poniedziałek, 27 stycznia 2014

Kraków



Kraków
                Powrót do realnego świata okazał się łatwiejszy niż myślałam. Natłok zajęć nie pozwolił mi na roztrząsanie tego, co się stało w weekend. Poniedziałek powitał mnie budzikiem i brakiem mleka w lodówce. Jestem pewna, że w piątek zostawiłam pełną butelkę, ale lodówka stoi na korytarzu. Komuś widocznie było bardziej potrzebne niż mnie, trudno. Kawa bez mleka też budzi, może nawet lepiej. Kiedy myjemy z Ewą zęby, przy sąsiedniej umywalce instaluje się chłopak w samym ręczniku wokół bioder.
- To babski korytarz – burczy Ewka – mógłbyś coś na siebie włożyć.
- Mam coś na sobie - Chłopak szczerzy zęby w uśmiechu a ja chichoczę.
Zdaje się, że mieszka dwa pokoje dalej z dziewczyną z trzeciego roku stomatologii. Odgłosy dochodzące w nocy z ich pokoju każą przypuszczać, że są parą.
Jestem spóźniona. Jak będę miała fart, to podjadę tramwajem. Nie zdążyłam kupić biletu miesięcznego ale i tak nie mam pieniędzy, żeby to zrobić w tej chwili. Po zajęciach pójdę na pocztę odebrać przekaz od Rodziców. Są kochani, że tak szybko przysłali mi pieniądze.
                Siedzę na wykładzie z chemii i nie mogę się skupić. Myślami jeszcze jestem w Warszawie. Wreszcie daję za wygraną i piszę list do Roberta. Tak nie może być. Nie pozwolę się oszukiwać w taki sposób. Dajmy sobie czas na podjęcie decyzji. Przemyślmy wszystko na spokojnie. Dziwnie łatwo mi to napisać. Chyba nie potrafiłabym mu tego powiedzieć osobiście. Wyślę list przy okazji, jak będę na poczcie.
                Docieram na pocztę w ostatniej chwili żeby jeszcze zadzwonić do domu. Mogłabym wprawdzie zamówić rozmowę z akademika, ale nie lubię gadać przez telefon na korytarzu, gdzie wszystko słychać. Kabina na poczcie to co innego. Dziękuję Rodzicom za pieniądze, odbieram od Mamy dawkę dobrych rad i upomnień. Też Cię kocham Mamo. Nagle ogarnia mnie tęsknota za Julią, więc dzwonię do niej, do akademika. Oni mają fajniej, bo telefony są nie na korytarzach, tylko w przedsionkach kuchni, więc można przymknąć drzwi i spokojnie gadać.
- Skąd dzwonisz? – Julka jest wyraźnie czymś podniecona – dzwoniłam do Ciebie niedawno, ale Ewa powiedziała, że poszłaś na pocztę.
- No właśnie dzwonię z poczty – mówię spokojnie – musiałam odebrać przekaz od Rodziców. Dzwoniłam do nich. Wszystko u nich OK.
- Wiem – Julka jest zniecierpliwiona – widziałam Roberta z tą lafiryndą. Możesz przestać rozpaczać.
- Właśnie wysłałam mu list – nie sądziłam, że taka wiadomość mnie zaboli. Przecież powinnam się tego spodziewać. Może nie tak od razu, nie dzisiaj, ale powinnam – napisałam, że z nami koniec.
- No to świetnie – Julka jest wyraźnie zadowolona – jesteś wolna jak ptak.
Wlokę się do akademika pogrążona w myślach. Czy ja prosiłam o tę wolność? Chce mi się płakać. Wiem, że to nie ma sensu, ale byliśmy z Robertem parą przez 2 lata. Brak mi jego pieszczot, mimo, że czuję do niego obrzydzenie. Kochał się z inna dziewczyną. Myślałam, że zrobi to ze mną. A może chciałam zbyt wiele? Może kazałam mu za długo czekać? Kurde, nie! Co to znaczy zbyt długo? Do tego trzeba dojrzeć, a ja nie byłam jeszcze gotowa. Nie o to chodzi, że chciałam być jego pierwszą dziewczyną ale mówił, że mnie kocha, a kochał się z inną. Oszukał mnie. Ją pewnie też! Co za świnia!
- Au! – wpadam na kogoś. Podnoszę głowę i widzę znajomą twarz. Skąd ja go znam? Aha, to kolega tego Adama, który mnie zaczepił po wykładzie z anatomii – Przepraszam, zamyśliłam się – bąkam.
-Właśnie widzę – przygląda mi się chwilę i nagle widzę, że mnie poznał – A co ty tu robisz?
A co Cię to obchodzi? - myślę
 -Wracam do akademika.  A Ty? – pewnie też idzie do akademika.
- Mieszkam niedaleko. Mamy kawałek po drodze  - mówi szybko.
Idziemy obok siebie w milczeniu. Jeszcze kawałek i muszę skręcić. W sumie i tak nie rozmawiamy. Głupio się czuję. Zerkam na chłopaka obok mnie. Jest przystojny. Trochę w podobnym stylu do Roberta, ale wyższy i mocniej zbudowany. Właściwie to go nie znam, widziałam go dwa razy w życiu.
- Cześć – mówię – ja tu skręcam.
- Cześć – każdy idzie w swoją stronę. No i dobrze. Jeszcze zacznie gadać o tamtym.
- Ola! – woła i zawraca. Kurde, skąd on wie, jak mam na imię – Słuchaj, ta Twoja koleżanka z rudymi włosami. Jak ona ma na imię?
- Ola, tak jak ja – po co mu to?
- Jest sama czy ma kogoś? – aha, więc o to chodzi. Obaj szukacie lasek? Przyglądam mu się i widzę napięcie w jego twarzy. Chyba mu zależy. – Jest sama – mówię powoli.
- Fajnie, dzięki – odwraca się z miną jakby właśnie ogłosili jutro dodatkowe Boże Narodzenie.
Faceci są naprawdę dziwni. Prosto z mostu i do celu. Ja bym w życiu nie zapytała o coś takiego chłopaka, którego nie znam.  Trzeba będzie powiedzieć Oli, że ten gość się nią interesuje. A może lepiej nie? Pukam do jej drzwi. Musimy pogadać.
---
Dziś środa. Mamy wykład z anatomii. Ola na wszelki wypadek wystroiła się w miniówkę i kozaczki na obcasie. Ma fajne ciuchy od cioci z Niemiec. Trochę jej zazdroszczę. Mam lepszą figurę, ale Ola wygląda lepiej dzięki tym ciuchom. Specjalnie nie schodzę od razu do holu, tylko zerkam z góry i szukam wzrokiem mojego rozmówcy z poniedziałkowego wieczoru. Jest! Wypatrzył Olę i idzie w jej kierunku. W holu obok szatni stoi Adam i obserwuje ich z daleka. Teraz, kiedy mu się przyglądam z daleka, widzę, jaki jest przystojny. Przechodzące dziewczyny zerkają na niego. Widać, że jest ze starszego rocznika. Stoi wyluzowany, ma na sobie dżinsy i skórzaną „lotniczą” kurtkę, a pod spodem chyba niebieską koszulę. Wyobrażam sobie nas razem w kawiarni. Dlaczego nie poszłam z nim na tę kawę? Bo byłaś z Robertem kretynko! Ale już nie jestem. Zanim rozsądek mnie powstrzyma zbiegam po schodach i staję przed zaskoczonym Adamem.
- Masz jeszcze ochotę na kawę? – Jezu, co ja robię? A jak powie, że nie?
- Mam – odpowiada po dłuższej chwili – teraz?
- Teraz nie mogę – ma zawiedzioną minę – mogę jutro po piątej – dodaję szybko.
- OK. Pod Adamem? – uśmiecha się, a mnie opada szczęka. W oczach ma takie ogniki, które sprawiają, że też się uśmiecham.
- Masz ładny uśmiech – mówi lekko, jakby mówił o pogodzie – Do jutra.
Musimy iść, bo się spóźnimy na filozofię. Kiwam na Olę i już prawie biegiem lecimy na następne zajęcia.
Adam
                Znowu stali z Arturem w holu obok szatni i czekali aż I lekarski wyjdzie po wykładzie z anatomii. Na anatomię chodził cały rocznik, przynajmniej na początku. To wystarczało żeby przyjrzeć się nowym dziewczynom. Wypróbowali to już w poprzednich latach. Prawnicy chodzili na Historię Państwa i Prawa, ci z Biologii i Chemii na przedmioty kierunkowe, a medycyna na anatomię. Wystarczyło sprawdzić rozkład zajęć. W tym roku postanowili zacząć od medycyny. Sam nie wiedział dlaczego. Na lekarskim nie było ładnych dziewczyn, czasem jakaś trafiła się na „stomie”. Zawsze najładniejsze były prawniczki. Kiedy zobaczył schodzącą po schodach wysoką blondynkę z końskim ogonem od razu wiedział, że znalazł to, czego szukał. Chyba… Kiedy stanął przed nią, wydawała się zaskoczona. Patrzyła nieśmiało, lekko zarumieniona i wiedział, że zrobił na niej wrażenie.
- Cześć, jestem Adam. Chciałbym cię zaprosić na kawę
Nie mógł uwierzyć, że odmówiła. Mało tego, zrobiła to prawie natychmiast, bez zastanowienia. Kiedy odeszła, zobaczył, jak kumple omawiają warunki zakładu. Pawełek był pewien, że ma chłopaka, skoro odmówiła facetowi z III roku AGH, i to jakiemu facetowi! Artur stawiał na powtórkę za tydzień. OK., dziewczyna przemyśli sprawę i da się zaprosić. Podobała mu się. Niby taka niewinna, ale uchwycił coś w jej oczach. Kiedy w następną środę podszedł do niej, pozwolił, by widziała jak się zbliża. Patrzyła mu prosto w oczy. Był pewien, że ją ma. A ta mała z przepraszającym uśmiechem powiedziała, że nie jest zainteresowana, ani teraz ani innym razem.  Jak mógł być taki głupi i dać się namówić Arturowi? Teraz wiedział o co chodziło. Artur też „wyhaczył” laskę. Takiego rudego „czorta” z niezłym tyłkiem. Nie lubił rudych, ale ta coś w sobie miała. Adam stał teraz obok szatni i patrzył jak Artur czaruje tę laseczkę. Wcześniej o nią popytał. Cały Artur. Ale wygrał, a on?
- Masz jeszcze ochotę na kawę? – wysoka blondynka z nieśmiałym uśmiechem patrzy mu w oczy.
Kurde, „olała” go dwa razy. Przez chwilę miał ochotę powiedzieć, że nie. Ale dziewczyna ma takie niebieskie oczy. Uwielbia niebieskie oczy.
- Mam – Ty mała, bezczelna, cholernie zgrabna… – teraz?
- Teraz nie mogę, – nie może? To żart? – ale mogę jutro po piątej – dodaje szybko.
- OK. Pod Adamem? – O kurde, pod Adamem by jej się spodobało, już on by się o to postarał. Ta myśl go podnieciła. - Panuj nad sobą, facet.- Pomyślał czując lekkie drgnięcie spodniach. Pięknie się uśmiecha. Musi jej to powiedzieć.
cdn

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz