piątek, 21 lutego 2014

Śniadanie



Budzę się wcześnie rano. Jest jeszcze szaro za oknem. Przeciągam się ostrożnie, żeby nie obudzić Adama. Piersi mnie bolą. Zerkam na nie, brodawki mam czerwone i wokół pełno śladów po ugryzieniach. Wczorajszy wieczór był naprawdę pełen emocji. I jeszcze tyle informacji na raz. Patrzę na Adama z czułością. Leży z rękami założonymi za głową i tak spokojnie oddycha. Wysuwam się powolutku spod kołdry i zarzucam na siebie jego koszulę. Pachnie Adamem… Idę na palcach do łazienki. Kiedy przechodzę koło drzwi do pokoju Oli i Artura, zauważam w środku jakiś ruch. Kurde, oni znowu to robią! Cicho zamykam za sobą drzwi do łazienki.
                Kiedy wracam, Adam nadal śpi, ale kiedy wsuwam się pod kołdrę, otwiera oczy. Uśmiecha się do mnie.
Ładnie Ci w tym – zauważa swoją koszulę, potem zerka na mnie z troską – Jak się czujesz?
- Przeżyję – dotykam ostrożnie obolałych piersi.
- Aż tak źle? – rozchyla koszulę – O kurde! To ja?
                Kiwam głową i uśmiecham się nieśmiało. Zza ściany dochodzą ciche pojękiwania.
- Muszę bardziej uważać – przytula mnie – masz takie delikatne ciałko.
                Całujemy się na powitanie poranka. Jest mi w tej chwili tak dobrze. Przytulam się do Adama i leżymy jeszcze chyba z godzinę tuląc się i całując leniwie. Zaczynam być głodna. Za ścianą panuje cisza, więc postanawiamy wstać. Adam zakłada bokserki i dżinsy i idzie na zwiady. Ja też się ubieram. Włosy spinam w kucyk i idę do kuchni. Ola leży w łóżku i drzemie. Artur jest chyba w łazience, a Adam grzebie w lodówce. Siadam na łóżku koło Oli. Wygląda na wykończoną. Ile razy to zrobili?
- Może pójdziesz do sypialni, a my tu posprzątamy i zrobimy śniadanie? – proponuję.
- Mhm – mruczy i uśmiecha się blado.
                Odwracam się do Adama, a on kiwa głową. Nie ma nic przeciwko temu. Wchodzi Artur z ręcznikiem przerzuconym przez ramię. Wygląda na wypoczętego i zrelaksowanego. Jak on to robi, skoro Ola jest skonana? Adam coś mu szepcze i Artur podchodzi do Oli. Ostrożnie bierze ją na ręce razem z kołdrą i zanosi do sypialni. To takie słodkie, jak ją tuli do siebie. Uśmiecham się. Wszystko z nimi w porządku. Zerkam na Adama. Przygląda mi się uważnie. O co znów chodzi? Czy ja też tak będę wyglądała po seksie z nim? Odruchowo dotykam piersi, a Adam spuszcza głowę.
- Pomożesz mi? – uśmiecham się – zrobimy jajecznicę.
                Wchodzi Artur i zaczyna sprzątać pościel, a my zabieramy się za gotowanie. Adam wyciąga boczek i kroi go na długie cienkie plastry, a potem układa na gorącej patelni. Boczek skwierczy i zwija się w apetyczne świderki. Kroję cebulę w plasterki i wrzucam na patelnię, z której zniknęły już kawałki boczku. Adam poukładał ja na talerzu i przykrył drugim. Zna się na gotowaniu. Wbijam jajka do miski i mieszam widelcem. Wyjmuję z lodówki pomidory.
- Podasz jakiś półmisek albo talerz? – nie wiem, gdzie co leży.
                Podaje mi półmisek, a ja kroję pomidory i układam na półmisku. Adam polewa je oliwą z oliwek i posypuje jakimiś suszonymi ziołami. Unoszę brwi zdziwiona. Nie jadłam jeszcze tak podanych pomidorów.
- Gdzie chleb? – pytam.
Przechodzi za mną i muska ustami mój odsłonięty kark, a ja chichoczę. Kroję chleb.
- Masz jakiś koszyk na chleb?
                Znów przechodzi za mną i znów mnie zaczepia. Chichoczę i odchylam głowę.
- Jak nie przestaniesz, to nici ze śniadania – grożę Adamowi palcem.
- To mnie nie prowokuj! – podchodzi bliżej.
- Nie prowokuję Cię, tylko nie wiem gdzie co leży.
- Musisz częściej tu bywać, wtedy się nauczysz – znów muska mi kark.
                Artur przygląda nam się skonsternowany. Kręci głową z politowaniem.
- Artur – mówię chichocząc, bo mam Adama za plecami – zapytaj Olę, czy wstanie na śniadanie?
- Daj jej szlafrok z łazienki! – woła Adam.
                Wylewam jajka na patelnię. Adam rozstawia talerze na barku.
- Jaką lubisz, ściętą czy luźną?
- Luźną. Artur chyba też – Adam wychyla się do przedpokoju
- Artur, jaką lubisz jajecznicę?
- Luźną – dobiega nas głos z sypialni.
                Och, więc Adam nie wszystko wie o Arturze. Dzielę jajecznicę na dwie części. My z Olą lubimy dobrze ściętą. Nakładam na talerze dwie spore porcje i dosmażam resztę.
- Śniadanie! – wołam.
                Wchodzi Ola. Wygląda trochę lepiej. Ma na sobie czarny, za duży szlafrok. Uśmiecha się do mnie, za to unika wzroku Adama, co wydaje się bardzo go śmieszyć. Gromię go wzrokiem, ale on dalej głupkowato się uśmiecha. Ola podchodzi do wysokiego stołka i kiedy się na nim sadowi, wyrywa jej się cichy jęk. Tego już za wiele! Adam wybucha śmiechem patrząc na Olę. Na szczęście ona też zaczyna się śmiać i po chwili wszyscy zataczamy się ze śmiechu. Kiedy się uspakajamy możemy usiąść do śniadania.
---
                Leżę wieczorem we własnym łóżku w akademiku i rozmyślam o spędzonym wspólnie weekendzie. To taka rozkoszna myśl przed zaśnięciem. Dotykam piersi, już prawie nie bolą. Mam nadzieję, że ślady znikną do wyjazdu. Głupio będzie się rozbierać przy innych dziewczynach. Moje myśli biegną do Adama. Niby dużo mi o sobie powiedział, ale to rodzi jeszcze więcej znaków zapytania. Co on powiedział o swojej mamie? Jest chemikiem i pracuje w laboratorium w Dusseldorfie. Jak to możliwe? Oczy mi się kleją.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz