Warszawa
Dostaliśmy
godziny rektorskie od połowy dnia, więc mogę jechać do Warszawy w piątek.
Jestem okropnie podniecona tym, że poznam chłopaka Julii. Jak mu tam? Gianni,
czyli Janek. No, ciekawa jestem. Patrzę na swoje odbicie w brudnej szybie.
Jestem blada, nie spałam najlepiej przez ostatnie dwie noce. Rozmowa z Jackiem
kompletnie mnie wytrąciła z równowagi, o ile wcześniej w niej byłam. Dlaczego
tak okropnie to przeżywam? Dokonałam wyboru. Pogodziłam się z tym, że Adam mnie
nie kocha. Tak? Pogodziłam się? To dlaczego wciąż o nim myślę? Może powinnam
zbliżyć się bardziej do Roberta? Tyle razy mówił, jak bardzo mu na tym zależy.
Może to spowoduje, że zapomnę o tamtym? Ola, odkąd spotyka się z Radkiem, jest
zupełnie inna, uśmiechnięta, jak nastolatka. Ja też taka byłam i chciałabym
znowu taka być. Szczęśliwa!
Pociąg
wjeżdża na Centralny. Pisk hamulców świdruje mi w uszach. Wysiadam i rozglądam
się za Robertem. Stoi z rękami w kieszeniach, oparty o tablicę z rozkładem
jazdy. Macham ręką. Podchodzi do mnie i otacza ramieniem.
- Dobrze się czujesz? – całuje
mnie w policzek.
- Zarwałam dwie noce – wzdycham –
muszę się dzisiaj wyspać, bo mnie jutro pogonią.
Robert
się krzywi. Wsiadamy do autobusu.
- Pojedziemy do mnie, żeby się
przebrać – zerka na zegarek – Rano dzwoniła Julia, żeby powiedzieć, że spotkamy
się w Stodole ok. 17.00. Jesteś głodna? Bo jeśli tak, to musimy zrobić po
drodze zakupy. Chyba nie mam za wiele do jedzenia.
- A płatki i mleko masz? – nie
jestem głodna.
- Mhm.
- To wystarczy – jakoś nie chce
mi się gadać.
Wchodzimy
do mieszkania. Kiedy tu byłam ostatni raz? W listopadzie zeszłego roku. Tyle
się zdarzyło od tamtej pory. Na podłodze ta sama wykładzina i stary ręcznik pod
wieszakiem z równo ustawionymi butami. Na kanapie w dużym pokoju leży okropna
narzuta w żakardowy wzór. Podchodzę i przesuwam ręką po oparciu. Jest z czegoś
sztucznego, koszmar.
- Podoba Ci się? – Robert podchodzi
bliżej – Mama kupiła ją w Turcji.
Duma
w jego głosie, każe mi skłamać na temat urody wykładziny. Idę do sypialni. Jest
świeżo pomalowana na taki sam brzoskwiniowy kolor. Chodniczki w turecki wzór
zostały, zasłonki też. Pojawiła się jeszcze kiczowata lampka na szafce nocnej.
Wzdycham. Trzeba to będzie jakoś przemeblować, bo gustu to pani architekt
wielkiego nie ma.
- Idziesz pod prysznic? – Robert
odpina koszulę.
- Nie, tylko się przebiorę. Ale Ty
idź, jak chcesz. Trochę mi zejdzie.
Jest
zawiedziony, ale rano napracowałam się przy włosach i prysznic nie wchodzi w
grę. Wyciągam cienką białą bluzkę z bufkami, którą miałam na studniówce. Nawet
nie jest pomięta. Do tego moje stare dżinsy Lee z podwyższonym stanem. Obcięłam
je, bo „pum piasty” dół był już kompletnie niemodny. Zakładam to na siebie i idę
do kuchni po nożyczki. Robię wokół obciętych nogawek małe nacięcia i wyszarpuje
nitki. Mają wyglądać na stare, żeby kontrast z elegancką bluzka był większy.
Odpinam jeszcze jeden guzik od bluzki, tak, że widać czarny stanik wykończony
koronką. Jest najdroższy z całego stroju. Na nogi czarne płaskie sandałki
zapinane nad kostką. Oglądam się w lustrze. Jest dobrze. Nawet lepiej, niż
dobrze. Poprawiam makijaż i dorysowuję kreskę na górnej powiece. Wyglądam jak
Pin-up girl. Jeszcze raz się oglądam.
- Chyba tak nie pójdziesz? –
Robert patrzy na mnie zaskoczony.
- Nie podoba Ci się? – o co
chodzi? Wyglądam super.
- Chcesz iść w tych poszarpanych
spodenkach, nie masz spódnicy? – Patrzy z dezaprobatą na moje dzieło – Nie
idziemy na plażę.
- Są Juwenalia, a ja jestem
studentką. To moje święto – nagle wstępuje we mnie wojowniczka – Albo pójdziemy
tak, albo pójdę sama. Nie zamierzam się przebierać.
- Jak chcesz – widzę, że hamuje
gniew – nie wiem tylko, czy będziesz się dobrze czuła przy moich koleżankach?
Chyba
raczej przy kolegach. Dodaję w myślach złośliwie. Wyjmuje z torby jabłko i
odgryzam kawałek.
- Ubierzesz się czy idziesz w
ręczniku? – patrzę rozbawiona na Roberta w skórzanych klapkach i fioletowym
ręczniczku wokół bioder.
Kiedy
po dwudziestu minutach wychodzimy, Robert nadal się boczy. Ja natomiast, czuję
się coraz lepiej. Przed wyjściem wypiłam kieliszek nalewki, którą znalazłam w
lodówce. Jedziemy do Stodoły. Im bliżej, tym więcej młodzieży dosiada się na
przystankach. Wreszcie wysiadamy wszyscy i idziemy przez duży skwer szeroka „ławą”.
Jest gorąco i wszystko pachnie. Zerkam
na Roberta.
- Zobaczysz, że będzie dobrze –
mówię pojednawczo i trącam nosem jego policzek.
Patrzy
na mnie zrezygnowany. Z daleka widzę Julię z wysokim chłopakiem w
nieskazitelnie białej koszuli i czarnych wąskich spodniach. Jest obłędnie
przystojny. Otacza Julię ramieniem i co chwila muska jej włosy. Ona chichocze i
unosi głowę. Wyglądają na strasznie zakochanych. Podchodzimy bliżej.
- Gianni, to Ola i Robert – Julia
nas przedstawia – To Gianni, mój chłopak.
Wyciągam
rękę do Gianniego i widzę, że opada mu szczęka na mój widok. Uśmiecham się
lekko. No tak, Julia uprzedzała, że Włosi mają słabość do blondynek. Julia
patrzy na nas i chichocze. Gianni odrywa ode mnie wzrok i wita się szybko z
Robertem, który sprawia wrażenie niezbyt zadowolonego z sytuacji. Gianni patrzy
na Julię zaskoczony.
- Mówiłam Ci, że nie jesteśmy do
siebie podobne – śmieje się już otwarcie.
Wygląda
jakoś tak promiennie. Jest wyluzowana. Ma na sobie obcisłą koralową sukienkę,
podkreślającą jej szczupłą talię i krągły biust. Widzę, jak Gianni kładzie jej
rękę na biodrze, jakby chciał zaznaczyć, że należy do niego. W tym geście jest
tyle erotyzmu, że robi mi się cieplej. Nie mogę się napatrzeć na moją siostrę.
Jest piękna!
- Wchodzimy? – Gianni patrzy na
nas pytająco.
Ruszamy
w kierunku wejścia. Julia podchodzi do mnie.
- W środę wysłałam do Ciebie
kartkę, ale pewnie jeszcze nie doszła – patrzy mi w oczy.
- Och - zatkało mnie – już?
Kiwa
głową. To dlatego jest taka promienna? Nie mogę uwierzyć. Zrobiła to i jest
zakochana... Ten jej Gianni patrzy w nią, jak w obraz.
- Zrobiłaś niezłe wrażenie –
udaje zagniewaną – fajny strój.
- Robertowi się nie podoba –
mówię – a wrażenie nie zmienia faktu, że ten facet ma bzika na Twoim punkcie.
- Mam nadzieję – Julia odwraca
się przez ramię i posyła całusa.
- Daj spokój, to widać –
zazdroszczę jej.
Wszyscy
zaczynają się tłoczyć. Gianni podchodzi do Julii i obejmuje ją w pasie. Robert
po chwili robi to samo ze mną. Wchodzimy do środka. Jest dusznawo. Na ścianach
pod sufitem zawieszono dwa ekrany na których cały czas lecą teledyski. Na
parkiecie jest ciasno, więc idziemy najpierw do baru po drinki. Bierzemy wódkę
z colą i stajemy z boku.
- Przepraszam Was na chwilę –
Robert idzie do grupki ludzi, którzy właśnie podeszli do baru.
Stoimy
we trójkę pod ścianą i obserwujemy, jak Robert wita się ze znajomymi.
Przechodzący faceci gapią się na nas, co wywołuje duże zadowolenie Gianniego.
- Lubisz, jak faceci Ci
zazdroszczą? – Julia unosi głowę.
- Bardzo – mruczy do niej Gianni
– niech się tylko nie zbliżają do tego, co moje.
Dotyka
jej ramienia i sunie palcem po dekolcie. Widzę, jak przez materiał zaczynają
przebijać sutki. Uśmiecham się kącikiem ust. Gianni łowi moje spojrzenie i
uśmiecha się lubieżnie patrząc na biust Julii.
- Uwielbiam Twoją siostrę – mówi
niskim seksownym głosem – jest piękna. Obie jesteście piękne, choć takie różne.
- Dobrze mówisz po polsku – muszę
zmienić temat – prawie nie masz akcentu.
- Moja mama jest Polką, zawsze z
nią rozmawiałem po polsku – ma zniewalający uśmiech.
Robert
podchodzi do nas razem ze znajomymi. To część jego grupy. Przedstawia ich: Iwona,
Edyta, Wiola, Jarek, Jacek, Andrzej. Dziewczyny wyglądają na starsze, niż są.
Wszystkie z trwałą na głowach, wystrojone w tureckie ciuchy. Najlepsza jest
Wiola z udami jak balerony w siatkowych rajstopach i w miniówce. Chłopaki
wyglądają lepiej, ale daleko im do Gianniego. Zerkają na niego zazdrośnie, ale
on zdaje się tego nie zauważać. Jest kompletnie zajęty Julią. Idą tańczyć.
- Może my też zatańczymy? – patrzę
na Roberta wyczekująco.
- Muszę dopić drinka – sączy go
powoli.
- Pozwolisz? – wyjmuję mu drinka
z ręki i dopijam go jednym haustem – a teraz?
Jest
zaskoczony, kiedy biorę go za rękę i prowadzę na parkiet. Chcę tańczyć! To jego
towarzystwo jest drętwe i nadęte. Dziewczyny patrzą na mnie niechętnie, a
chłopaki zerkają mi w dekolt. Leci „Vogue” Madonny. Ela pokazywała mi niektóre
triki z tego teledysku. Teraz powtarzam kilka z nich.
- Wow! – Julia z Giannim patrzą
na mnie zaskoczeni – zrób to jeszcze raz!
- Robert, mogę? – pytam, widząc,
że więcej ludzi zaczyna się przyglądać
Kiwa
głową, więc rozkładam szeroko ręce i wykonuję dłońmi szybki ruch wokół twarzy,
jak facet na teledysku. Tańczę jeszcze chwilę sama i w końcu przysuwam się do
Roberta. Udziela mu się wreszcie mój dobry nastrój. Jaki jest humorzasty.
Około
jedenastej żegnamy się ze znajomymi Roberta i razem z Julią i Giannim
wychodzimy z klubu. Znalezienie taksówki nie jest łatwe, więc kiedy wreszcie
nam się udaje, pakujemy się do środka wszyscy. Robert siada z przodu, a Gianni
z nami z tyłu. My z Robertem wysiadamy pierwsi.
- Zobaczymy się w niedzielę –
mówię do Julii i podaję rękę Gianniemu - Fajnie wyglądacie razem.
Idziemy
na górę nie odzywając się do siebie.
- Drętwe to Twoje towarzystwo –
mówię zdejmując bluzkę.
- Dlaczego tak myślisz? – Robert patrzy
zaskoczony.
- Jacyś tacy, niezabawowi –
wzruszam ramionami – poza tym, te dziewczyny… To przy nich miałam się nieswojo
czuć? Chyba one przy mnie…
- No faktycznie, po Twoich
wygłupach… - Robert kręci głową – chociaż, na chłopakach zrobiłaś wrażenie.
- No myślę – podchodzę do Roberta
i zaczynam odpinać mu koszulę – niech się teraz ślinią na myśl o tym co robimy.
- Ooo, myślisz, że oni tego nie
robią? – Robert gryzie mnie delikatnie w szyję.
- Ostrożnie! – odskakuję – jutro
mam zdjęcia.
- Czyli dzisiaj nic z tego? –
Robert wsuwa ręce do kieszeni.
- z TEGO nic, ale są inne
przyjemne rozwiązania – znów do niego podchodzę – Myślisz, że też to robią? A
chciałbyś się kochać z taką Wiolą?
- Chciałbym w ogóle się kochać –
Robert patrzy na mnie poirytowany – może być nawet z Wiolą. Swoją drogą to
warszawianka, córka znanego ginekologa…
- Co nie zmienia faktu, że jest
bez gustu – nie wiem dlaczego, ale drażnienie się z nim, sprawia mi przyjemność
– wielka mi warszawianka z pudlem na głowie.
- Nie mów tak! – Robert marszczy
brwi.
- Bo co? – opieram dłonie na
biodrach. Jestem tylko w spodenkach i staniku – Zbijesz mnie?
- A chciałabyś? – Robert robi
krok w moją stronę.
Nie,
nie chciałabym, ale już się nie cofnę.
- Nie! – patrzę spod
przymrużonych powiek – Ale przyznaj, że nie ma gustu.
Nagle
Robert robi krok w przód i popycha mnie na łóżko. Pada razem ze mną i przyciska
mnie do materaca. Obejmuje moje usta w posiadanie, wpychając mi głęboko język.
Unieruchamia mnie, trzymając mi nadgarstki za głową. Kolano wsuwa mi
między uda. Napiera na mnie biodrami, wbijając mnie mocniej w materac. Nawet zaczyna mi
się to podobać… Może dlatego, że się go nie boję. Wiem, że nic mi nie zrobi bez
mojej zgody. Przestaję się opierać i przyłączam się do pocałunku. Czuję, że mu
się to podoba. Mnie też jest przyjemnie. Chcę poczuć ten słodki ciężar
schodzący w dół, między uda. Potrzebuję go, pragnę... Poruszam biodrami, żeby
otrzeć się o biodro Roberta. Spodenki minie uwierają. Nic
się nie dzieje. Moje ciało nie chce zareagować. Poruszam się mocniej i czuję
jak materiał wrzyna mi się w krocze. Auu! Robert unosi głowę i patrzy pytająco.
- Muszę zdjąć te spodenki – mówię
szybko i próbuje usiąść.
Robert
wstaje i czeka aż się rozbiorę. Sam tez zsuwa spodnie i widzę, że jest
podniecony. Patrzy na mnie pożądliwie.
- Nie dzisiaj – mówię siadając na
łóżku – jutro mam zdjęcia.
- Więc weź go inaczej – podchodzi
do mnie z wyprężonym członkiem.
- Może najpierw się umyjemy? – wzdycham.
- Oczywiście – odwraca się i
idzie do łazienki – idziesz ze mną?
Myjemy
się razem pod ciasnym prysznicem. Panikuję lekko. Wiem, jak się robi „loda”,
ale nie jestem do tego przekonana. Mogę spróbować, ale mam silny odruch wymiotny.
Co będzie, jak mnie cofnie? Robert zakręca wodę i sięga po ręcznik. Ja biorę
szlafrok i zakładam go na mokre ciało. Robert rzuca mi ręcznik pod nogi. Klękam
przed nim. Teraz albo nigdy. Obejmuję wzwód ręką i zbliżam do ust. Pachnie
żelem do mycia. Rozchylam usta i powoli dotykam go językiem. Robert głośno
wciąga powietrze, podoba mu się. To mnie ośmiela. Wsuwam do ust końcówkę i
zaczynam poruszać się w przód i w tył. Robert cicho pojękuje. Próbuję zrobić to
głębiej, ale łaskocze mnie w podniebienie i muszę się wycofać. Znów próbuję...
Jest duży, muszę szerzej rozchylić usta. Robert kładzie mi rękę z tyłu głowy i
przyciąga ją do siebie. Nie dam rady! Muszę się wycofać, ale Robert porusza
biodrami. Czuję ścisk w żołądku i zaczynam się krztusić. Brak mi tchu! Odpycham
od siebie napierające biodra. Kaszlę i siadam na piętach. Mam w oczach łzy, to
nie dla mnie!
- No, dalej – Robert zbiera
dłonią moje włosy – skończ to, co zaczęłaś.
Kręcę
głową, nie dam rady. Wstaję i obejmuję go dłonią. Poruszam nią wprawnie w górę
i w dół. Kończy na mim brzuchu. Patrzę na stojącego z przymkniętymi oczami i
wyrazem satysfakcji na twarzy Roberta.
- Powoli się przyzwyczaisz – mówi
niskim chrapliwym głosem.
No,
nie wiem. Zmywam gęsty biały płyn z brzucha i idę do łóżka. Seks oralny chyba
nie będzie moim ulubionym. Po kilku minutach Robert wsuwa się do łóżka i
przytula do moich pleców. Po chwili oddycha równo i spokojnie. Leżę jeszcze
jakiś czas, bezmyślnie wpatrując się w ścianę, aż w końcu zasypiam.
Budzimy
się koło południa. Czuję się wyspana. Wspomnienia poprzedniego wieczoru wydają
mi się odległe. Wracam myślami do Julii i Gianniego. Jak oni wyglądają razem… Jacy
są w siebie zapatrzeni… Przymykam oczy. Robert się przeciąga i odwraca do mnie.
Jest w świetnym humorze. Całuje mnie delikatnie w usta.
- Są stworzone do „loda” – mówi
lubieżnie.
Krzywię
się, kiedy nie widzi i wyplątuję się z pościeli. W kuchni sypię płatki do
miseczki i zalewam mlekiem. Mam jeszcze godzinę do wyjścia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz