Kraków
Powrót
do realnego świata okazał się łatwiejszy niż myślałam. Natłok zajęć nie
pozwolił mi na roztrząsanie tego, co się stało w weekend. Poniedziałek powitał
mnie budzikiem i brakiem mleka w lodówce. Jestem pewna, że w piątek zostawiłam
pełną butelkę, ale lodówka stoi na korytarzu. Komuś widocznie było bardziej
potrzebne niż mnie, trudno. Kawa bez mleka też budzi, może nawet lepiej. Kiedy
myjemy z Ewą zęby, przy sąsiedniej umywalce instaluje się chłopak w samym
ręczniku wokół bioder.
- To babski korytarz – burczy
Ewka – mógłbyś coś na siebie włożyć.
- Mam coś na sobie - Chłopak
szczerzy zęby w uśmiechu a ja chichoczę.
Zdaje się, że mieszka dwa pokoje
dalej z dziewczyną z trzeciego roku stomatologii. Odgłosy dochodzące w nocy z
ich pokoju każą przypuszczać, że są parą.
Jestem
spóźniona. Jak będę miała fart, to podjadę tramwajem. Nie zdążyłam kupić biletu
miesięcznego ale i tak nie mam pieniędzy, żeby to zrobić w tej chwili. Po
zajęciach pójdę na pocztę odebrać przekaz od Rodziców. Są kochani, że tak
szybko przysłali mi pieniądze.
Siedzę
na wykładzie z chemii i nie mogę się skupić. Myślami jeszcze jestem w
Warszawie. Wreszcie daję za wygraną i piszę list do Roberta. Tak nie może być.
Nie pozwolę się oszukiwać w taki sposób. Dajmy sobie czas na podjęcie decyzji.
Przemyślmy wszystko na spokojnie. Dziwnie łatwo mi to napisać. Chyba nie
potrafiłabym mu tego powiedzieć osobiście. Wyślę list przy okazji, jak będę na
poczcie.
Docieram
na pocztę w ostatniej chwili żeby jeszcze zadzwonić do domu. Mogłabym wprawdzie
zamówić rozmowę z akademika, ale nie lubię gadać przez telefon na korytarzu,
gdzie wszystko słychać. Kabina na poczcie to co innego. Dziękuję Rodzicom za
pieniądze, odbieram od Mamy dawkę dobrych rad i upomnień. Też Cię kocham Mamo.
Nagle ogarnia mnie tęsknota za Julią, więc dzwonię do niej, do akademika. Oni
mają fajniej, bo telefony są nie na korytarzach, tylko w przedsionkach kuchni,
więc można przymknąć drzwi i spokojnie gadać.
- Skąd dzwonisz? – Julka jest
wyraźnie czymś podniecona – dzwoniłam do Ciebie niedawno, ale Ewa powiedziała,
że poszłaś na pocztę.
- No właśnie dzwonię z poczty –
mówię spokojnie – musiałam odebrać przekaz od Rodziców. Dzwoniłam do nich.
Wszystko u nich OK.
- Wiem – Julka jest
zniecierpliwiona – widziałam Roberta z tą lafiryndą. Możesz przestać rozpaczać.
- Właśnie wysłałam mu list – nie
sądziłam, że taka wiadomość mnie zaboli. Przecież powinnam się tego spodziewać.
Może nie tak od razu, nie dzisiaj, ale powinnam – napisałam, że z nami koniec.
- No to świetnie – Julka jest
wyraźnie zadowolona – jesteś wolna jak ptak.
Wlokę się do
akademika pogrążona w myślach. Czy ja prosiłam o tę wolność? Chce mi się
płakać. Wiem, że to nie ma sensu, ale byliśmy z Robertem parą przez 2 lata. Brak
mi jego pieszczot, mimo, że czuję do niego obrzydzenie. Kochał się z inna dziewczyną.
Myślałam, że zrobi to ze mną. A może chciałam zbyt wiele? Może kazałam mu za
długo czekać? Kurde, nie! Co to znaczy zbyt długo? Do tego trzeba dojrzeć, a ja
nie byłam jeszcze gotowa. Nie o to chodzi, że chciałam być jego pierwszą
dziewczyną ale mówił, że mnie kocha, a kochał się z inną. Oszukał mnie. Ją
pewnie też! Co za świnia!
- Au! – wpadam na kogoś. Podnoszę
głowę i widzę znajomą twarz. Skąd ja go znam? Aha, to kolega tego Adama, który
mnie zaczepił po wykładzie z anatomii – Przepraszam, zamyśliłam się – bąkam.
-Właśnie widzę – przygląda mi się
chwilę i nagle widzę, że mnie poznał – A co ty tu robisz?
A co Cię to
obchodzi? - myślę
-Wracam do akademika. A Ty? – pewnie też idzie do akademika.
- Mieszkam niedaleko. Mamy
kawałek po drodze - mówi szybko.
Idziemy obok
siebie w milczeniu. Jeszcze kawałek i muszę skręcić. W sumie i tak nie
rozmawiamy. Głupio się czuję. Zerkam na chłopaka obok mnie. Jest przystojny.
Trochę w podobnym stylu do Roberta, ale wyższy i mocniej zbudowany. Właściwie to
go nie znam, widziałam go dwa razy w życiu.
- Cześć – mówię – ja tu skręcam.
- Cześć – każdy idzie w swoją
stronę. No i dobrze. Jeszcze zacznie gadać o tamtym.
- Ola! – woła i zawraca. Kurde,
skąd on wie, jak mam na imię – Słuchaj, ta Twoja koleżanka z rudymi włosami.
Jak ona ma na imię?
- Ola, tak jak ja – po co mu to?
- Jest sama czy ma kogoś? – aha,
więc o to chodzi. Obaj szukacie lasek? Przyglądam mu się i widzę napięcie w
jego twarzy. Chyba mu zależy. – Jest sama – mówię powoli.
- Fajnie, dzięki – odwraca się z
miną jakby właśnie ogłosili jutro dodatkowe Boże Narodzenie.
Faceci są
naprawdę dziwni. Prosto z mostu i do celu. Ja bym w życiu nie zapytała o coś
takiego chłopaka, którego nie znam. Trzeba
będzie powiedzieć Oli, że ten gość się nią interesuje. A może lepiej nie? Pukam
do jej drzwi. Musimy pogadać.
---
Dziś środa.
Mamy wykład z anatomii. Ola na wszelki wypadek wystroiła się w miniówkę i
kozaczki na obcasie. Ma fajne ciuchy od cioci z Niemiec. Trochę jej
zazdroszczę. Mam lepszą figurę, ale Ola wygląda lepiej dzięki tym ciuchom.
Specjalnie nie schodzę od razu do holu, tylko zerkam z góry i szukam wzrokiem
mojego rozmówcy z poniedziałkowego wieczoru. Jest! Wypatrzył Olę i idzie w jej
kierunku. W holu obok szatni stoi Adam i obserwuje ich z daleka. Teraz, kiedy
mu się przyglądam z daleka, widzę, jaki jest przystojny. Przechodzące
dziewczyny zerkają na niego. Widać, że jest ze starszego rocznika. Stoi
wyluzowany, ma na sobie dżinsy i skórzaną „lotniczą” kurtkę, a pod spodem chyba
niebieską koszulę. Wyobrażam sobie nas razem w kawiarni. Dlaczego nie poszłam z
nim na tę kawę? Bo byłaś z Robertem kretynko! Ale już nie jestem. Zanim
rozsądek mnie powstrzyma zbiegam po schodach i staję przed zaskoczonym Adamem.
- Masz jeszcze ochotę na kawę? – Jezu,
co ja robię? A jak powie, że nie?
- Mam – odpowiada po dłuższej
chwili – teraz?
- Teraz nie mogę – ma zawiedzioną
minę – mogę jutro po piątej – dodaję szybko.
- OK. Pod Adamem? – uśmiecha się,
a mnie opada szczęka. W oczach ma takie ogniki, które sprawiają, że też się
uśmiecham.
- Masz ładny uśmiech – mówi lekko,
jakby mówił o pogodzie – Do jutra.
Musimy iść, bo
się spóźnimy na filozofię. Kiwam na Olę i już prawie biegiem lecimy na następne
zajęcia.
Adam
Znowu stali z
Arturem w holu obok szatni i czekali aż I lekarski wyjdzie po wykładzie z
anatomii. Na anatomię chodził cały rocznik, przynajmniej na początku. To
wystarczało żeby przyjrzeć się nowym dziewczynom. Wypróbowali to już w
poprzednich latach. Prawnicy chodzili na Historię Państwa i Prawa, ci z
Biologii i Chemii na przedmioty kierunkowe, a medycyna na anatomię. Wystarczyło
sprawdzić rozkład zajęć. W tym roku postanowili zacząć od medycyny. Sam nie
wiedział dlaczego. Na lekarskim nie było ładnych dziewczyn, czasem jakaś
trafiła się na „stomie”. Zawsze najładniejsze były prawniczki. Kiedy zobaczył
schodzącą po schodach wysoką blondynkę z końskim ogonem od razu wiedział, że
znalazł to, czego szukał. Chyba… Kiedy stanął przed nią, wydawała się
zaskoczona. Patrzyła nieśmiało, lekko zarumieniona i wiedział, że zrobił na
niej wrażenie.
- Cześć, jestem Adam. Chciałbym
cię zaprosić na kawę
Nie mógł
uwierzyć, że odmówiła. Mało tego, zrobiła to prawie natychmiast, bez
zastanowienia. Kiedy odeszła, zobaczył, jak kumple omawiają warunki zakładu.
Pawełek był pewien, że ma chłopaka, skoro odmówiła facetowi z III roku AGH, i
to jakiemu facetowi! Artur stawiał na powtórkę za tydzień. OK., dziewczyna
przemyśli sprawę i da się zaprosić. Podobała mu się. Niby taka niewinna, ale
uchwycił coś w jej oczach. Kiedy w następną środę podszedł do niej, pozwolił,
by widziała jak się zbliża. Patrzyła mu prosto w oczy. Był pewien, że ją ma. A
ta mała z przepraszającym uśmiechem powiedziała, że nie jest zainteresowana,
ani teraz ani innym razem. Jak mógł być
taki głupi i dać się namówić Arturowi? Teraz wiedział o co chodziło. Artur też
„wyhaczył” laskę. Takiego rudego „czorta” z niezłym tyłkiem. Nie lubił rudych,
ale ta coś w sobie miała. Adam stał teraz obok szatni i patrzył jak Artur czaruje
tę laseczkę. Wcześniej o nią popytał. Cały Artur. Ale wygrał, a on?
- Masz jeszcze ochotę na kawę? –
wysoka blondynka z nieśmiałym uśmiechem patrzy mu w oczy.
Kurde, „olała”
go dwa razy. Przez chwilę miał ochotę powiedzieć, że nie. Ale dziewczyna ma
takie niebieskie oczy. Uwielbia niebieskie oczy.
- Mam – Ty mała, bezczelna,
cholernie zgrabna… – teraz?
- Teraz nie mogę, – nie może? To
żart? – ale mogę jutro po piątej – dodaje szybko.
- OK. Pod Adamem? – O kurde, pod
Adamem by jej się spodobało, już on by się o to postarał. Ta myśl go podnieciła.
- Panuj nad sobą, facet.- Pomyślał czując lekkie drgnięcie spodniach. Pięknie
się uśmiecha. Musi jej to powiedzieć.
cdn
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz