poniedziałek, 27 stycznia 2014

Jesień 1990 cd



Jedziemy autobusem na prywatkę do znajomych Julii. Właściciel mieszkania jest jakimś fotografem i urządza „Imprezę z widokiem” – cokolwiek to znaczy. Jedziemy obok cmentarza na Powązkach. Jeszcze jest jasno ale już widać łunę nad cmentarzem. Jutro 1 listopada, wiec na grobach jest pełno zniczy.
- Siedzisz w tym akademiku i świata nie widzisz – Julka od 2 godzin próbuje mnie pocieszyć. Ubrała mnie nawet w swoją ulubioną bluzkę w stylu hiszpańskim. Nawet nieźle wyglądam w czarnych „rurkach” i białej koszuli. Mam na nogach czarne „muszkieterki” , prezent od Rodziców na ostatnie urodziny. Są boskie!
- Julia! Co za niespodzianka! – „Fotograf” wita się wylewnie z moją siostrą. – Kogo przyprowadziłaś? – przygląda mi się uważnie.
- To moja siostra bliźniaczka, Ola. – Julia chichocze. No tak, nie jesteśmy do siebie ani trochę podobne. Julka ma ciemne włosy i zielone oczy jak mama. Ja jestem blondynką po tacie, a oczy mam niebieskie. Julia jest też niższa ode mnie i wygląda na starszą niż ja. Zawsze mnie to dobijało.
Rozglądam się po mieszkaniu, jeśli można je tak nazwać. To właściwie jedno wielkie pomieszczenie, jakby zaadaptowany magazyn. Cały pomalowany na biało. Pełno tu lamp, statywów, śmiesznych parasoli na wysięgnikach i ekranów. Jedna ściana jest cała zasłonięta ciężką kotarą a przeciwległa ściana przesłonięta jest przez jasnoniebieski papier zwisający z zawieszonej pod sufitem gigantycznej rolki. To chyba tło do zdjęć, bo naprzeciw na stojaku widzę aparat fotograficzny. W kącie stoi szklana skrzynia pełna pudełeczek z kliszami Kodaka. Na środku mieszkania stoją 3 kanapy: jedna z białej skóry, druga nowoczesna pokryta czarnym pluszem i trzecia w stylu Ludwika XVI-go, kilka różnych foteli i szezlong pokryty krowią skórą w czarno-białe łaty. Teraz leży na nim dziewczyna o azjatyckich rysach, chyba modelka, bo jest piękna. Teraz dopiero zauważam, że jest więcej takich bardzo ładnych dziewczyn. Faceci też są interesujący, szczególnie jeden taki, chyba Latynos. Podchodzi do mnie prześliczna dziewczyna i z uśmiechem anioła podaje mi drinka z wisienką. Jestem oszołomiona. Ona jest mojego wzrostu ale na nogach ma niebotycznie wysokie szpilki, wiec patrzy na mnie z góry.
                Boże, uwielbiam szpilki! Niestety Robert jest, tylko 3 cm wyższy ode mnie, więc nie lubi gdy mam obcasy. On w ogóle nie lubi mojego stylu ubierania się. Pamiętam wciąż jego słowa na imprezie sprzed 3 tygodni, gdy przyjechałam do niego na rozpoczęcie roku w akademiku. „Czy nie mogłabyś raz w życiu ubrać się jakoś po ludzku? Popatrz na moje koleżanki!”. Jezu, wszystkie w tureckich ciuchach albo Pewex. Skąd ja mam wziąć na to kasę? Przecież nie wyglądałam źle w sukience Julki. Ona ma dobry gust. Ale Robert wiedział swoje, a ja miałam zepsuty wieczór.
- Kochani, dzisiaj mamy dwie atrakcje! – woła „Fotograf”- Diego dla nas zatańczy.
- Ola – szepcze mi do ucha Julka – choć ze mną, przedstawię Ci Diego. Potrzebuje partnerki do tańca.
-Julka! – jestem zaskoczona i trochę zła – dlaczego mnie nie zapytałaś?
- Bo byś się nie zgodziła – To cała Julka.
Na szczęście Diego mówi po angielsku i jest bardzo miły. Zatańczymy mój układ Tanga. Tylko Diego pokaże dwie solówki. Ja mam wtedy stać wyprężona w pozie wymyślonej przez Diego. „Fotograf”, który ma na imię Piotr jest wniebowzięty, że znalazł partnerkę dla Diego. On jest chyba gejem, a Diego mu się podoba. Teraz krąży wśród gości z aparatem i cyka zdjęcia.
Tango!
Uwielbiam ten taniec! Wszyscy na nas patrzą, ale to mi nie przeszkadza. Jestem piękna i zła na mojego partnera. Takie są zasady, to kłótnia: kuszę go ale nie pozwalam się zbliżyć, bo jestem zła. On mnie przyciąga i odpycha. Kiedy mówi „stop” zastygam i patrzę jak tańczy solo. Dobry jest! Wszyscy patrzą z zapartym tchem, ja też. Nagle: znam te kroki. „Stop” syczę do Diego i powtarzam jego kroki. Precyzyjnie stawiam stopy. Na koniec opieram dłoń na jego klatce i delikatnie odpycham, jakby z pogardą. Odtrąca moją dłoń i patrzy mi intensywnie w oczy. To gra! Gramy w nią oboje. Czuję jak robi mi się gorąco. Odrzucam głowę w tył. Szkoda, że włosy mam związane w węzeł. Tango! Wolny, wolny, szybki, szybki! Cofam się a on napiera. To tylko gra, ale aż dyszę z podniecenia. Naprzód, dalej! Jestem blisko, stań przy mnie, bliżej! Nie dotykaj! Zamykam oczy.
- Olka, jesteś wspaniała! – dopada mnie Julka. Nie mogę się ruszyć z wrażenia. Wszyscy na nas patrzą.
- Bravissima! - Diego całuje mnie w policzek.
- Wow, dobra jesteś! – Piotr patrzy na mnie. NA MNIE! Nie na Diego. - Nie sądziłem.
Kiedy ochłonęłam po gratulacjach i zachwytach Julka podaje mi kolejnego drinka.
- Wiesz co? – Patrzy z uznaniem – jaka ty byłaś inna, kiedy tańczyłaś. Taka pewna siebie i taka uwodzicielska. Jezu, aż miałam dreszcze. Dobrze tańczysz.
- Daj spokój – macham ręką – od czterech miesięcy nie tańczyłam. Tak mi tego brak.
- Teraz wiem, dlaczego – kiwa głową.
- Uwaga – Piotr klaszcze w dłonie – Jak wiecie, moje mieszkanie pozostawia wiele do życzenia, podobnie jak jego otoczenie, ale raz w roku mam najpiękniejszy widok w Warszawie, a może i na Świecie. Oto on! – i odsłania kotarę…
Za ścianą, która w większości składa się z okien, nie licząc wąskich wstawek muru, rozciąga się widok na Cmentarz na Powązkach, cały skąpany w blasku świec. Widok rzeczywiście zapiera dech w piersiach. Stoimy jak urzeczeni. Czuję się jak w bajce, w odrealnionym świecie, który właśnie odkryłam.
- Dzięki Julka – szepczę – nie wiem, co bym bez Ciebie zrobiła. Kocham Cię.
cdn

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz