Jedziemy
autobusem na prywatkę do znajomych Julii. Właściciel mieszkania jest jakimś
fotografem i urządza „Imprezę z widokiem” – cokolwiek to znaczy. Jedziemy obok
cmentarza na Powązkach. Jeszcze jest jasno ale już widać łunę nad cmentarzem.
Jutro 1 listopada, wiec na grobach jest pełno zniczy.
- Siedzisz w tym akademiku i świata
nie widzisz – Julka od 2 godzin próbuje mnie pocieszyć. Ubrała mnie nawet w
swoją ulubioną bluzkę w stylu hiszpańskim. Nawet nieźle wyglądam w czarnych
„rurkach” i białej koszuli. Mam na nogach czarne „muszkieterki” , prezent od
Rodziców na ostatnie urodziny. Są boskie!
- Julia! Co za niespodzianka! –
„Fotograf” wita się wylewnie z moją siostrą. – Kogo przyprowadziłaś? –
przygląda mi się uważnie.
- To moja siostra bliźniaczka,
Ola. – Julia chichocze. No tak, nie jesteśmy do siebie ani trochę podobne.
Julka ma ciemne włosy i zielone oczy jak mama. Ja jestem blondynką po tacie, a
oczy mam niebieskie. Julia jest też niższa ode mnie i wygląda na starszą niż
ja. Zawsze mnie to dobijało.
Rozglądam się
po mieszkaniu, jeśli można je tak nazwać. To właściwie jedno wielkie
pomieszczenie, jakby zaadaptowany magazyn. Cały pomalowany na biało. Pełno tu
lamp, statywów, śmiesznych parasoli na wysięgnikach i ekranów. Jedna ściana
jest cała zasłonięta ciężką kotarą a przeciwległa ściana przesłonięta jest
przez jasnoniebieski papier zwisający z zawieszonej pod sufitem gigantycznej
rolki. To chyba tło do zdjęć, bo naprzeciw na stojaku widzę aparat
fotograficzny. W kącie stoi szklana skrzynia pełna pudełeczek z kliszami
Kodaka. Na środku mieszkania stoją 3 kanapy: jedna z białej skóry, druga
nowoczesna pokryta czarnym pluszem i trzecia w stylu Ludwika XVI-go, kilka różnych
foteli i szezlong pokryty krowią skórą w czarno-białe łaty. Teraz leży na nim
dziewczyna o azjatyckich rysach, chyba modelka, bo jest piękna. Teraz dopiero
zauważam, że jest więcej takich bardzo ładnych dziewczyn. Faceci też są
interesujący, szczególnie jeden taki, chyba Latynos. Podchodzi do mnie
prześliczna dziewczyna i z uśmiechem anioła podaje mi drinka z wisienką. Jestem
oszołomiona. Ona jest mojego wzrostu ale na nogach ma niebotycznie wysokie
szpilki, wiec patrzy na mnie z góry.
Boże,
uwielbiam szpilki! Niestety Robert jest, tylko 3 cm wyższy ode mnie, więc nie
lubi gdy mam obcasy. On w ogóle nie lubi mojego stylu ubierania się. Pamiętam
wciąż jego słowa na imprezie sprzed 3 tygodni, gdy przyjechałam do niego na
rozpoczęcie roku w akademiku. „Czy nie mogłabyś raz w życiu ubrać się jakoś po
ludzku? Popatrz na moje koleżanki!”. Jezu, wszystkie w tureckich ciuchach albo
Pewex. Skąd ja mam wziąć na to kasę? Przecież nie wyglądałam źle w sukience
Julki. Ona ma dobry gust. Ale Robert wiedział swoje, a ja miałam zepsuty
wieczór.
- Kochani, dzisiaj mamy dwie
atrakcje! – woła „Fotograf”- Diego dla nas zatańczy.
- Ola – szepcze mi do ucha Julka
– choć ze mną, przedstawię Ci Diego. Potrzebuje partnerki do tańca.
-Julka! – jestem zaskoczona i
trochę zła – dlaczego mnie nie zapytałaś?
- Bo byś się nie zgodziła – To
cała Julka.
Na szczęście
Diego mówi po angielsku i jest bardzo miły. Zatańczymy mój układ Tanga. Tylko
Diego pokaże dwie solówki. Ja mam wtedy stać wyprężona w pozie wymyślonej przez
Diego. „Fotograf”, który ma na imię Piotr jest wniebowzięty, że znalazł
partnerkę dla Diego. On jest chyba gejem, a Diego mu się podoba. Teraz krąży
wśród gości z aparatem i cyka zdjęcia.
Tango!
Uwielbiam ten
taniec! Wszyscy na nas patrzą, ale to mi nie przeszkadza. Jestem piękna i zła
na mojego partnera. Takie są zasady, to kłótnia: kuszę go ale nie pozwalam się
zbliżyć, bo jestem zła. On mnie przyciąga i odpycha. Kiedy mówi „stop” zastygam
i patrzę jak tańczy solo. Dobry jest! Wszyscy patrzą z zapartym tchem, ja też.
Nagle: znam te kroki. „Stop” syczę do Diego i powtarzam jego kroki. Precyzyjnie
stawiam stopy. Na koniec opieram dłoń na jego klatce i delikatnie odpycham,
jakby z pogardą. Odtrąca moją dłoń i patrzy mi intensywnie w oczy. To gra!
Gramy w nią oboje. Czuję jak robi mi się gorąco. Odrzucam głowę w tył. Szkoda,
że włosy mam związane w węzeł. Tango! Wolny, wolny, szybki, szybki! Cofam się a
on napiera. To tylko gra, ale aż dyszę z podniecenia. Naprzód, dalej! Jestem
blisko, stań przy mnie, bliżej! Nie dotykaj! Zamykam oczy.
- Olka, jesteś wspaniała! –
dopada mnie Julka. Nie mogę się ruszyć z wrażenia. Wszyscy na nas patrzą.
- Bravissima! - Diego całuje mnie
w policzek.
- Wow, dobra jesteś! – Piotr
patrzy na mnie. NA MNIE! Nie na Diego. - Nie sądziłem.
Kiedy ochłonęłam po gratulacjach
i zachwytach Julka podaje mi kolejnego drinka.
- Wiesz co? – Patrzy z uznaniem –
jaka ty byłaś inna, kiedy tańczyłaś. Taka pewna siebie i taka uwodzicielska.
Jezu, aż miałam dreszcze. Dobrze tańczysz.
- Daj spokój – macham ręką – od czterech
miesięcy nie tańczyłam. Tak mi tego brak.
- Teraz wiem, dlaczego – kiwa głową.
- Uwaga – Piotr klaszcze w dłonie
– Jak wiecie, moje mieszkanie pozostawia wiele do życzenia, podobnie jak jego
otoczenie, ale raz w roku mam najpiękniejszy widok w Warszawie, a może i na
Świecie. Oto on! – i odsłania kotarę…
Za ścianą,
która w większości składa się z okien, nie licząc wąskich wstawek muru,
rozciąga się widok na Cmentarz na Powązkach, cały skąpany w blasku świec. Widok
rzeczywiście zapiera dech w piersiach. Stoimy jak urzeczeni. Czuję się jak w
bajce, w odrealnionym świecie, który właśnie odkryłam.
- Dzięki Julka – szepczę – nie
wiem, co bym bez Ciebie zrobiła. Kocham Cię.
cdn
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz