaję.
- To puknąłeś w końcu tę małą czy nie? - to chyba Artur.
- Odwalcie się, dobra! – Adam jest rozdrażniony.
- Tak to jest, jak się bierzesz za takie małolaty – to na pewno Artur.
- No, Tobie to jakoś nie przeszkadzało – brawo Adam!
- Ale tobie się jakoś nie spieszy – Pawełek nie odpuszcza. O co mu chodzi?
- To takie dziecko – Adam mówi to po dłuższej chwili – potrzebuje czasu. Poza tym tak jest fajnie.
                O rany, Adam, jesteś super. Muszę bardzo się starać, żeby nie podskoczyć. Przecież oni nie wiedzą, że tu jestem.
- Dziecko! – prycha Pawełek – Czyli jeszcze nie pukana? Ja bym Ci pokazał, jak to zrobić.
- Nie wątpię! – Adam jest wyraźnie zły.
- Ty – głos Artura brzmi dziwnie – a może ty się zakochałeś?
                Zamieram. Serce wali mi, jak młotem. Odpowiedz! Adam, odpowiedz im! Cisza. Zaraz zemdleję. Rany, ile to trwa?
- Nie, nie zakochałem się! – Adam mówi to powoli i dobitnie.
                Siedzę i nie mogę się ruszyć. Jeszcze coś mówią, ale ich nie słyszę. W uszach mam te kilka słów. Nie wiem, jak długo siedzę w tej kabinie. Wreszcie powoli opuszczam nogi. Wciągam nowe rajstopy i wychodzę. W drzwiach mijam się z zaskoczonym chłopakiem.
- Dziewczyny nie widziałeś? –warczę.
- W męskim nie – bąka.
- To teraz jest pierwszy raz! – wzruszam ramionami.
                Idę do stolika. Adam odwraca się w moją stronę.
- Jesteś – uśmiecha się – Gdzie byłaś? Szukałem Cię.
- Spotkałam kumpelę – kłamię.
                Przygląda mi się przez chwilę. Słabo kłamię, ale odpuszcza. Nalewam sobie kieliszek czystej i wychylam go jednym haustem. Pali mnie w gardle. Przepijam to drinkiem. Nalewam sobie kolejny kieliszek i wychylam.
- Ola, co ty robisz? – Adam patrzy na mnie zdumiony.
- Głowa mnie boli, myślałam, że mi przejdzie.
- Choć, zatańczymy – bierze mnie za rękę
                Tak łatwo nam się tańczy. Adam trzyma mnie mocno w objęciach. Janifer Rush śpiewa przecudną piosenkę o miłości. Jakie to romantyczne. Kręci mi się w głowie.
- Adam -szepczę – ja się chyba upiłam. Odprowadź mnie do domu.
- Dobrze – ogarnia mnie ramieniem – idziemy.
                Podchodzimy do stołu. Biorę torebkę i macham wszystkim na pożegnanie. Odchodząc widzę, że Artur unosi w górę zaciśniętą pięść z wyprostowanym kciukiem. Ooo, niedoczekanie twoje! Adam odstawia mnie do pokoju. Grzecznie się z nim żegnam, bo zobaczymy się dopiero po Wielkanocy. Kiedy wychodzi, ściągam ubranie i zakładam dres. Wyjmuję spod bielizny list od Roberta i cicho, żeby nie obudzić Ewy, wychodzę na korytarz. Nie ma nikogo. Biegnę do pokoju Oli.
- Śpisz? – wsadzam głowę w drzwi i widzę Olę przy lampce – Muszę Ci coś pokazać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz