wtorek, 4 marca 2014

Alex



Piotr już na mnie czeka z całą ekipą. Kurcze, ale ich dzisiaj dużo. Witam się ze wszystkimi i staram się zapamiętać chociaż niektóre imiona: Marcin-fryzjer, Anita-kosmetyczka, Mariola-od ubrań.  Jakaś kobieta o wyglądzie stewardessy prowadzi nas do pokoju na II piętrze. Kiedy wchodzimy, ukazuje nam się jasny i bardzo elegancki apartament złożony z obszernego pokoju z kanapą i dwoma fotelami oraz sypialni z podwójnym łóżkiem i dużej łazienki z wanną i podwójną umywalką. Idę wziąć prysznic i umyć głowę, a ekipa rozkłada się w salonie. Kiedy wychodzę w miękkim szlafroku, salon przypomina zakład kosmetyczno-fryzjerski. W sypialni, kobieta przedstawiona mi przez Piotra jako właścicielka jakiegoś eleganckiego butiku, wyciąga z pokrowców przepiękną długą suknię w kolorze butelkowej zieleni. Siadam na fotelu i od razu wpadam w łapy fryzjera, który błyskawicznie suszy mi włosy nawijając je na szczotkę. Czuję jak pociąga mnie za kolejne pasma włosów i szaleje z suszarką. Prawie równocześnie kosmetyczka wklepuje coś w moją twarz. Kiedy kończymy z włosami, robimy make-up. Najpierw delikatny dzienny. Piotr przedstawia mi plan pracy: idziemy do kilku pomieszczeń w hotelu i pokazujemy jakby historię osoby, która ma tu mieszkać. Najpierw Lobby. Zakładam granatowe spodnie i koszulową bluzkę. Na nogi zamszowe jasnobrązowe buty.
- Stań przy blacie bokiem, żebym Cię widział – komenderuje Piotr.
                Cyka kilka ujęć. Zmieniamy miejsce i znów kilka zdjęć. Dostaję walizkę na kółkach i mam przejść od wejścia do recepcji. Goście zaczynają nam się przyglądać. Najbardziej interesują ich lampy dające światło udające słońce. Teraz idziemy się przebrać i do restauracji. Dostaję białą szmizjerkę i szare balerinki, ale Piotr kręci nosem, biały kolor źle wygląda na zdjęciach. Szkoda, bo sukienka mi się podoba. Piotr wybiera szarą bluzkę w drobny wzór i dżinsową spódniczkę, balerinki zostają. Uff! Idziemy do restauracji. Siadam przy stoliku nakrytym jak do śniadania, mimo, że jest środek dnia. Kelner stawia przede mną filiżankę z kawą i talerz z jajecznicą i pomidorami. Grzebię w niej widelcem, nie jestem głodna. Piotr prosi o doniesienie szklanki soku pomarańczowego. Teraz możemy robić zdjęcia.
- Idźcie do pokoju, a ja się rozejrzę po sali bankietowej – Piotr odwraca się do „stewardessy” – przydałby się jakiś przystojny facet jako tło dla modelki. Może być kelner, tylko w dobrym garniturze.
                Zmieniamy radykalnie makijaż. Teraz jest ostrzejszy, wieczorowy. Paznokcie na burgund. Fryzjer upina mi włosy w gładki kok. Zakładam zieloną suknię, a na uszach zapinam duże kolczyki udające złoto. Biorę w ręce szpilki i idziemy do sali bankietowej. Piotr zorganizował oświetlenie i kelnera z tacą pełną kieliszków. Obok niego stoi przystojny facet około trzydziestki w czarnym garniturze z muszką, wygląda trochę jak James Bond.
- Niezłych mają kelnerów – szepczę do Anity, która pomaga mi nałożyć szpilki.
- Alex Bracki, jestem menadżerem – facet wyciąga do mnie dłoń i taksuje mnie wzrokiem.
- Przepraszam – mówię z uśmiechem – zawsze myślałam, że aby być menadżerem w takim hotelu, trzeba być sporo starszym.
                Głupio wyszło, że też nie umiem trzymać języka za zębami. Na szczęście Piotr skończył ustawiać oświetlenie i idzie do nas z aparatem. Każe stanąć w tle kelnerowi z tacą.
- Ola, przodem do mnie – Piotr pokazuje środek parkietu – pan tyłem! Ustawcie się, jak do tańca.
- Jakiego? – staję naprzeciw „pana menadżera”.
Śmieszy mnie takie zamienianie polskich słów na angielskie. Nie można powiedzieć: dyrektor albo kierownik?
- Nie wiem – Piotr macha ręką – walca!
                Staję bliżej mojego „tła” tak, że stykamy się biodrami, kładę mu dłoń na ramieniu i odchylam się do tyłu. Nasze biodra opierają się teraz o siebie.
- Oh, - Alex patrzy na mnie zaskoczony.
- To wyjściowa pozycja do walca – mówię spokojnie i uśmiecham się z wdziękiem do Piotra.
- Aha – facet przygląda mi się uważnie – Pani tańczy?
- Czasami – odpowiadam i patrzę na Piotra.
- Proszę przechylić partnerkę w tańcu! – Piotr podchodzi bliżej z aparatem.
                Robimy jeszcze kilka różnych ujęć i Piotr każe mi się przebrać w suknię koktajlową. Idę na górę. W pokoju czeka już na mnie fiołkowa krótka sukienka w stylu lat trzydziestych i obłędne sandałki na wysokim obcasie. Idziemy teraz do baru. Piotr rozmawia z Alexem.
- Pan z nami jeszcze zostanie, więc trochę go wykorzystamy – mówi Piotr i mruga do mnie – siadaj na stołek!
                Robię to z gracją. Mam to obcykane! Piotr każe menadżerowi rozwiązać muszkę, rozpiąć koszulę pod szyją i stanąć obok mnie przy barze. Barman podaje dwa drinki.
- Proszę spróbować – zachęca – są naprawdę świetne.
- Niestety, jestem w pracy - uśmiecham się.
- Wiec zapraszam na drinki po pracy – szczerzy się Alex.
                Piotr jest zachwycony
---
                Oddaję sukienkę i zmywam szybko makijaż. Wszyscy czekają tylko na mnie, żeby pójść na drinka. Umówiłam się z Robertem o dziewiątej. Nie chcę jechać do niego sama po nocy. Mamy ponad godzinę. Alex czeka przy barze. Wypijamy po dwa drinki i gadamy o zdjęciach. Piotr odciąga mnie na bok.
- Słuchaj – mówi półgłosem – mam dla Ciebie super robotę we Włoszech. Moja znajoma prowadzi tam agencję i właśnie wypadła jej z teamu Rosjanka podobna do ciebie. Rozpaczliwie szuka modelki bo ma zobowiązania. Pojedziesz?
- Jasne – jestem oszołomiona- Kiedy?
- Najlepiej od zaraz, ale mówiłem jej, że możesz dopiero od czerwca. Zgodziła się, jak zobaczyła twoje fotki. Okres próbny jest do września, potem podejmiesz decyzję, czy zostajesz, czy wracasz.
- Piotr - obejmuję go – jak ja Ci się odwdzięczę?
- Masaż stóp? – chichocze.
- Załatwione!
- Ale tak poważnie – zerka na pozostałych przy barze – nie śpij tu.
- Jadę do chłopaka o dziewiątej – mówię – a dlaczego to mówisz?
- Bo temu Alexowi źle z oczu patrzy. Chyba wpadłaś mu w oko – Piotr przewraca oczami.
- Nie martw się – też przewracam oczami – zabieram rzeczy i spadam.
                Dopijamy drinki i powoli się żegnamy.
- Pani oczywiście zostaje w apartamencie – Alex uśmiecha się czarująco.
- Niestety nie – mówię z równie czarującym uśmiechem – wezmę tylko rzeczy i wyjeżdżam.
                Zerkam na zegarek, za pół godziny powinnam być na dole. Podaję rękę Alexowi i zauważam brak obrączki na palcu. Mogłabym przysiąc, że na parkiecie jeszcze ją miał. O, Ty cwaniaku, tu Cię mam! Idę spakować swoje rzeczy. Porozwalałam wszystko po całym apartamencie. Ogarniam rzeczy w łazience i idę do sypialni. Kiedy kończę zapinać torbę, wydaje mi się, że słyszę trzaśnięcie drzwi. Idę do salonu i staję jak wryta. Na środku stoi Alex z butelką szampana i dwoma kieliszkami. Jak on wszedł? No tak, jest dyrektorem i może mieć zapasowe klucze. Mierzymy się przez chwilę wzrokiem.
- Pomyślałem, że napijemy się szampana – uśmiecha się.
                Ma naprawdę ładny uśmiech i jest przystojny, ale w tej chwili myślę tylko, jak się go pozbyć.
- Dziękuję, ale chyba wypiłam wystarczająco dużo – błąd! Nie powinnam przypominać, że piłam alkohol – czy możesz wyjść, chciałabym już oddać klucze?
- Chyba nie wyjedziesz bez pożegnania? – robi krok w moją stronę.
- Pożegnaliśmy się na dole – nie cofam się, niech nie myśli, że się boję
- Mam na myśli coś bardziej osobistego – odstawia szampana i kieliszki na ławę i wyjmuje paczkę prezerwatyw. O, kurwa!
- Nie – mówię zdecydowanym tonem – nic osobistego. To tylko praca.
                Robię krok w stronę drzwi, ale Alex odgaduje moje intencje i po chwili przygważdża mnie do ściany. Odnajduje moje usta. Z przerażenia zapiera mi dech. Próbuję go odepchnąć, ale jestem zaskoczona jego siłą i sprawnością. Bez trudu mnie unieruchomił. Zdaję sobie sprawę, że on doskonale wie, co robi. Nie mogę się bronić, póki nie zmieni pozycji. Jezu, piłam alkohol, on jest w moim pokoju. Kto mi uwierzy, że go nie zaprosiłam? Muszę zmienić taktykę. Przestaję się szarpać i pozwalam się całować. Chyba mu się to podoba, bo rozluźnia uścisk. Kiedy próbuję się poruszyć, znów przygważdża mnie do ściany. Wciągam powietrze do płuc i oddaję pocałunek, a potem nagle odpycham Alexa z całej siły. Tego się nie spodziewał. Stracił równowagę i musiał zrobić krok w tył. Dyszę ciężko.
- Moja odpowiedź nadal brzmi: NIE! – mówię głośno, ale nie krzyczę, choć włosy stają mi dęba.
                Uśmiecha się drwiąco i spina jak do skoku. O rany, teraz albo nigdy.
- Słuchaj draniu, możesz mnie zgwałcić, jeśli chcesz, ale pamiętaj że będę się bronić, a to znaczy głębokie rany po paznokciach, które trzeba będzie wyjaśnić żonie – mówiąc to, patrzę na jego prawą dłoń.
                Uśmiech znika. Jest skonsternowany. Trzeba to wykorzystać.
- Jeśli mnie dotkniesz, pojadę prosto na policję i do szpitala. Mój chłopak czeka na dole od 5 minut. Już pewnie pytał, gdzie jestem. Po prostu, pozwól mi wyjść, a o wszystkim zapomnę.
                Alex stoi bez ruchu. Powoli cofam się i podnoszę z ziemi torbę. Mierzy mnie wzrokiem, od którego powinnam paść trupem. Unosi dłoń i przesuwa kciukiem po dolnej wardze. W innych okolicznościach byłoby to seksowne. W tej chwili budzi tylko mój niesmak. Cofam się powoli nie spuszczając z niego wzroku. Docieram do drzwi i już mnie nie ma. Szybko idę korytarzem. Winda! Mijam ją i zbiegam schodami. Cholera! Zostawiłam w pokoju klucz! Trudno, nie wrócę tam! Wkraczam do holu i widzę Roberta rozpartego w fotelu. Na mój widok zrywa się i staje jak wryty. Macham uspokajająco ręką w jego stronę i podchodzę do recepcji.
- Bardzo przepraszam, ale zatrzasnęłam klucz w pokoju – mówię drżącym głosem.
                W lustrze za plecami starszego recepcjonisty widzę swoje odbicie. Jestem blada jak trup.
- Pani nie zostaje? – unosi brwi ze zdziwienia.
- Niestety – mówię przez zaciśnięte zęby – cena za pokój okazała się nie do przyjęcia!
                Złośliwy uśmieszek, który przez chwilę gości na jego ustach mówi mi, że to nie pierwszy taki numer Alexa, i że chyba nie jest to dobrze odbierane wśród personelu. No, to trochę się z Ciebie pośmieją, myślę z mściwą satysfakcją. Odwracam się na pięcie. Robert już jest przy mnie. Podaję mu torbę i wychodzimy razem z hotelu.
- Co się stało? – patrzy w napięciu – Jesteś strasznie blada.
- Jeden głupi palant się do mnie dobierał! – dopiero teraz dociera do mnie, co się właściwie stało.
- Trzeba go było kopnąć w jaja! – Robert się zatrzymuje i patrzy skonsternowany.
- Łatwo Ci powiedzieć - biorę głęboki wdech – facet był silny i doskonale wiedział, co robi. Zdaje się, że nie pierwszy raz. Ohyda!
- Ale nic ci nie zrobił? – przygląda mi się badawczo.
- Nie zdążył – mówię ze złością – postraszyłam go Tobą i policją.
- Bardzo dobrze! – prostuje się, jakby chciał wydać się większy.
                Wskakujemy do nadjeżdżającego tramwaju. Po pół godzinie stoję pod prysznicem. Adrenalina opadła i czuję się wykończona. Otulam się miękkim ręcznikiem i staję przed lustrem. Dotykam szczoteczką dolnej wargi. Jest tkliwa. Facet dobrze całował. Jestem skonsternowana: zmusił mnie do pocałunku, a ja rozważam, jak było. Chyba mi odbiło! To było złe! On był zły! Idę prosto do sypialni. Robert czeka na mnie z rękami pod głową. Siadam mu na udach i nachylam się żeby go pocałować. Jego wyprężona męskość opiera się o mój brzuch. Pochylam się do przodu. Całujemy się spokojnie i bez pośpiechu. Robert pieści delikatnie moje brodawki. Przyjemne to. Odprężam się. Sunie dłonią do mojego brzucha. Robi mi się tak miło i ciepło… Całuje mnie. Czuję jego ciepłą dłoń na złączeniu ud. Jakie to miłe, jakie delikatne…
-  Ola! – otwieram oczy – Zasnęłaś!
- Przepraszam – szepczę, próbując sobie przypomnieć, gdzie jestem.
- Nie wiedziałem, ze moje pieszczoty Cię usypiają – w głosie Roberta słychać urazę.
- Przepraszam, widocznie byłam zmęczona – co mam powiedzieć? Sama jestem zaskoczona.
                Robert leży przez chwilę i nad czymś rozmyśla.
- Wiesz co? – uśmiecha się do mnie – może faktycznie to jest trochę mdłe? Moglibyśmy się pobawić ostrzej.
                Mam nadzieję, że nie ma na myśli tego, co robiliśmy wczoraj wieczorem.
- Co byś powiedziała na to, żebym cię związał?  Oczywiście tak na niby – dodaje szybko widząc moją minę.
- No, nie wiem – mam opory, ale z drugiej strony, może być fajnie – Ale będę mogła sama się rozwiązać?
                Kiwa głową.
- I będziesz mnie tylko pieścił? Nie zrobisz nic więcej? – upewniam się – Wiesz co mam na myśli?
                Kiwa głową i podchodzi do szafy. Wyjmuje bawełnianą apaszkę i składa ją na róg. Zawiązuje mi jeden koniec wokół nadgarstka przeciąga apaszkę za nogą łóżka i zawiązuje drugi koniec wokół drugiego nadgarstka. Węzeł jest luźny, tak, że mogę go sama odwiązać palcami. Leżę teraz z rękami za głową. Podnieca mnie taka sytuacja.
- Zamknij oczy – Robert rozchyla mi usta językiem, sunie po moich zębach w prawo i w lewo, potem do brodzie i szyi w dół. Krąży wokół moich brodawek.
Świadomość ograniczenia swobody jest podniecająca. Może teraz poczuję ten dreszcz emocji, którego tak mi brak. Robert przerywa pieszczoty i wstaje.
- Nie otwieraj oczu – głos ma niski, chrapliwy.
                Czuję, że dotyka mnie czymś miękkim. Co to może być? Rozchylam nieco powieki. To mały gumowy ludzik z czerwoną czupryną, którego dałam Robertowi na imieniny w trzeciej klasie ogólniaka.
-Nie podglądaj! – Robert odkłada ludzika – teraz muszę zmienić narzędzia.
                Wstaje, a ja znów zamykam oczy.
- Będę do Ciebie mówił – głos dochodzi z końca pokoju – Podobałaś się temu Włochowi, szczęka mu opadła jak Cię zobaczył. Gdyby nie Twoja siostra, pewnie by Cię zaczął podrywać. Innym też się podobałaś. Ten strój był bardzo seksowny. Zmieniasz się – głos jest teraz blisko, staje się bardziej chrapliwy – kiedy Cię poznałem, przypominałaś bardziej chłopca z długimi włosami niż dziewczynę, ale teraz jesteś piękną kobietą.
                Dziwnie się czuję, kiedy to mówi. To wszystko prawda, ale po co mi to opowiada? Może chce mnie tym podniecić. Leżę z zamkniętymi oczami i słucham głosu Roberta, który teraz jest tuż obok łóżka.
- Kiedy odeszłaś, poczułem się oszukany i zdradzony – głos lekko drży – czekałem na to tyle czasu, a Ty mi się wymykałaś. Teraz jesteś tutaj przy mnie. Kocham Cię, zawsze Cię kochałem i teraz będziesz moja.
                Klęka kolanem między moimi nogami. Jego słowa docierają do mnie jakby z opóźnieniem. Otwieram oczy i widzę, że w ręku ma… prezerwatywę! Doznaję szoku.
- Robert, co Ty robisz? – nie mogę uwierzyć w to, co widzę.
- Pokażę Ci, jak bardzo Cię kocham – próbuje rozsunąć moje uda.
- Nie, proszę Cię, przestań! – manipuluję palcami przy węźle, ale to nie takie proste.
- Nie chcę dłużej czekać – Robert mocno opiera się o moje uda – nie zrobię ci krzywdy. Chcesz tego, tylko nie potrafisz podjąć decyzji. Pomogę Ci. Zobaczysz, że Ci się spodoba.
- Robert - błagam – ja tego wcale nie chcę. Nie w ten sposób, proszę Cię.
- Więc w jaki sposób? Zrobię to tak, jak będziesz chciała. Kocham Cię.
- Jeśli mnie kochasz, to mnie rozwiąż – staram się mówić spokojnie, ale serce mi zamiera – zrobimy to razem, nie na siłę, dobrze?
- Więc chcesz się ze mną kochać? – Robert triumfuje.
- Chcę, ale nie tak! – czuję, że zbiera mi się na płacz – Rozwiąż mnie, nie podoba mi się to!
                Robert nagłym ruchem rozchyla moje nogi i siada między nimi. Krzyk przestrachu zamiera mi w gardle, kiedy się nade mną pochyla. Rozwiązuje mi nadgarstek, a ja natychmiast podciągam się na rękach i wybiegam do łazienki. Robert jest tak zaskoczony, że nie reaguje. Dopiero o chwili słyszę go pod drzwiami.
- Otwórz, przecież nic Ci nie zrobię – prosi.
-Nie!
- Ola, żartowałem – skrobie palcami w drzwi – przecież nie mógłbym Cię skrzywdzić, kocham Cię.
- Dziwny sposób wyrażania uczuć! – pociągam nosem.
- No, proszę – chyba opiera głowę o drzwi – Przysięgam, że to był głupi żart. Ola, nie bądź dzieckiem.
- Ale ja jestem dzieckiem, w sensie emocjonalnym! – staję przy drzwiach  - Widocznie każdy dojrzewa do tego inaczej. Ja jeszcze nie dojrzałam. Jak chcesz, to kochaj się z kimś innym.
- Nie żartuj - teraz ma naprawdę przestraszony głos – nie chcę kochać się z kimś innym.
- To mnie nie strasz! To było głupie. Najpierw omal mnie nie dopadł ten facet w hotelu, a potem Ty! Co się z wami facetami dzieje?
- Przepraszam. Otwórz, proszę… Przecież nie będziesz spała w łazience.
- Z Tobą też nie! – dotykam klamki, ale nie otwieram – Odejdź od drzwi.
- Jeśli chcesz, to przeniosę się na kanapę – słychać w jego głosie poczucie winy.
                Otulam się szczelniej szlafrokiem i powoli otwieram drzwi. Robert stoi pod ścianą ze zwieszoną głową.
- Przepraszam – mówi, nie podnosząc głowy – to było naprawdę głupie.
                Powoli unosi twarz i patrzy mi w oczy. Wygląda jak zbity pies. Żal mi go. Przesadził, ale dostał za swoje. Waham się jeszcze chwilę, po czym ruszam do sypialni. Robert się nie rusza.
- Idziesz spać, czy nie? – mówię gniewnie.
                Patrzy z niedowierzaniem jak zakładam majtki i T-shirt, ale posłusznie kładzie się do łóżka. Gaszę lampkę i wsuwam się pod kołdrę. Robert przygarnia mnie do siebie. Nieruchomieję na chwilę, ale nic się nie dzieje. Co mu strzeliło do głowy, żeby mnie tak wystraszyć? Jak on to powiedział? Przypominałam małego chłopca? Owszem, byłam chuda, ale trochę przesadził. Kiedy zaczęliśmy ze sobą chodzić, wyglądałam już całkiem nieźle. Najgorzej było w pierwszej klasie… Szkoda gadać! Nigdy nie wyglądałam na swój wiek, w odróżnieniu od Julii. „Jeszcze Ci będzie zazdrościła” – mama miała swoje zdanie na ten temat. Przyzwyczaiłam się, że po wino idę z dowodem. Swoją drogą, przydałoby się zrobić zakupy, bo w lodówce Roberta jest tylko światło. Może jest w pobliżu sklep otwarty w niedzielę? Jak nie, to trzeba będzie pojechać do centrum. Zaraz, dlaczego ja mam się troszczyć o jego lodówkę? Wiedział, że przyjadę. Zobaczymy jutro… ziewam.
                Budzę się wcześnie, wcześniej niż Robert. Patrzę na śpiącego obok mnie człowieka i zastanawiam się, co ja tu robię? Jak to możliwe, że jesteśmy razem? Co ja do niego czuję? Nie potrafię powiedzieć, że go nie kocham, ale nie mogę też powiedzieć, że tak. Dlaczego to musi być takie skomplikowane? Czy nie mogę zakochać się tak, jak Julia? Szczęśliwie? Bóg mi świadkiem, że próbowałam wzbudzić w sobie uczucie. Przez ostatnie dwa dni starałam się wywołać u siebie dreszcz emocji, którego tak mi brakuje. Teraz dopiero zdaję sobie sprawę, że Robert musi czuć, że jest inaczej niż kiedyś, że, jak on to powiedział: „wymykam mu się”. Gdyby wiedział, dokąd biegną poje myśli… Ciekawe, co by zrobił? Rzuciłby mnie? Nie pytał, czy byłam z kimś, kiedy odeszłam. Nie obchodzi go to, czy boi się odpowiedzi? Poruszył się przez sen. Zdaję sobie sprawę, że są mi obojętne jego motywy. Wiem tylko, że nie chcę dzielić się z nim swoimi przeżyciami sprzed kilku miesięcy, nie chcę dzielić się z nim niczym, ani jedną minutą, którą przeżyłam wtedy. Tamte chwile zapadły mi gdzieś głęboko, w najdalsze zakamarki mojej biednej zagubionej duszy i pozostaną tam na zawsze. Czy chcę, czy nie, one tam są i wracają, w najmniej spodziewanych momentach. Nie będę się nimi dzielić!  Są tylko moje!
                Wstaję ostrożnie i idę do łazienki. Kiedy wracam, Robert jest już na nogach. Unika mojego wzroku.
- Jesteś zła? – pyta w końcu.
- Nie - odpowiadam zgodnie z prawdą – raczej rozczarowana.
- Rozczarowana? – patrzy zaskoczony – Mną?  
- Raczej Twoim zachowaniem  - ubieram się bez pośpiechu - Nie mam ochoty o tym rozmawiać. Nie masz nic w lodówce, więc na śniadanie proponuję płatki z mlekiem. Chciałabym pojechać do Julii, a potem wrócić do siebie o przyzwoitej porze.
- Czy możemy w takim razie omówić kwestię wakacji? – chyba uznał, że sprawa wczorajszego wieczoru jest zamknięta – Chcemy jechać całą grupą na zbiory truskawek do Szwecji, pojedziesz z nami? Potem możemy przejechać do Francji na winogrona.
- Pomyślę nad  tym – mówię wymijająco – Piotr coś mówił o wyjeździe na kontrakt do agencji we Włoszech, więc muszę najpierw ustalić to z nim.
- No jasne – Robert się nachmurza – to znacznie lepsze, niż wyjazd ze mną na winobranie.
- Nie przekręcaj faktów – nie dam się szantażować poczuciem winy – to może być dla mnie szansa. Zresztą, jeszcze nic nie wiadomo – kłamię.
                Dzisiaj zdecydowanie nie powinniśmy roztrząsać tej kwestii. Zjadamy resztkę płatków i jedziemy do Julii. Robert jedzie ze mną, ale kiedy jesteśmy już prawie na miejscu, zmienia zdanie.
- Pewnie wolicie być same, a ja i tak miałem jechać do wujostwa – stwierdza nagle.
                Właściwie, to się cieszę, że tak postanowił. Dobrze, że ma tu rodzinę. Zupełnie o nich zapomniałam. Przynajmniej dostanie obiad, bo śniadaniem to się chyba nie najadł. Dobrze mu tak, następnym razem nie zapomni o zakupach. Kiedy wysiadamy na przystanku, przygarnia mnie do siebie.
- Nie kłóćmy się, co? – trąca nosem mój policzek – Przecież to nie ma sensu. Jeszcze miesiąc i spotkamy się w domu, a potem pojedziemy razem na wakacje. Wszystko się ułoży, zobaczysz.
                Całe szczęście, że mu nie powiedziałam wszystkiego o tym wyjeździe do Włoch. Dopiero by była jazda!
- Zobaczymy, co powie Piotr – mówię pojednawczo – zadzwonię do Ciebie, jak będę znała terminy, OK.?
Kiwa głową i ujmuje moją głowę w dłonie. Powoli rozchyla mi usta językiem i delikatnie mnie całuje. Wczorajszy zarost lekko mnie drapie, ale mi to nie przeszkadza. Ten pocałunek jest taki miły, przyjacielski. Właśnie tak, przyjacielski. Przyjemność, bez nadmiernych emocji.
- Kocham Cię – szepcze mi do ucha -  Czekam na telefon.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz