Siedzimy w maleńkiej kawiarence
niedaleko rynku. Chyba na Floriańskiej, ale nie jestem pewna. Adam czekał na
mnie pod pomnikiem Mickiewicza z całym tuzinem innych facetów. No, ale w końcu
to ulubione miejsce zakochanych. Niepotrzebnie się martwiłam, że zmarznę.
Przeszliśmy tylko kilka kroków. Adam przygląda się, jak jem lody truskawkowe.
On wziął czekoladowe. Nie przepadam za nimi, choć lody to lody, nigdy nie mam
ich dość. Jedyne słodycze, jakie lubię. To druga rzecz, której Julka mi zazdrości.
Mogę spędzić cały dzień w cukierni i niczego nie zjeść. Ostatni raz w cukierni
byłam z Robertem. Spotkaliśmy jego mamę. Była dla mnie strasznie miła, jak dla
córki. Może dlatego, że nie ma własnej? Ciekawe, czy Robert już jej powiedział,
że się rozstaliśmy.
- Jesteś bardzo milcząca – Adam
wyrywa mnie z zadumy – masz smutek w oczach.
- Przepraszam – co mam
powiedzieć? – delektuję się lodami. Uwielbiam truskawkowe.
- Widzę – uśmiecha się. Ma taki
fantastyczny uśmiech. Podoba mi się.
- Muszę uważać, bo utyję –
prostuję się lekko, choć tak naprawdę nigdy się nie garbię.
- I nie zmieścisz się wtedy w
sukienkę – taksuje mnie wzrokiem.- szkoda by było.
Założyłam
długą robioną na drutach sukienkę. Miała być dla mamy, ale babcia zrobiła za
szczupłą i za długą. Dzianina mocno opina ciało i dzięki grubym splotom
podkreśla wypukłości. Co prawda Ewa uważała, że spodnie będą odpowiedniejsze,
ale ja wolałam sukienkę. W końcu to randka. Czuję, że Adamowi podoba się mój
strój, albo raczej ja w stroju. Nachyla się w moim kierunku i bierze delikatnie
moją dłoń w swoje. Czuję przyjemny dreszcz, kiedy muska mnie koniuszkami palców.
- Nie jesteś z Krakowa? – pyta
nie przerywając głaskania mojej dłoni.
- Nie – przez ten dotyk nie mogę
się skupić – Ze Skarżyska.
- To chyba bliżej Ci było do
Warszawy? – unosi brwi, co jeszcze bardziej mnie rozprasza.
- Zawsze ciągnęło mnie do Krakowa
- teraz sunie palcem między moimi
palcami, jakby się bawił.
- Z mojego punktu widzenia, to
bardzo dobrze, że Kraków Cię pociąga – teraz już wszystkie jego palce
delikatnie muskają mi dłoń.
- A Ty? – zbieram się w sobie. –
Ty jesteś z Krakowa?
- Niezupełnie – wiem w co grasz.
Ty pytasz, ja odpowiadam, ale ja też chcę się czegoś dowiedzieć – Moja Babcia
tu mieszka. Jest rodowitą Krakowianką.
- A Ty? – staram się nie zwracać
uwagi na to, że wsuwa mi delikatnie koniuszek palca pod mankiet i czuję go już
na nadgarstku.
- A ja mieszkam z Babcią. – teraz
dwa palce delikatnie skubią mój nadgarstek. – Masz rodzeństwo?
- Mam siostrę bliźniaczkę, która
w ogóle nie jest do mnie podobna i małego brata. A Ty?
- Jestem jedynakiem – wzdycha –
niestety.
- Przynajmniej za nikim nie
tęsknisz – zabieram dłonie i podpieram nimi brodę.
- To twojej siostry tu nie ma?
Myślałem, że bliźniaki trzymają się razem. – jest zaskoczony
- Bo tak jest, ale czasem na
odległość. – kiwam głową –Julia studiuje architekturę w Warszawie. Strasznie
była zła, że złożyłam papiery do Krakowa. Zresztą nie tylko Ona. – macham ręką
- Rodzice?
- Oni też i mój chłopak.
Pokłóciliśmy się o to okropnie – gryzę się w język, ale jest już za późno – Jezu,
przepraszam!
- Dlatego się rozstaliście? –
widzę w jego oczach zaskoczenie? Jestem skonsternowana.
- Nie tylko – odpowiadam w końcu
przez ściśnięte gardło – ale jak teraz o tym myślę, to chyba od tego się
zaczęło.
Tak
właśnie było. Kiedy Robert się dowiedział, zrobił mi taką awanturę, jak nie
wiem co. Nawet Rodzice tak na mnie nie krzyczeli. Prosił i groził, żebym tylko
wycofała papiery, ale klamka zapadła. Adam przygląda mi się badawczo, a mnie
jest tak strasznie głupio. Wszystko przez to, że dotykał mojej dłoni w taki
sposób... Czuję się jak idiotka. Dlaczego zachowuję się jak nastolatka. Przy
Robercie czuję się pewnie i spokojnie, a Adam kompletnie mnie rozbroił.
- Znowu masz takie smutne oczy –
bierze moją dłoń i delikatnie przyciąga do siebie i och, całuje powolutku
kostki palców.
Czuję jak prąd
przebiega mi aż do kręgosłupa. Jezu, co się ze mną dzieje? Mam motyle w
brzuchu. Na pierwszej randce? Adam dotyka mojej dłoni policzkiem. Jest szorstki,
ale tylko troszkę. Podoba mi się taki leciutki zarost. Podnosi oczy i patrzy
intensywnie. Rumienię się pod jego spojrzeniem. I nagle czuję, że mam ochotę
zajrzeć w te jego ciemne oczy. Co tam zobaczę? Łapię jego spojrzenie i patrzymy
sobie w oczy. Długo, bardzo dłuuugo. Jest między nami jakaś siła, która nas
zbliża.
- Masz takie duże oczy – Adam oblizuje
wargi i przełyka ślinę. – Takie niebieskie.
To
nie moja zasługa, ale myśl, że są ładne, jest przyjemna. Do tej pory słyszałam,
że są pospolite. Mrugam i przymykam oczy. Chyba mam przyspieszony oddech, ale
widzę, że Adam jest tak samo zmieszany jak ja. Myślałam, że panuje nad sobą
całkowicie. Starszy, bardziej doświadczony. No, nie sądziłam, że taka małolata,
jak ja może go podkręcić i to jednym spojrzeniem. Jak w starych romansach, dama
patrzy spod rzęs i ma rycerza u swych stóp.
- Strasznie chciałbym wiedzieć, o
czym myślisz? – Adam ogarnia mnie ramieniem i zagląda w oczy, kiedy idziemy
powoli w kierunku Piastowskiej.
- Niczego nie wyczytałeś z moich
oczu? – całe szczęście, że nie. Pewnie uznałby mnie za sentymentalną gęś, jak
mówi moja Babcia.
- Za krótko w nie patrzyłem –
odwraca mnie do siebie i nasze twarze są nagle tak blisko. – muszę spojrzeć
jeszcze raz.
Patrzę
mu w oczy ale jest zbyt blisko, więc obraz mi się zamazuje. Czuję jak jego
ramię zsuwa się niżej, a pod brodą czuję ciepłą dłoń bez rękawiczki. Kiedy on
ją zsunął? Serce mi wali jak oszalałe. Pocałuj mnie, pocałuj, proszę. Nie
wytrzymam tego napięcia. Motyle w brzuchu łaskoczą i lecą gdzieś w dół, kiedy
nasze usta się stykają. Jest delikatny, ale zdecydowany. Czuję jak wsuwa mi
koniuszek języka, och, dotykam go swoim. Czuję go pod językiem, na
podniebieniu, porusza się leniwie, krąży. Motyle w moim brzuchu stały się
ciężkie i suną w dół. Łaskotanie przechodzi w pulsujący ucisk gdzieś między
udami. Cichy jęk, który wydobywa się z mojego ściśniętego gardła powoduje, że
Adam przyciąga mnie mocniej. Głowę mam odchyloną i jest mi niewygodnie, ale nie
chcę by przestawał. Zakładam mu ręce na kark. Teraz ja powoli przesuwam język w
jego kierunku. Łapie go i zaczyna ssać. Nie spodziewałam się czegoś takiego i
brak mi tchu. Znowu jęk. Kiedy wreszcie się od siebie odrywamy, dyszymy ciężko.
Adam tuli mnie w ramionach. Tak mi dobrze.
- Smakujesz lodami truskawkowymi
– szepcze mi do ucha – Pyszne!
Motyle
leżą gdzieś z pogniecionymi skrzydłami. Mam miękkie nogi. Dobrze, że nie musimy
iść daleko. Choć, z drugiej strony, chciałabym, żeby ten wieczór nigdy się nie
skończył.
---
Ewa
powtarza anatomię. Też powinnam, przynajmniej kręgi, ale muszę ochłonąć. Patrzy
z dezaprobatą, jak rozanielona kręcę się po pokoju. Chyba jej przeszkadzam. No
dobra, idę do Oli, a potem się pouczymy. Jeśli dam radę się skupić. Muszę,
skoro chcę iść w sobotę do kina. Nie chciał powiedzieć na co, ale to nie ma
znaczenia. Po prostu idziemy do kina.
- Julia dzwoniła – Ewa informuje
mnie, jakby mówiła o odjeździe pociągu.
---
- Cześć Julka, coś się stało? –
zamawianie telefonu z jednego akademika do drugiego, to koszmar. Portiernia do portierni w Warszawie, z
portierni na piętro do pokoju 115, itd.
- Gdzieś ty się włóczyła do tej
godziny w środku tygodnia? – Julka jest skonsternowana – Ja tu wydzwaniam, jak
wariatka a Ciebie nie ma!
- Jezu, coś się stało? – teraz
już naprawdę mnie przestraszyła
- No tak, musisz do mnie
przyjechać w sobotę.- Julka mówi już spokojniej – widziałam się z Piotrem i on
chce się z Tobą koniecznie spotkać.
- W tę sobotę? – Nie!!! W sobotę
idę do kina z Adamem – nie dam rady.
- Jak to nie dasz rady? To jest
ważne, Ola – Julkę zapowietrzyło – jemu się nie odmawia. To fotograf …
- OK., rozumiem, ale Ty chyba nie
pamiętasz, co ja studiuję – nie powiem, że idę do kina, bo mnie zabije – Julio,
przyjadę w przyszły weekend. Mam zajęcia tylko do piątku rano, bo to parzysty
tydzień, więc wezmę torbę i prosto z zajęć wsiądę do pociągu. OK.? – po prostu
ją zagadać.
Cisza.
- A właściwie, to czego on ode
mnie chce? – dopiero teraz przetrawiam sens tego, co powiedziała moja siostra
- A jak myślisz? - słyszę dumę w jej głosie – chce, żebyś mu
pozowała.
- Cooo? – to chyba jakiś żart –
Ja?
-No chyba, że nie ja! – aż ją
skręca, żeby mi wszystko opowiedzieć – Pokazał mi twoje zdjęcia z imprezy, jak
tańczyłaś i potem. Uważa, że masz w sobie coś, że byłabyś świetną modelką.
- Myślę, że przesadza – OK., to
przyjemne, ale bądźmy realistami – poza tym ja studiuję w Krakowie, a on jest w
Warszawie.
- No, ale spotkać się możecie –
Julia jest prawie obrażona.
- Nie, no, oczywiście, że tak – i
tak chcę Cię zobaczyć i chcę pogadać – Julka, tęsknię za Tobą i przyjadę.
- Też Cię kocham – mówi gniewnie,
ale wiem, że się uśmiecha – Myślałaś, że coś mi się stało?
- Jak jeszcze raz mnie tak
wystraszysz, to Cię zleję! – teraz ja też się śmieję. Kocham Cię i nic na to
nie poradzę.
cdn
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz