Leżę w łóżku i nie mogę zasnąć.
Miałam ochłonąć przed snem a tymczasem głowa mi pęka. Ola już dawno chrapie.
Pozostałe dziewczyny też. Oho, ktoś idzie po ciemku.
- Stysia, śpisz? – Kurde, to
Maciek! – Stysia?
- Cicho – szept spod okna - bo
wszystkich obudzisz.
Leżę
bez ruchu i staram się oddychać spokojnie, ale ledwo mi się to udaje. Maciek
gramoli się do łóżka Justyny. Rany, całują się! Wolałabym tego nie słyszeć.
Może się poruszyć, żeby wiedzieli, że nie śpię? Za późno! Ich oddechy stają się
głębokie. Wiem, co robią. Prawie ich widzę, choć mam zamknięte oczy. Łóżko
poskrzypuje cicho w rytm pchnięć. Leżę i czuję jak krew spływa mi w dół
brzucha. Mam ciepłe, nabrzmiałe miejsce miedzy udami. Powoli sięgam tam ręką
tak, aby nikt mnie nie usłyszał, choć to raczej niemożliwe. Słyszę dwa szybkie
oddechy i co jakiś czas ciche jęki. Pchnięcia są coraz szybsze i chyba mocniejsze,
bo łóżko skrzypi głośniej. Gorąco mi. Sunę dłonią w dół, aż docieram do małego
guziczka. Dotykam go delikatnie. Oh, nie spodziewałam się tak intensywnego
doznania. Odruchowo wyginam się w łuk. Dotykam mocniej. Rany, ale jestem
podniecona! Mocne skrzypnięcie łóżka i cisza, jeszcze jedno mocniejsze i znów
cisza, jeszcze jedno i słyszę jęk Justyny i chrapliwy oddech Maćka. Jezu,
dobrze, że już skończyli. Leżę i boję się ruszyć.
---
- To co? – Adam właśnie zjechał i
już jest przy mnie – dzisiaj jeździmy sami?
- Na razie sami – Spuszczam oczy.
Oczywiście jest wtajemniczony. Na pewno wyszedł wcześniej, żeby nie natknąć się
na Olę. – pewnie przyjdą za jakieś dwie godziny – mówię niepewnie.
- Oj, jak znam Artura, to chyba
dzisiaj nie przyjdą. – Adam śmieje się do mnie z błyskiem w oczach.
Czuję
ciepło, które niebezpiecznie płynie gdzieś w dół. Chyba trochę się
zaczerwieniłam. Szybko schylam się do buta i próbuję dopiąć klamry, ale jakoś
sobie nie radzę. Co się ze mną dzieje? Jestem zdenerwowana? Czym, Olą? Jest
dorosła i wie co robi. To chyba obecność Adama i świadomość, co się teraz
dzieje w jego pokoju. Jestem zakłopotana ale i podniecona. Rany, jakie to
wszystko pokręcone! Kurde, cholerna klamra!
- Daj! – Adam odsuwa moje ręce i
spokojnie dopina klamry.
-Dzięki. – głos mi drży.
- Nie denerwuj się. – Ma taki
kojący głos. Taki spokojny. Jak On to robi?
Ustawiamy
się w milczeniu do kolejki. Nie jest długa. Kiedy jedziemy orczykiem, Adam
patrzy na mnie dłuższą chwilę i w końcu całuje w policzek.
- Nic jej nie będzie. – Chyba
mówi o Oli – To duża dziewczynka.
- Wiem. – To śmieszne, że o tym
rozmawiamy – Nie o to chodzi.
- A o co? – Przygląda mi się
badawczo.
- O Ciebie! – wyrzucam to z siebie
i chyba mi lżej.
- O mnie? – unosi brwi, ale po
chwili chyba do niego dociera, co mam na myśli.
- Boisz się, że poproszę o to
samo? – uśmiecha się lekko – Już to chyba omawialiśmy?
Kiwam
głową, musimy zsiadać. Jedziemy do następnej kolejki. Pełno ludzi, wszyscy się
tłoczą. Adam pociąga za mój kijek i zatrzymuję się. On zgrabnie mnie okrąża i
staje naprzeciw mnie. Narty ma po zewnętrznych stronach, tak że jesteśmy
blisko. Koło nas nie ma nikogo i możemy spokojnie porozmawiać bez obaw, że ktoś
usłyszy.
- Nie musisz niczego robić ze
względu na mnie – mówi cicho – tylko to, czego Ty chcesz. OK.?
Kiwam głową.
- Nie musimy się kochać. – unosi
moją brodę – Możemy robić inne rzeczy. Seks, to nie tylko stosunek.
- Wiem - przełykam ślinę –
chciałabym innych rzeczy z Tobą, ale nie chcę żeby wszyscy wiedzieli, że to
robimy.
- Dobrze - wzdycha. Ulżyło mu? –
skoro to dla Ciebie takie ważne…
- Słuchaj – nie chcę żeby myślał,
że jestem jakaś nienormalna – mogę powiedzieć o tym z Oli, ale innych prawie
nie znam, a Pawełek… - on jest po prostu okropny!
- W porządku. – Po prostu przyjął
to do wiadomości.
Ustawiamy
się w kolejce. Dziś jedziemy na samą górę. Zostały trzy dni do wyjazdu i trzeba
je wykorzystać.
- A gdzie Artur? – Pawełek
podjeżdża do nas i bezczelnie „wcina” się do kolejki. – Oli też nie widać. –
szczerzy zęby.
Patrzę
wymownie na Adama. Właśnie o tym mówiłam. Wyobrażam sobie, co będzie wyprawiał
wieczorem. Dobrze, że chłopaki przychodzą do nas, więc Artur go pewnie
przystopuje. Adam o czymś intensywnie myśli, zupełnie ignorując głupie miny
Pawełka. Ten z kolei dostał jakiegoś fioła. Chyba się zorientował, że na Adamie
nie zrobi wrażenia i uwziął się na mnie. Nie mam tak ciętego języka jak Julka
Ona by go usadziła w trzech słowach. Czemu on się tak przyczepił? Bawi go moje
zakłopotanie. W końcu rozpraszam się tak, że padam. Nie mam ochoty wstać a Adam
zjechał niżej i musiałby do mnie podchodzić chyba z 50 metrów. Oczywiście
podjeżdża Pawełek. Zbieram się więc niechętnie bo nie chcę żeby mi pomagał.
Dobrze, że narty mi się nie wypięły. Podaje mi kijek.
- Dobrze padłaś – szczerzy się –
na wznak!
- Nie przed Tobą, więc się nie
ciesz!
Jadę
z zaciśniętą szczęką, czerwona jak burak.
Adam przygląda nam się chwilę.
- Ty - zwraca się do Pawełka – a
ty nie miałeś dzwonić do tej panny od
testu?
- Kurwa! – Pawełkowi rzednie mina
– zapomniałem!
Jedzie
teraz szybko w dół i już mamy go z głowy. Patrzę na Adama z wdzięcznością, ale
on się nie uśmiecha. Patrzy za Pawełkiem z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Coś
mi mówi, że „test” nie oznacza sprawdzianu wiedzy.
- Jazda dzieciaki! – Justyna
śmiga koło nas, a tuż za nią Maciek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz