piątek, 14 lutego 2014

Test



Leżę w łóżku i nie mogę zasnąć. Miałam ochłonąć przed snem a tymczasem głowa mi pęka. Ola już dawno chrapie. Pozostałe dziewczyny też. Oho, ktoś idzie po ciemku.
- Stysia, śpisz? – Kurde, to Maciek! – Stysia?
- Cicho – szept spod okna - bo wszystkich obudzisz.
                Leżę bez ruchu i staram się oddychać spokojnie, ale ledwo mi się to udaje. Maciek gramoli się do łóżka Justyny. Rany, całują się! Wolałabym tego nie słyszeć. Może się poruszyć, żeby wiedzieli, że nie śpię? Za późno! Ich oddechy stają się głębokie. Wiem, co robią. Prawie ich widzę, choć mam zamknięte oczy. Łóżko poskrzypuje cicho w rytm pchnięć. Leżę i czuję jak krew spływa mi w dół brzucha. Mam ciepłe, nabrzmiałe miejsce miedzy udami. Powoli sięgam tam ręką tak, aby nikt mnie nie usłyszał, choć to raczej niemożliwe. Słyszę dwa szybkie oddechy i co jakiś czas ciche jęki. Pchnięcia są coraz szybsze i chyba mocniejsze, bo łóżko skrzypi głośniej. Gorąco mi. Sunę dłonią w dół, aż docieram do małego guziczka. Dotykam go delikatnie. Oh, nie spodziewałam się tak intensywnego doznania. Odruchowo wyginam się w łuk. Dotykam mocniej. Rany, ale jestem podniecona! Mocne skrzypnięcie łóżka i cisza, jeszcze jedno mocniejsze i znów cisza, jeszcze jedno i słyszę jęk Justyny i chrapliwy oddech Maćka. Jezu, dobrze, że już skończyli. Leżę i boję się ruszyć.
---
- To co? – Adam właśnie zjechał i już jest przy mnie – dzisiaj jeździmy sami?
- Na razie sami – Spuszczam oczy. Oczywiście jest wtajemniczony. Na pewno wyszedł wcześniej, żeby nie natknąć się na Olę. – pewnie przyjdą za jakieś dwie godziny – mówię niepewnie.
- Oj, jak znam Artura, to chyba dzisiaj nie przyjdą. – Adam śmieje się do mnie z błyskiem w oczach.
                Czuję ciepło, które niebezpiecznie płynie gdzieś w dół. Chyba trochę się zaczerwieniłam. Szybko schylam się do buta i próbuję dopiąć klamry, ale jakoś sobie nie radzę. Co się ze mną dzieje? Jestem zdenerwowana? Czym, Olą? Jest dorosła i wie co robi. To chyba obecność Adama i świadomość, co się teraz dzieje w jego pokoju. Jestem zakłopotana ale i podniecona. Rany, jakie to wszystko pokręcone! Kurde, cholerna klamra!
- Daj! – Adam odsuwa moje ręce i spokojnie dopina klamry.
-Dzięki. – głos mi drży.
- Nie denerwuj się. – Ma taki kojący głos. Taki spokojny. Jak On to robi?
                Ustawiamy się w milczeniu do kolejki. Nie jest długa. Kiedy jedziemy orczykiem, Adam patrzy na mnie dłuższą chwilę i w końcu całuje w policzek.
- Nic jej nie będzie. – Chyba mówi o Oli – To duża dziewczynka.
- Wiem. – To śmieszne, że o tym rozmawiamy – Nie o to chodzi.
- A o co? – Przygląda mi się badawczo.
- O Ciebie! – wyrzucam to z siebie i chyba mi lżej.
- O mnie? – unosi brwi, ale po chwili chyba do niego dociera, co mam na myśli.
- Boisz się, że poproszę o to samo? – uśmiecha się lekko – Już to chyba omawialiśmy?
                Kiwam głową, musimy zsiadać. Jedziemy do następnej kolejki. Pełno ludzi, wszyscy się tłoczą. Adam pociąga za mój kijek i zatrzymuję się. On zgrabnie mnie okrąża i staje naprzeciw mnie. Narty ma po zewnętrznych stronach, tak że jesteśmy blisko. Koło nas nie ma nikogo i możemy spokojnie porozmawiać bez obaw, że ktoś usłyszy.
- Nie musisz niczego robić ze względu na mnie – mówi cicho – tylko to, czego Ty chcesz. OK.?
Kiwam głową.
- Nie musimy się kochać. – unosi moją brodę – Możemy robić inne rzeczy. Seks, to nie tylko stosunek.
- Wiem - przełykam ślinę – chciałabym innych rzeczy z Tobą, ale nie chcę żeby wszyscy wiedzieli, że to robimy.
- Dobrze - wzdycha. Ulżyło mu? – skoro to dla Ciebie takie ważne…
- Słuchaj – nie chcę żeby myślał, że jestem jakaś nienormalna – mogę powiedzieć o tym z Oli, ale innych prawie nie znam, a Pawełek… - on jest po prostu okropny!
- W porządku. – Po prostu przyjął to do wiadomości.
                Ustawiamy się w kolejce. Dziś jedziemy na samą górę. Zostały trzy dni do wyjazdu i trzeba je wykorzystać.
- A gdzie Artur? – Pawełek podjeżdża do nas i bezczelnie „wcina” się do kolejki. – Oli też nie widać. – szczerzy zęby.
                Patrzę wymownie na Adama. Właśnie o tym mówiłam. Wyobrażam sobie, co będzie wyprawiał wieczorem. Dobrze, że chłopaki przychodzą do nas, więc Artur go pewnie przystopuje. Adam o czymś intensywnie myśli, zupełnie ignorując głupie miny Pawełka. Ten z kolei dostał jakiegoś fioła. Chyba się zorientował, że na Adamie nie zrobi wrażenia i uwziął się na mnie. Nie mam tak ciętego języka jak Julka Ona by go usadziła w trzech słowach. Czemu on się tak przyczepił? Bawi go moje zakłopotanie. W końcu rozpraszam się tak, że padam. Nie mam ochoty wstać a Adam zjechał niżej i musiałby do mnie podchodzić chyba z 50 metrów. Oczywiście podjeżdża Pawełek. Zbieram się więc niechętnie bo nie chcę żeby mi pomagał. Dobrze, że narty mi się nie wypięły. Podaje mi kijek.
- Dobrze padłaś – szczerzy się – na wznak!
- Nie przed Tobą, więc się nie ciesz!
                Jadę z zaciśniętą szczęką, czerwona jak burak.  Adam przygląda nam się chwilę.
- Ty - zwraca się do Pawełka – a ty nie miałeś dzwonić do tej  panny od testu?
- Kurwa! – Pawełkowi rzednie mina – zapomniałem!
                Jedzie teraz szybko w dół i już mamy go z głowy. Patrzę na Adama z wdzięcznością, ale on się nie uśmiecha. Patrzy za Pawełkiem z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Coś mi mówi, że „test” nie oznacza sprawdzianu wiedzy.
- Jazda dzieciaki! – Justyna śmiga koło nas, a tuż za nią Maciek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz