poniedziałek, 3 marca 2014

Julia i Gianni



Warszawa
                Dostaliśmy godziny rektorskie od połowy dnia, więc mogę jechać do Warszawy w piątek. Jestem okropnie podniecona tym, że poznam chłopaka Julii. Jak mu tam? Gianni, czyli Janek. No, ciekawa jestem. Patrzę na swoje odbicie w brudnej szybie. Jestem blada, nie spałam najlepiej przez ostatnie dwie noce. Rozmowa z Jackiem kompletnie mnie wytrąciła z równowagi, o ile wcześniej w niej byłam. Dlaczego tak okropnie to przeżywam? Dokonałam wyboru. Pogodziłam się z tym, że Adam mnie nie kocha. Tak? Pogodziłam się? To dlaczego wciąż o nim myślę? Może powinnam zbliżyć się bardziej do Roberta? Tyle razy mówił, jak bardzo mu na tym zależy. Może to spowoduje, że zapomnę o tamtym? Ola, odkąd spotyka się z Radkiem, jest zupełnie inna, uśmiechnięta, jak nastolatka. Ja też taka byłam i chciałabym znowu taka być. Szczęśliwa!
                Pociąg wjeżdża na Centralny. Pisk hamulców świdruje mi w uszach. Wysiadam i rozglądam się za Robertem. Stoi z rękami w kieszeniach, oparty o tablicę z rozkładem jazdy. Macham ręką. Podchodzi do mnie i otacza ramieniem.
- Dobrze się czujesz? – całuje mnie w policzek.
- Zarwałam dwie noce – wzdycham – muszę się dzisiaj wyspać, bo mnie jutro pogonią.
                Robert się krzywi. Wsiadamy do autobusu.
- Pojedziemy do mnie, żeby się przebrać – zerka na zegarek – Rano dzwoniła Julia, żeby powiedzieć, że spotkamy się w Stodole ok. 17.00. Jesteś głodna? Bo jeśli tak, to musimy zrobić po drodze zakupy. Chyba nie mam za wiele do jedzenia.
- A płatki i mleko masz? – nie jestem głodna.
- Mhm.
- To wystarczy – jakoś nie chce mi się gadać.
                Wchodzimy do mieszkania. Kiedy tu byłam ostatni raz? W listopadzie zeszłego roku. Tyle się zdarzyło od tamtej pory. Na podłodze ta sama wykładzina i stary ręcznik pod wieszakiem z równo ustawionymi butami. Na kanapie w dużym pokoju leży okropna narzuta w żakardowy wzór. Podchodzę i przesuwam ręką po oparciu. Jest z czegoś sztucznego, koszmar.
- Podoba Ci się? – Robert podchodzi bliżej – Mama kupiła ją w Turcji.
                Duma w jego głosie, każe mi skłamać na temat urody wykładziny. Idę do sypialni. Jest świeżo pomalowana na taki sam brzoskwiniowy kolor. Chodniczki w turecki wzór zostały, zasłonki też. Pojawiła się jeszcze kiczowata lampka na szafce nocnej. Wzdycham. Trzeba to będzie jakoś przemeblować, bo gustu to pani architekt wielkiego nie ma.
- Idziesz pod prysznic? – Robert odpina koszulę.
- Nie, tylko się przebiorę. Ale Ty idź, jak chcesz. Trochę mi zejdzie.
                Jest zawiedziony, ale rano napracowałam się przy włosach i prysznic nie wchodzi w grę. Wyciągam cienką białą bluzkę z bufkami, którą miałam na studniówce. Nawet nie jest pomięta. Do tego moje stare dżinsy Lee z podwyższonym stanem. Obcięłam je, bo „pum piasty” dół był już kompletnie niemodny. Zakładam to na siebie i idę do kuchni po nożyczki. Robię wokół obciętych nogawek małe nacięcia i wyszarpuje nitki. Mają wyglądać na stare, żeby kontrast z elegancką bluzka był większy. Odpinam jeszcze jeden guzik od bluzki, tak, że widać czarny stanik wykończony koronką. Jest najdroższy z całego stroju. Na nogi czarne płaskie sandałki zapinane nad kostką. Oglądam się w lustrze. Jest dobrze. Nawet lepiej, niż dobrze. Poprawiam makijaż i dorysowuję kreskę na górnej powiece. Wyglądam jak Pin-up girl. Jeszcze raz się oglądam.
- Chyba tak nie pójdziesz? – Robert patrzy na mnie zaskoczony.
- Nie podoba Ci się? – o co chodzi? Wyglądam super.
- Chcesz iść w tych poszarpanych spodenkach, nie masz spódnicy? – Patrzy z dezaprobatą na moje dzieło – Nie idziemy na plażę.
- Są Juwenalia, a ja jestem studentką. To moje święto – nagle wstępuje we mnie wojowniczka – Albo pójdziemy tak, albo pójdę sama. Nie zamierzam się przebierać.
- Jak chcesz – widzę, że hamuje gniew – nie wiem tylko, czy będziesz się dobrze czuła przy moich koleżankach?
                Chyba raczej przy kolegach. Dodaję w myślach złośliwie. Wyjmuje z torby jabłko i odgryzam kawałek.
- Ubierzesz się czy idziesz w ręczniku? – patrzę rozbawiona na Roberta w skórzanych klapkach i fioletowym ręczniczku wokół bioder.
                Kiedy po dwudziestu minutach wychodzimy, Robert nadal się boczy. Ja natomiast, czuję się coraz lepiej. Przed wyjściem wypiłam kieliszek nalewki, którą znalazłam w lodówce. Jedziemy do Stodoły. Im bliżej, tym więcej młodzieży dosiada się na przystankach. Wreszcie wysiadamy wszyscy i idziemy przez duży skwer szeroka „ławą”. Jest  gorąco i wszystko pachnie. Zerkam na Roberta.
- Zobaczysz, że będzie dobrze – mówię pojednawczo i trącam nosem jego policzek.
                Patrzy na mnie zrezygnowany. Z daleka widzę Julię z wysokim chłopakiem w nieskazitelnie białej koszuli i czarnych wąskich spodniach. Jest obłędnie przystojny. Otacza Julię ramieniem i co chwila muska jej włosy. Ona chichocze i unosi głowę. Wyglądają na strasznie zakochanych. Podchodzimy bliżej.
- Gianni, to Ola i Robert – Julia nas przedstawia – To Gianni, mój chłopak.
                Wyciągam rękę do Gianniego i widzę, że opada mu szczęka na mój widok. Uśmiecham się lekko. No tak, Julia uprzedzała, że Włosi mają słabość do blondynek. Julia patrzy na nas i chichocze. Gianni odrywa ode mnie wzrok i wita się szybko z Robertem, który sprawia wrażenie niezbyt zadowolonego z sytuacji. Gianni patrzy na Julię zaskoczony.
- Mówiłam Ci, że nie jesteśmy do siebie podobne – śmieje się już otwarcie.
                Wygląda jakoś tak promiennie. Jest wyluzowana. Ma na sobie obcisłą koralową sukienkę, podkreślającą jej szczupłą talię i krągły biust. Widzę, jak Gianni kładzie jej rękę na biodrze, jakby chciał zaznaczyć, że należy do niego. W tym geście jest tyle erotyzmu, że robi mi się cieplej. Nie mogę się napatrzeć na moją siostrę. Jest piękna!
- Wchodzimy? – Gianni patrzy na nas pytająco.
                Ruszamy w kierunku wejścia. Julia podchodzi do mnie.
- W środę wysłałam do Ciebie kartkę, ale pewnie jeszcze nie doszła – patrzy mi w oczy.
- Och - zatkało mnie – już?
                Kiwa głową. To dlatego jest taka promienna? Nie mogę uwierzyć. Zrobiła to i jest zakochana... Ten jej Gianni patrzy w nią, jak w obraz.
- Zrobiłaś niezłe wrażenie – udaje zagniewaną – fajny strój.
- Robertowi się nie podoba – mówię – a wrażenie nie zmienia faktu, że ten facet ma bzika na Twoim punkcie.
- Mam nadzieję – Julia odwraca się przez ramię i posyła całusa.
- Daj spokój, to widać – zazdroszczę jej.
                Wszyscy zaczynają się tłoczyć. Gianni podchodzi do Julii i obejmuje ją w pasie. Robert po chwili robi to samo ze mną. Wchodzimy do środka. Jest dusznawo. Na ścianach pod sufitem zawieszono dwa ekrany na których cały czas lecą teledyski. Na parkiecie jest ciasno, więc idziemy najpierw do baru po drinki. Bierzemy wódkę z colą i stajemy z boku.
- Przepraszam Was na chwilę – Robert idzie do grupki ludzi, którzy właśnie podeszli do baru.
                Stoimy we trójkę pod ścianą i obserwujemy, jak Robert wita się ze znajomymi. Przechodzący faceci gapią się na nas, co wywołuje duże zadowolenie Gianniego.
- Lubisz, jak faceci Ci zazdroszczą? – Julia unosi głowę.
- Bardzo – mruczy do niej Gianni – niech się tylko nie zbliżają do tego, co moje.
                Dotyka jej ramienia i sunie palcem po dekolcie. Widzę, jak przez materiał zaczynają przebijać sutki. Uśmiecham się kącikiem ust. Gianni łowi moje spojrzenie i uśmiecha się lubieżnie patrząc na biust Julii. 
- Uwielbiam Twoją siostrę – mówi niskim seksownym głosem – jest piękna. Obie jesteście piękne, choć takie różne.
- Dobrze mówisz po polsku – muszę zmienić temat – prawie nie masz akcentu.
- Moja mama jest Polką, zawsze z nią rozmawiałem po polsku – ma zniewalający uśmiech.
                Robert podchodzi do nas razem ze znajomymi. To część jego grupy. Przedstawia ich: Iwona, Edyta, Wiola, Jarek, Jacek, Andrzej. Dziewczyny wyglądają na starsze, niż są. Wszystkie z trwałą na głowach, wystrojone w tureckie ciuchy. Najlepsza jest Wiola z udami jak balerony w siatkowych rajstopach i w miniówce. Chłopaki wyglądają lepiej, ale daleko im do Gianniego. Zerkają na niego zazdrośnie, ale on zdaje się tego nie zauważać. Jest kompletnie zajęty Julią. Idą tańczyć.
- Może my też zatańczymy? – patrzę na Roberta wyczekująco.
- Muszę dopić drinka – sączy go powoli.
- Pozwolisz? – wyjmuję mu drinka z ręki i dopijam go jednym haustem – a teraz?
                Jest zaskoczony, kiedy biorę go za rękę i prowadzę na parkiet. Chcę tańczyć! To jego towarzystwo jest drętwe i nadęte. Dziewczyny patrzą na mnie niechętnie, a chłopaki zerkają mi w dekolt. Leci „Vogue” Madonny. Ela pokazywała mi niektóre triki z tego teledysku. Teraz powtarzam kilka z nich.
- Wow! – Julia z Giannim patrzą na mnie zaskoczeni – zrób to jeszcze raz!
- Robert, mogę? – pytam, widząc, że więcej ludzi zaczyna się przyglądać
                Kiwa głową, więc rozkładam szeroko ręce i wykonuję dłońmi szybki ruch wokół twarzy, jak facet na teledysku. Tańczę jeszcze chwilę sama i w końcu przysuwam się do Roberta. Udziela mu się wreszcie mój dobry nastrój. Jaki jest humorzasty.
                Około jedenastej żegnamy się ze znajomymi Roberta i razem z Julią i Giannim wychodzimy z klubu. Znalezienie taksówki nie jest łatwe, więc kiedy wreszcie nam się udaje, pakujemy się do środka wszyscy. Robert siada z przodu, a Gianni z nami z tyłu. My z Robertem wysiadamy pierwsi.
- Zobaczymy się w niedzielę – mówię do Julii i podaję rękę Gianniemu - Fajnie wyglądacie razem.
                Idziemy na górę nie odzywając się do siebie.
- Drętwe to Twoje towarzystwo – mówię zdejmując bluzkę.
- Dlaczego tak myślisz? – Robert patrzy zaskoczony.
- Jacyś tacy, niezabawowi – wzruszam ramionami – poza tym, te dziewczyny… To przy nich miałam się nieswojo czuć? Chyba one przy mnie…
- No faktycznie, po Twoich wygłupach… - Robert kręci głową – chociaż, na chłopakach zrobiłaś wrażenie.
- No myślę – podchodzę do Roberta i zaczynam odpinać mu koszulę – niech się teraz ślinią na myśl o tym co robimy.
- Ooo, myślisz, że oni tego nie robią? – Robert gryzie mnie delikatnie w szyję.
- Ostrożnie! – odskakuję – jutro mam zdjęcia.
- Czyli dzisiaj nic z tego? – Robert wsuwa ręce do kieszeni.
- z TEGO nic, ale są inne przyjemne rozwiązania – znów do niego podchodzę – Myślisz, że też to robią? A chciałbyś się kochać z taką Wiolą?
- Chciałbym w ogóle się kochać – Robert patrzy na mnie poirytowany – może być nawet z Wiolą. Swoją drogą to warszawianka, córka znanego ginekologa…
- Co nie zmienia faktu, że jest bez gustu – nie wiem dlaczego, ale drażnienie się z nim, sprawia mi przyjemność – wielka mi warszawianka z pudlem na głowie.
- Nie mów tak! – Robert marszczy brwi.
- Bo co? – opieram dłonie na biodrach. Jestem tylko w spodenkach i staniku – Zbijesz mnie?
- A chciałabyś? – Robert robi krok w moją stronę.
                Nie, nie chciałabym, ale już się nie cofnę.
- Nie! – patrzę spod przymrużonych powiek – Ale przyznaj, że nie ma gustu.
                Nagle Robert robi krok w przód i popycha mnie na łóżko. Pada razem ze mną i przyciska mnie do materaca. Obejmuje moje usta w posiadanie, wpychając mi głęboko język. Unieruchamia mnie, trzymając mi nadgarstki za głową. Kolano wsuwa mi  między uda. Napiera na mnie biodrami, wbijając mnie mocniej w materac. Nawet zaczyna mi się to podobać… Może dlatego, że się go nie boję. Wiem, że nic mi nie zrobi bez mojej zgody. Przestaję się opierać i przyłączam się do pocałunku. Czuję, że mu się to podoba. Mnie też jest przyjemnie. Chcę poczuć ten słodki ciężar schodzący w dół, między uda. Potrzebuję go, pragnę... Poruszam biodrami, żeby otrzeć się o biodro Roberta. Spodenki minie uwierają. Nic się nie dzieje. Moje ciało nie chce zareagować. Poruszam się mocniej i czuję jak materiał wrzyna mi się w krocze. Auu! Robert unosi głowę i patrzy pytająco.
- Muszę zdjąć te spodenki – mówię szybko i próbuje usiąść.
                Robert wstaje i czeka aż się rozbiorę. Sam tez zsuwa spodnie i widzę, że jest podniecony. Patrzy na mnie pożądliwie.
- Nie dzisiaj – mówię siadając na łóżku – jutro mam zdjęcia.
- Więc weź go inaczej – podchodzi do mnie z wyprężonym członkiem.
- Może najpierw się umyjemy? – wzdycham.
- Oczywiście – odwraca się i idzie do łazienki – idziesz ze mną?
                Myjemy się razem pod ciasnym prysznicem. Panikuję lekko. Wiem, jak się robi „loda”, ale nie jestem do tego przekonana. Mogę spróbować, ale mam silny odruch wymiotny. Co będzie, jak mnie cofnie? Robert zakręca wodę i sięga po ręcznik. Ja biorę szlafrok i zakładam go na mokre ciało. Robert rzuca mi ręcznik pod nogi. Klękam przed nim. Teraz albo nigdy. Obejmuję wzwód ręką i zbliżam do ust. Pachnie żelem do mycia. Rozchylam usta i powoli dotykam go językiem. Robert głośno wciąga powietrze, podoba mu się. To mnie ośmiela. Wsuwam do ust końcówkę i zaczynam poruszać się w przód i w tył. Robert cicho pojękuje. Próbuję zrobić to głębiej, ale łaskocze mnie w podniebienie i muszę się wycofać. Znów próbuję... Jest duży, muszę szerzej rozchylić usta. Robert kładzie mi rękę z tyłu głowy i przyciąga ją do siebie. Nie dam rady! Muszę się wycofać, ale Robert porusza biodrami. Czuję ścisk w żołądku i zaczynam się krztusić. Brak mi tchu! Odpycham od siebie napierające biodra. Kaszlę i siadam na piętach. Mam w oczach łzy, to nie dla mnie!
- No, dalej – Robert zbiera dłonią moje włosy – skończ to, co zaczęłaś.
                Kręcę głową, nie dam rady. Wstaję i obejmuję go dłonią. Poruszam nią wprawnie w górę i w dół. Kończy na mim brzuchu. Patrzę na stojącego z przymkniętymi oczami i wyrazem satysfakcji na twarzy Roberta.
- Powoli się przyzwyczaisz – mówi niskim chrapliwym głosem.
                No, nie wiem. Zmywam gęsty biały płyn z brzucha i idę do łóżka. Seks oralny chyba nie będzie moim ulubionym. Po kilku minutach Robert wsuwa się do łóżka i przytula do moich pleców. Po chwili oddycha równo i spokojnie. Leżę jeszcze jakiś czas, bezmyślnie wpatrując się w ścianę, aż w końcu zasypiam.
                Budzimy się koło południa. Czuję się wyspana. Wspomnienia poprzedniego wieczoru wydają mi się odległe. Wracam myślami do Julii i Gianniego. Jak oni wyglądają razem… Jacy są w siebie zapatrzeni… Przymykam oczy. Robert się przeciąga i odwraca do mnie. Jest w świetnym humorze. Całuje mnie delikatnie w usta.
- Są stworzone do „loda” – mówi lubieżnie.
                Krzywię się, kiedy nie widzi i wyplątuję się z pościeli. W kuchni sypię płatki do miseczki i zalewam mlekiem. Mam jeszcze godzinę do wyjścia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz