wtorek, 28 stycznia 2014

Kraków cd



Siedzimy w maleńkiej kawiarence niedaleko rynku. Chyba na Floriańskiej, ale nie jestem pewna. Adam czekał na mnie pod pomnikiem Mickiewicza z całym tuzinem innych facetów. No, ale w końcu to ulubione miejsce zakochanych. Niepotrzebnie się martwiłam, że zmarznę. Przeszliśmy tylko kilka kroków. Adam przygląda się, jak jem lody truskawkowe. On wziął czekoladowe. Nie przepadam za nimi, choć lody to lody, nigdy nie mam ich dość. Jedyne słodycze, jakie lubię. To druga rzecz, której Julka mi zazdrości. Mogę spędzić cały dzień w cukierni i niczego nie zjeść. Ostatni raz w cukierni byłam z Robertem. Spotkaliśmy jego mamę. Była dla mnie strasznie miła, jak dla córki. Może dlatego, że nie ma własnej? Ciekawe, czy Robert już jej powiedział, że się rozstaliśmy.
- Jesteś bardzo milcząca – Adam wyrywa mnie z zadumy – masz smutek w oczach.
- Przepraszam – co mam powiedzieć? – delektuję się lodami. Uwielbiam truskawkowe.
- Widzę – uśmiecha się. Ma taki fantastyczny uśmiech. Podoba mi się.
- Muszę uważać, bo utyję – prostuję się lekko, choć tak naprawdę nigdy się nie garbię.
- I nie zmieścisz się wtedy w sukienkę – taksuje mnie wzrokiem.- szkoda by było.
                Założyłam długą robioną na drutach sukienkę. Miała być dla mamy, ale babcia zrobiła za szczupłą i za długą. Dzianina mocno opina ciało i dzięki grubym splotom podkreśla wypukłości. Co prawda Ewa uważała, że spodnie będą odpowiedniejsze, ale ja wolałam sukienkę. W końcu to randka. Czuję, że Adamowi podoba się mój strój, albo raczej ja w stroju. Nachyla się w moim kierunku i bierze delikatnie moją dłoń w swoje. Czuję przyjemny dreszcz, kiedy muska mnie koniuszkami palców.
- Nie jesteś z Krakowa? – pyta nie przerywając głaskania mojej dłoni.
- Nie – przez ten dotyk nie mogę się skupić – Ze Skarżyska.
- To chyba bliżej Ci było do Warszawy? – unosi brwi, co jeszcze bardziej mnie rozprasza.
- Zawsze ciągnęło mnie do Krakowa -  teraz sunie palcem między moimi palcami, jakby się bawił.
- Z mojego punktu widzenia, to bardzo dobrze, że Kraków Cię pociąga – teraz już wszystkie jego palce delikatnie muskają mi dłoń.
- A Ty? – zbieram się w sobie. – Ty jesteś z Krakowa?
- Niezupełnie – wiem w co grasz. Ty pytasz, ja odpowiadam, ale ja też chcę się czegoś dowiedzieć – Moja Babcia tu mieszka. Jest rodowitą Krakowianką.
- A Ty? – staram się nie zwracać uwagi na to, że wsuwa mi delikatnie koniuszek palca pod mankiet i czuję go już na nadgarstku.
- A ja mieszkam z Babcią. – teraz dwa palce delikatnie skubią mój nadgarstek. – Masz rodzeństwo?
- Mam siostrę bliźniaczkę, która w ogóle nie jest do mnie podobna i małego brata. A Ty?
- Jestem jedynakiem – wzdycha – niestety.
- Przynajmniej za nikim nie tęsknisz – zabieram dłonie i podpieram nimi brodę.
- To twojej siostry tu nie ma? Myślałem, że bliźniaki trzymają się razem. – jest zaskoczony
- Bo tak jest, ale czasem na odległość. – kiwam głową –Julia studiuje architekturę w Warszawie. Strasznie była zła, że złożyłam papiery do Krakowa. Zresztą nie tylko Ona. – macham ręką
- Rodzice?
- Oni też i mój chłopak. Pokłóciliśmy się o to okropnie – gryzę się w język, ale jest już za późno – Jezu, przepraszam!
- Dlatego się rozstaliście? – widzę w jego oczach zaskoczenie? Jestem skonsternowana.
- Nie tylko – odpowiadam w końcu przez ściśnięte gardło – ale jak teraz o tym myślę, to chyba od tego się zaczęło.
                Tak właśnie było. Kiedy Robert się dowiedział, zrobił mi taką awanturę, jak nie wiem co. Nawet Rodzice tak na mnie nie krzyczeli. Prosił i groził, żebym tylko wycofała papiery, ale klamka zapadła. Adam przygląda mi się badawczo, a mnie jest tak strasznie głupio. Wszystko przez to, że dotykał mojej dłoni w taki sposób... Czuję się jak idiotka. Dlaczego zachowuję się jak nastolatka. Przy Robercie czuję się pewnie i spokojnie, a Adam kompletnie mnie rozbroił.
- Znowu masz takie smutne oczy – bierze moją dłoń i delikatnie przyciąga do siebie i och, całuje powolutku kostki palców.
Czuję jak prąd przebiega mi aż do kręgosłupa. Jezu, co się ze mną dzieje? Mam motyle w brzuchu. Na pierwszej randce? Adam dotyka mojej dłoni policzkiem. Jest szorstki, ale tylko troszkę. Podoba mi się taki leciutki zarost. Podnosi oczy i patrzy intensywnie. Rumienię się pod jego spojrzeniem. I nagle czuję, że mam ochotę zajrzeć w te jego ciemne oczy. Co tam zobaczę? Łapię jego spojrzenie i patrzymy sobie w oczy. Długo, bardzo dłuuugo. Jest między nami jakaś siła, która nas zbliża.
- Masz takie duże oczy – Adam oblizuje wargi i przełyka ślinę. – Takie niebieskie.
                To nie moja zasługa, ale myśl, że są ładne, jest przyjemna. Do tej pory słyszałam, że są pospolite. Mrugam i przymykam oczy. Chyba mam przyspieszony oddech, ale widzę, że Adam jest tak samo zmieszany jak ja. Myślałam, że panuje nad sobą całkowicie. Starszy, bardziej doświadczony. No, nie sądziłam, że taka małolata, jak ja może go podkręcić i to jednym spojrzeniem. Jak w starych romansach, dama patrzy spod rzęs i ma rycerza u swych stóp.
- Strasznie chciałbym wiedzieć, o czym myślisz? – Adam ogarnia mnie ramieniem i zagląda w oczy, kiedy idziemy powoli w kierunku Piastowskiej.
- Niczego nie wyczytałeś z moich oczu? – całe szczęście, że nie. Pewnie uznałby mnie za sentymentalną gęś, jak mówi moja Babcia.
- Za krótko w nie patrzyłem – odwraca mnie do siebie i nasze twarze są nagle tak blisko. – muszę spojrzeć jeszcze raz.
                Patrzę mu w oczy ale jest zbyt blisko, więc obraz mi się zamazuje. Czuję jak jego ramię zsuwa się niżej, a pod brodą czuję ciepłą dłoń bez rękawiczki. Kiedy on ją zsunął? Serce mi wali jak oszalałe. Pocałuj mnie, pocałuj, proszę. Nie wytrzymam tego napięcia. Motyle w brzuchu łaskoczą i lecą gdzieś w dół, kiedy nasze usta się stykają. Jest delikatny, ale zdecydowany. Czuję jak wsuwa mi koniuszek języka, och, dotykam go swoim. Czuję go pod językiem, na podniebieniu, porusza się leniwie, krąży. Motyle w moim brzuchu stały się ciężkie i suną w dół. Łaskotanie przechodzi w pulsujący ucisk gdzieś między udami. Cichy jęk, który wydobywa się z mojego ściśniętego gardła powoduje, że Adam przyciąga mnie mocniej. Głowę mam odchyloną i jest mi niewygodnie, ale nie chcę by przestawał. Zakładam mu ręce na kark. Teraz ja powoli przesuwam język w jego kierunku. Łapie go i zaczyna ssać. Nie spodziewałam się czegoś takiego i brak mi tchu. Znowu jęk. Kiedy wreszcie się od siebie odrywamy, dyszymy ciężko. Adam tuli mnie w ramionach. Tak mi dobrze.
- Smakujesz lodami truskawkowymi – szepcze mi do ucha – Pyszne!
                Motyle leżą gdzieś z pogniecionymi skrzydłami. Mam miękkie nogi. Dobrze, że nie musimy iść daleko. Choć, z drugiej strony, chciałabym, żeby ten wieczór nigdy się nie skończył.
---
                Ewa powtarza anatomię. Też powinnam, przynajmniej kręgi, ale muszę ochłonąć. Patrzy z dezaprobatą, jak rozanielona kręcę się po pokoju. Chyba jej przeszkadzam. No dobra, idę do Oli, a potem się pouczymy. Jeśli dam radę się skupić. Muszę, skoro chcę iść w sobotę do kina. Nie chciał powiedzieć na co, ale to nie ma znaczenia. Po prostu idziemy do kina.
- Julia dzwoniła – Ewa informuje mnie, jakby mówiła o odjeździe pociągu.
---
- Cześć Julka, coś się stało? – zamawianie telefonu z jednego akademika do drugiego, to koszmar.  Portiernia do portierni w Warszawie, z portierni na piętro do pokoju 115, itd.
- Gdzieś ty się włóczyła do tej godziny w środku tygodnia? – Julka jest skonsternowana – Ja tu wydzwaniam, jak wariatka a Ciebie nie ma!
- Jezu, coś się stało? – teraz już naprawdę mnie przestraszyła
- No tak, musisz do mnie przyjechać w sobotę.- Julka mówi już spokojniej – widziałam się z Piotrem i on chce się z Tobą koniecznie spotkać.
- W tę sobotę? – Nie!!! W sobotę idę do kina z Adamem – nie dam rady.
- Jak to nie dasz rady? To jest ważne, Ola – Julkę zapowietrzyło – jemu się nie odmawia. To fotograf …
- OK., rozumiem, ale Ty chyba nie pamiętasz, co ja studiuję – nie powiem, że idę do kina, bo mnie zabije – Julio, przyjadę w przyszły weekend. Mam zajęcia tylko do piątku rano, bo to parzysty tydzień, więc wezmę torbę i prosto z zajęć wsiądę do pociągu. OK.? – po prostu ją zagadać.
Cisza.
- A właściwie, to czego on ode mnie chce? – dopiero teraz przetrawiam sens tego, co powiedziała moja siostra
- A jak myślisz?  - słyszę dumę w jej głosie – chce, żebyś mu pozowała.
- Cooo? – to chyba jakiś żart – Ja?
-No chyba, że nie ja! – aż ją skręca, żeby mi wszystko opowiedzieć – Pokazał mi twoje zdjęcia z imprezy, jak tańczyłaś i potem. Uważa, że masz w sobie coś, że byłabyś świetną modelką.
- Myślę, że przesadza – OK., to przyjemne, ale bądźmy realistami – poza tym ja studiuję w Krakowie, a on jest w Warszawie.
- No, ale spotkać się możecie – Julia jest prawie obrażona.
- Nie, no, oczywiście, że tak – i tak chcę Cię zobaczyć i chcę pogadać – Julka, tęsknię za Tobą i przyjadę.
- Też Cię kocham – mówi gniewnie, ale wiem, że się uśmiecha – Myślałaś, że coś mi się stało?
- Jak jeszcze raz mnie tak wystraszysz, to Cię zleję! – teraz ja też się śmieję. Kocham Cię i nic na to nie poradzę.
cdn

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz